Chevrolet Epica 2.0D LT

Najważniejszym czynnikiem determinującym zakup nowego samochodu jest cena. Nieważne jak bardzo podoba Ci się auto, ważne czy jest Cię na nie stać. Produkty koreańskie kuszą nasze portfele, ale odstraszają narodowością. Czy sama nazwa Chevrolet jest w stanie to zmienić?

Jeszcze 6 lat temu Chevrolety kojarzyły mi się wyłącznie z amerykańskimi silnikami V8, potężnymi pick-upami, mekką motoryzacji Detroit, Corvettą i wyścigami na 1/4 mili. Dzisiaj mój tok skojarzeń z Chevroletem wygląda tak: Chevrolet, GM DAT, Korea Południowa, Daewoo. Więc gdy patrzę na testowego Chevroleta Epikę, to widzę Daewoo Leganzę III generacji. Co prawda po drodze był jeszcze Chevrolet Evanda, lecz był to produkt tak niepopularny, że postanowiono jego następcę przechrzcić na Epikę. Jakby sama zmiana nazwy mogła zatuszować wszystkie błędy, które popełniło Daewoo, a potem General Motors. Przez to całe zamieszanie z nazwami w GM już sam się zaczynam gubić i przestaję nadążać, co jest Holdenem, Oplem, a co Chevroletem. I po co komu ta globalizacja?

Do niedawna myślałem, że koreańskie samochody nie mogą być dobre. Zmieniłem zdanie, kiedy po raz pierwszy wsiadłem za kierownicę Hyundaia i30. Ten samochód równie dobrze mógłby być sprzedawany w salonach Toyoty lub Hondy. Hyundai pobił rekord świata jakościowego skoku wzwyż. Tak więc do Chevroleta Epiki podszedłem bez uprzedzeń, pełen wiary w to, że koreańskie auta mogą być niezłe.

Europejska prezencja
Trzeba przyznać, że Epica w ogóle nie przypomina swoich poprzedników, ani Evandy ani Leganzy. Chevy dostał nową twarz i płytę podłogową. Projektanci wzorów szukali kilka pięter wyżej, wśród aut premium General Motors, czyli Saabów. Przód auta do złudzenia przypomina Saaba 9-5 pierwszej generacji, albo jak kto woli nowe Citroeny. Nowa twarz Epiki to charakterystyczne, rozciągnięte na nadkola przednie reflektory i gustowna, chromowana atrapa ze złotym logiem Chevroleta. Chevy zapewnia prezencję godną europejskiej limuzyny, ale tylko dopóki nie spojrzymy na nią z profilu. Tutaj samochód wygląda jak przerośnięty wózek sklepowy.

Niezgrabnej sylwetki Epiki nie ratują nawet 17-calowe, aluminiowe felgi na oponach o rozmiarze 215/50 R17. Taki efekt wizualny to wina między innymi sporych rozmiarów (4805 x 1810 x 1450 mm), te klasyfikują Chevroleta o klasę wyżej. Pociechą dla klientów jest możliwość zamówienia gustownego pakietu sportowego, który udaje oplowski OPC line. Obejmuje on pełne ospojlerowanie i chromowaną końcówkę układu wydechowego. Niestety jest on dostępny tylko w najbogatszej wersji LT z 2,5-litrowym silnikiem benzynowym. Odrobina pikanterii za jedyne 1500 złotych.

Koreański elegant
Jeszcze nie tak dawno temu wnętrze samochodu "luksusowego" rozpoznawało się po skórzanej tapicerce i plastikowych listwach udających drewno. Gdybyśmy kierowali się wedle tych kryteriów, moglibyśmy uznać Epikę za auto luksusowe. We wnętrzu nic nie rzuca się od razu w oczy. Wszystko jest stonowane i całkiem nieźle dopasowane. Elegancka, ale niepraktyczna beżowa skóra świetnie komponuje się z drewnopodobnymi listwami. Na pierwszy rzut oka wszystko jest zaprojektowane w przejrzysty i ergonomiczny sposób. Jakość materiałów i spasowanie także nie budzi większych zastrzeżeń. Okazuje się, że wnętrze tylko pozornie tworzy harmonijną całość. Zgrzytać zaczyna już po pierwszych kilometrach.

Najbardziej irytujący jest zupełnie nieczytelny w pełnym słońcu wyświetlacz radia CD, w porze letniej przekazuje on informacje tylko w godzinach 20-4 rano. Ta wada nie dotyczy górnego ekraniku automatycznej klimatyzacji, tutaj ustawienie nawiewów widać jak na dłoni. Miłym, ale raczej niezbyt użytecznym gadżetem jest archaiczna nawigacja Chevroleta czyli... kompas. Sama automatyczna klimatyzacja Chevroleta działa wedle własnej skali temperatury. Strumień powietrza jest zdecydowanie za zimny w stosunku do ustawionej temperatury. Jednostrefowa cyrkulacja potrafi ustawiać różne temperatury z przodu i z tyłu. W rezultacie automatyczna klimatyzacja Epiki zachowuje się jak uszkodzona klimatyzacja wielostrefowa z tendencją do kilkustopniowego zaniżania temperatury.

