Abarth Grande Punto 1.4 T-Jet

Jestem zakochany. Od kilku dni myślę tylko o jednym aucie i wcale nie jest to żaden supersamochód, którego wartość przekracza dorobek mojej rodziny do trzeciego pokolenia wstecz. Marzenie posiadania maszyn z Maranello i Santa Agata zeszło na drugi plan. Każdej nocy śni mi się Abarth Grande Punto.

Skąd wiem, że jestem zakochany? "Miłość to przywiązanie do kogoś lub czegoś, które przejawia się w relacji do drugiej osoby (lub obiektu), połączone z wolą i nieraz silnym pragnieniem stałego obcowania z nią, czemu może towarzyszyć pociąg fizyczny do osoby będącej obiektem uczucia". Pasuję do tej definicji. Po tygodniu spędzonym z Abarthem czuję się, jakby ktoś wypożyczył mi na kilka dni wizję marzenia, a później ją brutalnie zburzył. Marzenia motoryzacyjne dzielą się na trzy kategorie: osiągalne dzisiaj, osiągalne w bliżej nieokreślonej przyszłości oraz zupełnie nieosiągalne. Te nieosiągalne jawią się jako najatrakcyjniejsze. Chwila. Nie w przypadku włoskiego Abartha. On jest osiągalny i naprawdę wolałbym go od nowego Evo X i Corvetty. Nawet gdyby dawali te dwa auta w pakiecie. Ale żeby zrozumieć moje absolutne zadurzenie, trzeba się cofnąć o kilkadziesiąt lat.

Twórcą pierwszych sportowych samochodów spod znaku skorpiona był Carlo Abarth, austriacko-włoski konstruktor. Marka Abarth powstała dopiero w 1948 roku i zajmowała się ulepszaniem seryjnych aut, głównie Fiatów. Ponad 20 lat później firma Abarth stała się integralną częścią włoskiego kolosa motoryzacyjnego i zajęła się przygotowywaniem wyczynowych wersji dla amatorów rajdów i sportowej jazdy. W latach 90-tych Fiat zapomniał, że gdzieś w piwnicach swojej siedziby w Turynie ma departament Abartha. Przypomnieli sobie o nim dopiero w 2007 roku i reaktywowali markę. Obecnie oferowane są dwa skorpiony stworzone na bazie Fiatów - Abarth Grande Punto i Abarth 500.

Faza zakochania
Koło Abartha Punto nie sposób przejść obojętnie. Osoby pozornie niezainteresowane motoryzacją oglądają się za nim. Często też wysyłają swoje dzieci na zwiady, żeby sprawdziły, co to dokładnie za znaczek. "Abarth?" pytają i zazwyczaj kiwają głową z uznaniem. To trochę tak jakbyś się wybierał na obiad z supermodelką, na którą nie musisz wydawać majątku w modnej knajpie.

Spójrz na ten samochód. Fiata Grande Punto zaprojektował sam mistrz, Giugiaro. On też jest ojcem projektów Alfy Romeo 159 i Brery. Więcej rekomendacji nie trzeba. Jednak design wersji Abarth to prawdziwy majstersztyk. Czarne wnętrza lamp i przestylizowany przedni zderzak z powiększonymi wlotami powietrza wyróżniają niezwykle agresywny przód. Z tyłu Abartha od zwykłego Grande Punto odróżnia podwójna końcówka układu wydechowego, minidyfuzor, dyskretny spojler i dużo masywniejszy zderzak. Z wściekle białym kolorem kontrastują czarne listwy zamontowane na progach i nadkolach. Naklejki z czerwonymi napisami Abarth to przykład złego gustu. Kojarzą mi się z naklejkami-napisami "Pioneer", które były modne w latach 90-tych. Broń Panie Boże klientów przed opcjonalnymi naklejkami z wielkimi skorpionami i szachownicą. Biały Abarth - tak, ale naklejkom mówimy - nie! Dodatkowo w standardzie otrzymujemy 17-calowe felgi ze stopów lekkich w dwóch wzorach: dwukolorowym czarno-tytanicznym lub całe czarne.

