Lexus RX 350 F Sport

Jeśli masz dobry gust i pieniądze, nie musisz przebierać w półśrodkach. Chcesz SUV-a? Proszę bardzo. Nie akceptujesz pontonowego pokonywania zakrętów? Żaden problem. Wysoki komfort? W porządku. Na koniec rzucający się w oczy wygląd. Może Lexus RX w dynamicznej wersji F Sport?

Wszystko, co należy zrobić...
...aby poznać większość zalet tego dużego, wygodnego i dynamicznego auta, to po prostu wcisnąć przycisk włączający silnik, przełączyć automatyczną skrzynię biegów w tryb D i powoli odjechać byle jaką drogą, bo o komfort zadba bardzo dobrze ustawione zawieszenie z MacPhersonami z przodu oraz podwójnymi wahaczami z tyłu. Dzięki niemu ani prawy, ani lewy mój pośladek nie zauważył nawet, że zjechałem z asfaltu, lecz to zasługa również wygodnych foteli z miękkiej, perforowanej skóry z pełną, elektryczną regulacją oraz podgrzewaniem. Nawigacja wyposażona w myszkę zwaną przez Lexusa "manipulatorem" z układem wspomagania trafień w opcje jest bardzo praktyczna - może nawet bardziej niż iDrive z BMW - a jej wyświetlacz jest bardzo duży i świetnie odtwarza DVD.

Niestety, nie zawsze jest tak kolorowo. Nierówności są wprawdzie bardzo dobrze tłumione, ale nie można powiedzieć tego samego o dźwiękach. Z tyłu auta dochodzą do naszych uszu spore pakiety trzasków i stuków, co w znacznym stopniu psuje poczucie podróżowania czymś solidnym. Wydaje mi się, że to nie powinno się zdarzać w autach za przeszło 300 tysięcy złotych.

Ale nie po to kupujesz F Sporta, żeby tarzać się w piachu, prawda? Napęd na cztery koła oczywiście potrafi wybrnąć z wielu nieprzyjemnych sytuacji na śniegu czy w błocie, ale potrafi coś jeszcze. Skoro silnik się już rozgrzał, a warunki pozwalają na odrobinę szaleństwa, warto przestawić selektor w pozycję S, palce umieścić na łopatkach zmiany biegów przy kierownicy i zwyczajnie wcisnąć gaz aż do podłogi. Dwutonowy Lexus z pomocą wolnossącego, benzynowego V6 o mocy 277 KM i pojemności 3,5 litra wystrzela do przodu, odpychając się wszystkimi czterema kołami. I bez żadnego problemu zostawiasz w tyle właścicieli o połowę mniejszych aut, wsłuchując się w rasowy dźwięk V6-tki wkręcającej się na 6,5 tysiąca obrotów na minutę. Brzmi świetnie! Ciekawy jest również fakt, że literka S oznacza tutaj brak ingerencji samochodu w wybór aktualnego przełożenia. Chcesz odbić się od ogranicznika? Masz taką możliwość.

Skrzynia biegów...
...to dość już przestarzała, lecz w większości przypadków sprawnie działająca 6-biegowa przekładnia hydrokinetyczna z trybem sekwencyjnej zmiany biegów i łopatkami przy rewelacyjnej kierownicy. Do płynności obecnych BMW czy szybkości Audi wiele jej brakuje - potrafi długo "myśleć" nad wyborem przełożenia po wciśnięciu gazu, czasami czujemy też (głównie podczas eko-toczenia się), jakby chciała, ale jakoś nie mogła szybko załączyć kolejnego biegu lub po prostu od razu rzucić na koła moc, której oczekujemy. Niemniej jednak przy stałym, szybkim sprincie lub bardziej spokojnej jeździe działa całkiem dobrze i trzeba zrobić coś gwałtownego czy odbiegającego od schematu, aby zaczęły się potknięcia. Manual w Lexusie może nie przystoi, ale z pewnością byłoby to szalenie ciekawe doświadczenie. Najważniejsze, że to nie CVT.

Lexus bez prądu
To brzmi dziwnie, prawda? RX 350 jest pozbawiony jakiegokolwiek elektrycznego balastu, co niektórzy przeciwnicy bycia "eko" uznają za dużą zaletę. Jest jednak druga strona medalu - spalanie...

Ujmę to w ten sposób - przeglądałem dzienniki spalania z okresów sprzed testu w komputerze pokładowym i okazało się, że jestem jedynym testującym od długiego czasu, któremu udało się zejść poniżej 10 litrów na 100 kilometrów w trasie. Konkretny, najniższy wynik to 9,3 l/100 km i naprawdę nie wiem, co trzeba zrobić, aby zejść niżej. Nie to, żebym się spodziewał 5 litrów w trasie, o nie - niewiele ponad 9 to i tak nieźle, ale okazuje się, że 72-litrowy bak wystarcza w praktyce na nie więcej niż 500 km jazdy. To trochę za mało. Jest jeszcze jedna, niepokojąca sprawa - rezerwa paliwa, której komputer nie wlicza do szacowanego zasięgu. Jedziesz sobie spokojnie, paliwo jest, kontrolka się nie podświetla, wszystko na luzie. Aż nagle BUM! ACHTUNG! 15 KM ZASIĘGU! NIE DOJEDZIESZ DO NASTĘPNEJ STACJI! A gdy po przejechaniu kolejnych 10 km na zasięgu wynoszącym 0 km zestresowany dojechałem do stacji, udało się dolać zaledwie 63 litry...