Chevrolet Epica przeszedł wielki test przestronności i komfortu. W pięć dorosłych osób ze średnią ilością bagażu pokonał ponad 1400 km. Chevy zapewnił wszystkim odpowiedni komfort i nikt podczas całej podróży nie narzekał na zbyt małą ilość miejsca. To rzadko zdarza się przy takich wyjazdach. Nawet niezbyt foremny, 480-litrowy bagażnik pomieścił cztery duże torby i kilka bagaży podręcznych. Drobne przedmioty bez problemu można zmieścić w wielu praktycznych schowkach. Niestety komfort podróżowania obniżają nieco za bardzo wbijające się w ciało pasy bezpieczeństwa oraz niewygodne przednie fotele, które w długiej trasie potrafią dać się odczuć dolnej części ciała. Pomimo tych drobnych mankamentów Epica jest autem godnym polecenia, szczególnie na rodzinny wakacyjny wypad.

Popularny ropniak
Dwulitrowy diesel to najczęściej spotykany motor wysokoprężny w nowych samochodach segmentu D. Są oszczędne, zapewniają przyzwoite osiągi i dobrą elastyczność. Przynajmniej taka powinna być reguła. W ofercie silnikowej Epiki jest to jedyny dostępny diesel. Zapewnia moc 150 KM i maksymalny moment obrotowy 320 Nm. Osiągi? Proszę bardzo, 0-100 km/h w 9,7 sek., prędkość maksymalna 200 km/h. Jak na ważącą 1,5 tony, niemal 5-metrową limuzynę całkiem nieźle. Tylko podczas wyprzedzania upewnij się, że na obrotomierzu nie ma wartości mniejszej niż 2000 obr./min. - jeśli tak jest to nie łudź się, że dasz radę choćby traktorowi. Redukcja jest konieczna. Przy częstym używaniu lewarka spalanie drastycznie wzrasta i w trasie sięga ok. 6 l/100 km. W mieście podczas oszczędnej jazdy można zejść poniżej 8 l/100 km. W ofercie Epiki dostępne są jeszcze 6-cylindrowe, poprzecznie ustawione jednostki benzynowe o pojemności 2-litrów (144 KM) i 2,5-litra (156 KM).

Kolejny raz od General Motors domagam się 6-biegowej manualnej skrzyni biegów w dwulitrowym dieslu. Będę to podkreślał przy każdym teście bo mimo, że silniki diesla mają bardziej sprzyjającą wysokim prędkościom charakterystykę, to szósty bieg obniża spalanie i poziom hałasu. Przekładnię pięciobiegową to Chevrolet może montować w 84-konnym Aveo. Miłośnicy automatów za dopłatą 6700 złotych mogą zamówić wersję z 5-biegową przekładnią automatyczną.

Amerykański komfort
Chevroleta mimo koreańskiego rodowodu prowadzi się jak przeciętną amerykańską limuzynę. Zawieszenie jest nastawione na komfortowe pokonywanie setek kilometrów. Duże skoki zawieszenia i szeroki rozstaw osi skutecznie radzą sobie z polskimi drogami. Do tego wszystkiego jest cicho i czasami trudno zauważyć czy właśnie zaliczyliśmy dziurę. Przy okazji należy pochwalić zastosowanie konstrukcji wielowahaczowej z tyłu. To zdecydowanie wpływa na ogólne dobre właściwości jezdne Epiki. Okazuje się, że koreańskie auta nie muszą być konstrukcyjnie okrojonymi wersjami europejskich limuzyn.

Jadąc Chevym uważaj jedynie na prędkość w zakrętach, w przeciwnym razie poczujesz czym jest podsterowność. Na szczęście (montowane w wersjach LMV i LT) ESP skutecznie radzi sobie z chwilowym nieokrzesaniem kierowcy. W tym całym dopracowywaniu zawieszenia inżynierowie z Chevroleta zapomnieli o układzie kierowniczym. Zmienna siła wspomagania szwankuje, jest zbyt mała w początkowej fazie, zaczyna przypominać o swoim istnieniu już po skręcie. Jest to irytujące, nie tylko podczas manewrów na parkingu.

Warto?
Cena najbogatszej wersji LT z zaprezentowanym 2-litrowym turbodieslem to 98 050 zł. Za te pieniądze otrzymujemy przyzwoicie wyposażoną limuzynę segmentu D. Nie zabraknie nam kilku uprzyjemniających życie gadżetów np. elektrycznie sterowanego fotela kierowcy, skórzanej tapicerki, czujników parkowania czy komputera pokładowego. Bardziej wymagający z pewnością odczują brak możliwości zamówienia ksenonów i dwustrefowej klimatyzacji. Jedyny dodatek jaki można sobie zafundować w Epice to elektrycznie sterowany szyberdach (3000 zł) i stylistyczny pakiet sportowy (1500 zł). Mimo wszystko relacja cena-wyposażenie jest więcej niż korzystna. To najmocniejszy punkt Chevroleta Epiki.

To już zdecydowanie nie jest Daewoo. Leganza odeszła w zapomnienie. Chevrolet otwiera nowy rozdział w historii motoryzacji. Koreańskie auta zaczynają deptać po piętach popularnym limuzynom klasy średniej. Mimo, że do europejskiej czołówki wciąż im daleko, to systematycznie wspinają się do góry. Jeśli dysponujesz kwotą 100 tys. złotych i zależy Ci na przestronnym, dobrze wyposażonym samochodzie segmentu D i jesteś w stanie wybaczyć kilka wad Epice, to powinieneś być już w drodze do salonu Chevroleta.

Serdeczne podziękowania dla Michała Karpińskiego za pomoc w zrealizowaniu sesji zdjęciowej.