Fiat Panda 1.3 16v MultiJet Dynamic

"Jestem sobie mały miś, gruby miś, znam się z dziećmi nie od dziś" - tak przed laty śpiewał dzieciom na dobranoc popularny Miś Uszatek. Fiat Panda też jest małym misiem, którego znają zarówno mniejsi jak i dorośli. Czy jest jednak tak popularna, co niedźwiadek z klapniętym uszkiem?

W marcu 2007 roku Miś Uszatek obchodził swoje 50. urodziny. Tak tak, w 1957 został narysowany przez Zbigniewa Rychlickiego, a autorem jego "życiorysu" był Czesław Janczarski. Dzisiejsi młodsi wielbiciele rybki Nemo, Transformersów i innych szalonych kreskówek rodem z Cartoon Network nie pamiętają, lub ba - nie znają popularnego niedźwiadka w piżamce, jednak jest dużo ludzi (młodszych i starszych), którym na myśl o Misiu Uszatku zakręci się łezka w oku. A to wszystko dzięki autorom oraz wytwórni filmowej Se-ma-for, która to w 1975 roku nakręciła pierwsze odcinki dobranocki. W sumie do 1987 roku powstało ich aż 104, które uczyły, fascynowały i zabawiały dzieci do snu.

Jeśli chodzi o Misia Pandę, to pierwsza generacja małego Fiata narodziła się w 1980 roku, a styl i wygląd taniego i prostego autka wyszedł spod ręki słynnego Giorgetto Giugiaro. Kanciasty samochodzik przechodził różne modyfikacje silnikowe (do istniejących już dodano silniki FIRE oraz 1.3-litrowego Diesla), napędowe (powstała wersja 4x4, wprowadzono bezstopniową skrzynię automatyczną), zawieszeniowe (półzależna belka zastąpiła sztywną oś) aż do 2003 roku, kiedy to zakończono produkcję (od 1995 roku Panda była oferowana tylko we Włoszech).

Narodziny nowego

Projekt 169 był małym 5-drzwiowym, 4-miejscowym miejskim autkiem, który koncernowi Fiata miał pomóc w wydostaniu się z dołka finansowego. Zrezygnowano z początkowej nazwy Gingo (zbyt duże podobieństwo do Twingo od Renault), i poprzez koncept Simba pokazany w 2002 roku zdecydowano się na wrócenie do nazwy z lat '80-'90. I tak też Panda drugiej generacji (zwana również Panda Nuova), bo o tej nazwie mowa, zadebiutowała w 2003 roku zgarniając od razu w listopadzie tytuł Car of the Year 2004. Najważniejsza wiadomość to miejsce produkcji - wyłącznie w polskiej fabryce Fiata w Tychach.

Tyle historii. Dziś Panda występuje z trzema silnikami benzynowymi (1.1 54 KM, 1.2 60 KM i 1.4 100 KM), jednym wysokoprężnym (1.3 Multijet 70 KM) i w czterech wersjach wyposażenia: Actual, Active, Dynamic i 100HP. Dodatkowo możemy wybrać Pandę z napędem na cztery koła dostępną w specyfikacjach Climbing i Cross. Dużo wersji, mnóstwo opcji i dlatego rozbieżność cenowa podstawowych odmian jeszcze większa - od 29 800 złotych za podstawową 1.1 Actual do 61 500 złotych za Pandę Cross z silnikiem 1.3 Multijet. To właśnie ten motor trafił pod maskę testowanej Pandy, która z napędem na przednią oś dostała najbogatszą wersję wyposażeniową Dynamic.

Zwinny smyk

Nie muszę Ci przedstawiać drogi Czytelniku jak wygląda Panda. Nie muszę tłumaczyć szczegółów stylistycznych, zachwalać oryginalnych kształtów małej karoserii. To auto, które po prostu znasz. Jest ich mnóstwo na naszych drogach w różnych kolorach: zielonych, błękitnych, żółtych, czerwonych. Wyjdź rano po świeże pieczywo, a na pewno zobaczysz na parkingu Fiata Pandę. To autko tak wtopiło się w nasz krajobraz, że nawet go nie zauważasz. A nawet jeśli, to nie zwrócisz uwagi, że ma kosztujące 1500 złotych 14-calowe alufelgi, relingi dachowe, chromowane listwy na atrapie i halogeny (dopłata 600 złotych). Tak dokładnie jak mój testowany egzemplarz. Bardziej kanciaste, niemal pudełkowate kształty nadwozia to kwestia gustu, jednak obłości tu nie uświadczysz. Do nietypowych tylnych lamp również musisz się przyzwyczaić, podobnie jak do górnej linii bocznych szyb. Jednak "pandzioszka" jest wysoka, z dużą powierzchnią szyb i dużym rozstawem osi (2299 mm), dzięki czemu świetnie spisuje się w mieście w ciasnych miejscach parkingowych.

