Dodge Nitro 2.8 CRD SXT

Nitro jest największym modelem w polskiej ofercie marki Dodge, obecnej na naszym rynku od zaledwie szesnastu miesięcy. Samochód zwraca uwagę otoczenia przede wszystkim bojowym wyglądem. Czy to aby nie za mało dla wymagających, europejskich klientów?

Prawdziwe auta zza Oceanu muszą być duże i lśnić chromem. Nitro spełnia te warunki z nawiązką przede wszystkim dlatego, że jego nadwozie jest niezwykle charakterystyczne. Potężny przód, zamaszyste łuki nadkoli, niewielkie powierzchnie przeszklone i specyficzne proporcje z dominującymi kątami prostymi mogą niektórym przypominać Jeepa, ale rzut oka na grill auta rozwiewa wszelkie wątpliwości. To Dodge, głoszący wszem i wobec swoje credo "Bierz życie za rogi". Znajduje ono odzwierciedlenie w logo marki, na którym umieszczono czerep rogatego zwierza.

W ten oto sposób osiągnięto dość ciekawy efekt. Na widok ogromnego, bordowego Nitro właściwie wszyscy przechodnie na ulicach jak na komendę obracają głowy w jego kierunku. To w dużej mierze zasługa potężnych 20-calowych (!) aluminiowych felg z szerokimi, niskoprofilowymi oponami w rozmiarze 245/50 R20. Jak nie trudno się domyślić, należą one do wyposażenia dodatkowego. Zestawiono je w pakiet Fun & Sun obejmujący ponadto bardzo praktyczne i ułatwiające wsiadanie stopnie boczne oraz elektrycznie otwierany i uchylany szyberdach. Dopłata za wymienione elementy wynosi 13 000 zł i można jedynie spekulować, jak dużą jej część stanowi koszt rzeczonych "dwudziestek" wraz z ogumieniem. No cóż, czego nie robi się dla wyglądu?

Jankeski fason

Niestety, fantazja projektantów skupiła się w większości na stylu nadwozia, bo o ile sylwetkę samochodu można uznać za wręcz "wystrzałową", o tyle wnętrze zdecydowanie rozczarowuje. Na zdjęciach prezentuje się całkiem korzystnie, w rzeczywistości - wyraźnie gorzej. Dominują surowe, minimalistyczne formy oraz szary plastik, niczym w dalekowschodnich autach poprzedniej generacji.

Nietrudno dostrzec kilka rodzajów twardych tworzyw sztucznych i zaledwie przeciętną jakość spasowania poszczególnych elementów deski rozdzielczej (np. trzy zegary w tubusach sprawiają wrażenie wmontowanych w dużym pośpiechu). Tak wykończony przedział pasażerski na pewno nie spełni oczekiwań wybrednego, europejskiego kierowcy. No cóż, Amerykanie mają najwyraźniej odmienne priorytety i przede wszystkim - odmienny gust.

Na tym nie koniec. Klimatyzacja, chociaż wydajna, to jednak nie tylko nie jest dwustrefowa, ale nawet nie automatyczna. Po prostu - manualna. Schowki w drzwiach - zdecydowanie za małe i zbyt wąskie, aby udało się zmieścić w nich większe przedmioty. Koło kierownicy - regulowane tylko w pionie. Wszystko to razem jest - jak mawia Mariusz Max Kolonko - "bardzo po amerykańsku". Z jednej strony klient z Europy ma prawo oczekiwać nieco więcej, z drugiej jednak, powinien liczyć się z tym, że producent dostosował Nitro do specyfiki rynku motoryzacyjnego zza Wielkiej Wody. W tym zresztą tkwi jego urok, nie ma więc sensu szukać dziury w całym.

Wygodnie i praktycznie

Gdyby jednak ktoś miał zamiar narzekać, to z pewnością nie na wygodne przednie fotele - nieźle wyprofilowane i twarde, co docenia się na dłuższych trasach. To właściwie dość zaskakująca ocena - nie wolno przecież zapominać, że mamy doczynienia z samochodem "Made in USA", a tam takie obicia nie są bynajmniej typowe. Tylna kanapa ma z kolei nieco płaskie siedzisko, ale za to kąt oparcia można regulować. Szkoda jedynie, że zapomniano o dodatkowych nawiewach. W sumie miejsca dla pasażerów jest więcej niż wystarczająco, dla bagaży - niekoniecznie. Pojemność przestrzeni ładunkowej wynosi 389 litrów, a więc niewiele więcej niż w nowoczesnych autach kompaktowych.

Na pocieszenie do dyspozycji pozostaje wysuwana podłoga Load 'n Go z sześcioma uchwytami mocującymi, znakomicie ułatwiająca pakowanie do bagażnika ciężkich przedmiotów (jej maksymalne obciążenie nie może przekroczyć 181 kg). Pod tą praktyczną platformą znajduje się dodatkowa skrytka. Pokrywający ją plastik jest bardzo śliski, w rezultacie na niemal każdym ostrzejszym zakręcie pozostawione tu przedmioty i drobiazgi przesuwają się z głośnym hukiem to w lewo, to w prawo. Miłym akcentem okazuje się idealnie płaska powierzchnia, jaka powstaje po złożeniu tylnej kanapy. Możliwa do wykorzystania przestrzeń bagażowa powiększa się wówczas do niebagatelnych 1994 litrów. Właściwości transportowe zyskują dodatkowo dzięki możliwości złożenia fotela pasażera w celu przewiezienia dłuższych przedmiotów.

