Citroen C4 Picasso 1.6 e-HDi Intensive

Zdaję sobie sprawę, że pisanie w ten sposób o zwykłym kompaktowym vanie może być nieco dziwne. Sprawa polega jednak na tym, że nowe C4 Picasso wcale nie jest takie zwykłe. Choć w zasadzie jest, tak samo jak obecnie 'zwykłym' telefonem są smartfony. Citroen zmienia podejście do tego typu samochodu.

Zgodnie z hasłem "Technospace", nowe Picasso aż kipi zarówno od Techno, jak i od Space. A to już sztuka. Zamknąć w dość nudnej formie vana samochód, który potrafi zainteresować potencjalnego kupującego, który nie tracąc wszystkich cech, za które kochamy vany (i dokładnie tych samych, za które ich nienawidzimy), potrafi zmienić jazdę samochodem w coś innego. Coś naprawdę zupełnie nowego. Na dodatek, udało się zachować w nim ducha poprzedników.

Pierwsze wrażenie
Zawsze najważniejsze. Rzadko kiedy jesteśmy w stanie przebić się przez uprzedzenia powstałe w wyniku pierwszego spotkania. Z kimś, z czymś. Gdy w Internecie pojawiły się nieoficjalne, nieostre i nieduże fotki przedstawiające niezamaskowane C4 Picasso, a nawet koncept Technospace był tylko konceptem bez powiązania z rzeczywistością, fora zahuczały od komentarzy. Że brzydki, że transformer, że niekształtny. Fakt, są kolory, w których C4 Picasso wygląda przeciętnie. Gdzie oryginalne, nisko umieszczone reflektory giną w masie nadwozia i cały przód francuskiego vana wygląda jakby był wyposażony tylko w wąskie paski LED-ów. Masywny i uroczy jak bulterier. Co kto lubi. Ale jeśli zestawimy samochód z jasnym lakierem, bądź żywym, jak testowana ciemna czerwień, okazuje się, że francuscy designerzy w pudełkowaty kształt zamknęli całą masę detali i ciekawostek.

O ile samochód nie podzieli losu Megane drugiej generacji i nie opatrzy się szybko, będzie długo jednym z najciekawiej wystylizowanych samochodów w klasie. I nie tylko, bo żeby wypuścić taki model na rynek, trzeba być odważnym. Citroenowi ostatnio tej odwagi nieco brakowało, co widać po nijakim C4 i ładnym, ale ugrzecznionym C5 (o C-Elysee nie wspominając). W C4 Picasso jest wszystko to, za co kochamy markę - awangarda, stylizacja, detal i oryginalność. Pytanie tylko, czy przełoży się to na to, co kocha marka - sprzedaż i dochód?

USS Enterprise
O Civicu mówiono UFO. Jego wnętrze z podwójnym wyświetlaczem często było nazywane kosmicznym. Tylko jak to zestawić z wnętrzem w C4 Picasso? Nawiązując do poprzedników, zegary trafiły na środek, na wielki ekran zabudowany pod szybą, wyświetlający wszystkie możliwe informacje - od komputera pokładowego, przez obrotomierz, prędkość aż po wskazania systemu audio czy nawigacji. Mało? No dobrze, ma domyślnie trzy różne tematy - jak skórki w Waszym telefonie, albo programie, możecie zmieniać wygląd zegarów (dostępne są np. w wersji retro - taśmowej), kolory tła oraz... tapeta. Tak, w zależności od wybranego motywu możecie na centralnym wyświetlaczu mieć prędkościomierz i obrazek - góry, morze, kłosy zbóż... Nie odkryłem opcji, ale domyślam się, że gdzieś można załadować swoje zdjęcia. A nie ma to jak jeździć sobie do pracy, patrząc na fotkę z żoną i z dzieckiem (a na drugim profilu z przyjaciółką, a na trzecim np. z meczu z kumplami). Citroen daje duże możliwości.