Jeśli chodzi o wymiary Fiata Pandy, to przy długości 3538 mm przewyższa swoich konkurentów w postaci Kii Picanto oraz Chevroleta Sparka (po 3495 mm) oraz trojaczków z Kolina, których reprezentantem niech będzie Toyota Aygo (3410 mm). Mały Fiacik jest również najwyższy (Panda: 1540 mm, Spark: 1500 mm, Picanto: 1480 mm, Aygo: 1465 mm), ale niestety prawie najwęższy - tylko 1578 mm. Wyprzedza jedynie Sparka (1495 mm szerokości bez lusterek), mała Kia jest o niecałe 20 mm szersza od Pandy (1595 mm) i Toyota o następne 20 mm (1615 mm).

Tu za mało, tu za dużo

Od razu na początku zakładamy fakt, że Panda jest autem stricte miejskim, a nie rodzinną limuzyną na dalekie podróże. Dopiero teraz możemy rozpatrywać miejskiego Fiata po ilości miejsca wewnątrz. Na początku kierowca. Zasiądziesz na dość wygodnym, w miarę przyzwoicie wyprofilowanym fotelu pokrytym zielonkawą tapicerką. Przez wysokie umiejscowienie go będziesz miał idealną widoczność w każdą stronę zwłaszcza do tyłu, choć lusterka zewnętrzne mogłyby być nieco większe. W rozkoszowaniu się ograniczoną przestrzenią przeszkodzi Ci pewnie mocno rozbudowana konsola środkowa, o którą opierasz prawe kolano. Nieco przesunięta w lewo kierownica ma regulację wysokości, niestety Twoje siedzisko jedynie kąta pochylenia.

Tylna kanapa jest płaska i w rozsądnych warunkach pomieści dwóch pasażerów. Jest umiejscowiona wyżej od przednich foteli, jednak przy wzroście do 190 cm nie będziesz miał problemów z ułożeniem włosów. Oparcie jest składane symetrycznie a kąt pochylenia regulowany. Za 1000 złotych możemy jeszcze kanapę przesuwać do tyłu i do przodu, jest to jednak A): kosztowny bajer, B): zbędny bajer. Pierwszej opcji nie muszę tłumaczyć, jeśli chodzi o drugie wytłumaczenie, to sprawa jest prosta. Jeśli podsuniemy kanapę do przodu, pasażerowie nie będą mieli zupełnie miejsca na nogi, a więc będą musieli opuścić naszą Pandę. A jeśli to zrobią, to możemy złożyć oparcie. Jaki więc sens przesuwania kanapy?

Jeśli już jesteśmy przy przestrzeni warto wspomnieć o bagażniku. Zmieści co prawda nieco więcej niż damską torebkę i siatkę z zakupami w sklepie kosmetycznym, jednak na większy "towar" nie mamy co liczyć. Co prawda przy 206 litrach (775 l po złożeniu kanapy) Panda bije konkurentów na głowę, jednak różnice w tych wartościach są naprawdę niewielkie (Aygo: 139 l, Picanto: 157 l, Spark: 170 l). Z drugiej strony testowany Fiat to auto miejskie i nie możemy oczekiwać od niego, że będzie autem dostawcy do hurtowni, pojemnym autem rodzinnym czy wozem do przeprowadzek. Co prawda wykorzystują go chętnie miejscy kurierzy i białe Pandy z powodzeniem są użytkowane jako auta firmowe, jednak...

