Mazda 2 1.3 MZR Exclusive Plus

Piękna, nowoczesna, stylowa i dająca sobie zawsze radę. To cechy współczesnej "pretty woman". Oprócz tego, że musi mieć dopasowany do osobowości strój, to i dodatki. W nowoczesnym świecie to już nie są tylko torebka czy komórka, ale i samochód. Może więc Mazda2?

Tradycja porównywania samochodów do kobiet sięga prawdopodobnie pierwszego nadwozia nieprzypominającego bryczki bez konia. Takie kształty jak Corvette C3, Alfa Romeo Tipo 33 Stradale, czy Porsche 911 to klasyki porównywalne do Claudii Schiffer, Naomi Campbell czy Marylin Monroe. W ten klimat wpadł również red. Skarbek obcując ostatnio z Alfą 159 Sportwagon. Chciałem tego uniknąć, ale co ja poradzę, że najnowsza "dwójka" od Mazdy idealnie pasuje w takim zestawieniu? Czy nasza redakcyjna "Madzia" - srebrna trzydrzwiówka z 86-konnym silnikiem - oddaje charakter idealnej nowoczesnej kobiety? Ponoć ideałów nie ma, ale...

Atrakcyjna
Co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Może się komuś narażę, ale uważam, że Mazda2 w trzydrzwiowej wersji to jedna z najładniejszych przedstawicielek swojego "gatunku". Bryła jest zwarta i sprawia wrażenie "napakowanej", jednocześnie będąc lekką i "zwiewną". Do naszego porównania pasuje świetnie. Jest delikatna, ale ma w sobie siłę i mnóstwo charakteru. Ten ostatni to nie tylko detale, takie jak duże, mocno zarysowane reflektory czy tylne lampy, ale i elementy stylizacji. Dynamizm "postaci" kreuje mocno pociągnięta skośna linia wyznaczająca dolną krawędź szyb bocznych. Do tego długie drzwi (choć do ideału zabrakło niewiele - są ramki) i krągły tył samochodu, na dole którego połyskuje chromowana końcówka wydechu.

Jak torebka u kobiety, tak i u naszej "Madzi" ważne są dodatki. Co prawda nie uświadczymy w testowanej wersji pakietu sportowego, ale Japończycy zafundowali rewelacyjne felgi o rozmiarze szesnastu cali, na które naciągnięto iście sportowe opony w rozmiarze 195/45. Uparcie trzymając się analogii z płcią piękniejszą, koła w testowanej "dwójce" mogą być odpowiednikiem wysokich szpilek. Wyglądają bardzo atrakcyjnie, ale chodzenie w nich zdecydowanie nie należy do przyjemności.

Aby mieć pełny obraz, warto wspomnieć o atrapach w kształcie plastra miodu i dużym logo, abyśmy nigdy nie zapomnieli imienia naszej "wybranki" w najmniej odpowiednim momencie.

Liczy się wnętrze
Tak mówi każdy facet, jednocześnie przeglądając rozkładówki pełne "wnętrz". Czym więc kusi Mazda2? Może ma w sobie tyle wewnętrznego piękna i uroku, co na zewnątrz. Na powitanie dostajemy całkiem obszerne miejsca dla kierowcy i pasażera. Do tego fotele i kanapę pokryto ciekawą tapicerką w "zeberkę" - na szczęście zachowano kolory zwierzaka, nie dając ponieść się fantazji jak w przypadku testowanej przeze mnie ostatnio Kii Picanto. Szkoda tylko, że tej przestrzeni, którą mamy z przodu, zabrakło z tyłu. "Dwójka" w wersji trzydrzwiowej sprawia wrażenie sporo ciaśniejszej od pięciodrzwiowej siostry. Ale może to wynikać z tego, że mimo przedłużonych drzwi ciężko się dostać na tylną kanapę, a boczne okienka są dość wysoko.

Poza tym "czarny wyszczupla" - w tym przypadku ciemne wnętrze optycznie zmniejsza dostępną przestrzeń. To samo dotyczy ciekawie zaprojektowanej deski rozdzielczej. Też jest ciemna. Jedyne jaśniejsze akcenty to pseudoaluminiowe ramiona kierownicy i fragment gałki zmiany biegów. Całość poskładano całkiem solidnie (nie licząc uporczywego poskrzypywania z okolic bagażnika), ale niestety same materiały raczej nie sprawią, że będziemy chcieli non stop przesiadywać w Maździe. Są po prostu twarde, chropowate i wyglądają tak, jakby producentowi głównie zależało na łatwości utrzymania ich w porządku, a nie atrakcyjności.

Mimo wygodnej kierownicy i leżącego pod ręką lewarka, znajdzie się kilka niewielkich wpadek ergonomicznych. Są to naprawdę drobiazgi, jak np. umiejscowienie zapamiętanych stacji radiowych od strony pasażera, a od strony kierowcy przycisków ustawiania zegarka. Na szczęście radio sterowane jest z kierownicy, a do tego gra świetnie. Zabrakło mi też wskaźnika temperatury, zastąpionego przez modną ostatnio niebieską kontrolkę nierozgrzanego silnika, oraz choćby najprostszego komputera pokładowego - w końcu nazwa wersji już do czegoś zobowiązuje.