A to przecież jeszcze nie koniec. Mamy drugi, mniejszy ekran. Dotykowy, z kilkoma dodatkowymi przyciskami. To tu znajduje się (poza "skrótami" na kierownicy) centrum kontroli lotów Citroenem. Dostęp do funkcji dwustrefowej klimatyzacji, mediów, nawigacji, Internetu czy ustawień. Niby intuicyjny w dobie smartfonowo-tabletowego użytkownika, który palcem jest w stanie zrobić wszystko. No właśnie, niby.

Choć lubię uproszczenia desek rozdzielczych, a czysta forma kokpitu w C4 Picasso bardzo do mnie trafia, do obsługi nie mogłem się przyzwyczaić. Ten design i nowoczesność niestety wygrały w kilku miejscach z ergonomią. Przede wszystkim dwie rzeczy. Po pierwsze, jeśli chcemy mieć na ekranie na szybie nawigację, musimy ją mieć też na małym ekranie. Ewentualnie możemy ją mieć tylko "na dole", a na górze co innego. Ale nie da się na odwrót, co wydawałoby się bardziej logiczne - np. sterowanie muzyką pod ręką, a mapa przed oczami. Druga rzecz, zdecydowanie bardziej przeszkadzająca w codziennym użytkowaniu, to wpuszczenie niemalże wszystkich funkcji w poszczególne opcje na ekranie. Innymi słowy, ustawiłeś sobie, dobry człowieku, tak jak chciałeś - na górze masz obrazek, na dole nawigację, albo media. Ale zrobiło Ci się zimno/ciepło/wieje z nawiewu. Co robisz? Musisz przekliknąć się na panel sterowania nawigacją, nacisnąć "stopień w dół"/"w górę" i wrócić do swojego panelu. Nawet BMW, w szczytowym okresie zachłyśnięcia iDrivem, sterowanie podstawowymi "funkcjami klimatycznymi" zostawiło na wierzchu. No i spróbujcie coś zdziałać w rękawiczkach.

Na dodatek C4 Picasso piszczy na użytkownika zawsze i wszędzie, usiłując sperforować mu błonę bębenkową. Będzie piszczeć, gdy nie zapniecie pasów (dobrze!), ale również np. wtedy, kiedy postanowicie się zatrzymać i wysiąść z samochodu nie zaciągając ręcznego. Co prawda start-stop wtedy zadziała, ale luz jest luz i nie powinno tak być (wg Francuzów). Będzie wył. Poległem też na próbie otworzenia bagażnika przy włączonym silniku. Czasem się udawało, czasem nie.

Ale poza tym Citroen przekonuje do siebie swoimi gadżetami, bo w zanadrzu ma całkiem spore możliwości. To jest van, więc liczy się nie tylko elektronika. Tu przecież chodzi o praktyczność. A z tym nie ma najmniejszych problemów. Podobnie jak w poprzedniku, urzekają mnie fotele z indywidualnymi podłokietnikami. Nie ma przepychanek, a i na dłuższą metę zapewnia to dużo lepszy komfort. Sam fotel zresztą tez należy do tych lepszych. Jest odpowiednio szeroki i dostosowany do pokonywania dużych odległości (niekoniecznie po szybkich i ostrych zakrętach).

Z tyłu - trzy oddzielne fotele, płaska podłoga i całkiem sporo przestrzeni. Oczywiście, jak w większości samochodów tego typu, kombinacja dwóch fotelików i osoby na środku jest możliwa tylko na krótkim dystansie, ale C4 Picasso niczym nie odbiega od konkurencji, a nawet, mam wrażenie, wypada nieco lepiej pod względem wygody. Na dodatek kanapa ma regulowany kąt pochylenia oparcia i przesuwane siedzisko.

