Citroen DS4 1.6 THP 200 Pure Pearl

Motoryzacyjna moda retro zdaje się nie mieć końca. Fiat 500 w nowej odmianie stał się pełnoprawnym autem rodzinnym, a gama modelowa Mini jest bardziej maxi niż mini. Citroen jak zwykle idzie pod prąd, tworząc nową linię ekskluzywnych samochodów w stylu antyretro z oznaczeniem DS.

Zaczynając temat jakiegokolwiek współczesnego Citroena z serii DS, nie sposób nie wspomnieć o motoryzacyjnej bogini, która z gracją poruszała się po ulicach Europy ponad pięćdziesiąt lat temu. Pierwszy Citroen DS nie tylko wyprzedzał swoją epoką, ale także zawstydzał wszystkich filozofów. To, co do tej pory nie śniło się nawet największym myślicielom świata, nie tylko przyśniło się, ale i ziściło francuskim specjalistom.

Hydropneumatyczne zawieszenie, skrętne reflektory czy hydrauliczny układ hamulcowy w ówczesnych czasach były wynalazkami tak rewolucyjnymi, że nawet zdobycie Mistrzostwa Świata w piłce nożnej w 2014 roku przez nasze "orły" wyglądałoby przy nich dość blado. Współczesne Citroeny z serii DS mają jednak pewien problem. Niewiele je łączy z jakże wielkim, kultowym i obłędnym przodkiem.

Najmniejszy z rodziny, czyli model DS3 jest skrzyżowaniem młodego gniewnego z młodym eleganckim. Z turbodoładowanym silnikiem 1.6 THP jest to także stosunkowo zwinne i szybkie auto. Ale czy jest w jakimś stopniu rewolucyjny? Z DS5 jest podobnie. Co prawda auto wygląda jak jeżdżący koncept, którego ktoś nie upilnował przed wyjazdem z tajnej bazy projektowej Citroena, jego wnętrze przywodzi na myśl myśliwce bojowe jednak ten futurystyczny obraz psuje zawieszenie pracujące niczym w modelu Berlingo. A co do zaoferowania ma model DS4, czyli najlepiej sprzedający się w 2012 roku w Polsce samochód z serii DS?

Pomysł na...
Patrząc na to auto chłodnym wzrokiem, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Francuzi mieli pomysł na... No właśnie, jaki oni mieli pomysł na to auto? Z jednej strony samochód bazuje na kompaktowym C4, także DS4 jest jego duchowym i bardziej ekskluzywnym kuzynem. Z drugiej jednak, bryła auta z potężnymi nadkolami oraz nieco większym prześwitem przywodzi na myśl jakże popularne crossovery.

Może nie widać tego na pierwszy rzut oka, ale auto prezentowane na zdjęciach ma 18-calowe felgi aluminiowe. Model DS4 jest moim zdaniem kolejnym - obok Opla Astry GTC - samochodem, który na felgach mniejszych niż 18 cali prezentuje się niczym pudelek z podgolonymi nóżkami.

Nie potrafię też jednoznacznie stwierdzić, czy francuski pomysł na design ekskluzywnego "kompakto-crossovera" potrafi wpaść w oko. Bez wątpienia biały, perłowy lakier mieniący się w słońcu niczym powiewająca na wietrze suknia ślubna w kolorze ecru oraz pojawiające się tu i ówdzie chromy łączone z lakierowanymi na czarny połysk wstawkami potrafią obrócić niejedną głowę. Jak jednak wiadomo, wiele zależy od konfiguracji danego egzemplarza, a jestem niemalże pewien, że DS4 w jakimś stonowanym kolorze na 16-calowych felgach (aż trudno mi sobie wyobrazić tak skonfigurowane auto) z pewnością nie zachwycałby swoim wdziękiem wszędzie tam, gdzie tylko postawiłby swoje cztery koła.

Ciemne okulary
Jak już wspomniałem wszystkie współczesne Citroeny z serii DS mają udanie łączyć ze sobą styl, elegancję oraz ekskluzywność. Wsiadając za kierownicę opisywanego DS4 z ciemnymi okularami na oczach, nie od razu udało mi się dostrzec wszystkie te cechy. Konsola środkowa, zegary, system multimedialny czy kierownica są niemalże identyczne jak w skromniejszym bracie C4, a z całym szacunkiem - ten model z jakąś ponadprzeciętną elegancją i ekskluzywnością z pewnością mi się nie kojarzy.

