Alfa Romeo MiTo 1.4 TB MultiAir 135 KM Distinctive

Alternatywa dla Mini, Citroena DS3 i najnowszego Audi A1. O czym mowa? O włoskiej ikonie stylu wśród niekonwencjonalnych hatchbacków segmentu B. Już chyba wszystko jasne, to Alfa Romeo MiTo. Zapraszam na wirtualną jazdę próbną najmniejszą Alfą z najnowszym silnikiem MultiAir pod maską.

Milano-Torino - to z połączenia dwóch pierwszych liter nazw tych obu włoskich miast powstała nazwa najmniejszej Alfy w obecnej gamie modelowej. Marka wywodząca się z Mediolanu pragnęła w ten sposób nawiązać do przeszłości i podkreślić swoje korzenie (tam też powstała koncepcja pojazdu). Turyn to teraźniejszość - siedziba Fiata i miejsce produkcji auta.

Kochaj albo rzuć natychmiast
W Alfie można zakochać się od pierwszego wejrzenia albo od razu ją znienawidzić. Filozofię budowania samochodów przez Alfę Romeo najlepiej uwidacznia wypowiedź jednego z jej największych projektantów w już 100-letniej historii marki - Orazio Santa Puglii (1910-1974): Alfa Romeo nie jest zwykłą fabryką samochodów: to auta, które oferują coś więcej niż pojazdy zbudowane w konwencjonalny sposób. To rodzaj chorobliwego entuzjazmu do środka transportu. To styl życia, niezwykle oryginalny sposób pojmowania pojazdu silnikowego. Coś, czego nie da się zdefiniować. Jego elementy stanowią te irracjonalne cechy ludzkiej duszy, których nie da się wyjaśnić logicznymi określeniami.

Krążą legendy, że Henry Ford mawiał: Kiedy widzę przejeżdżające Alfa Romeo, zdejmuję kapelusz z głowy. Alfa nie jest więc propozycją dla osób szukających niezawodnego i nierzucającego się w oczy środka transportu, którym będą się przemieszczać z punktu A do punktu B. To pojazdy dla prawdziwych pasjonatów i wielbicieli samochodowego piękna, przymykających czasami oko na pewne niedoskonałości.

Czasy jednak się zmieniają i w parze z atrakcyjnym designem oczekujemy także nowoczesnej techniki i nieprzeciętnych osiągów. To wszystko ma zapewniać MiTo z pakietem Sport i 135-konnym, turbodoładowanym silnikiem 1.4 z najnowszej serii MultiAir. Biorąc powyższe kwestie pod uwagę, postanowiłem zastosować złoty środek i w ten sposób też podejść do testu MiTo. Nie prawiąc samych ochów i achów nad wyglądem i zwracając także uwagę na niedociągnięcia.

Pierwszy kontakt
Muszę przyznać, że to mój pierwszy poważniejszy kontakt z autem z mediolańskim wężem w logo (natchnieniem do jego stworzenia był wyrzeźbiony wąż na wieży Torre del Filarete na Zamku Sworzów zauważony przez projektanta). Perspektywa spędzenia 8 dni i 7 nocy z piękną "Włoszką" wydawała się wręcz idealna do sprawdzenia fenomenu legendarnego producenta.

Zacznijmy od "urody". Trzydrzwiowe, nieco ponad 4-metrowe nadwozie utrzymane jest pod znakiem dynamiki i włoskiego wdzięku. Jak twierdzi Alfa Romeo, źródłem inspiracji przy projektowaniu MiTo była supersportowa i przeznaczona dla wybranych Alfa 8C Competizione. Widać drobne podobieństwa, ale grzechem jest porównywanie tych dwóch jakże różnych pojazdów.