Bagażnik ma niski próg załadunkowy i sporą pojemność. 537 litrów i prostopadłościenny kształt powinny zapewnić miejsce na zarówno przewóz pralki jak i bagaży na urlopowe wojaże. Dobrze wypada przestrzeń, praktyczność C4 też nie pozostawia zbyt wiele do życzenia. A to, co dodatkowo podnosi walory wnętrza, to jakość. Materiały są spasowane w sposób bardzo dobry, a tworzywa użyte do wykończenia są estetyczne, sprawiają wrażenie eleganckich i solidnych.

Stary dobry znajomy
Nie najmocniejszy, ale chyba mój ulubiony silnik w gamie C4 Picasso znalazł się pod maską testowanego egzemplarza. To diesel o pojemności 1.6 oraz mocy 115 KM, którą przenosi na przednią oś sześciobiegowa skrzynia manualna. Nie zapewnia choćby odrobiny sportowych emocji, ale i nie do tego służy. Najważniejsze, że jeździ się nim bardzo przyjemnie. Przyspieszenie do 100 km/h powyżej 13 sekund to nie jest powód do dumy - jego powodem jest dość wysoka masa własna (1480 kg wg dowodu rejestracyjnego). Nabieranie prędkości odbywa się w sposób delikatny i nienachalny, choć pierwszy bieg jest dość krótki.

Dalej jest już "z górki". Skrzynia pracuje przyjemnie, nie haczy, a Citroen w swoim, spokojnym tempie rozpędza się do zadanej prędkości. Najprzyjemniej się nim jeździ w zakresie prędkości 90-120 km/h, a więc będzie świetnym towarzyszem dla spokojnie usposobionych kierowców. Obawy może budzić dynamika przy w pełni załadowanym samochodzie - tutaj silnik może okazać się zwyczajnie za słaby. Jednak przy mniejszym obciążeniu jest wystarczająca. W razie czego szybka redukcja i jedziemy dalej, 270 Nm wystarcza na sprawne nabieranie prędkości w wyższym zakresie.

O ile dynamika nie jest najmocniejszą stroną testowanego C4 Picasso, to nadrabia on w tych aspektach, które odpowiadają za komfort naszej podróży. Przede wszystkim wyciszenie. Ostatnio coraz więcej producentów bierze sobie do serca sprawę hałasu w środku. C4 jest pod tym względem naprawdę dobre. Możemy spokojnie słuchać muzyki, nie przejmując się ani klekotaniem dieslowskiego silnika (słyszalny "na zimno" i na zewnątrz), ani szumami powietrza opływającego Citroena. Przy wysokim nadwoziu to godne pochwały.

Druga sprawa to ekonomia. Za to bardzo lubię tą jednostkę. Jak już wspomniałem, kompaktowy van z Francji wcale nie jest lekki. A mimo to udało się zejść ze spalaniem do wartości naprawdę dobrych. W zakorkowanej Warszawie ciężko przekroczyć jest 7 litrów na każde 100 kilometrów, częściej widujemy wyniki w granicach 6,8-6,9 l/100 km. W trasie obcinamy z tego jeszcze 2 litry. Średnie niecałe 6 litrów to wynik godny pochwały. Do tego e-HDi jest w dalszym ciągu jedynym silnikiem, w którym nie mam zastrzeżeń do działania systemu start-stop.

Z innej bajki
Tak można ocenić układ jezdny w Picasso. W dobie powszechnego utwardzania samochodów, żeby były bardziej "sportowe", albo żeby prowadziły się "lepiej", Citroen poszedł swoją drogą, nie rezygnując przy tym z samopoczucia pasażerów. Jeśli mógłbym określić jakoś zawieszenie C4, to byłoby to słówko "mięciutkie". Vanem jeździ się delikatnie, większość nierówności jest bardzo dobrze tłumione, a wóz lekko się kołysze. Jednak nie jest to kołysanie typu "statek na morzu", które powoduje torsje, albo strach przed wywróceniem. Fakt, szybkie zakręty nie są jego domeną, ale nie ma w żadnym wypadku utraty poczucia bezpieczeństwa. Delikatne przechyły nie powinny przeszkadzać, a niektórych pasażerów na pewno uśpią (może tych młodszych, co pozwoli rodzicom odetchnąć bez użycia bajek/tabletu).

