Jeep Cherokee 2.8 CRD Limited G

Jeep to żywa legenda. Słowo - klucz, które kojarzy się nam z Ameryką, przygodą, innym światem i wolnością. Ta marka przez lata budowała wokół siebie specjalną otoczkę. Dzisiaj możemy sprawdzić, czy auta tego koncernu rzeczywiście mają to "coś" czego nie posiadają konkurenci.

Już poprzedni Cherokee był w moim mniemaniu niezłym autem. Dobrze wyglądał, zupełnie przyzwoicie radził sobie poza asfaltem i zwracał na siebie uwagę dosyć oryginalną stylistyką nadwozia. Szczególnie atrakcyjnie prezentowała się wersja Renegade w kolorze zielonym i z dodatkowymi światłami do jazdy w terenie. Wewnątrz było co prawda dosyć głośno i plastikowo, ale przecież Cherokee to nie to samo co jego większy brat - "Grand", i ma uchodzić za bardziej spartańską "terenówkę". Tym razem do testu trafiła najbardziej "wypasiona" (uff, trudne słowo), wersja "Czirokeza" nowej generacji, czyli 2.8 CRD Limited G plus dodatki.

Mały dowódca
Z daleka nietrudno pomylić nowego Jeepa z największym produktem koncernu - Jeepem Commanderem. Choć zdecydowanie różnią się od siebie rozmiarami, kilku znajomych było przekonanych, że testuję właśnie ten większy model. Moim zdaniem to zaleta, ponieważ toporna sylwetka potężnego Commandera, bardzo przypadła mi do gustu. Wygląda jak klasyczna, kanciasta terenówka z amerykańskiej stajni. Ma w sobie wiele charakteru, a jej przód z potężnym "grillem" zdaje się demonstrować swoją moc.

Te same atrybuty w odpowiednio mniejszej, co nie znaczy, że małej skali, znajdziemy w testowanym Cherokee Limited. Dodatkowo duże, osiemnastocalowe koła, srebrne ozdobniki ciągnące się wzdłuż drzwi i relingi na dachu zamykają tę prostą, acz udaną kompozycję. Wygląda bojowo, a patrząc w jego reflektory można odnieść wrażenie, że mówi do Ciebie: "Nie podskakuj, ja tu jestem Panem". Mimo tych gróźb od pierwszej chwili nabrałem do niego sympatii. Tajemnicą poliszynela jest, że większość z nas dobrze się czuje w groźnie wyglądających maszynach. A jeśli do tego dochodzi dobrze wyposażone wnętrze, to naprawdę nie bardzo jest na co narzekać.

No właśnie - wnętrze
Zasiadając za nieskromną kierownicą Jeepa Cherokee od pierwszych chwil poczujemy się panami sytuacji. Wysoko umieszczone, wygodne, skórzane siedzisko wersji Limited jest jakby stworzone do kierowania światem i wydawania komend poddanym. Halo, halo, redaktorze Pławski - nie ruszyłeś jeszcze z miejsca, a już chcesz spychać inne auta do rowu?! Elektryczna regulacja foteli i lusterek, pamięć ustawień, świetny system audio Infinity sprzęgnięty z nawigacją, jasna skóra dookoła i przyjemny rechot potężnego, jak na to auto, silnika sprawiają, że w pierwszej chwili można się zapomnieć.

Powoli rozglądam się po wnętrzu i próbuje nowych funkcji nowoczesnego zestawu multimedialnego o intrygującej nazwie MyGIG. Posiada on wbudowany system nawigacji, audio, video oraz komunikacji. Steruje się nim poprzez ekran dotykowy lub komendy głosowe, ale posiada także dysk twardy o pojemności 20 GB do przechowywania ulubionej muzyki i zdjęć! WOW! (wiem, kolejne trudne słowo).

Generalnie wnętrze Jeepa robi dobre wrażenie. Ale kiedy przyjrzymy mu się dokładniej, odkryjemy, że przyciski włączania świateł awaryjnych, wyłączania kontroli trakcji i inne przełączniki, wyglądają i są w dotyku jak plastik z dawnych chińskich zabawek dla brzdąców. Dźwignie kierunkowskazów i wycieraczek chodzą ze zbyt dużym, jak na mój gust, oporem, i też zdają się szeptać "oszczędzaj nas, bo nie starczymy na długo". Mimo wszystko myślę, że to tylko subiektywne wrażenie. Może i po jakimś czasie gdzieniegdzie będzie widać wytarcia i zadrapania, ale nie sądzę, żeby te instrumenty miały szybko odmówić współpracy. Tak to już jest, Jeep rozpieszcza z jednej, ale nie pozostawia złudzeń z drugiej strony. Trzeba jednak przyznać, że w porównaniu z poprzednikiem postęp jest spory. Nawet na wertepach nic nie trzeszczy, a przebieg testowego egzemplarza to prawie 30.000 km. Jak na auto testowe, to naprawdę sporo.