Z przodu w oczy od razu rzuca się charakterystyczny dla marki, trójkątny grill z chromowanym, poziomym żebrowaniem, który stanowi swoisty początek całego samochodu. Poza tym uwagę zwracają oryginalne reflektory z chromowanymi obwódkami ("oczka" niczym eyelinerem mogą być podkreślone wieloma obwódkami do wyboru) oraz bardziej sportowy niż normalnie zderzak. Jest to wynikiem zastosowanego w tym egzemplarzu pakietu Sport, dzięki któremu samochód prezentuje się lepiej nawet od najmocniejszej odmiany Quadrifoglio Verde. W skład zestawu wchodzą jeszcze: zmodyfikowany tylny zderzak, delikatny spojler dachowy oraz chromowane zakończenie układu wydechowego.

Cała sylwetka jest zwarta i dynamiczna. Linia boczna cechuje się małą powierzchnią szklaną, a duże drzwi z chromowanymi klamkami i szybami bez ramek dodają tego czegoś. Muskularne błotniki mieszczą piękne, ale jakże podatne na uszkodzenia, felgi z lekkich stopów rozmiarów dużej pizzy (18 cali). Z tyłu poza wspomnianymi wyróżniającymi się elementami dodatkowego pakietu, mogą się podobać stylowe światła LED-owe.

Zaglądamy do środka. Tam witają nas krwistoczerwone fotele pokryte skórą Pelle Frau z mikroperforacjami w środkowej części, które wraz z jasnymi wstawkami dodają czarnemu wnętrzu elegancji i jednocześnie sportowego charakteru. Niestety, zapewniają takie sobie trzymanie w zakrętach. Poznajemy auto dalej. Cieszy dbałość o detale. Fajna jest faktura górnej części deski rozdzielczej o nazwie Competizione, przypominająca splot włókien węglowych (miękka w dotyku), a także ozdobne logo marki, wyhaftowane po wewnętrznych stronach foteli.

Najmniejsza Alfa Romeo nie ma tylko samych zalet. Materiały zastosowane do wykończenia kabiny są miejscami nie najlepszej jakości. Irytować może także ich kiepskie spasowanie, co objawia się np. w "niedomkniętym" schowku czy krzywym łączeniu na konsoli centralnej.

Drugi etap
Po zapoznaniu się, pierwszy spacer, a raczej pierwsza jazda. Testowane MiTo było wyposażone w nowy silnik Fiata, który jest pierwszym przedstawicielem rodziny jednostek napędowych z systemem MultiAir. W skrócie, wszystko zawiera się w nowym elektrohydraulicznym systemie kontroli zaworów, który pozwala na redukcję zużycia paliwa i emisji CO2, dzięki bezpośredniej kontroli powietrza poprzez zawory ssące bez użycia przepustnicy. Opracowany w duchu downsizingu silnik ma 1,4 l pojemności skokowej i jest wspomagany turbosprężarką. Sprzężony został z 5-przełożeniową, manualną skrzynią biegów, do której działania nie powinniśmy mieć zastrzeżeń. Motor występuje w 3 poziomach mocy (105, 135 i 170 KM). Nam przypadła środkowa, można powiedzieć, optymalna wersja.

Mniejszy apetyt na paliwo mają zapewniać ponadto system Start&Stop, który można wyłączyć (denerwująca jest jednak jego ciągła reaktywacja przy ponownym uruchamianiu silnika), a także wskaźnik zmiany przełożenia. Do tego wszystkiego należy dodać jeszcze debiutujący w MiTo, elektroniczny system D.N.A., oddziałujący m.in. na reakcję silnika na gaz, kontrolę stabilności czy wspomaganie kierownicy. Układ składa się z 3 trybów jazdy: Dynamic (sportowy), Normal i All Weather (zwiększa panowanie nad autem na nawierzchni o niskiej przyczepności).

Najwięcej frajdy dostarcza oczywiście opcja Dynamic. Wtedy pojazd ma nieco poluźniony kaganiec elektronicznych "wspomagaczy", a odmulony silnik (funkcja overboost, zamiast 180 do dyspozycji jest 206 Nm) zapewnia wreszcie oczekiwane osiągi (8,4 s do "setki" na papierze), którym towarzyszy miły dla ucha pomruk wydechu. Pedał gazu reaguje dużo mocniej, a kierownica stawia większy opór (normalnie wspomaganie jest za mocne i daje średnie wyczucie drogi). Do dynamicznej jazdy idealnie pasują mocne hamulce oraz sztywne zawieszenie. Zwolennicy komfortu nie będą z kolei zachwyceni, szczególnie na niskoprofilowych oponach.

