Chevrolet Malibu 2.4 LTZ AT

Chevrolet Malibu to następca modelu Epica, który nie cieszył się specjalnym powodzeniem wśród europejskich klientów. Firma liczy na zatarcie tych niekorzystnych wspomnień za sprawą swojego najnowszego produktu. Istotnie, mamy do czynienia z zupełnie nową jakością. Ale po kolei.

Warto zacząć od tego, że na przekór gospodarczemu spowolnieniu, Chevrolet sprzedaje w Polsce coraz więcej samochodów. Teraz firma liczy także na sukces Malibu. O gustach wprawdzie się nie dyskutuje, ale jego wyrazisty charakter, w kilku miejscach nawiązujący do sportowego Camaro, z pewnością może się podobać. Widać tu nieco krzykliwości, przecinających się ostrych krawędzi i płaszczyzn, a także kilka niespodziewanych zaokrągleń. Można chyba nawet zaryzykować stwierdzenie, że mierzące niemal 4,9 m Malibu wygląda na droższe niż jest w rzeczywistości. A to dobry znak.

Pod poszyciem karoserii...
...opartej na platformie Epsilon II, zaprojektowanej swego czasu z myślą o Oplu Insignii, nie znajdziemy wielu miękkich w dotyku materiałów. Większość elementów jest twarda, chociaż spasowana bez zarzutu, dlatego ocena końcowa wypada pozytywnie. Również srebrne, łukowate wstawki biegnące w poziomie przez całą górną część deski rozdzielczej to całkiem ciekawy pomysł (po włączeniu oświetlenia w nocy zostają dodatkowo łagodnie podświetlone).

Okazuje się, że także ergonomia stoi na wysokim poziomie. Wiele elementów przeniesiono wprost ze wspomnianej wyżej Insignii (fotele, dźwignie kierunkowskazów i wycieraczek, przyciski na kierownicy, włącznik świateł). Całkiem praktycznym rozwiązaniem jest schowek pod uchylanym ekranem systemu multimedialnego. Generalnie trudno oprzeć się wrażeniu, że położenie każdego przycisku dobrze przemyślano i nie pozostawiono przypadkowi. Tylko naprawdę bardzo wysokie osoby mogą czasami nieopatrznie dotknąć kolanem pokręteł temperatury, które ulokowano po obu stronach konsoli środkowej. Szkoda, że funkcję szybkiego otwierania i zamykania ma jedynie szyba znajdująca się po stronie kierowcy. Mimo wszystko, pozytywnego obrazu całości dopełnia szeroki zakres regulacji foteli i kolumny kierownicy.

Jeżeli chodzi zaś o ważne w tym segmencie walory przestronności kabiny, to można tu mieć mieszane uczucia. Z przodu pasażerowie mają wystarczająco dużo swobody, również wyprofilowanie foteli jest jak najbardziej poprawne (pozytywnie zaskakuje zwłaszcza trzymanie boczne). Z tyłu natomiast, biorąc pod uwagę wymiary zewnętrzne tego samochodu, wysokim osobom może brakować miejsca na nogi, a wrażenie to potęguje dodatkowo obecność środkowego tunelu. Nie ma co ukrywać, że akurat pod tym względem poprzedniczka Epica prezentowała się lepiej, przydałyby się ponadto odrębne nawiewy powietrza.

Zawiasy 545-litrowego bagażnika nie wnikają do jego wnętrza, a gdy trzeba przewieźć dłuższe przedmioty, można złożyć oparcie kanapy. Na uznanie zasługuje dość wysoka ładowność, wynosząca 561 kg, ale już możliwością holowania przyczepy o maksymalnej masie 1200 kg potrafią pochwalić się znacznie mniejsze i słabsze auta kompaktowe.

Trzeba przyznać, że...
...wiekowa Epica mniej wstrząsała swoimi pasażerami. Sposób, w jaki Malibu pokonuje nierówności, przypomina Insignię, jest więc raczej sprężyście i na tyle sztywno, że o jakimkolwiek - nawet symbolicznym - kołysaniu nie może być mowy. Dzięki temu auto podczas dynamicznej jazdy niemal nie przechyla się na boki i pozostawia spore rezerwy bezpieczeństwa, zachowuje się bardzo przewidywalnie i za sprawą precyzyjnie działającego układu kierowniczego jest też całkiem zwinne. Nie da się ukryć, że poprawie stabilności sprzyjają w tym wypadku opony 245/45 wraz z felgami o średnicy 18 cali, ale nie ma nic za darmo, tzn. na dziurawych drogach trzeba nieustannie mieć się na baczności. Tak naprawdę chętniej widzielibyśmy tutaj felgi 17-calowe, które trafiają do podstawowych odmian tego auta. Niestety, więcej nie zawsze znaczy lepiej, o czym niektórzy producenci zapominają.

A napęd? Wybrać można jeden z dwóch silników, ponieważ Malibu dostępny jest z wolnossącą jednostką benzynową o pojemności 2,4 litra oraz dwulitrowym turbodieslem. Test redakcyjny objął egzemplarz z "benzyniakiem" napędzającym przednie koła za pośrednictwem tradycyjnej, sześciostopniowej automatycznej skrzyni biegów z przekładnią hydrokinetyczną. Pomijając niewielkie szarpnięcia występujące w trybie sekwencyjnym (z którego i tak najprawdopodobniej nikt nie będzie korzystał), pracuje ona bardzo płynnie, również reakcja na gaz jest wystarczająco szybka. Kto woli zwykłą skrzynię ręczną, może odliczyć od ceny auta równe 6000 zł.

