Hyundai ix55

Auta typu SUV są jak dobra, długoterminowa lokata w banku. Zapewniają transport w niemal każdej sytuacji i stanowią doskonałą inwestycję w sytuacji, gdyby powiększyła się nasza rodzina. A odmiany siedmiomiejscowe to już klasa sama dla siebie. Do tej grupy zalicza się właśnie ten Hyundai.

Tym razem zaczniemy dość nietypowo, bo chytrze i przewrotnie. Od końca, czyli od kwoty, jaką potencjalny klient będzie musiał zostawić w salonie sprzedaży, aby móc wyjechać z niego fabrycznie nowym Hyundaiem ix55, który dobre dwa lata temu zadebiutował w Ameryce Północnej jako Veracruz. Kto wie, kiedy ów klient to przeczyta, być może w ogóle do wspomnianego salonu nie zajrzy. A to niby dlaczego?

Otóż dlatego właśnie, że za 208 900 zł może zechcieć nabyć chociażby podobnie wyposażonego Volkswagena Touarega czy Toyotę Land Cruiser 120. Czyżby Hyundai przesadził z ceną? Po rozważeniu wszystkich "za i przeciw" może okazać się, że znacznie lepszym wyborem będzie zakup zmodernizowanego właśnie SUV-a Santa Fe w 7-miejscowej wersji 2.2 CRDi Executive. Z racjonalnego, użytkowego punktu widzenia okaże się wówczas, że dostaniemy niewiele mniej, a zaoszczędzimy 26 000 zł.

Co jednak...
...począć w sytuacji, gdy ktoś koniecznie chce mieć właśnie akurat ix55? Proszę bardzo, trzeba jednak już na wstępie wyraźnie podkreślić, że wielkiego wyboru nie ma. Model ten dostępny jest na polskim rynku tylko w jednej wersji silnikowej (trzylitrowy diesel współpracujący z "automatem") i bez możliwości dokupienia jakichkolwiek opcji, jeżeli oczywiście nie liczyć nieśmiertelnego lakieru metalizowanego. Nie jest to dobra informacja dla kogoś, kto chciałby dopasować swoje nowe auto do indywidualnych wymagań. Z drugiej strony, wyposażenie jest naprawdę bogate.

Do środka dostajemy się przy użyciu tzw. inteligentnego kluczyka. Teoretycznie to tylko gadżet, ale w praktyce wyraźnie podnoszący komfort użytkowania auta (nawet jeżeli zamiast stosowanego często przycisku Start/Stop znajdziemy zwykłe pokrętło). Kierowca siedzi wysoko i ma zapewnioną dostateczną widoczność we wszystkich kierunkach. Pomocą służą mu pokaźne, samościemniające się lusterka zewnętrzne oraz dwa wewnątrz - jedno tradycyjne (również fotochromowe, z kompasem) oraz drugie, asferyczne - do sprawowania "nadzoru" nad pozostałymi pasażerami.

Gdy za oknem mróz, wielkie, wygodne siedziska obszyte skórzaną tapicerką warto nieco podgrzać. Szybko stają się ciepłe, a w międzyczasie włączamy więcej niż dobrze brzmiący system audio Infinity i regulujemy położenie foteli. Nie odbywa się to, rzecz jasna, przy użyciu siły mięśni, ale dość cicho działającej "elektryki" (w ten sam sposób możemy ustawić kolumnę kierownicy). Szkoda jedynie, że pasażer nie dysponuje regulacją siedziska na wysokość i podparciem lędźwi - takimi udogodnieniami może cieszyć się tylko osoba prowadząca pojazd.

Wolnej przestrzeni jest pod dostatkiem i to dosłownie w każdym możliwym kierunku. Tu nikt nie ma prawa narzekać, tym bardziej że nawet kanapę można wzdłużnie przesuwać i regulować kąt pochylenia oparcia. Do dyspozycji są też dedykowane nawiewy powietrza wraz z regulacją. Tradycyjnie już, trzeci rząd w postaci dwóch niewielkich foteli polecamy tylko dzieciom.

Pojazd typu SUV nie może...
...oczywiście obyć się bez przestrzeni bagażowej z prawdziwego zdarzenia. 598-litrowy "kufer" w wykonaniu ix55 na dobrą sprawę spełnia wszystkie pokładane w nim nadzieje, zwłaszcza że dysponuje elektrycznie zamykaną i otwieraną klapą, ale... z niewiadomych powodów nie posiada elementu, którym pochwalić może się nie tylko najmniejszy, miejski model i10, nieco większy i20 czy kompaktowy i30.

Przeciąganie tego dłużej nie ma sensu. Zapytajmy wprost - jak doszło do sytuacji, w której bądź co bądź najdroższemu i najbardziej prestiżowemu Hyundaiowi poskąpiono najzwyklejszej w świecie rolety chroniącej nasz ekwipunek przed spojrzeniami ciekawskich lub, co gorsza, przed amatorami cudzego mienia? Przyciemnione tylne szyby to w tej sytuacji doprawdy niewielka pociecha.