Mimo tego samochód prowadzi się dość neutralnie, choć ma wyraźne tendencje do podsterowności. Przy takim rozkładzie masy oraz zestrojeniu zawieszenia nie powinno to nikogo dziwić. Dlatego spokojnie można polecić Citroena - jeśli zależy wam na komforcie, będziecie zadowoleni z Francuza. Mógłby tylko nieco mniej nurkować przy gwałtownym użyciu dość skutecznych hamulców.

W mieście Picasso sprawdza się nadzwyczajnie. Fantastyczna widoczność, wspomagana kamerą cofania oraz czujnikami parkowania, pozwala na manewrowanie bez większego stresu.

Drogi gadżet?
Przechodzimy więc do najważniej rzeczy, interesującej wszystkich tych, którzy myślą o vanie. Jak o nim myślą, to na pewno potrafią liczyć. Tu nie ma miejsca na szaleństwo, tu musi rządzić ekonomia. Ale "szalone" Picasso może okazać się dobrym rozwiązaniem. Na początek oczywiście to, że ceny są wyjściowe, a w Citroenie można dostać naprawdę ciekawą ofertę.

A tymczasem: bazowe C4 Picasso zaczyna się od 73*900 zł (w promocji 63*900 zł). W tej wersji, z podstawowym wyposażeniem, dostaniemy model Attraction z benzynowym silnikiem 1.6 VTi o mocy 120 KM. Nasze 1.6 e-HDi, w odmianie Intensive, to już całkiem solidne 99 700 zł (80*900 zł w promocji). Do tego lakier (2000 zł), siedemnastocalowe felgi (800 zł), alarm (1000 zł) i reflektory ksenonowe (3000 zł), czyli 104*500 zł za konfigurację, którą widzicie na zdjęciach.

To teraz spójrzmy na samochody, z którymi C4 mogło i chciałoby konkurować. KIA Carens 1.7 CRDi XL, z silnikiem o identycznej mocy, w podobnej konfiguracji będzie nas kosztować 106*990 zł. Renault Scenic 1.6 dCi 130 KM Bose, będzie dysponował mocniejszym silnikiem oraz nieco lepszym wyposażeniem, ale cena wyniesie ponad 110 tys. zł. W Fordzie zostawimy porównywalne 105 tys. zł (w przybliżeniu), za "/auto_test/ford-c-max-1.6-tdci-115-km-titanium,552.html">C-MAX'a w wersji Titanium, z takim samym silnikiem jak w Citroenie. Jak widać, choć cena wydaje się wysoka, konkurencja wcale nie jest tańsza.

Zalety:
+ przestronne, świetnie wyciszone wnętrze
+ bardzo dobra ekonomika jazdy
+ ciekawy design
+ wysoki komfort podróżowania

Wady:
- braki w ergonomii
- słaba dynamika testowanej wersji
- nadmierna chęć "kontrolowania" poczynań użytkownika
- oryginalny design

Podsumowanie:
C4 Picasso to samochód z zupełnie innej bajki. Jest stuprocentowym Citroenem. Miękkim, gadżeciarskim, pełnym uroku (jak na vana), wystylizowanym i dobrze wyposażonym. Do tego jest oszczędny, cichy i nie najgorzej wyceniony. Ma też pewne wady. Do najpoważniejszych należą braki w dynamice oraz zbytnie nafaszerowanie elektroniką. Poza tym, spokojni kierowcy z rodziną powinni odnaleźć się w świecie wykreowanym przez Francuzów. Takich samochodów trzeba nam na drogach. Innych, ciekawych, ale niekoniecznie dziwacznych.