Fiat Panda Cross 4x4 1.3 Multijet

Panda to model Fiata dobrze znany chyba każdemu. Ten włosko-polski maluch świetnie się sprzedaje i ma duże grono fanów. Dziś sprawdzamy wyjątkową wersję Cross - małą "terenówkę" w bojowych barwach, podniesionym nadwoziem, napędem na 4 koła i 70-konnym turbodieslem pod maską.

Kiedy ją ujrzałem po raz pierwszy, mimowolnie się uśmiechnąłem. Ze swoim "bojowym", dwukolorowym lakierem i zestawem "off-roadowych" dodatków stylizacyjnych wyglądała przesympatycznie. Taki mały, zadziorny miś, który zdawał się krzyczeć: "Naprzód! Do ataku w teren!". Relingi na dachu, zabudowa przedniej maski z dodatkowymi światłami, plastiki udające uzbrojenie boków i tyłu auta oraz zgrabne alufelgi łączą się w nieco śmieszną, ale przyjemną dla oka całość. Byłem bardzo ciekaw, czy to maleństwo nadaje się choć trochę na bezdroża, a nie tylko do jazdy po mieście, gdzie niemal każdy odwracał za nim głowę.

Dwa oblicza
Pandę można oceniać na dwa sposoby. Jeśli chodzi o funkcję praktycznego autka miejskiego, to wrażenie nie jest do końca pozytywne. Po pierwsze, fotel kierowcy jest dosyć niewygodny, a jego regulacja - dosyć osobliwa. Bo zaiste dziwne to uczucie, kiedy chcąc opuścić nieco swój fotel odnosi się wrażenie, że oparcie jest cały czas w tej samej pozycji, a tylko "poddupek" zjeżdża na dół. W dodatku nie trzyma wcale poziomu. Kolejną przeszkodą w zapewnieniu sobie komfortu prowadzenia "misia" jest fakt, że kierownicę można regulować tylko w jednej płaszczyźnie. Czułem się więc, jakbym siedział na jakimś kucyku z krzywym kręgosłupem.

Serce na "ropę"
Testowaną Pandę wyposażono w najmniejszą wysokoprężną konstrukcję Fiata - 1.3 Multijet. Mikry "dieselek" w tej wersji auta to nie do końca dobry pomysł. Jednostka jest słaba i ospała, więc żeby nie stać się w mieście zawalidrogą, jesteśmy zmuszeni mocno deptać pedał "gazu" i sporo wachlować biegami. Skutkuje to niestety głośną, nieprzyjemną dla ucha pracą, przy czym słowo "kultura osobista" to pojęcie obce tej jednostce. Słabe wyciszenie i dziwne wibracje należą niestety do słabych stron silnika. Auto przyspiesza do "setki" w 18 sekund, co znaczy, że na trasie będzie ciężko cokolwiek wyprzedzić.

Kabina...
...zaskakuje ilością miejsca. Jak na takie maleństwo z zewnątrz, miejsca w środku jest naprawdę sporo. Oczywiście ciężko by było jechać małym Fiatem w pięć osób na wakacje z Zakopanego nad morze, ale na krótszych dystansach 4 dorosłe osoby nie powinny zbytnio narzekać na ciasnotę.

Problemem może być tylko naprawdę twarde zawieszenie. Panda jest wąska i dosyć wysoka, więc takie zestrojenie sprężyn i amortyzatorów zapewnia większe bezpieczeństwo podczas nagłych manewrów. Coś za coś. Ostro daje się to we znaki przy przejeżdżaniu torów tramwajowych lub innych, mniej spodziewanych nierówności. A bagażnik? Jest, i tyle. Nie planujcie weekendowego wypadu z przyjaciółmi za miasto, bo 206 litrów pojemności nie wystarczy nawet na zabranie odpowiedniej ilości trunków potrzebnych do udanego "grilla". Chyba że pojedziecie we dwoje, składając tylną kanapę. Wtedy 800 litrów przestrzeni bagażowej pozwoli na zabranie całego zestawu piknikowego.

Tworzywa w środku...
...nie zachwycają. Materiały użyte do wykończenia przedziału pasażerskiego są marnej jakości. Plastik ma po prostu w większości szary, brzydki kolor. Dodatkowo jest twardy jak Pudzian, co akurat w tym konkretnym przypadku nie jest atutem. Za to funkcjonalność kokpitu stoi na wysokim poziomie. Obsługa instrumentów pokładowych jest prosta i intuicyjna. Wszystko jest tam, gdzie być powinno. Testowe auto wyposażono ponadto w zintegrowany radioodtwarzacz CD/MP3, który gra całkiem dobrze. Szkoda tylko, że silnik non stop próbuje go zagłuszyć. Elektrycznie sterowane szyby przednie i lusterka zewnętrzne to miły akcent wyposażenia standardowego wersji Cross.

Czy zatem "Miś" jest zły?
O nie! Muszę przyznać, że nie mogłem trafić lepszej pogody na test auta z napędemu 4x4. Drugiego dnia po odebraniu Pandy zaczął mocno padać śnieg. Padał... i padał... i padał... Sąsiedzi załamywali ręce, kiedy ciężko machali łopatami od śniegu i odgarniali wyjazdy z posesji. A ja, z szelmowskim uśmiechem na twarzy, odpalałem terkoczącą Pandę i jechałem do pracy. I żadna pomoc nie była mi potrzebna. Po prostu zapinałem pierwszy bieg i jechałem po świeżym puchu. Celowo wydłużałem sobie trasę, często jadąc wręcz na przełaj. Kontrolowane poślizgi "na cztery łapy" na śniegu okazały się być moją ulubioną poranną rozrywką. Brakowało tylko mocy...