Benzynowy, cichy i równomiernie rozwijający moc 167-konny silnik to bardzo prosta konstrukcja. Zwykły wielopunktowy wtrysk, do tego szesnastozaworowa głowica, stopień sprężania o wartości 10,4 i tylko cztery cylindry. Brzmienie jednostki napędowej nie jest przez to tak miłe dla ucha jak 2,5-litrowej rzędowej "szóstki", montowanej kiedyś w Epice. Szkoda, że zrezygnowano z tego właśnie silnika, tym bardziej, że dwa cylindry mniej nie oznaczają w tym przypadku jakichś oszałamiających oszczędności w zużyciu paliwa. Jeżdżąc po mieście, będziemy potrzebować na pewno nie mniej niż 14 l/100 km, na pocieszenie w trasie przy odrobinie samozaparcia można zredukować ten wynik nawet o blisko połowę. Można też wybrać dwulitrowego, 160-konnego diesla i cieszyć się jeszcze niższym spalaniem i lepszym osiągami.

Wysokoprężna wersja ze skrzynią automatyczną jest co prawda droższa o 8000 zł, ale biorąc pod uwagę obecną sytuację na rynku, jest niemal pewne, że bez kłopotu przekonamy sprzedawcę w salonie, aby zamówił nam ją w cenie "benzyny". No chyba, że nie mamy ochoty na niespodzianki z osprzętem w postaci sprężarki, wrażliwych na jakość oleju napędowego wtryskiwaczy czy dwumasowym kołem zamachowym (raczej po gwarancji niż w trakcie jej trwania) albo z zapychającym się filtrem cząstek stałych (nie tylko w trakcie trwania okresu ochronnego, ale także po jego zakończeniu w przypadku eksploatacji auta w mieście).

Cena testowanej wersji...
...jest wysoka (107 990 zł), chociaż trzeba przyznać, że dostajemy za nią sporo. Oprócz automatycznej skrzyni biegów standard obejmuje tzw. inteligentny kluczyk, dwustrefową klimatyzację, tapicerkę ze skóry (niestety wyłącznie czarnej), podgrzewane przednie fotele regulowane elektrycznie z aktywnymi zagłówkami i pamięcią ustawień, tempomat, czujniki ciśnienia w ogumieniu, cofania, deszczu i zmierzchu, pełną "elektrykę" szyb i lusterek indeksowanych do biegu wstecznego, system multimedialny z 9 głośnikami, złączem AUX/USB i ekranem dotykowym, lampy ksenonowe wraz z oświetleniem dziennym, elektrochromatyczne lusterko wewnętrzne, 18-calowe felgi aluminiowe, elektryczny hamulec postojowy, komplet poduszek powietrznych oraz systemy zwalniania pedałów w przypadku kolizji, wspomagania nagłego hamowania, kontroli trakcji i stabilizacji toru jazdy zintegrowane w jednym układzie o nazwie StabiliTrak. Nie trzeba dopłacać także za alarm antywłamaniowy, który po prosto wliczono w cenę.

Lakier metalizowany kosztuje dodatkowo 2400 zł, sprawna i łatwa w obsłudze polska nawigacja 4000 zł, a szyberdach 3000 zł. Innych opcji niestety brak. Szkoda, że pod tym względem nic się nie zmienia, gdyż Chevrolet w dalszym ciągu nie pozwala klientowi "uszyć auta na miarę" w takim stopniu jak konkurencja z Europy. Swego rodzaju ciekawostką istniejącą zapewne jedynie w oficjalnym cenniku jest podstawowa wersja LS, która wykazuje zadziwiająco duże jak na ten segment braki w wyposażeniu. Nie uświadczymy w niej nie tylko takich elementów jak np. tempomat czy automatyczna klimatyzacja, ale także choćby reflektorów przeciwmgielnych, nie wspominając już o kierownicy obszytej skórą. W tym segmencie jest to doprawdy zadziwiające, ale kto wie, może znajdą się chętni także na takie właśnie spartańsko wyposażone wersje.

W sumie...
...Malibu to ciekawy przypadek, który potrafi pozytywnie zaskoczyć, ponieważ najzwyczajniej w świecie ma czym. Kto miał wcześniej do czynienia z Epicą, będzie zdziwiony skalą postępu, jaką zaserwował nam Chevrolet. Z drugiej strony, utytułowanym konkurentom Malibu raczej nie "podskoczy". Innymi słowy, równorzędna walka z Volkswagenem Passatem czy Toyotą Avensis nie wchodzi w grę, mogą skusić się natomiast potencjalni nabywcy Forda Mondeo i Opla Insignii, a to - choćby z uwagi na wolumen sprzedaży flotowej - powinna być dla Chevroleta dobra wiadomość. Bezpośrednim konkurentem może okazać się ponadto KIA Optima. A Skoda? No cóż, nie da się ukryć, że osobom z sympatią spoglądającym w stronę Superba z powodu ogromu przestrzeni, jaką oferuje on na tylnej kanapie i pokaźnej liście wyposażenia dodatkowego, Malibu się raczej nie spodoba. Widać więc, że łatwo nie będzie. Ale próbować, owszem można, tym bardziej, że ogólna sytuacja marki Chevrolet w Polsce wygląda coraz lepiej.

Plusy:
+ ciekawy design nadwozia i wnętrza
+ prosty silnik i skrzynia biegów rokujące niezawodną eksploatację
+ bogate wyposażenie seryjne

Minusy:
- przeciętny komfort resorowania
- ograniczona ilość miejsca na nogi z tyłu
- skromne wyposażenie opcjonalne

Podsumowanie:
Malibu sprawia ogólnie znacznie lepsze wrażenie niż kiedyś Epica, ale i tak nie będzie mu łatwo walczyć z liczną konkurencją.