Wygląd Abartha ma tylko jedną wadę: prowokuje właścicieli wszystkich X-letnich STI i Evo, a tym gościom trzeba przyznać jedno - mają naprawdę duże karki. Prowokuje głównie na światłach, a tu żaden Abarth nie da rady ponad 300-konnym potworom. Dlatego kiedy jeździsz Abarthem, musisz wykazać się ogromnym opanowaniem. Nie daj się podpuścić. Nikomu nic nie musisz udowadniać. Jeśli chcą się zmierzyć, to zapraszam na tor. W rękę stoper i start! Tutaj ich przewaga wcale nie jest taka jednoznaczna. Prawdopodobnie okaże się, że w istocie taka osoba nie ma zielonego pojęcia o jeździe wściekłym, kilkusetkonnym sedanem. Wierzcie mi, że nowego STI ze złym kierowcą da się dogonić małym Yarisem z silnikiem 1.0. Naucz się głęboko oddychać i możesz wsiadać do Abartha.

Faza romantycznych początków
Przy bliższym poznaniu Abarth zyskuje na atrakcyjności. Bardzo się bałem nudnego i ciemnego wnętrza. Jakże miłe przeżyłem zaskoczenie. W środku witają nas wszędobylskie loga skorpiona. Na szczęście umieszczono je z wyczuciem godnym stroiciela fortepianu. Pierwszym, co sprawiło, że moje serce zaczęło bić szybciej, były świetne i oryginalnie stylizowane fotele kubełkowe. Wcale nie są niewygodne! Jest więcej różnic między zwykłym Grande Punto i Abarthem. Trójramienna, mięsista kierownica sprawia, że aż chce się jeździć. Umieszczono na niej przyciski funkcyjne, które ułatwiają sterowaniem multimediów. Niemal wszystko we wnętrzu Abartha jest szyte gustownymi, czerwonymi nićmi, które zdradzają ponadprzeciętne możliwości tej niezwykłej wersji Grande Punto. Kolejnym smaczkiem są sportowe, aluminiowe nakładki na pedały. Ubolewam tylko, że lewarek skrzyni biegów praktycznie się nie zmienił. Choćby mała aluminiowa gałka? Nic.

Możesz zarzucić Abarthowi, że ma przeciętnej jakości plastiki, nieduży bagażnik, mało miejsca dla pasażerów tylnej kanapy. Mnie to nie obchodzi. Nie patrzcie na tabelki. Wykreślcie rubryki przestrzeń, ergonomia, funkcjonalność. Pogrubcie wrażenia z jazdy, silnik i zawieszenie! Abarth jest samochodem, który nigdy nie będzie pierwszym autem w rodzinie, bo nie do tego został stworzony. Sprzedawcy Abartha twierdzą, że często pełni on rolę trzeciego, a nawet czwartego auta w garażu. Gadżet? W większości przypadków tak, ale nie znaczy to, że nie może on być praktycznym autem na co dzień. I dlatego w nim rozkochiwałem się coraz bardziej, aż przyszedł czas na najważniejszy test. Przekręciłem kluczyk...

Faza związku kompletnego
Nie zawiodłem się brzmieniem Abartha. Skromna podwójna końcówka układu wydechowego wydała z siebie zachęcający pomruk. Kilka razy dodałem mocniej gazu, a malutki silnik benzynowy 1.4 warknął, oznajmiając mi w ten sposób, że jest gotowy na test. Tym, którzy znają dźwięk bulgoczących V8, Abarth nie zaimponuje swoim brzmieniem. Skwitują to kpiącym uśmiechem i zdaniem "Podrasowane Punto". Ja jednak uważam, że Abarth mógłby grać miłe dla ucha supporty przed koncertem Ferrari F430. Wychodzisz rano zmęczony do pracy, przekręcasz kluczyk i słysząc tę namiastkę superaut z Maranello od razu czujesz się lepiej.

Jedną z najważniejszych modyfikacji Abartha jest silnik. Cywilny motor Grande Punto to 1.4 Starjet (95 KM), nieco mocniejszy jest turbodoładowany 1.4 T-Jet, osiągający moc 120 KM. Jednak dopiero powiększenie tej stajni o 35 KM daje w rezultacie moc 155 KM osiąganych przy 5750 obr./min. Jeszcze Ci mało? W najbardziej podrasowanej wersji pakietu tuningowego Esseesse Abarth osiąga moc 180 KM. To wciąż ten sam silnik 1.4! Jednak standardowa moc w Abarcie w zupełności wystarcza do rozpędzenia tego diabelskiego bękarta do 100 km/h w 8,2 sekundy i osiągnięcie katalogowej prędkości maksymalnej 208 km/h.