Niestety, mała Alfa ma większy apetyt, niż mogłoby się wydawać. Średnio samochód spalał ok. 8 l, więc gdzie ta oszczędność? Deklaracje producenta o średnim spalaniu na poziomie 5,6 l/100 km, można włożyć zatem między bajki.

Życie na co dzień
Lepiej poznajemy kogoś, przebywając z nim nieco dłużej. Ponad tydzień z Alfą pozwolił odkryć dokładniej jej zalety i niedoskonałości w codziennym użytkowaniu. Przejdźmy zatem do krótkiej wyliczanki. Na pokładzie samochodu dosyć wygodnie mogą podróżować 4 osoby. Pasażerowie z tyłu mogą oczywiście narzekać na niewygodę podczas dłuższych podróży, ale od tej wielkości pojazdu nie można spodziewać się cudów.

Mile zaskakuje głęboki bagażnik, który może pomieścić 270 litrów, co jest dobrym wynikiem w klasie (przestrzeń można powiększyć składając dzieloną asymetrycznie kanapę). Przeszkadza tylko wysoko umieszczony próg załadunku, ale coś ca coś - albo wygoda, albo design. Fotele z przodu posiadają pełną regulację (pasażera za dopłatą), ale mimo tego wysokie osoby będą ocierać włosami o podsufitkę, która z powodu opcjonalnego szklanego dachu z mechanizmem zajmującym trochę miejsca (jego otwieranie/zamykanie odbywa się bardzo szybko) jest znacznie niżej.

To jednak nie wszystkie wady Włoszki. Pozostaje jeszcze bariera językowa. Komputer pokładowy jest tylko po włosku, więc musimy opanować podstawy tego jakże pięknego języka. Podobnie jest z systemem multimedialnym. Nawet jeśli już ustawimy go po angielsku, to potem ciągle chce on wracać do ojczystego języka, czyli... włoskiego. Może to po prostu wina tego egzemplarza, ale tak właśnie było. Swoją drogą, jest to ciekawy sposób na rozpoczęcie nauki kolejnego języka obcego, np. stojąc w korku.

Rozczarowanie czy plany na przyszłość?
Ani jedno, ani drugie. Alfa Romeo MiTo to ciekawy, wyróżniający się z tłumu samochód. Zwraca na siebie uwagę, prowadzi się dobrze. Nie jest może królem przestronności czy funkcjonalności, ale tutaj liczy się przede wszystkim styl, a tego autu z całą pewnością nie można odmówić.

Koszty? Tak jak w przypadku pięknej kobiety, nie należą do najniższych. Podstawowa cena MiTo 1.4 TB MultiAir 135 KM w wersji wyposażenia Distinctive, to wydatek rzędu 70 tys. zł. Całkiem sporo, ale do przełknięcia, patrząc na bogate wyposażenie seryjne. W standardzie otrzymujemy m.in.: automatyczną dwustrefową klimatyzację, 7 poduszek powietrznych, elektryczne szyby i lusterka, ABS, VDC, komputer pokładowy i radio CD/MP3. Jednak jeśli dodamy do tego wszystkie "stroiki", wychodzi znacznie więcej. Dodatki, w jakie był wyposażony testowany egzemplarz, są warte ok. 36 tys. zł. Łatwo można policzyć, że łączna suma za "wypasioną" małą Alfę to 106 tys. zł, co jak dla mnie jest kwotą za wysoką.

Znajdą się pewnie tacy, dla których to będzie okazja (Mini czy Audi A1 są przecież znacznie droższe), ale ja się do nich nie zaliczam. Dla tych osób MiTo jest godne polecenia. Mnie piękna "Włoszka" jednak nie uwiodła i po tygodniu rozstaliśmy się, ale w zgodzie. Mam nadzieję, że nie naraziłem się zbytnio Alfistom.

Serdeczne podziękowania dla Przemysława Szymańskiego za pomoc w zrealizowaniu sesji zdjęciowej.