Americano-Italiano

Wiadomo powszechnie, że domeną aut amerykańskich są silniki o pokaźnych pojemnościach skokowych. Tradycji staje się zadość, bowiem tego typu napęd do swojego Nitro wybrać może także polski nabywca. Benzynowy, 4-litrowy silnik V6 to jak na warunki amerykańskie całkiem rozsądna propozycja. Nie jest ani za duży, ani za mały, ma też odpowiednie brzmienie. Niestety, w Europie - krainie nieprzyzwoicie drogiego paliwa - taki "numer" zwyczajnie nie przejdzie. Dlatego też do oferty dołączono turbodiesla o pojemności 2,8-litra, o którego istnieniu rozpasani Jankesi nie mają bladego pojęcia. W taką właśnie jednostkę napędową wyposażono testowy egzemplarz auta.

Parametry tego silnika - powstającego w kooperacji z włoską firmą VM Motori - pozwalają sprawnie wywiązywać się z powierzonych mu zadań. To zasługa przede wszystkim pokaźnego momentu obrotowego o wartości 460 Nm, ale również szybko i płynnie przełączającej biegi, 5-stopniowej automatycznej skrzyni. W tym przypadku martwi jednak co innego, a mianowicie wysokie zużycie paliwa, charakterystyczne raczej dla wysokoprężnych jednostek V6. Ponad 13 litrów oleju napędowego potrzebnych na pokonanie każdych 100 km w warunkach miejskich to żaden powód do dumy.

Nie bez znaczenia jest także to, że silnik montowany w Nitro ma tylko cztery cylindry, dlatego też kultura jego pracy nie jest najwyższych lotów. Z jednej strony - do klekoczących "ropniaków" europejscy kierowcy z pewnością zdążyli już przywyknąć, z drugiej - zapożyczenie od bratniego Jeepa nieznacznie tylko większego, ale daleko bardziej cywilizowanego, widlastego 3.0 CRD byłoby przysłowiowym "strzałem w dziesiątkę".

Z myślą o Europie

Dodge Nitro pochodzi z kraju dostojnie bujających się limuzyn, ale zawieszenie ma zestrojone dość sztywno i odrobinę za mało sprężyście jak na europejskie gusta. Wprawdzie potężne 20-calowe koła pochłaniają większość drobnych nierówności, ale na tych większych auto potrafi podskakiwać. Zjawisko to odczuwalne jest szczególnie przez pasażerów tylnej kanapy, zajmują oni przecież miejsca tuż nad sztywną osią pojazdu. Na suchym asfalcie samochód prowadzi się nadspodziewanie dobrze, na mokrym - potrafi niekiedy zaskoczyć.

Na ratunek przychodzi wtedy seryjny układ kontroli trakcji, którego lepiej nie wyłączać. Moc przenoszona jest bowiem na tylne, niedociążone koła, dlatego asysta elektronicznego pomocnika w trudniejszych warunkach atmosferycznych jest niemal pewna. Pochwalić trzeba natomiast precyzyjny układ kierowniczy, co w przypadku aut o amerykańskim rodowodzie nie jest takie oczywiste.

Pomimo, że kierowca może załączyć stały napęd 4x4, to trudniejszy teren powinien omijać z daleka. Samochód ma niewielki prześwit i nisko zamontowany zderzak, nie wspominając o tym, że brakuje mu choćby reduktora.

Siły na zamiary

Jakie szanse na europejskim rynku ma największy Dodge? Odpowiedź na to pytanie zależy przede wszystkim od tego, z którymi rywalami zechcemy go skonfrontować. Można z dużym prawdopodobieństwem - graniczącym z pewnością - przyjąć, że osoby planujące nabycie SUV-a klasy premium, nie zechcą nawet spojrzeć na Nitro. Mimo atrakcyjnego wyglądu zewnętrznego wnosi on zbyt mało, aby móc podjąć równorzędną walkę z uznanymi produktami niemieckimi.

Nie ma się jednak czemu dziwić, bo marka Dodge nie wykazuje - przynajmniej na razie - takich ambicji. Dlatego też znacznie bardziej trafne będzie zestawienie Nitro z konkurencją koreańską (Chevrolet Captiva, Hyundai Santa Fe), francusko-japońską (Citroen C-Crosser, Peugeot 4007, Mitsubishi Outlander) oraz - z tego samego "podwórka" - z Jeepem Cherokee. Cena testowanej odmiany SXT wydaje się atrakcyjna, jednak po doliczeniu niezbędnych dodatków przesądzających o atrakcyjności auta, przekracza już 170 000 zł.

Dopłaty wymaga np. bardzo dobrze brzmiący 9-głośnikowy system audio Infinity (2500 zł), przyciemniane szyby (1700 zł), podgrzewana skórzana tapicerka (8700 zł). Firma nie oszczędza natomiast na bezpieczeństwie (sześć poduszek powietrznych, pełna kontrola trakcji wraz z asystentem hamowania) oraz komforcie (automatyczna skrzynia biegów, tempomat, asystent cofania z wyświetlaczem wprost z Mercedesa klasy E i czujnik ciśnienia w ogumieniu) - te elementy należą do standardu testowanej wersji.

Znajdą się oczywiście osoby, które pokochają Nitro za niesłychanie wyrazisty i agresywny styl. Inne z kolei znienawidzą go za przewidywany wysoki spadek wartości oraz za to, że tak bardzo różni się od europejskich SUV-ów. Tymczasem jedno pozostaje pewne - wysokie stężenie emocji, jakie obiecuje producent w zetknięciu z tym modelem okazuje się najprawdziwszą prawdą.

W publikacji wykorzystano fragmenty utworów w wykonaniu Dr. Dre oraz Doniu&Liber.