Big outside, but small inside
Czyli "duży na zewnątrz, ale mały w środku". Niestety, pomimo pokaźnych rozmiarów zewnętrznych (4493 mm długości i 1839 mm szerokości), kabina Jeepa nie ma do zaoferowania zbyt wiele. O ile z przodu jest w sam raz i kierowca nie powinien narzekać na brak miejsca na swoje kończyny, to z tyłu jest już tylko "tak sobie". Co prawda kanapa jest dosyć wygodna, a jej oparcie można regulować o kilka stopni, ale niestety nie grzeszy ilością miejsca dla pasażerów. Przy rozstawie osi równym 2694 mm można chyba było wygospodarować nieco więcej miejsca na nogi, tym bardziej, że pojemność bagażnika (419 l do linii oparć) też nie powala.

No tak, zapomniałem o długiej, charakterystycznej masce z przodu auta, mogącej w trudnych sytuacjach służyć jako spychacz. Cóż zrobić, wszak nie mamy do czynienia z limuzyną na rodzinne wypady, lecz z terenówką pełną gębą. Komu zaś jest za ciasno - proszę bardzo - wersja Grand stoi i czeka na niego w salonie.

Mocy czar
177 koni mechanicznych, galopujących pełną parą przy 3800 obr./min i potężny moment obrotowy wynoszący 460 Nm, dostępny już od 2000 obr./min, czynią z "Czirokeza" auto o zdolnościach małego czołgu. Na mokrej i śliskiej nawierzchni, przy załączonym napędzie na 4 koła, mało kto mu dorówna w sprincie spod świateł. Nawet podczas jazdy możemy przestawić dźwigienkę rozdziału napędu w pozycję 4WD Auto. Wtedy trakcja wgryza koła w asfalt, a wyjątkowo żywo reagujący, 5-stopniowy automat wystrzeliwuje Jeepa jak z procy.

Oczywiście - to nie jest auto na wyścigi (10,5 sek. do 100 km/h), ale do około 70 km/h na śliskim przyspiesza tak, że jest w stanie wpędzić w kompleksy niejednego użytkownika jakiegoś osobowego GTI starej daty. Powtórzę w tym miejscu, że na uznanie zasługuje też zastosowany "automat", który prawie niezauważalnie zmienia kolejne przełożenia, a "kickdown" należy do jego hobby. Niemożliwe? A jednak. Szkoda tylko, że średnie spalanie z testu wyniosło około 13 l/100 km. Jednak obiektywnie rzecz biorąc, na 1985 kg masy własnej i tak dobre osiągi wcale nie lekkiej terenówki nie ma co narzekać. W końcu jeśli kupujemy auto za prawie 170 tysięcy złotych, to na takie spalanie powinniśmy być przygotowani.

Zakręt, nierówności? Dziękuję, postoję
I tu z przykrością muszę stwierdzić, że nastąpiło moje wielkie rozczarowanie. O ile na osiągi tej amerykańskiej maszyny nie można narzekać, to niestety właściwości jezdne nie są jej najlepszą stroną. W materiałach prasowych możemy wyczytać o zmodernizowanym, ulepszonym zawieszeniu, zmniejszeniu efektu bujania i nurkowania karoserii podczas gwałtownych manewrów etc. Czy kłamią?

Nie, bynajmniej, bo w porównaniu do poprzednika różnica jest rzeczywiście wyczuwalna. Ale nie jest to jeszcze ten poziom, żebyś miał ochotę szybko i sprawnie pokonać serię asfaltowych serpentyn. Jest zbyt niepewnie, czuć ciężar auta, a kabina nieprzyjemnie się kołysze. Do tego układ kierowniczy tego Jeepa przekazuje jakże potrzebne kierowcy informacje z precyzją pijanego telegrafisty z Titanica. Teraz posypią się na mnie gromy, że nie jestem obiektywny, bo przecież to nie jest auto stworzone do szybkiej jazdy po krętych drogach. Do tego bardziej nadaje się typowy SUV.

Ok. więc, może to ja mam zbyt wysokie wymagania, bo rzeczywiście nie można powiedzieć, że Jeep niebezpieczny. Odpowiednie systemy przez cały czas czuwają nad tym, żeby nie zrobić "bum" ani "kuku". Ale, u licha, jadąc około 60 km/h po nieutwardzonej drodze z dużą ilością płytkich dołków, miałem wrażenie, że za chwilę znajdę się na poboczu! Jest zbyt miękko i niepewnie, a Cherokee zachowuje się jakby był na próbie generalnej qiuckstep'a do tańca z gwiazdami!

To auto służy więc raczej do spokojnej jazdy po drodze utwardzonej, lub po prostu można się nim pobawić w terenie z zapiętym reduktorem. Proponuję tylko zamienić opony na takie z magicznym napisem mud terrain. Na fabrycznych w błocie daleko nie zajedziemy, choć muszę przyznać, że także na "firmowym" ogumieniu Jeep potrafi sprawić sporą frajdę z jady po bezdrożach. Oczywiście nie posiada możliwości "krótkiego" Nissana Patrola rocznik '91, ale radzi sobie zupełnie nieźle. Pomaga mu w tym odpowiednio rozdzielany napęd, sprawny reduktor i potężny moment obrotowy.