Wystarczy jednak zdjąć ciemne okulary, aby przekonać się, że francuscy specjaliści od dobrego smaku zrobili sporo, aby cała kabina DS4 posiadała swój własny klimat. Na kierownicy próżno szukać logo Citroena. OK, to detal. Sam drążek zmiany biegów także jest nieco inny. Zgadza się, to także detal. Jednak fenomenalne fotele oraz równie fenomenalną skórzaną tapicerkę trudno nazwać mało znaczącym detalem.

Owe siedziska już od samego patrzenia potrafią rozpieścić. Gdy bezwstydnie wpasowałem w nie moje ciało, zacząłem szukać sposobu jak je wymontować i postawić w salonie przed telewizorem. Wbudowana funkcja masażu dopełniała obrazu świetnej całości. Jako, że mam do czynienia z wersją Pure Pearl, brązowa, skórzana tapicerka otrzymała przeszycia z... błękitnej nici. Dlaczego akurat błękitnej? Tego nawet najstarsi górale nie wiedzą, a naprawdę ich o to pytałem.

Pod kątem zastosowanych materiałów całe wnętrze DS4 oceniam na bardzo dobry z plusem. To, co wygląda na skórę, jest nią w rzeczywistości. Aluminium także jest aluminiowe, a plastik jeśli już gdzieś się pojawia, nie zakłóca bardzo dobrego wrażenia.

Kolorowo
Niestety, na tak wysoką ocenę nie zasługuje intuicyjność obsługi wszystkich "czasoumilaczy" dostępnych na pokładzie. Co prawda, aby zmienić stację radiową, nie musiałem zatrzymywać się na poboczu i czytać instrukcję obsługi, a wbudowana nawigacja prowadzi do celu bez żadnych problemów, to jednak poruszanie się po menu wymaga nieco wprawy i przyzwyczajenia.

Olbrzymia niczym ster jakiegoś transatlantyku kierownica z milionem przycisków służących do obsługi radia, komputera pokładowego czy tempomatu także nie jest wzorem ergonomii. Jednak Francuzi braki w ergonomii chcą przysłonić czymś o wiele mniej przyziemnym niż sposób obsługi wycieraczek czy zmiany źródła dźwięku. O czym mowa? O zmianie koloru podświetlenia zegarów słyszał chyba każdy, kto miał do czynienia z współczesnym Fordem Mustangiem. W Citroenie DS4 taka zmiana barwy także jest możliwa.

Za pomocą jednego przycisku kolor podświetlenia cyferblatów może być odpowiedni do nastroju kierowcy. Oczywiście pod warunkiem, że nastrój osoby siedzącej za kierownicą będzie kojarzył się z kolorem białym, niebieskim, jasno niebieskim, bardzo jasno niebieskim, ciemno niebieskim lub bardzo ciemno niebieskim. Drugą, już nieco mniej abstrakcyjną rzeczą, jest funkcja przywodząca night panel w Saabach, wygaszająca wszystkie źródła światła w kabinie z wyjątkiem prędkościomierza. Przydatna rzecz podczas długiej jazdy w trasie.

Przy okazji
Za każdym razem, gdy mam styczność z samochodami, które są, a przynajmniej starają się być czymś więcej niż bezdusznymi wozidłami, w przypadku których specjaliści od polotu i finezji nie zostali zastąpieni specjalistami od cyferek i litrów pojemności bagażnika, staram się do tematów związanych z praktycznością podchodzić z nieco większym dystansem.

Dla mnie Citroen DS4 jest właśnie takim autem, który praktyczny może być niejako przy okazji a nie przede wszystkim. Dlatego też nie zamierzam ganić tego auta za pojemność bagażnika (359 l), ilość miejsca nad głowami pasażerów tylnej kanapy (osobom do 180 cm wzrostu będzie ok., ale wyżsi mogą mieć problem) czy brak otwieranych, a nawet uchylanych tylnych okien. W porządku, Wasze dzieci nie wyrzucą już przez nie gumy do żucia, która w zamian znajdzie się na oparciu przedniego fotela, ale przy wydajnej klimatyzacji brak możliwości otwarcia tylnych okien naprawdę nie jest problemem.

Przekonywujący downsizing
Nigdy nie kryłem się z moją niechęcią do downsizingu. Ekologiczne samochody, dbające o środowisko i zielone ego właściciela? Mogłyby w ogóle nie istnieć. Dla mnie moc silnika powinna pochodzić z adekwatnej pojemności skokowej, a z rur wydechowych powinien wydobywać się piękny dźwięk budzący na równe nogi każdego człowieka, w którego żyłach płynie benzyna.

