Ford Ranger 2.2 Duratorq TDCi 4x4 Limited

Jestem Noah. Noah Bennett. Wyjechałem z Minnesoty dawno temu. Odkąd mieszkam w Polsce, nie mogłem znaleźć dla siebie nic podobnego do poczciwego Forda F-150 z 1973 roku, którym za młodu poruszałem się po farmie ojca. Aż do teraz. Na własne gospodarstwo dojeżdżam nowym Rangerem.

Na początku nie było łatwo. Żaden z oferowanych na polskim rynku pickupów nie przypominał tych, jakie jeżdżą w Stanach. Wykastrowane imitacje, ot co. Ale nie Ranger. Ford kazał mi długo czekać, lecz z nowego nabytku jestem bardzo zadowolony. I wyjaśnię Wam, dlaczego.

Podobieństwo do starego samochodu ojca to dla mnie sprawa bardzo subiektywna. Nie chodzi oczywiście o wygląd zewnętrzny, ponieważ oba auta dzieli kilka pokoleń. Ranger wygląda na męskie, porządne auto. A do tego sporo potrafi. I te właśnie cechy przypominają mi rodzinne strony, gdzie solidny samochód to podstawa.

A co oznacza "dobry"? Po pierwsze, musi radzić sobie w ciężkim terenie, bo porządnej drogi z mojej miejscowości na gospodarstwo w tym życiu się nie doczekam. A droga przez las to ciężka sprawa - gdy mocno popada, staje się nie do przebycia zwykłym autem. Ranger z 2,2-litrowym turbodieslem i napędem na cztery koła z blokadą dyferencjału jedzie tędy bez najmniejszych problemów. Strome podjazdy, nierzadko pokryte grząskim piachem, to dla niego tylko kolejne wyzwanie, które podejmuje z wielką ochotą. Gdy braknie przyczepności i koła zaczynają się zakopywać, potrafi na chwilę się zatrzymać, lecz w trybie 4L przerwa nie potrwa długo - przyczepność znajdzie wszędzie. Dosłownie. Nawet głębokie kałuże go nie zatrzymają - jego głębokość brodzenia to aż 800 mm - to najlepszy wynik w klasie, o czym producent nie zapomniał nas poinformować w kampanii reklamowej. Przed zakupem sprawdzałem go w najbardziej niedostępnych miejscach, jakie potrafiłem znaleźć w mojej okolicy. Nic go nie powstrzymało.

Oprócz trybu jazdy z niską prędkością w ciężkim terenie, dostępne są jeszcze 2H - napęd na tył i oszczędzanie paliwa oraz 4H, umożliwiający jazdę w ciężkich warunkach z normalną prędkością, który przyda się chyba tylko w zimie, ponieważ nawet napęd na jedną oś zapewnia dużą stabilność i bezpieczeństwo. ESP nie ma tu zbyt dużo roboty - i dobrze, bo system działa nieco nerwowo. Bardziej przydaje się w roli asystenta zjazdu ze wzniesienia, gdy korzystając z systemu rozdziału siły hamowania EBD, zapobiega nabieraniu prędkości.

Przestrzeń ładunkowa jest duża (1615/1560/511 mm - szer./dł./wys.) i, jak dla mnie, wystarczająco pojemna. Jej wykończenie nie boi się kanciastych skrzyń i jest łatwe do wyczyszczenia, gdy coś się rozsypie lub wyleje. Po otwarciu klapy można na niej położyć do 50 kg, więc należy pamiętać, aby na niej nie stanąć - metalowe linki mogą tego nie wytrzymać. Lecz wożę nie tylko skrzynie - to moje jedyne auto, więc musiało spełnić wiele innych kryteriów...