Deska rozdzielcza Fiata Pandy wygląda niczym wyciągnięta z Fiata Ducato i lepiej chyba pasowałaby do auta dostawczego, niż malutkiego auta miejskiego. Zastosowane plastiki są twarde i nieprzyjemne w dotyku, jednak dobrze spasowane i żadne trzaski nie docierają do naszych uszu. Co prawda do czytelności i obsługi nie mam raczej żadnych zastrzeżeń (oprócz przycisków do szyb na konsoli i regulacji lusterek nisko przy dźwigni hamulca ręcznego), jednak konsola środkowa przytłacza swoją wielkością i jest po prostu zbyt masywna. W dolnej części mieści znakomicie usytuowany lewarek zmiany biegów, nieco wyżej bardzo czytelne i ciekawie wyglądające przyciski do sterowania klimatyzacją (automatyczna za dopłatą 5500 zł), nad nimi znalazło się zgrupowanie przycisków obsługujących światła przeciwmgielne, ogrzewanie szyby, świateł awaryjnych i przycisk "CITY", a na samym szczycie w testowanej wersji znalazło się radio CD Blaupunkt-a, które współpracuje z mizernej jakości głośnikami. W zawodach "Sound Off" dyskwalifikacja.

Licznik małej Pandy jest czytelny, w nocy emituje pomarańczowe podświetlenie, a jego tło będące mieszanką szarych i czarnych trójkącików imituje włókno węglowe. Kiepsko to wygląda z bliska. Nietypowo umieszczone na obudowie zegarów przyciski sterowania komputerem pokładowym sterują różnymi funkcjami, które pokazują nam się na wyświetlaczu umieszczonym między prędkościomierzem a obrotomierzem. Ujrzymy na nim nawet nazwę stacji i częstotliwość, co jest praktyczne. Wielbicieli rozrzucania różnych przedmiotów po aucie zmartwię - w Pandzie nie poszalejecie. Co prawda jest schowek w desce, jednak te w kieszeniach oraz powyżej tego w desce nie mieszczą nic poza chusteczkami higienicznymi. Ale jest też dobra wiadomość - pod fotelem pasażera mamy obszerną skrytkę. To tam możemy co nieco przemycić.

Miejski grzechotnik

Malutki turbodiesel pracujący pod maską Pandy Multijet o pojemności 1248 ccm osiąga moc 70 KM (51 kW) i 145 Nm przy 1500 obr./min. Wykonano go w technice Common Rail i posiada 16 zaworów. Niestety to jedna z tych jednostek, która robi wiele hałasu o nic. Z rana potrafi obudzić wszystkich sąsiadów w okolicy terkocząc i parskając głośniej, niż wspomniane wcześniej Ducato. Gdy wskazówka temperatury nieco się podniesie hałas staje się mniej uciążliwy, jednak każde przekroczenie 3000 obrotów dość mocno daje nam znać, że podróżujemy małym "grzechotnikiem". Podobnie jest powyżej 130 km/h - albo muzyka i rozmowa, albo prędkość na autostradzie. Tej niemieckiej bez ograniczeń oczywiście.

5-biegowa skrzynia manualna to plus układu napędowego. Nie dość, że jest umiejscowiona w wygodnym miejscu na konsoli, to jeszcze daje się dość precyzyjnie sobą posługiwać. Co prawda biegi wchodzą z delikatnym oporem, jednak wprawnie i bez żadnych zgrzytów. Do głębokiego sprzęgła należy się przyzwyczaić.

Jak się jeździ Pandą? W trasie dobrze. Bez zachwytów, bo to auto miejskie, ale też bez przerażenia. Zawieszenie jest miękkie i nadwozie wychyla się w zakrętach, silnik pod górę daje znać o za małej pojemności i wymaga zredukowania biegu. Z tym akurat problemów nie ma. Maksymalna prędkość 160 km/h jest czysto teoretyczna, przy 140 km/h można sobie dać spokój. Raz, że hałas, dwa, że podmuchy wiatru - a na te wysoka i wąska Panda jest podatna. Zupełnie inaczej jest w miejskiej dżungli, do której mały Fiat został niemal perfekcyjnie przystosowany. Miękkie zawieszenie staje się zaletą, gdyż nie czuć dziur i torowisk, a także pofałdowań asfaltu. Układ kierowniczy mało daje nam odczuć to, co się dzieje z przednimi kołami, jednak manewrowanie pod supermarketem to pestka. Zwłaszcza, jeśli wciśniemy przycisk "CITY", który wzmaga siłę wspomagania. To tak jakby przy wyłączonym systemie moglibyśmy manewrować kciukiem, a przy włączonym malutkim damskim paluszkiem z różowym paznokietkiem. Łatwiej się już nie da, choć to kolejny chyba zbędny gadżet, bo kto będzie pamiętał o ciągłym wciskaniu przycisku "CITY", skoro już bez niego wspomaganie mocno ułatwia nam manewrowanie. O genialnej widoczności w każdą stronę wspomniałem już wcześniej.

