Ford Mondeo Kombi 2.0 TDCi 163 KM Titanium

Dziś w teście Ford Mondeo w wersji kombi, czyli popularny samochód z żaluzją, który Polakom myli się z Subaru. Nawet nie macie pojęcia, do jak kuriozalnych wniosków można dojść, starając się napisać coś ciekawego o aucie, o którym wszyscy już od dawna wszystko wiedzą. Ale czy aby na pewno?

Witajcie. Wiem, co sobie myślicie: kolejny test Mondeo trzeciej generacji. Przecież ten samochód jest na rynku już od ponad sześciu lat. W tym czasie przedstawiano go z milion razy i powiedziano o nim w zasadzie wszystko, co się tylko dało. Wiemy, że jest niezły, wiemy, że to jeden ze sztandarowych produktów Forda i wiemy, że wyczekiwana czwarta generacja sprzedawana jest w Stanach Zjednoczonych jako model Fusion, podczas gdy Europa wciąż musi na nowe Mondeo czekać. Tym z Was, którzy nie pamiętają zapowiedzi Paryskiego Salonu Samochodowego z 2012 roku, przypominam, że już wtedy obwieszczano rychłe wejście na rynek "Mondka" w nowej odsłonie. Podano nawet przybliżoną charakterystykę pojazdu...

Czy wiesz... jakie będzie Mondeo Mk IV?
Wedle zapowiedzi producenta odświeżony gracz z segmentu "D" będzie bazował na nowej platformie podwoziowej i zostanie obdarzony zmodyfikowanym tylnym zawieszeniem ze "zintegrowanymi wahaczami" (cokolwiek to oznacza), elektrycznie wspomaganym układem kierowniczym oraz (w lepszych wersjach) napędem na cztery koła. Na listach wyposażenia znajdziemy takie elementy jak adaptacyjne reflektory LED-owe i nadmuchiwane pasy bezpieczeństwa. Wszystkie powyższe informacje z pewnością rozbudziły apetyty obecnych właścicieli Mondeo. Innym osobom zainteresowanym zakupem Forda klasy średniej również wyostrzyły na niego zęby. No i co? Ano, nic.

Po prawie dwóch latach od przedwczesnego prasowego debiutu, Mondeo Mk4 pozostaje niedostępne dla Europejczyków i domyślamy się (a raczej: mamy nadzieję), że jednym powodem tego stanu rzeczy, jest chęć dopracowania samochodu do perfekcji. Trzeba przyznać, że takowa będzie potrzebna. Po pierwsze konkurencja nie śpi, a po drugie obecne "stare" Mondeo, pomimo zaawansowanego wieku, trzyma się doskonale. Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że czytaliście już podobne zdania przy okazji innych testów Forda. Dlatego też dziś postaram się pokazać Wam Mondeo od kilku stron, od których go nie znacie. Ufam, że to jedyny sposób, aby zatrzymać Was przy monitorach. Zaczynamy! Po pierwsze....

Czy wiesz... z czym można pomylić Mondeo?
Wydawać by się mogło, że Ford klasy średniej jest u nas znany tak dobrze, jak logo z wielkim "M" rozświetlające trasy obwodnic, którymi szczęśliwi rodacy mkną omijając korki. Wybaczcie lekką dozę sarkazmu, ale zawsze myślałem, że "Mondziak" doskonale wpisał się w polski krajobraz i nie ma już nad Wisłą osoby, która pomyliłaby go z innym autem. A jednak! Zajeżdżam ostatnio pod dom, świeżo odebraną "testówką", a sąsiad wita mnie tekstem "Kurczę, coraz lepsze samochody przyprowadzasz. Ładne to Subaru". Zdębiałem. Może to ten owalny znaczek? Dobra, dość humorestek w stylu Strasburgera.

Mondeo to kawał auta! Jest dłuższe na przykład od Mercedesa W210 w wersji kombi. Ford pod względem rozstawu osi pokonuje Skodę Superb, od której jest też o kilka centymetrów szerszy. Wymiary zewnętrzne i wewnętrzne nie kłamią: testowane kombi to prawdziwy okręt. Niestety taki, którym kołuje się niewygodnie. Duża średnica zawracania potrafi zdenerwować na ciasnym parkingu. Patrząc z zewnątrz wydaje się też, że bagażnik obudowano zbyt grubymi słupkami "C" ograniczającymi pole widzenia. Na szczęście po zajęciu miejsca za kierownicą, okazuje się, że z widocznością do tyłu nie ma problemów. Skoro już jesteśmy przy 537-litrowym kufrze, to zwrócę Waszą uwagę na pewien element wyposażenia dodatkowego występujący w widocznym na zdjęciach aucie.