W mieście spalanie oscyluje w granicach 15-20 l/100 km, ale na to klient zamawiający benzynowe V6 musi być przygotowany. Żwawe startowanie ze świateł jest tu wyjątkowo przyjemne, co niestety nie sprzyja eco-drivingowi, do którego zachęca specjalna ikona na obrotomierzu, znikająca za każdym razem, gdy za mocno wciskamy gaz. Dodatkowym atutem poruszania się RX-em wśród gęstych zabudowań i kręcących się gdzieś tam przy 19-calowych felgach małych samochodów jest łatwość manewrowania wspomagana czujnikami parkowania oraz kamerą z tyłu, która podobnie jak w Mercedesach, Fordach i innych nie - Volkswagenach, nie potrafi się schować, gdy nie jest używana, co czyni ją zupełnie bezużyteczną po przejechaniu kilkunastu kilometrów w trudnych warunkach. Zwrotność Lexusa też robi wrażenie - rozmiary auta nie rujnują przyjemności z jazdy.

Zawieszenie jest ustawione bardzo podobnie, jak w Audi Q7 - dość wygodnie, ale o szybkim pokonywaniu zakrętów nikt nie zapomniał - w końcu agresywna prezencja zobowiązuje. Dzięki takiemu rozumowaniu RX trzyma się drogi przy wysokich prędkościach i nie panikuje nawet przy gwałtownych zmianach kierunku jazdy, co w SUV-ie nie jest takie oczywiste. Pomagają mu w tym "sportowe tłumiki drgań nadwozia", które zdają się świetnie spełniać swoje zadanie.

Hamulce robią wrażenie, gdy przy prędkości przekraczającej 100 km/h "depniemy" na pedał hamulca, a samochód ściskając nas napinaczami pasów, błyskawicznie się zatrzyma. Na suchym masa nie przeszkadza tarczom w wykorzystaniu 100 proc. przyczepności opon do zatrzymania pędzącego SUV-a. Jednak na śniegu gwałtowne hamowanie na niewiele się zdaje - przyczepność całkowicie znika, a sterowność jest minimalna. Może to kwestia opon, ale na śliskim nie czułem się w RX zbyt pewnie.

Lexus, Luksus...
...bo z czym innym ma się nam kojarzyć nazwa stworzonej przez Toyotę marki premium? I rzeczywiście - wyposażenie jest bardzo bogate, pomimo braku ogrzewania siedzeń w drugim rzędzie, a wygoda korzystania ze wszystkich funkcji sprawia, że kierowca jest odpowiednio zrelaksowany. Jednak wygląd deski rozdzielczej i wykorzystane do jej wykończenia materiały nie są najlepszej jakości, przywodząc na myśl lata 90-te ubiegłego wieku. Wtedy moglibyśmy się zachwycić, jednak na obecne standardy jest dość średnio. Poza tym, wnętrze powinno w pewnym stopniu pasować do stylistyki zewnętrznej, lecz tu tego nie widać. Przód RX-a jest naprawdę dziki, tymczasem wewnątrz siedzimy w zwykłym Lexusie. Jest tu zdecydowanie zbyt nudno i ciemno.

Koszt oglądanego przez Was na zdjęciach samochodu to podstawowa cena 323 900 zł za "gołego" F-Sporta, powiększona o kilka dodatków. Oczywiście różni się ona znacznie od podstawowej wersji SUV-a od Lexusa zwanej Elite, która kosztuje "tylko" 263 500 zł. Nie będzie jednak ani tak dobrze wyglądała, ani jeździła.

A za co w F-Sporcie dopłacamy? Za bardzo dobre audio Mark Levinson, dysponujące 15 głośnikami i odtwarzaczem DVD (5400 zł), za metalizowany lakier (5510 zł) oraz za system ochrony przedzderzeniowej z aktywnym tempomatem i napinaczami pasów, który kosztuje aż 17 070 zł. W sumie - 351 880 zł.

Zalety:
+ agresywny i dynamiczny wygląd zewnętrzny
+ siła i dźwięk silnika V6
+ zwrotność i właściwości jezdne na suchej nawierzchni
+ bogate wyposażenie i świetna obsługa multimediów

Wady:
- wysokie spalanie dużego silnika
- odrobinę niedzisiejsza skrzynia biegów
- mało atrakcyjny projekt wnętrza
- kiepskie zdolności do jazdy na śliskiej nawierzchni

Podsumowanie:
Bardzo atrakcyjny, duży i zaskakująco zwinny SUV dla zamożnych klientów lubiących japoński styl robienia samochodów.