Citroen DS3 1.6 THP 150 Sport Chic

Jest zadziorny i oryginalny. Swoim 'antyretro' stylem przyciąga wzrok kobiet i mężczyzn w każdym wieku. Pod jego maską płynie nawet odrobina krwi Sebastiena Loeba. Nasze babcie nazwałyby go pewnie huncwotem, nicponiem albo łobuzem. O kim mowa? O Citroenie DS3 1.6 THP Sport Chic.

Marketing to potęga. Wie o tym każdy fan motoryzacji. Firmy wraz z samochodami sprzedają nam samochodowe bajki, najczęściej pod hasłem przełomu w projektowaniu aut. Nową bajką Citroena jest styl "Anty Retro", czyli "nowoczesna koncepcja sprzeciwiająca się podążaniu utartymi ścieżkami", a którą najlepiej podsumowuje hasło: "Aby przejść do historii, nie należy jej kopiować".

To tyle kopiowania z katalogu producenta. W istocie te hasła to mocny kopniak w siedzenie Bawarczyków produkujących odnowione "MINIaki", próba odcięcia się od wzorowania na czymkolwiek. Próba o tyle paradoksalna, że nowy Citroen DS3 będący prekursorem tej nowej filozofii marki dzieli swoją nazwę z bardzo kultowym Citroenem DS, którego produkcję zakończono 35 lat temu. Taki kontrast.

Citroen DS3 staje do boju z nie tylko z MINI, ale także z Alfą Romeo MiTo i Audi A1. Koncepcja? Designerskie, drogie i gadżeciarskie. To swoista krzyżówka iPoda z samochodem, stworzona z myślą o osobach, które dbają o swój wizerunek. Taką grupę docelową w większości stanowią odnoszący sukcesy i pewni siebie dwudziestokilkulatkowie, których miesięczne wpływy na konto przewyższają trzykrotnie średnią krajową. Potencjalny nabywca nie jest raczej typem fanatycznego wyznawcy Citroena, on chce się po prostu wyróżnić, a Citroen DS3 daje mu taką możliwość.

Raj projektanta
Citroen DS3 wyróżnia się na tle gamy modeli Citroena. Z założenia ma reprezentować zupełnie inny, bardziej wyrazisty styl, który został ukryty pod skrótem DS, czyli Different Spirit. Po piętach odmienionemu Citroenowi C3 depcze już kolejny designerski mutant - Citroen DS4, czyli spełniona nadzieja projektanta C4. Linia DS jest tak mocno wyróżniana przez producenta, że na oficjalnej stronie Citroena ma nawet oddzielną zakładkę. W ten designerski projekt inwestuje się sporo pieniędzy, Citroen DS3 jako pierwszy samochód w historii brytyjskiej sceny muzycznej wystąpił w teledysku młodej supergwiazdy z wysp Pixie Lott pt. "Broken Arrow". Potężny product placement. Czy DS3 zasłużył na taki lans?

Patrząc na DS3, trzeba przyznać, że projektantom nie zabrakło "cojones". Citroen jest tak oryginalny, jak tylko może być auto segmentu B. Agresywny przód z nietypowymi pionowymi diodami LED do jazdy dziennej wkomponowanymi w zderzak, zuchwałe mocno naciągnięte na maskę światła i znaczek DS zamiast znanego logo Citroena - szewronu. Jeśli jeszcze dodamy do tego linię boczną z zupełnie szalonym asymetrycznym słupkiem B, mnóstwo chromów, 17-calowe, dwukolorowe, polerowane felgi i dwukolorowe nadwozie, to otrzymamy najbardziej artystycznie zakręcony samochód XXI wieku, który wszedł do seryjnej produkcji. Jakby tego było mało - niezliczona liczba możliwości konfiguracji "deesa" sprawia, że mało prawdopodobna staje się szansa spotkania drugiego takiego samego "wozidełka" na ulicy. Wystarczy wybrać jedną z 12 możliwości stylizacji dachu (mieszanki kolorów i wzorów), przyprawić to odrobiną chromów i dekorów, a otrzymamy stuprocentowego indywidualistę.

Szykownie
Wygląd nadwozia jest zupełnie adekwatny i słusznie zapowiada to, co znajdujemy w środku "deesa". Jest oryginalnie, a do tego komfortowo. Cała "guzikologia" jest przejrzysta, a jakość materiałów zahacza tu i ówdzie o klasę premium. Jednocześnie trzeba jednak zaznaczyć, że wnętrze nie jest już tak drastycznie inne od środka zwykłej "C-trójki". Teraz wierzę, że 60 proc. części pochodzi z C3. Większość prawdopodobnie upchano we wnętrzu. DS3 różni się detalami takimi jak: wygląd zegarów, sportowa, trójramienna kierownica, wykończenie drzwi i kolorystyka. Reszta elementów niestety nie oparła się wszechobecnemu cięciu kosztów. Szkoda, bo projektanci mogliby jeszcze pokombinować i spróbować mocniej podkreślić linię DS.

Oficjalnie DS3 jest przedstawicielem segmentu B, czyli niedużych aut miejskich. Jednak jak na swoją kategorię wagową oferuje kierowcy i jego pasażerom sporą ilość miejsca. Hołd należy złożyć specom od ergonomii, dzięki którym podróżowanie małą cytryną w cztery osoby jest komfortowe nawet na długich dystansach. Szczególnie dobrze spisują się ultrawygodne i lekko sportowe fotele przednie ze wzmocnionym trzymaniem bocznym. Problem przy takim cruisingu może sprawić tylko przeciętny 275-litrowy bagażnik (i tak sporo większy od tego w MINI), który na taką podróż trzeba inteligentnie zagospodarować. Na szczęście DS3 jest przyjazny ludziom i przychodzi na pomoc z licznymi zmyślnymi schowkami.