Czy wiesz, że... Mondeo może mieć nivomat?
Za 2700 zł ekstra da się zamówić do Forda tylne amortyzatory z funkcją niwelowania położenia po obciążeniu samochodu (poziom wyrównywany jest w czasie jazdy). Jeśli ktoś podróżuje z przyczepą bądź z bagażnikiem załadowanym po dach, warto rozważyć zakup tego elementu. System pozbawiono skomplikowanych "pompek" czy innych podobnych wynalazków - bazuje wyłącznie na specjalnych amortyzatorach. Dla ciekawskich podaję, iż jeden kosztuje w ASO ok. 2 tys. zł, co jest kwotą mniej więcej czterokrotnie wyższą od ceny standardowego teleskopu do Mondeo.

Opisując elementy zawieszenia Forda grzechem byłoby nie dorzucić kilku zdań o samej jego budowie. Z przodu mamy oczywiście klasyczne kolumny MacPhersona, zaś przy tylnej osi pracuje układ wielowahaczowy. Każde z nienapędzanych kół Forda prowadzone jest przez trzy wahacze poprzeczne i jeden wzdłużny. Elementy zawieszenia są stalowe i trudno mieć większe obawy o ich trwałość. Gorzej z technologią naprawy. W układach wielowahaczowych przeważnie do "ożywienia" jednej tulei trzeba rozebrać połowę podwozia, co i tak kończy się kompleksowym odświeżeniem reszty teoretycznie sprawnych części. Cóż - taka jest cena przyjemnego prowadzenia.

Czy wiesz, że.... Mondeo ma hydrauliczne wspomaganie?
Na początku tej recenzji wspomniałem, że nowa generacja Mondeo będzie dysponowała elektrycznym wspomaganiem kierownicy. W odróżnieniu od niego, testowane auto ma przekładnię z bardziej "klasyczną" hydrauliczną pompą o zmiennej wydajności. Prawidłowe zestrojenie tego elementu to jeden z największych atutów Forda.

Znaleziono idealny kompromis między komfortem, precyzją wybierania kierunku jazdy a siłą wspomagania kierownicy. Efekt: przy dużych prędkościach samochód podąża jak po sznurku, zaś podczas pokonywania ostrych zakrętów niemalże instynktownie odczytuje zamiary kierowcy. Z wyjątkiem delikatnych tendencji do "myszkowania" w koleinach, nie znajduję słabych stron prowadzenia Mondeo. Serio. Chciałbym, żeby każda przednionapędowa limuzyna jeździła równie wygodnie i dynamicznie jak Ford.

Parę rzeczy można za to poprawić w opisywanym wcześniej zawieszeniu. Mankamenty dotyczą wyłapywania dużych nierówności i przenoszenia na nadwozie wibracji od kół. Z drugiej strony... Egzemplarz testowy miał "na sobie" 17-ki z profilem 50. Biorąc pod uwagę to oraz fakt, iż konstrukcja samochodu ma już kilka lat, naprawdę trudno narzekać. Mondeo jest wystarczająco sztywne, nie buja w zakrętach i podczas ostrych hamowań. Przy szybkościach autostradowych wręcz urzeka stabilnością.

Nie namawiam nikogo do złego, ale przejażdżka Fordem klasy średniej z prędkością powyżej 140 km/h to ciekawe doświadczenie. Pozwala poczuć, jak pewnie porusza się auto, które wyjściowo potrafi kosztować nawet ok. 60 000 zł (po uwzględnieniu rabatów). Piszę o tym wszystkim nie po to, aby motać Wam w głowach, czy reklamować Mondeo. Chodzi o szerszą perspektywę na motoryzację, a taką otwiera posmakowanie jazdy... w sumie banalnym i dość tanim Fordem. Zaskakujące.

Czy wiesz, że... Mondeo ma żaluzję?
To jedna z ciekawostek. Nie mówię tu o tylnych bocznych roletach, będących elementem wyposażenia pakietu "bezpieczne dziecko", lecz o specyficznej żaluzji umieszczonej z przodu auta. Przesłonę zamontowano w przednim zderzaku, tuż przed chłodnicą cieczy. Dzięki piętnastu (!) różnym jej ustawieniom samochód może precyzyjne sterować temperaturą pracy silnika i ograniczać opór powietrza stawiany przez przód. To wszystko, łącznie z systemem odzyskiwania energii przy hamowaniu (również znajduje się w Mondeo) ma wpływ na zmniejszenie zużycia paliwa.

Mówiąc szczerze, apetyt Forda nie okazuje się wcale taki mały. W trasie zużycie mieści się w sześciu litrach oleju napędowego na 100 km. Jak na dwulitrowego, 163-konnego turbodiesla nie jest to wynik nadzwyczajny, za to jak na wielkość samochodu - akceptowalny. Wart odnotowania jest sposób tankowania Mondeo. Podobnie jak inne modele Forda, auto testowe wyposażono w bezkorkowy wlew paliwa. Napełniając duży, 70-litrowy zbiornik koniecznie należy pamiętać o wkładaniu pistoletu dystrybutora od dołu - inaczej nie wejdzie w gniazdo. Wskazówki do prawidłowego uzupełniania poziomu paliwa umieszczono na odwrocie klapki osłaniającej wlew. Nowe samochody naprawdę stają się skomplikowane pod każdym względem...