W przypadku Citroena DS4 najmocniejszy silnik benzynowy ma niezbyt okazałe 1,6 litra pojemności. Te dwie cyfry przedzielone przecinkiem nie wywołują u mnie wybuchu ekstazy. Dorzucając jednak pokaźną turbosprężarkę, udało się z tego silnika wycisnąć równe 200 KM mocy oraz moment obrotowy na poziomie 275 Nm. Takie wartości w, było nie było, kompaktowym aucie mogą zwiastować przyjemną dawkę emocji.

Pierwsze, co rzuca się w oczy - a raczej w uszy - tuż po uruchomieniu silnika to dźwięk jednostki napędowej. Na wolnych obrotach praktycznie niesłyszalny, natomiast na wysokich bardzo przyjemny przypominający mruczenie kota głaskanego w najczulszy punkt puchatego ciała. Jest naprawdę rasowo i jednocześnie dostojnie. Jednym słowem bardzo fajnie. Drugą rzeczą, której doświadczyłem już po kilku przejechanym kilometrach, jest bardzo liniowy sposób rozwijania mocy. Samochód żwawo przyspiesza (0-100 km/h w 7,9 s) od 2 tys. obr./min., a jego zapał przygasa dopiero w momencie odcięcia dopływu paliwa, czyli gdzieś w okolicach 6000 obr./min.

Przyznam się, że kilka razy podczas wyprzedzania odcięcie dopływu paliwa mocno mnie zaskoczyło. Zarówno dźwięk silnika (rasowy, ale nie natarczywy) oraz chęć nabierania prędkości (brak wyczuwalnej zadyszki) nie zwiastowały potrzeby zmiany biegu na wyższy. Dopiero rzut oka na obrotomierz uświadamiał mnie, że dotarłem właśnie do kresu możliwości obrotowych silnika na danym przełożeniu.

Dobre wrażenie pozostawił również po sobie średni apetyt na paliwo. Właściciela Volkswagenów czy Skód w dieslu z pewnością złapią się za głowę, słysząc, że auto pali w cyklu mieszanym 9 l/100 km. Biorąc jednak pod uwagę, że mam do czynienia z 200-konnym samochodem, jest to wynik bez wątpienia więcej niż akceptowalny. Jak widać nawet mnie - zatwardziałego przeciwnika downsizignu - niektóre jednostki napędowe potrafią do siebie przekonać. Niestety, biorąc pod uwagę szeroko pojęte właściwości motoryczne, jezdne czy dynamiczne jednostka napędowa jest jedyną mocną stroną tego auta.

Gdzie się podziały...
Wojciech Gąsowski w swojej piosence śpiewał "Gdzie się podziały tamte prywatki...". Po kilkuset przejechanych kilometrach zarówno jako kierowca jak i pasażer o modelu DS4 mógłbym zaśpiewać "Gdzie się podziały, tamte Citroeny...". O co dokładnie chodzi? O poziom komfortu oraz pracę zawieszenia.

Citroen od zawsze słynął z dużego komfortu podróżowania, a hydropneumatyczne zawieszenie było wisienką na tym komfortowym torcie. Hydropneumatyki oczywiście w DS4 nie odnajdziemy (nawet topowy DS5 jej nie posiada!), ale konstrukcja zawieszenia z belką skrętną z tyłu jest już sporą przesadą.

Może jednak Francuzi wycisnęli z tego archaicznego (i taniego) rozwiązania ostatnie poty, a DS4 połączy w sobie pewność prowadzenia z ponadprzeciętnym komfortem? Niestety nie. Zawieszenie zostało skalibrowane dość twardo, a skok amortyzatora jest stosunkowo niewielki. Przy mocnym silniku takie a nie inne nastawy mają racjonalne wytłumaczenie. I rzeczywiście samochód, pomimo swojej crossoverowej natury, nie wychyla się zanadto na zakrętach, a podczas gwałtownego przyspieszania lub hamowania nie zachowuje się jak łódka podczas dużych fal na jeziorze.

