Taktyka raka. Kolejni producenci odsuwają elektryfikację na później

Można powiedzieć, że elektryfikacja zderzyła się ze zdrowym rozsądkiem. Kolejni producenci wycofują się rakiem z ambitnych planów przejścia na prąd.

To nie są zaskakujące wieści. Już od początku roku dochodzą do nas sygnały, że elektryfikacja świata idzie wolniej niż zakładano i trzeba zweryfikować plany. Zresztą, nie jest to dziwne, bo ceny szybują w kosmos, a producenci, zwłaszcza nie napędzani dopłatami, znacznie mniej chętnie przechodzą na samochody elektryczne. Kto by się spodziewał.

Zresztą, w tym tygodniu wyjątkowo często używaliśmy frazy "V12", jak na ostatnie lata. Bardzo nas to cieszy. Od nowego Ferrari, aż po TWR Supercat.

Nie to jednak ma największe znaczenie. Ostatnio coraz więcej firm zmienia swoje ambitne plany dotyczące całkowitego przejścia na samochody elektryczne.

Elektryfikacja? Tak, ale nie w 2030 roku

Takie plany miał m.in. Cadillac. Nie znaczy to jednak, że całkowicie z nich rezygnuje. W ciągu najbliższych 6 lat dostaniemy całą gamę amerykańskiego producenta dostępną w wydaniu elektrycznym. Ale wszystko zależy od klientów. Póki co są badania, że 60% jest skłonna rozważyć model elektryczny.

Cadillac deklaruje, że najważniejsze to zostawić klientowi wybór. I jak bardzo nie byłoby to związane z potencjalną utratą zysków, to jest kluczowe zdanie przy transformacji motoryzacji. Produkt lepszy wyprze gorszy. Grunt, żeby te samochody były dostępne w obu wersjach. I tak planują Amerykanie.

Elektryfikacja

Ci drudzy Amerykanie, czyli Francuzi ze Stellantisu, wychodzą z podobnego założenia. Koncern mówi o tym, że jest elastyczny i jeśli nie będzie popytu na samochody elektryczne, to wróci do spalinowych. Zresztą, to może być prawda bo platforma STLA Large, na której opierać się będzie duża część "luksusowej" gamy koncernu (Jeep, Maserati, Dodge, Alfa Romeo) dopuszcza wszelkie rodzaje napędu. Może się więc okazać, że stricte elektryczne modele pozostaną w gamie, ale będą tylko częścią sprzedaży, a nie celem.

Obsuwę zalicza też pierwszy elektryczny Bentley. Miał trafić na rynek w 2025 roku, ale będzie rok lub dwa później. Razem z nim obsunęła się też data wycięcia silników spalinowych. Z 2030 na 2033. Co najmniej.

Na razie na samochodach spalinowych skupia się też Aston Martin. Elektryfikacja przyjdzie później. Podobnie jak w Fordzie, Mercedesie, czy BMW, które od początku mówiło, że będzie utrzymywać w ofercie modele spalinowe tak długo jak to będzie możliwe. 

Elektryfikacja nie jest niczym złym, o ile nie jest wprowadzana na siłę i za szybko. Tymczasem wyniki sprzedaży, ceny samochód, a także konkurencja ze strony chińskich producentów powodują, że firmy zaczynają zmieniać swoje strategie. Na jak długo? Przekonamy się w ciągu najbliższych 2-3 lat.