Chłodna pora roku oznacza zwykle mniejsze lub większe opady, a jeżeli nawet nie, to kłopoty z widocznością. O ile usuwanie zaparowania przebiega bez zarzutu, to z pewnym rozczarowaniem można przyjąć fakt, że po włączeniu spryskiwaczy w pierwszej kolejności uruchamiają się wycieraczki, a dopiero chwilę potem szyba pokrywa się płynem. Jak wszyscy wiemy, powinno być dokładnie odwrotnie.

Jeździmy...
..."na światłach", przydałaby się więc kontrolka informująca o tym, że takowe pozostają włączone. To taka mała, zielona lampka, którą przeważająca większość producentów samochodów montuje w bezpośrednim sąsiedztwie prędkościomierza lub obrotomierza. Hyundai, niestety, najwyraźniej o niej zapomniał. Na pocieszenie trzeba jednak dodać, że jeżeli już raz pozostawimy przełącznik w pozycji "włączone", to na dobrą sprawę możemy o nim zapomnieć, bo po wyłączeniu zapłonu światła zgasną same, aby później - już po uruchomieniu silnika - ponownie rozbłysnąć jasną, ksenonową łuną.

Szkoda, że funkcją automatycznego podnoszenia i opuszczania może pochwalić się tylko i wyłącznie okno po stronie kierowcy. Przy tej klasie auta i - przede wszystkim - przy tej cenie, to nieporozumienie. Poza tym, odnalezienie przycisku do obsługi komputera pokładowego wymaga chwili zastanowienia, ukryto go bowiem tuż obok podstawy kolumny kierownicy, a w dodatku poskąpiono podświetlenia. Z tego powodu po zapadnięciu zmierzchu jest on po prostu nie do odnalezienia.

Tzw. jakość odczuwalną wypada jednak ocenić wysoko. Ergonomia i precyzja montażu - bez zarzutu, tworzywa sztuczne - w większości miękkie i miłe w dotyku. Jedynie elementy, którymi pokryto okolice słupków drzwiowych i podsufitki należą do gatunku zdecydowanie twardych i - nie bójmy się użyć tego sformułowania - nie licują ani z klasą, ani z ceną tego samochodu.

Co w takim razie...
...może uratować Hyundaia ix55 w oczach rozkapryszonego, świadomego klienta? Po pierwsze, z pewnością silnik. Kulturalnie pracujący, sześciocylindrowy 240-konny diesel. Obyło się bez zapożyczeń, jakże często stosowanych w motoryzacyjnym światku. To własna konstrukcja Koreańczyków. Dostajemy więc oszczędność za sprawą wtrysku Common Rail (średnio w teście 10,8 l/100 km) i sprężarkę o zmiennej geometrii kierownicy, natomiast filtra cząstek stałych już nie uświadczymy. No cóż, w pewnym sensie to nawet zaleta.

Po drugie, skrzynia biegów - automatyczna, sekwencyjna, sześciostopniowa, prawidłowo zestopniowana i nienagannie wykonująca swoją pracę. Po trzecie - napęd na obie osie, podczas zwykłej jazdy przenoszony na koła przednie. Oczywiście, gdy tylko zaczną one tracić przyczepność, część momentu obrotowego zostanie przekazana na tylną oś. Kierowca może ponadto sam włączyć stały tryb 4x4, blokując napęd w proporcji 50:50. Nie ma co ukrywać, że zastosowane tu rozwiązanie służy bardziej poprawie trakcji niż podboju bezdroży. Samochód zachowuje się neutralnie, dopiero wyraźnie sprowokowany staje się nadsterowny. Nie jest to jednak nic, z czym nie mógłby poradzić sobie system kontroli trakcji.

Po czwarte z kolei - wysoki komfort podróżowania. Leniwie działający układ kierowniczy i zawieszenie zestrojono z myślą o wygodzie, co w tym przypadku akurat nie powinno dziwić. Wybieranie nierówności przebiega gładko, nadwozie potrafi bujać się dostojnie, tylko na poprzecznych wybojach wpadając w niewielkie wstrząsy.

Globalnie...
...Hyundai odnosi ogromne sukcesy, a jego wizerunek prezentuje się coraz lepiej. To czwarty największy producent samochodów na świecie. Świetnie radzi sobie nie tylko w Europie, której przypadł do gustu kompaktowy i30, ale także w Chinach i Indiach, a więc na dwóch najszybciej rozwijających się rynkach świata. Bardzo ważne są oczywiście Stany Zjednoczone - póki co, tylko tam klient może zwrócić auto i odzyskać zainwestowane w nie pieniądze, jeśli w ciągu roku od momentu zakupu utraci pracę. Ale Polska to nie Ameryka. Z ceną ix55 wypadałoby coś szybko zrobić, w przeciwnym razie ten całkiem udany SUV pozostanie tylko ciekawostką w oficjalnym cenniku naszego importera.