Podwójna kabina była dla mnie wyborem naturalnym, ponieważ mam dwójkę dzieci. Gdy jedziemy na wakacje, nikomu nie brakuje miejsca, a skórzane obicia siedzeń sprawiają, że łatwo je wyczyścić, gdy dzieci postanowią wykąpać się w coli. Bagaże zabezpieczam plandeką, którą musiałem sobie dokupić osobno. W kwestii schowków - ich pojemność jest wystarczająca, a schowek w tunelu centralnym jest dodatkowo klimatyzowany, co podczas letniego wyjazdu jest niezastąpione. Jeśli jesteśmy już przy klimatyzacji, wersja Limited, na którą się zdecydowałem, pozwala ustawić różne temperatury dla kierowcy i pasażera. Niestety, zabrakło doprowadzenia nawiewu na tylną kanapę.

Kwestia spalania to często punkt newralgiczny samochodów tego typu. Gdzieś w głębi ciągnie mnie do tych kanciastych kształtów rodzimych samochodów z lat 70. i 80., ale z drugiej strony ceny paliwa w Polsce zmuszają mnie do zmiany sposobu myślenia. Sylwetka Rangera to połączenie aerodynamiki z właściwą dla prawdziwych pickupów muskulaturą. 2,2-litrowy diesel ma natomiast 375 Nm momentu obrotowego i 150 KM mocy, dzięki czemu rusza z miejsca właściwie tak samo przy każdym poziomie obciążenia. Przyspieszenie do 100 km/h wynoszące 12,3 s to również dość dobry wynik. Jednak nie tak imponujący jak konsumpcja oleju napędowego - 6,8 l/100 km to minimalna możliwa do osiągnięcia wartość w trasie przy wykorzystaniu dużej masy przy toczeniu się na biegu i prędkości nie przekraczającej 90 km/h - bo praw fizyki nie da się oszukać i powyżej 100 km/h spalanie zaczyna drastycznie rosnąć. Gdy nie skupiamy się za bardzo na maniakalnym oszczędzaniu i tak spalimy poniżej 8 l/100 km. W mieście natomiast nie powinno przekroczyć 10 litrów. Skrzynia biegów to manualna "szóstka" z długim drążkiem, która wymaga użycia sporej siły do załączania biegów. Można by to uznać za wadę, ale ja i tak nie lubię się cackać z moim autem, więc jest w porządku.

Komfort w pickupach to również rzadkość. W Fordzie również nie jest idealnie - tył zawieszony na resorach piórowych pozwala na 1152 kg ładowności, lecz podczas jazdy bez ładunku potrafi podskakiwać, co jest najbardziej odczuwalne na tylnej kanapie. Z przodu jest nieco wygodniej z uwagi na zastosowanie zawieszenia opartego na podwójnych wahaczach i dość wysoki (65) profil opon. Nie liczcie więc, że kupując auto dostawcze, będziecie cieszyć się komfortem na poziomie SUV-ów i innych crossoverów. Coś za coś...

Wyposażeniem im za to nie ustępuje. Oprócz wymienionej wcześniej skórzanej tapicerki, na wyposażeniu znalazły się elektrycznie regulowane i ogrzewane siedzenia z przodu, kamera cofania wyświetlająca obraz na lusterku wstecznym, nawigacja (ze średnio aktualnymi mapami) oraz niezły system audio czytający pliki MP3 z pendrive'a lub przez bluetooth. Mojej nieco zbyt rozpieszczonej rodzince nie brakuje więc niczego.

Plusy:
+ wyjątkowe możliwości jazdy w terenie
+ relatywnie niskie zużycie paliwa w mieście i do 100 km/h
+ nadaje się na jedyne auto w domu
+ wreszcie wygląda po amerykańsku
+ znakomity wynik w teście zderzeniowym EuroNCAP

Minusy:
- ograniczony komfort podróżowania na tylnej kanapie
- wysokie zużycie paliwa przy prędkości autostradowej
- zbyt silne wspomaganie kierownicy

Podsumowanie:
Ford Ranger to pickup z krwi i kości, którego własności terenowe zaskoczą niejednego sceptyka. Do tego akceptowalny komfort i bogate wyposażenie przy bardzo atrakcyjnej cenie. Ale dla mnie i tak najważniejsze jest to, że wreszcie wygląda jak jego kuzyni ze Stanów i przypomina mi dzieciństwo spędzone w rodzinnej Minnesocie.