Honda Insight 1.3 Comfort

Nowa Honda Insight to obecnie najtańsza hybryda na rynku. Jest ponoć praktyczna, ekonomiczna i modna - potencjalnie ma więc duże szanse zaistnieć także w Polsce. Czy jednak rzeczywiście jest taka 'eko', jak ją malują? Postaramy się o tym przekonać na dystansie 600 kilometrów.

Pierwszy Insight pojawił się w 1999 roku i w tamtych czasach jego wygląd można było uznać za mocno futurystyczny. Obecne wcielenie największego konkurenta Priusa już nie szokuje, chociaż wciąż zwraca uwagę swoją ciekawą, klinowatą bryłą. Producent zapewnia, że Insight to bardzo udana i dopracowana konstrukcja. Kolorowe katalogi i specjalnie dla tego modelu przygotowana strona www starają się zrobić wszystko, by zachęcić kierowcę do jazdy testowej i zakupu tejże hybrydy. Czy rzeczywiście warto?

Inside the Insight...
...czyli zacznijmy od środka. Cóż, trzeba przyznać, że kabina tej niewielkiej Hondy jest całkiem przestronna. Zarówno podróżujący z przodu, jak i ci z tyłu nie powinni narzekać na brak miejsca na swoje kończyny. Tak przednie siedzenia, jak i tylna kanapa, są dosyć wygodne. Nie za miękkie, ale też nie za twarde, po prostu w sam raz. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się takiej ilości przestrzeni w aucie, które z zewnątrz prezentuje się przecież dosyć skromnie. Jednak wysocy pasażerowie będą mieli kłopot - linia dachu opada zbyt gwałtownie.

Pozycja za kółkiem jest całkiem znośna, a kolumna kierownicy daje się nieźle wyregulować. Przed oczami kierowcy znajduje się "kosmiczny" zestaw wskaźników, który mimo tego, że atakuje nadmiarem barw i pstrokacizną, może się podobać. Prędkościomierz, w przeciwieństwie do obrotomierza, jest cyfrowy i znajduje się nad kolumną kierownicy. W czasie jazdy po mieście zmienia barwy jak dyskotekowy kolorofon, ponieważ kolor jego tła jest zależny od chwilowej dynamiki jazdy. Jeśli postanowimy jechać jak książkowy emeryt, nasze oczy zostaną połechtane ponoć najbardziej przyjazną dla nich, zieloną barwą, bijącą z otoczenia cyferek. Jeśli jednak postanowimy gwałtownie przyspieszyć, kojąca oczy i umysł zieleń zmieni się natychmiast w ciemny granat. Ten zabieg ma chyba za zadanie nakłonić kierowców do spokojniejszej jazdy. Napisałem w tym miejscu "chyba", bo jakoś na mnie to nie działa. Jest mi naprawdę wszystko jedno, czy widzę przed sobą granat, czy zieleń. No, ale może to przez daltonizm...

Wracając do kabiny i jej "wystroju", należy wspomnieć, że panuje tu lekki bałagan. Z jednej strony bowiem nasze zmysły atakowane są nowoczesną, kosmiczną stylizacją (zegary, radio, panel klimatyzacji), a z drugiej wszystko jest twarde jak w kopalni granitu, a kolorami i fakturą materiałów przypomina trochę starsze auta z niższych klas. Awangardowy zamysł był tutaj zacny, a jednak nie został konsekwentnie doprowadzony do końca. Jak dla mnie dobór kolorów, sposób wykończenia niektórych elementów kabiny i panujący tu stylistyczny chaos spowodowały, że poczułem się dosyć dziwnie. To tak, jakbym był przedstawicielem innej planety, ale posiadał jednak przywary typowe dla ludzkiego gatunku. No bo dlaczego u licha w aucie mającym wyznaczać drogę do przyszłości jest tak plastikowo i twardo?

Jedziemy na łąkę
Po przekręceniu kluczyka w stacyjce uległem złudzeniu, że chyba naprawdę siedzę w jakimś UFO. Okazało się bowiem, że podróżujący Insightem nie usłyszą typowego "kręcenia" rozrusznika. Silnik spalinowy jest tutaj wprowadzany w ruch przez połączony z nim jakimś cwanym mykiem silnik elektryczny. Cichutko i sprawnie, nieomal bezszelestnie.