Jak przystało na statek kosmiczny w iPodowym stylu, w DS3 nie zabrakło gadżetów. Można zażyczyć sobie mnóstwo bajerów w zależności od jednej z trzech wersji wyposażenia o seksownie brzmiących nazwach - Chic, So Chic, i Sport Chic. Od gustownego wbudowanego rozpylacza zapachów po connecting box z zestawem Bluetooth i gniazdem USB dla odtwarzaczy MP3. Ponadto za kilkoma dopłatami dostaniemy na przykład kolorową nawigację My Way osadzoną w 7-calowym ekranie i niezłej jakości zestaw Hi-Fi z dodatkowym szerokopasmowym głośnikiem centralnym w desce rozdzielczej i tubą basową w bagażniku . Wszystko to za jedyne 5 820 zł.

Spory kaliber
Ciekawostką pod maską DS3 jest 156-konny silnik 1.6 THP (Turbo High Pressure) projektu grupy PSA (Citroena i Peugeota) oraz BMW. Ten turbodoładowany motor zamienia "deesa" w prawdziwego sprintera rozpędzającego się od 0 do 100 km/h w 7,3 sekundy. To o 0,6 sekundy szybciej niż sportowy ze swojej natury Abarth Punto Evo. Aż dziw, że Francuzi tak mocno napompowali "zwykłego cywila". W takiej sytuacji zapowiadany DS3 Racing z mocą 202 KM i 6,5 sekundami do 100 km/h może nieźle nabroić w segmencie wściekłych hot-hatchów, stając do walki o tytuł z takimi potworkami jak MINI John Cooper Works i Renault Clio Sport. Choć trzeba przyznać, że już zwykły DS3 z 1.6 THP trochę miesza.

Z mocno podkręconym silnikiem połączono 6-stopniową manualną przekładnię. Biegi prowadzi się pewnie i precyzyjnie, ale brakuje jej neurochirurgicznej dokładności i szybkości, do której przyzwyczaiła mnie Honda Civic Type R. Drogi prowadzenia mogłyby być też o te 2 mm krótsze. Po tym jak już zapniemy jedynkę i mocno wciśniemy pedał gazu, to o ile nasza prawa ręka nadąży zmieniać biegi, DS3 katapultuje się do przodu z szybkością godną hot-hatcha. Turbodoładowana jednostka przeżywa drugą młodość w okolicach 4000-6000 obr./min, gdzie najpierw osiąga maksymalny moment obrotowy 240 Nm, a jedno mrugnięcie okiem później maksymalną moc 156 KM. Wtryskiwana mieszanka paliwowa jest spalana bardzo szybko, ale w granicach rozsądku, jeśli zestawimy średnie spalanie na poziomie 7,5 litrów na każde 100 kilometrów z podanymi wyżej parametrami.

Doskonałe osiągi DS3 przekładają się na ogromną frajdę z jazdy. Frajdę będącą jednocześnie dosyć udanym kompromisem pomiędzy komfortem a sportem. Z przewagą komfortu. W odróżnieniu od większości aspirujących małych potworków z podrasowanymi silnikami, DS3 wybacza wiele. Wybacza zarówno Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, jak i niesprzyjającej pogodzie. Dzięki temu drogi nie dają się we znaki naszym pośladkom nawet pomimo 17-calowych felg na oponach 205/45. Dodajmy do tego bardzo dobrze wyciszone wnętrze, a otrzymamy samochód, który komfortem jazdy przypomina wygodny samochód rodzinny. To rzadkość w tej klasie mocy.

Przednionapędowy Citroen świetnie sobie radzi z pokonywaniem zakrętów. Śmiem twierdzić, że jest to jeden z najbardziej udanych Citroenów jeśli chodzi o precyzję prowadzenia. Nie przeszkadza temu nawet elektryczne wspomaganie. Brakuje mu może jedynie odrobiny narowistości i bezpośredniości. Z drugiej strony te cechy powinny być zarezerwowane dla Citroena DS3 w wersji Racing. DS3 można jedynie zarzucić, że przy ostrej jeździe układ hamulcowy nie nadąża za mocą płynącą z czterech cylindrów tego francuskiego kryptosportowca. Chylę natomiast czoła przed rewolucją, jaka dokonała się w dziedzinie technologii prowadzenia w całym francuskim świecie z Citroenem i modelem DS3 na czele.

Wyzwanie
DS3 to samochód, którego przeciętny Kowalski nie kupi. Cena najtańszej wersji z silnikiem 1.4 VTi 95 zaczyna się od 58 800 złotych, ale najmocniejsza testowana wersja benzynowa to koszt co najmniej 78 800 zł. Jeśli chcesz jeździć oszczędniej, to musisz liczyć się z jeszcze większym wydatkiem za diesla z motorem 1.6 HDi 110, którego cennik zaczyna się od 82 900 zł. Odrobina dodatkowego wyposażenia i cena naszego DS3 wędruje w okolicę 100 tysięcy złotych. Nadchodząca wersja DS3 Racing raczej nie będzie tańsza.

Nowa linia Citroena to cios w plecy Mini. DS3 jest super alternatywą dla osób, którym retro styl przejadł się już i szukają zupełnie czegoś innego. Płacimy w dużej mierze za styl, którego oszczędni fani motoryzacji raczej nie kupią. Jednak pod maską tego szyku kryje się też kawał dobrej maszyny o więcej niż dobrych właściwościach jezdnych i jednocześnie dającej sporo frajdy. Być może ja także padłem ofiarą marketingu Citroena, ale zupełnie mi to nie przeszkadza.