Czy wiesz, że... Mondeo ma francuski silnik?
163-konna jednostka napędowa zamontowana pod maską testowanego samochodu pochodzi z półek koncernu PSA. Silnik ma żeliwny blok i aluminiową 16-zaworową głowicę, w której umieszczono dwa spięte łańcuchem wałki rozrządu. Napęd jednego z nich realizowany jest poprzez pasek wielorowkowy od wału korbowego. Motor dysponuje układem wtryskowym typu Common Rail pracującym pod ciśnieniem 2000 barów oraz turbosprężarką z tzw. zmienną geometrią. Wysokoprężny dwulitrowiec w Fordzie ma sporo roboty. Musi wprawić w ruch blisko 1,6 tony masy. Jednostka napędowa na szczęście nie zdradza, jak trudne zadanie wykonuje (wyciszono ją naprawdę dobrze), lecz osiągi Forda nie rzucają na kolana.

Wprawdzie ok. 9 sekund, w które auto rozpędza się do "setki", trudno nazwać rozczarowującym wynikiem, ale denerwować może charakterystyczna słabość wyczuwalna poniżej 2 tys. obr./min. Na "dwójce", zauważalny jest niedostatek momentu obrotowego, a na kolejnych biegach warto rozważyć redukcje, nim zabierzemy się do dynamicznych manewrów (np. wyprzedzanie). Przy prędkościach od 100 km/h wzwyż, z tyłu kabiny Forda zaczyna panować dziwny hałas. Szum prawdopodobnie pochodzi od opon, jednak nie udało mi się jednoznacznie określić jego źródła. Z denerwujących spraw, muszę wspomnieć też o zbyt małych pokrętłach do regulacji temperatury nawiewów oraz o lewarku ręcznej skrzyni biegów - działa niezbyt precyzyjnie i potrafi haczyć.

Czy wiesz, że... teraz już wszystko wiesz?
Dobra, to już absolutnie wszystko, co chciałem powiedzieć o Mondeo. Mam nadzieję ,że nie nudziliście się za bardzo, czytając te kilka paragrafów. Ci z Was, którzy dotrwali do końca, mogą jeszcze rzucić okiem na banalne kilka zdań podsumowania, traktującego o relacji wielości auta do ceny - a ta jest w Fordzie doskonała. Przy aktualnych promocjach bazowe Mondeo napędzane benzynowym 1.6 można kupić za przytykające gardło z wrażenia 59 900 zł! To naprawdę niewiele. Choć kombi jest o ok. 4 tys. zł droższe, to dalej trudno przebić taką ofertę. Irytujący jest rozrzut pomiędzy cenami bazowymi Forda i kwotami podawanymi w "promocyjnych" ofertach. To tani chwyt, który stosuje teraz większość importerów. Bez obniżek Mondeo w teorii kosztuje więc tyle samo, co nowocześniejsi i lepiej wykonani rywale klasowi. Po zaaplikowaniu Fordowi kuracji odchudzającej, jego cena kurczy się do niewiarygodnie atrakcyjnych rozmiarów. Problem jednak w tym, że rabaty można tak naprawdę dostać w każdym momencie (wiem, bo w mojej rodzinie rozważano zakup Mondeo). Czy to nie bez sensu?

Mimo wszystko, jeśli komuś zależy na pojemnym, fajnym w prowadzeniu samochodzie segmentu D, to powinien zainteresować się Fordem czym prędzej. Bynajmniej nie z powodu sezonowej obniżki cen. Mam po prostu przeczucie, że czwarta generacja modelu nie będzie już tak dobra w prowadzeniu, jak obecna. I obym mylił się w tej kwestii. Tego właśnie życzę Fordowi. Oczywiście oprócz uporządkowania cenników...

Zalety:
+ doskonale zestrojony układ kierowniczy
+ stabilne prowadzenie na zakrętach
+ dobrze wyciszona jednostka napędowa
+ ogromna ilość miejsca w kabinie

Wady:
- tendencja do myszkowania w koleinach
- duża średnica zawracania
- niezbyt staranne wykonanie niektórych elementów wnętrza
- silnik ospały w dolnym zakresie obrotów

Podsumowanie:
Kawał fajnie jeżdżącego auta za rozsądne pieniądze. Cóż więcej można powiedzieć o Mondeo? Na pożegnanie obecnie sprzedawanego modelu wypada dorzucić jeszcze parę słów o nadziei - nadziei na to, że następca będzie prowadził się równie dobrze i zostanie nieco staranniej wykonany. Szkoda byłoby zmarnować kredyt zaufania wypracowany przez trzecią generację Mondeo.