Dla większej wygody prowadzenia i uzyskania optymalnych dla oszczędnej jazdy obrotów jednostki napędowej, japońscy inżynierowie zastosowani tu bezstopniową przekładnię automatyczną CVT. Zacny to pewnie wynalazek, ale w przypadku współpracy z małymi jednostkami napędowymi o małej mocy, co najmniej kontrowersyjny. A czemu, spytacie? Ano temu, że jeśli prowadzić Insighta ściśle według zasad eco-drivingu, to rzeczywiście w kabinie jest cicho i przyjemnie. Ale gdy, nie daj Boże, zachce się komuś z Was wykorzystać cały potencjał elektryczno-spalinowy do dynamicznego wyprzedzenia zestawu typu ciągnik siodłowy z naczepą i wciśniecie tzw. "gaz do deski", to japońska hybryda zawyje niczym wilk do księżyca w pełni. I jeśli nawet kochacie te zwierzęta, to gwarantuję, że taki dźwięk na pewno nie przypadnie Wam do gustu.

Dodatkowo uczucie ślizgającego się sprzęgła spowoduje, że natychmiast wrócicie do bardzo spokojnego trybu jazdy. Cóż, znając spryt Japończyków, jestem w stanie uwierzyć w fakt, że ci przebiegli inżynierowie w Hondzie zrobili to specjalnie. Bo przecież Insight powstał po to, by paliwo oszczędzać, a nie je marnotrawić. Planujcie więc manewr wyprzedzania z tygodniowym wyprzedzeniem, a Wasze uszy zostaną uratowane.

Do łąki jeszcze kawałek...
...więc postanawiam zobaczyć, czy Honda jest rzeczywiście oszczędna. Pomoże mi w tym specjalny wyświetlacz, na którym zamierzam wyhodować bukiet wirtualnych kwiatów. Tak, tak, wcale nie bredzę. Insight na każdym kroku stara się przypomnieć, że nie jest zwykłym środkiem transportu. Przyspieszając i hamując, jak tylko delikatnie potrafię (przepraszam pana w czerwonym Ferrari i panią w Octavii RS) obserwuję, jak aktualnie pracuje zespół napędowy. Kiedy ciut mocniej przyspieszam, do pracy zaciągnięte zostają obydwa silniki - jednostka spalinowa jest wspomagana przez elektryczną. Kiedy zaś zwalniam, silnik spalinowy nie dostaje wcale "papu", a akumulatory ładują się poprzez odzyskiwanie energii elektrycznej z oporów powstających przy hamowaniu.

Muszę przyznać, że to wciąga - na wyświetlaczu mam już 5 wirtualnych kwiatków, niestety jeszcze nie w pełni rozwiniętych. I wcale nie chce mi się szaleć. Wciśnięcie zielonego przycisku "ECON" powoduje, że Honda gaśnie przy postojach, a sprzęgnięte ze sobą silniki robią wszystko, żeby spalanie było jak najniższe. Ze średnią prędkością na trasie rzędu 70 km/h dojeżdżam wreszcie na zieloną polanę, gdzie planuję wykonać kilka "ekologicznych" fotek. Spoglądam na komputer pokładowy i uśmiecham się pod nosem - 4 litry na 100 kilometrów. To przecież fantastyczny wynik.

Przyznaję, że na pokładzie oprócz siebie mam tylko jednego pasażera i kilka kilogramów owoców jako wycieczkowy prowiant. Oczywiście wszystkie jabłka i gruszki pochodzą z ekologicznych upraw. Tak czy siak, aż chce się jechać dalej, bo takie wyniki powodują, że nie boimy się wizyt na stacjach paliw. Niestety, robi się późno i trzeba wracać do domu.