Zachęcony...
...dobrym sprawowaniem Pandy w lekkim terenie postanowiłem załadować do niej czwórkę dorosłych pasażerów i udać się w mniej przystępne tereny. Cóż, muszę przyznać, że to auto jest niesamowite. Automatycznie dołączany napęd na tylną oś, dobre zimowe opony, niska masa własna i zwiększony prześwit powodują, że nie ma takiej siły, która zatrzyma małego Fiacika na mocno zaśnieżonym polu. Doprawdy, wszyscy byliśmy zdumieni tym, że w mokrym, ciężkim śniegu, na rozjeżdżonym, nieutwardzonym polu, to auto, ze sporym obciążeniem parło do przodu niczym taran. Miałem wrażenie, że chyba tylko jedna rzecz byłaby w stanie je zatrzymać - zawiśnięcie na podwoziu. A tego oczywiście doznać nie chciałem.

Panda posiada także elektroniczną blokadę międzyosiową, zapewniającą stały rozdział mocy pomiędzy przednie, a tylne koła pojazdu. Szczerze mówiąc, ani razu nie byłem zmuszony z niej skorzystać, pozwalając sprzęgłu wiskotycznemu samemu decydować o tym, kiedy i w jakim stopniu dołączyć tylny napęd. Pewnie w innych warunkach (głębokie błoto i koleiny), ten dodatek okazałby się niezwykle cenny, jednak w przypadku jazdy po śniegu był po prostu zbędny. Oczywiście, te "harce" odbywały się przy udziale pierwszego i drugiego biegu. Na "trójce" auto pewnie nie byłoby tak skłonne do pokonywania trudności terenu, ale z drugiej strony - kto w takich warunkach jeździ ponad 45 km/h?

Po tych atrakcjach zacząłem postrzegać Pandę jako uniwersalny, świetny łazik - wszędołaz dla jakiegoś leśnika czy innej osoby mieszkającej w trudno dostępnym terenie. Auto ma duży prześwit, a do tego jest krótkie, więc trudno je "powiesić". Jadąc we dwie osoby można złożyć tylna kanapę i dostaniemy wtedy poważną przestrzeń ładunkową. Prosta konstrukcja, niewielkie wymiary i oszczędny mały diesel to poważne zalety wersji Cross 4x4.

Jak już wspomniałem, obsługa wszystkich urządzeń jest prosta i funkcjonalna, jedynie komputer pokładowy wymaga chwili przyzwyczajenia. Klimatyzacja pracuje bez zarzutu, szybko nagrzewa lub w razie potrzeby chłodzi małą kabinę autka.

Lewarek...
... skrzyni biegów umieszczono w bardzo wygodnym miejscu, wyżej niż zwykle, na wysuniętej, wysokiej konsoli środkowej. Same przełożenia mogłyby co prawda "wskakiwać" z ciut większą precyzją, ale i tak nie jest źle. Najważniejsze, że biegi wchodzą lekko i wygodnie.

Mimo sporego przebiegu testowanego auta, we wnętrzu nie zanotowałem żadnych niepokojących trzeszczeń czy stukania. Również z okolic zawieszenia nie dochodziły żadne niepożądane odgłosy. To dobrze świadczy o konstrukcji. Elektrycznie wspomagany układ kierowniczy posiada, tradycyjnie dla modeli Fiata, dwa tryby pracy. Dla osób nie lubiących używać dużej siły przy kręceniu "kółkiem" przewidziano przycisk "City", powodujący zwiększenie siły wspomagania. Wygodna rzecz w mieście lub w terenie. Poza tym, standardowy tryb pracy układu też nie jest zły. Może nie jest idealnie precyzyjny, ale w połączeniu z twardym zawieszeniem i napędem 4x4, pozwala nieźle wyczuć auto w poślizgach na śniegu przy niewielkich prędkościach.

Ile pali "Miś"?
Średnie spalanie z testu wyniosło 7,4 litra na 100 kilometrów. To oczywiście sporo więcej, niż deklaruje producent. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że samochód naprawdę nie miał ze mną lekko. Większość kilometrów pokonał po śnieżnych bezdrożach, w 4 osoby "na pokładzie" i na niskich biegach. Ten wynik trzeba więc uznać za dobry.

Koszty
Niestety, przy tej pozycji zaczyna się robić niewesoło. Testowana Panda Cross 4x4 to obecnie wydatek około 65 000 złotych. Biorąc nawet pod uwagę jej możliwości jazdy w lekkim terenie, to wciąż za duża kwota. Suzuki Jimny jest tańsze i ma reduktor. Nasze auto wyposażono m.in. w elektrycznie sterowane szyby przednie, centralny zamek, ABS+EBD. Dodatkowo w bezpiecznej podróży pomoże nam system ESP + ASR/MSR + HBA + Hill Holder + ELD i 4 poduszki powietrzne. Do dyspozycji mamy także światła przeciwmgielne oraz bardzo przyzwoity zintegrowany radioodtwarzacz CD/MP3 i automatyczną klimatyzację.

Kto jednak uważa, że to drogo, jako alternatywę do wersji Cross może wybrać odmianę Fiata, nazwaną przez producenta Climbing. Model ten nie posiada "bojowych" ozdobników, ale ma identyczny silnik i ten sam napęd, a jego cena zaczyna się od około 54 000 złotych. Tylko czy warto?