Auto prze do przodu niczym taran, traktor, czołg i nie wiem co jeszcze. I biada przedmiotom, krzakom, muldom, które zechcą mu w tym przeszkodzić. Do tego systemy Hill Descent Control i Hill Start Assist czuwają nad prawidłowym i bezpiecznym przebiegiem całej zabawy. To jest właśnie żywioł Jeepa. Duży prześwit i świetny napęd 4x4 daje dużym chłopcom wyżyć się w lesie, gdzie nie wjedzie się zwykłą osobówką. Muzyka silnika nie jest przy tym męcząca, a przełączanie napędu pomiędzy klasycznym 2WD - tył, 4WD auto a 4WD Low dziecinnie proste. Kontrolę nad wszystkim sprawuje elektronika, więc uszkodzenie elementów napędu przez niewprawnego kierowcę raczej nie wchodzi w rachubę.

Koszty i wyposażenie
Za około 188.000 złotych na naszym podjeździe stanie nowiutki Jeep Cherokee Limited 2.8 CRD. 177 koni mechanicznych, automatyczna skrzynia biegów, i bardzo bogate wyposażenie, którego nie sposób wymienić w całości. Na pewno warto wspomnieć, że prócz wspomnianego na początku testu, świetnego, bardzo rozbudowanego systemu audio firmowanego przez Infinity i dużej, kolorowej nawigacji z ekranem dotykowym (6,5"), auto posiada jeszcze udogodnienia w postaci m.in. automatycznej klimatyzacji, fotochromatycznych szyb, pełnej elektryki szyb, lusterek i przednich siedzeń. Kierownica (niestety regulowana tylko w pionie), jest oczywiście pokryta miłą w dotyku skórą, wszystkie fotele również są skórzane, a przednie wyposażono dodatkowo w opcję podgrzewania zadka. Jest też elektryczny szyberdach, system monitorowania ciśnienia w oponach, tempomat, czujnik deszczu i podgrzewanie przedniej szyby.

Wymieniać wszystkiego nie ma teraz sensu, ale jedno jest pewne - Limited - znaczy bogato. Podobnie ma się sprawa wyposażenia z zakresu bezpieczeństwa, na które składają się m.in. systemy ABS, EVBP (Electronic Variable Brake Proportioning) - elektroniczny rozdział siły hamowania, popularny ESP a także BAS i system kontroli trakcji dla całego zakresu prędkości ASTC. Ale to nie wszystko, bo dodatkowo w trudnym terenie pomogą nam: HILL START ASSIST - asystent ruszania pod górę, HILL DESCENT CONTROL - asystent zjazdu, oraz system przeciwdziałający przewróceniu się pojazdu -wykorzystujący układy ESP i ETC.

Uff, można się w tym pogubić, ale trzeba oddać Amerykanom, że przyłożyli się w tej kwestii. Nie ma już chyba większego sensu wspominać już o oczywistych poduszkach i kurtynach powietrznych. Tak wyposażonym autem nie straszno jechać ani w trasę ani w teren.

Koniec przygody...
... i zarazem czas na podsumowanie Jeppa. Powiem szczerze, że trudno jest mi jednoznacznie ocenić to auto. Podoba mi się bardzo jego wygląd, jego dostojne i groźne spojrzenie, a także komfort, jaki oferuje w swoim przebogato wyposażonym wnętrzu. Oczywiście, jak pisałem już wcześniej, Cherokee nie rozpieszcza nas nadmiarem przestrzeni, ale jako kierowca nie mogę mu niczego zarzucić w tej materii. Miejsca mam wystarczająco dużo, ergonomia stoi na niezłym poziomie a obsługa urządzeń pokładowych nie wymaga studiowania setek stron instrukcji. Auto jest silne jak tur, dobrze sobie radzi w terenie i nie pali przy tym 30 litrów ropy na "setkę". To wszystko do mnie trafia.

Druga strona medalu to niedoróbki jakościowe w postaci zastosowania częściowo twardych, niezbyt przyjemnych plastików, małej ilości miejsca na tylnej kanapie, a także dosyć mały jak na spore rozmiary zewnętrzne auta, bagażnik. Do tego nie najlepiej działający, "maślany" układ kierowniczy i niestabilność samochodu przy próbach ostrzejszych manewrów i szybszym przejeżdżaniu nierówności terenu.

Prawda jest taka, że zawsze jest coś za coś i nie możemy mieć wszystkiego naraz. Jeep Cherokee to więcej niż samochód - to już jeżdżąca legenda, a tej się wybacza. I ja to robię. Mimo prowadzonej przez cały okres testu wojny wad z zaletami, polubiłem to auto. I niech tak zostanie.