Resetujemy wynik średniego spalania i w coraz większych korkach wracamy do Warszawy. W pewnym momencie robi się na tyle ciasno, że decyduję się pojechać na skróty. I tutaj, na bocznych, asfaltowych drogach o gorszej nawierzchni wychodzi na jaw poważna wada Insighta. Ja wiem, że ten samochód ma być lekki, rozumiem, że ekologiczny. Pogodzę się również z małym rozmiarem kółek i opon, na których mam się poruszać, ale dlaczego do cholery muszę po raz kolejny odpierać atak na moje uszy? Na urokliwych, lecz dziurawych jak ser szwajcarski bocznych duktach, zawieszenie tej hybrydy daje się nam mocno we znaki. Każda, nawet niewielka dziura w asfalcie jest słyszalna w kabinie w taki sposób, jak gdyby za moment miało urwać się koło. Tego nie kupuję. Wybaczcie, ale czasy Tico minęły i jedziemy wcale nie tanim, a promującym przyszłość autem. Wpadka jak ta lala.

Żeby jednak nie być posądzonym o stronniczość i o to, że źle nastawiłem się do tej Hondy, muszę dodać, że te nieprzyjemne odgłosy z zawieszenia można nieźle tuszować, podkręcając volume w firmowym audio. Japońscy spece od dźwięku wsadzili tu naprawdę dobrze grający sprzęt CD. Nawet przy śmiałym odkręceniu basów i wysokich tonów nieźle sobie radzi z przekazem ulubionego przeboju. Do tego podróż uprzyjemnia wydajny układ klimatyzacji, choć do samej jego obsługi można mieć małe "ale". Po prostu trochę przesadzili z ilością przycisków, które nią sterują. Ale poza tym wszystko gra.

Prawy cztery dnem plus
Wjeżdżam na kręty odcinek drogi, na szczęście już bez dziur i innych niespodzianek. Z pewną nieśmiałością postanawiam sprawdzić, jak testowane auto zachowa się przy ostrzej pokonywanych zakrętach. Obawy okazują się bezpodstawne. Nawet naprawdę szybka jazda po łukach nie robi na Hondzie większego wrażenia. O dziwo, niewielkich rozmiarów opony (175/65 R15) wyjątkowo dobrze wgryzają się w asfalt i dają duży zapas bezpieczeństwa. Kiedy już przegniemy, stabilizacja toru jazdy reaguje jak trzeba.

Zawieszenie zestrojone jest dosyć twardo, co wcale nie znaczy, że autem nie podróżuje się komfortowo. Jedynie układ kierowniczy jest zbyt nerwowy i przy większych prędkościach auto ma skłonność do myszkowania nawet przy jeździe na wprost po gładkiej nawierzchni. Oczywiście, do wszystkiego można się przyzwyczaić. Wjeżdżam wreszcie do miasta, gdzie prowadzę wciąż dynamicznie. Przejeżdżam tak kolejne 7 kilometrów i pod moim domem następuje koniec podróży. Tym razem komputer pokazuje średnie spalanie na poziomie 7,5 litra na 100 kilometrów. Czy gdzieś popełniłem błąd? Oczywiście, do tego popełniłem go świadomie. Postanowiłem potraktować Insighta jak normalny samochód do normalnej jazdy i wcale się z nim nie cackałem.

Wynik mówią same za siebie - jeśli zastosujesz się do zasad eco-drivingu - Honda pomoże Ci znacznie obniżyć spalanie. Jeśli jednak postanowisz dodać swojej jeździe nieco ikry, nie przejmując się przy tym gęstym ruchem wokoło, cudów nie zdziałasz. W sumie spodziewałem się tego.

Koszty, koszty...
Testowana Honda Insight Comfort to aktualnie wydatek rzędu 77.900 PLN. Za te pieniądze dostajemy nowoczesne, dosyć przestronne auto, wyposażone w 2 silniki. W standardzie znajdziemy m.in.: 6 poduszek powietrznych, automatyczną klimatyzację, dzieloną i składaną tylną kanapę, centralny zamek, elektrycznie regulowane lusterka, elektrycznie otwierane szyby przednie i tylne oraz komputer pokładowy i radio z CD. Czyli mamy tu wszystko, co potrzebne do komfortowej podróży.

A co z bagażnikiem w hybrydzie? Jest! I wcale nie jest maleńki. Insight legitymuje się 373 litrami pojemności przy normalnym ustawieniu tylnej kanapy, a 982 litrami przy złożonej. Nie jest źle. Szkoda tylko, że jakość niektórych materiałów w kabinie i wrażenie oszczędzania na każdym kroku (wygłuszenie silnika i zawieszenia) psują nieco postrzeganie całości. A ja i tak wolę V8.