Dużo liczb, a jakie mają one przełożenie na jazdę tym małym skorpionem? W niskich zakresach obrotów to zwykłe Grande Punto z ładnie brzmiącym tłumikiem. Zabawa się zaczyna po wciśnięciu przycisku "Sport Boost", który podnosi maksymalny moment obrotowy o 10 proc. do 230 Nm, dostępnych już przy 3000 obr./min. Wtedy z nazwy Abarth Grande Punto możesz śmiało pozbyć się dwóch ostatnich wyrazów. To już jest skorpion, który zachowuje się jak rasowe auto sportowe. Bardzo chce kogoś ukąsić. Licz się tylko z kosztami. Przy agresywnej jeździe komputer pokładowy nie pokaże mniejszej wartości niż 12 l/100 km. Chociaż to i tak niewiele za prawdziwie sportowe emocje.

Miłość doskonała
Zawieszenie Abartha to klasyka segmentu B. Małego skorpiona wyposażono, podobnie jak Grande Punto, w kolumny MacPhersona z przodu i belkę skrętną z tyłu. Jednak w porównaniu do cywilnego Fiata, zawieszenie Abartha obniżono o 10 mm z przodu, a sprężyny usztywniono o 20 proc. Tak zmodyfikowany układ jezdny jest kompromisem idealnym, sprawiającym, że Twój codzienny dojazd do pracy nie jest całkowicie wyprany z emocji. Pokochałem Abartha właśnie za to, jak się prowadzi. Ten skorpion uwielbia ostre nawroty i łagodne łuki. Precyzyjny układ kierowniczy świetnie odczytuje nasze zamiary. Abarth nie lubi za to prostych, szerokich autostrad. Źle się czuje powyżej 130 km/h. Jego żywiołem są zakręty i wąskie drogi. Dopiero dzięki odczuwanym przeciążeniom kierowca wie, że prowadzi niezwykły samochód.

Chcecie więcej sportu? Proszę bardzo, wystarczy dopłacić ponad 10 tysięcy złotych za pakiet Assetto, a otrzymacie sportowe sprężyny przednie i tylne Brembo Performance. Jednak na jeden z dwóch pakietów tuningowych Assetto lub Esseesse powinny się decydować tylko te osoby, które częściej będą odwiedzały tor niż centrum miasta. Nie musicie robić tego od razu przy zamawianiu Abartha. Oba pakiety można dokupić w ciągu roku od pierwszej rejestracji samochodu lub przed przejechaniem 20 000 kilometrów.

Faza związku przyjacielskiego
Ceny Abartha Grande Punto po podwyżce zaczynają się od 64 990 złotych. To niedużo. Świetnie wyposażony Abarth z klimatyzacją automatyczną, systemem audio Hi-Fi, pakietem estetycznym i innymi dodatkami nie przekracza ceny 75 tysięcy złotych. Rozejrzyjcie się za ofertami Abarthów na zachodzie Europy. Dokładnie tyle kosztują roczne egzemplarze z przebiegiem około 15 tysięcy kilometrów. W Polsce jest naprawdę tanio. Handlowcy z Niemiec i Francji o tym doskonale wiedzą.

Abartha nie sposób porównać z żadnym innym samochodem. Nie ma bezpośredniej konkurencji. Jest klasą samą w sobie. Plasuje się pomiędzy sportowym ścigaczem Renault Twingo RS, a wściekłymi hatchbackami, jak Seat Leon Cupra czy Volkswagen Golf GTI. Jednak gwarantuje Wam, że żaden z nich nie ma tak bogatej osobowości, co Abarth. To auto z charakterkiem, w którym łatwo można się zadurzyć. Niektórzy twierdzą, że miłość nie istnieje. Ignoranci. Oni nigdy nie jeździli Abarthami. I wiecie co? Przed czterema godzinami kupiłem Abartha.