Pozytywne doznania związane z dynamiczną jazdą kończą się jednak tam, gdzie droga zaczyna być nieco mniej gładka i równa niż stół bilardowy. Polskie drogi tuż po przejściu zimy stulecia (której to już z kolei?) są idealnym poligonem doświadczalnym dla wszystkich samochodów. I właśnie na takim poligonie zawieszenie DS4 zostaje kompletnie obnażone. Komfort? Można o nim zapomnieć. Każda poprzeczna nierówność, każdy ubytek w jezdni powoduje nerwowość i niezbyt miłe odczucia. Praca zawieszenia jest mało kulturalna, a auto nie tylko nie zapewnia oczekiwanego poziomu komfortu, ale także przestaje być pewne w prowadzeniu tak, jak to miało miejsce na równych arteriach.

Jakiś czas temu miałem okazję jeździć Citroenem DS4 na 19-calowych felgach z oponami o niskim profilu. Sądziłem, że takie niezbyt wysublimowane odczucia można po części zrzucić na karb tychże niskoprofilowych opon. Aktualnie opisywany egzemplarz dysponuje o cal mniejszymi felgami oraz większą ilością gumy na oponach. Pomimo tego komfort, a raczej jego brak, nie zmienił się odczuwalnie. Wszystkiego mogłem się po aucie tej francuskiej marki spodziewać, tylko nie tego, że będę narzekał na brak komfortu. Citroen, why?

W cenie
Takie cechy jak ekskluzywność, prestiż i nieszablonowość zawsze były w cenie. Dlatego trudno się dziwić, że Citroen DS4, który stara się być ekskluzywny i nieszablonowy nie jest autem tanim. "Wszystkomająca" (m. in. perłowy lakier, skórzana tapicerka ze świetnymi fotelami, nawigacja czy Bi-xenonowe reflektory skrętne nie wymagają dopłaty), testowana wersja Pure Pearl kosztuje 117 500 zł. To spora suma pieniędzy, za którą można nabyć szalonego hot hatcha, rozsądnego i praktycznego rodzinnego sedana lub kompaktowego SUV-a.

Oczywiście model DS4 można kupić już od 72 800 zł. W tej cenie jednak auto nie będzie zarówno z zewnątrz jak i wewnątrz robiło nawet w połowie takiego wrażenia jak egzemplarz widoczny na zdjęciach, a 120-konny silnik 1.6 VTi będzie nadawał się co najwyżej do powolnego objazdu miasta.

Dlaczego?
Tworząc współczesną rodzinę modeli z oznaczeniem DS, Citroen chciał stworzyć auta inne niż wszystkie, bardziej ekskluzywne, pukające do drzwi klasy premium z unoszącą się w powietrzu atmosferą kultowej Bogini. I po części mu się to udało.

DS4 nie jest tak idealny jak połączenie Perfekcyjnej Pani Domu z Magdą Gessler. Nie jest też tak rozsądny, logiczny i dojrzały jak krzyżówka Tomasza Lisa z Volkswagenem Golfem. I właśnie w tym tkwi jego siła. Nie wszyscy przecież lubią chodzić utartymi szlakami, kochają statystyki i szablony, a ich życie jest do bólu przewidywalne i nudne. Citroen DS4 także nie lubi takiego stylu.

Świetna jakość materiałów użytych do wykonania wnętrza, arcywygodne fotele, które już samym wyglądem potrafią rozpieścić, mocny silnik legitymujący się relatywnie niewielkim spalaniem, bogate wyposażenie oraz brak schematów. Te wszystkie cechy przyciągają mnie do tego auta. Nawet brak jednoznacznej koncepcji DS4 (crossover? Podniesiony kompakt? Kompaktowy crossover udający coupe?) mi nie przeszkadza.

Nie jestem jednak w stanie wybaczyć Francuzom jednego: dlaczego tak reprezentacyjne auto mające czerpać wszystko, co najlepsze z bogatej historii Citroena, zostało wykastrowane z jednej z najważniejszych cech tych francuskich samochodów - bardzo komfortowego zawieszenia?!

Zalety:
+ świetna jakość materiałów
+ wygodne fotele
+ dbałość o detale
+ dynamiczny silnik o wysokiej kulturze pracy i relatywnie niewielkim apetycie na paliwo
+ bogate wyposażenie
+ styl, klimat, "inność"

Wady:
- zbyt twarde i mało kulturalne zawieszenie
- kulejąca intuicyjność obsługi

Podsumowanie:
Francuski pomysł na auto inne niż większość nudnych kompaktowych hatchbacków poruszających się po naszych drogach. Niestety, świetna jakość wykonania, udana jednostka napędowa oraz unoszący się w powietrzu duch Bogini zostają skutecznie przysłonięte brakiem spodziewanego poziomu komfortu.