Podczas śmigania z pasa na pas w miejskim ruchu i walki na krótkich dystansach podczas dojazdu do pracy Panda 1.3 Multijet spaliła średnio 5,9 litra na 100 km - pół litra więcej niż zakłada producent. Z jednej strony dobrze, z drugiej strony prawie 6 litrów jak na samochód tej wielkości to chyba nieco za dużo. Łakomstwo w trasie spadło o ponad litr (4,7 l/100 km), jednak tu do danych fabrycznych Fiata brakło (3,7), mimo iż wcale Panda nie była katowana, tylko rozsądnie traktowana z dozwolonymi prędkościami. To spalanie, które potrafią dziś osiągnąć większe samochody z silnikami wysokoprężnymi. Zastrzeżenie budzi również wlew paliwa. Ani klapka, ani korek nie są zabezpieczone żadnym zamkiem, blokadą czy czymkolwiek. Chociaż korek mógłby być na kluczyk. Sam zbiornik również nie zachwyca pojemnością - wynosi ona zaledwie 35 litrów. Co prawda przy średnim testowym zużyciu paliwa wynoszącym 4,9 l/100 km wystarczy na nieco ponad 700 kilometrów, jednak mógłby być bardziej pojemny.

Klapnięte uszko

Polska fabryka w Tychach wyprodukowała już ponad 850 000 sztuk małego "misia". Większość z tego (bo ponad 770 000) wyszła poza kraj. Fiat Panda może nie przoduje w rankingach sprzedaży w Polsce (w styczniu szóste miejsce, w lutym czwarte - według samaru 20% spadek w ciągu roku), jednak odpowiednio wtopiła się w polski krajobraz. Brak rekordu popularności może wynika z dużej ceny bogatszych wersji, może z błędnego przekonania społeczeństwa "bo to Fiat". Nie zmienia to jednak faktu, że Panda jest znakomitym samochodem, który idealnie spisuje się w mieście i na krótkich dystansach w trasie.

W wyposażeniu seryjnym wartego 42 400 złotych testowanego auta znalazły się cztery poduszki powietrzne, ABS, elektryczne i podgrzewane lusterka oraz szyby elektryczne z przodu. Co ciekawe samochód ma centralny zamek, ale bez pilota - musimy więc wkładać kluczyk do zamka, żeby otworzyć naszą Pandę. Tak naprawdę wystarczyłoby dołożyć 400 złotych i mieć kluczyk ze zdalnym sterowaniem zamkiem. Dodatki m.in. w postaci alufelg, przesuwanej i dzielonej tylnej kanapy, radia CD i automatycznej klimatyzacji (wartej 5500 złotych - o zgrozo!!) windują cenę małej Pandy do ponad 50 000 złotych, a to już zdecydowanie za dużo jak za samochód, który z zasady ma pełnić rolę drugiego "toczydełka" w rodzinie. Za tą kwotę mamy już przyzwoicie wyposażonego 5-drzwiowego Fiata Grande Punto (1.4 Starjet 95 KM w wersji Dynamic za 49 900 złotych). Dziwi polityka firmy, gdyż popularne Seicento (obecnie Fiat 600) nie będzie długo produkowane, a nowa "pięćsetka", która wkrótce pojawi się na rynku będzie droższa od Pandy. Fiat Panda, jak za auto, które pozostanie podstawowym modelem w gamie najtańszego producenta w Polsce jest jednak nieco za droga. To takie właśnie klapnięte uszko u bajkowego Misia.

Moja rada? Kup Pandę, dlaczego nie. Tylko nie tą najdroższą z Dieslem, tylko np. 1.1 Active. Zapłacisz 33 300 złotych (standard to m.in. 2 poduszki powietrzne, ABS i elektryczne szyby z przodu), za 400 złotych dokupisz pilota do zamka centralnego, tyle samo wydasz za dzieloną tylną kanapę i dokup jeszcze Pakiet Gold za 3 500 złotych (klimatyzacja manualna, radio CD, uchwyty przy podsufitce i regulacja wysokości pasów). Za równe 38 000 złotych dostaniesz pełnowymiarową Pandę gotową zawieźć Twoją żonę na zakupy, czy córkę na uczelnię. Synowi raczej tej wersji nie kupuj. Jeśli pokochałeś Pandę, dołóż jeszcze 10 000 zł i kup mu usportowioną 100HP. Na pewno będzie zachwycony!