Poza tym wyposażenie jest bardzo przyzwoite. Skórzane wykończenia, klimatyzacja, dobre radio z wyjściem aux i oczywiście "pełna elektryka". Sprytnie, wygodnie i zadaje szyku. Mazda nie ma krystalicznie czystego charakteru, ale to "porządna dziewczyna".

Mimo, że 90% właścicielek i właścicieli ograniczy się do wożenia samochodem teczek, plecaków, torebek i innych drobiazgów, to od czasu do czasu warto skorzystać z bagażnika. Ten ma całe 250 litrów - w tej klasie to niższe stany średnie. Większość konkurencji ma o te parę baniaków oligoceńskiej więcej, ale zdarzają się takie rodzynki jak Colt, czy Mini, przy których Mazda jest prawie ciężarówką. Dodatkowo możemy powiększyć tą przestrzeń kosztem tylnej kanapy - oczywiście dzielonej asymetrycznie. Niestety składa się tylko oparcie, więc o wygodnym transporcie dużych paczek nie ma co myśleć. Zresztą, patrząc na wysokość progu załadunku i szerokość otworu powstałego po podniesieniu klapy, widać, że facet od praktyczności miał wolne, a facet od stylizacji miał dużo motywacji i inwencji. Miało być ładnie, to jest ładnie - a że niepraktycznie... Mówi się trudno.

Ambitna
Muszę przyznać, że serce i żywotne organy "dwójki" to nie lada orzech do zgryzienia. Odkrycie jej prawdziwej natury, tak jak i w przypadku kobiety, wymaga nie lada umiejętności. Na pewno odezwą się głosy, że rozum postradałem - w końcu to tylko miejski samochodzik z 1.3 pod maską, nawet jeśli 86KM, to na pewno nie jest to problematyczne auto. Bo i nie jest. Ale po kolei.

Silnik zachęca do użytkowania. Pracuje równiutko i ma całkiem przyjemny dźwięk, który podczas jazdy na normalnych obrotach nie przeszkadza. Głośno robi się dopiero wtedy, kiedy... pojawia się dynamika. Niestety, to już kolejny mały samochodzik, który wymaga bardzo wysokiego "kręcenia". Ale patrząc realistycznie, podczas jazdy miejskiej nie potrzebujemy maksymalnego przyspieszenia i elastyczności, a to, co mamy do dyspozycji poniżej 3-4 tysięcy obrotów wystarczy.

Miałbym jednak pewne opory przed wyjechaniem tym samochodem w trasę. Elastyczność będzie wymagać bardzo częstego machania drążkiem zmiany biegów. Aczkolwiek, to akurat można polubić, bo skrzynia jest precyzyjna, a biegi wchodzą bardzo przyjemnie, z krótkim skokiem lewarka. Szkoda, że jest ich tylko pięć, z drugiej strony, w miejskim samochodzie to wystarczy. Spalanie, jakie obiecuje nam producent, nie jest może osiągalne, ale 7,5 litra w różnorakich miejskich warunkach (od pustych, ciepłych ulic, po śnieżyce i korki) wg mnie jest całkiem przyzwoite.

Zastrzeżenia pojawiają się "tam na dole" - czyli przy zawieszeniu. Nie wątpię, że nasza "dwójka" ma sportowe aspiracje, ale przy tym silniku powinny zostać one wyłącznie w sferze stylistycznej. Jednak w Hiroszimie postanowili, że ich najmniejszy europejski model będzie przygotowany do konkurowania z Mini. Na razie robi to przy pomocy zbyt twardego zawieszenia, które boleśnie przenosi nierówności jezdni na kręgosłup. Przyczyniły się też do tego wspomniane wyżej opony. Ich profil i rozmiar dodatkowo obniżył komfort jazdy samochodem. Nie tylko on zresztą na tym ucierpiał.

O ile prowadzenie na suchej, gładkiej nawierzchni jest naprawdę świetne i ogranicza nas na dobrą sprawę tylko brak trzymania bocznego fotela, to w przypadku dowolnych nierówności "dwójka" zaczyna nerwowo podskakiwać i prowadzić się niepewnie. Podobnie zachowuje się w warunkach gorszej przyczepności i dodatkowo robi się podsterowna. Do walki z tym zjawiskiem zaprzężono układ kierowniczy miejskiego samochodu - za lekki, przez co na niektórych stołecznych drogach trzeba nawet przy niezbyt dużej prędkości korygować tor jazdy. Naprawdę duża w tym zasługa "gum", więc mimo niewątpliwej atrakcyjności "szesnastek" - załóżcie buty numer mniejsze.

Coś, co spowodowało jeszcze jedną ryskę na charakterze "Madzi" to jej hamulce. Już same w sobie nie są bardzo wydajne, natomiast problemem znów są trudne warunki atmosferyczne. ABS "łapie" tak szybko i działa tak agresywnie, że zostajemy praktycznie bez hamulców.

Kosztowna ślicznotka
Jak wiadomo, diamenty są najlepszym przyjacielem kobiety. Mogą być nim też inne cenne drobiazgi. Tak jak i Mazda2, za którą dealerzy życzą sobie w wersji Exclusive 50 800 zł. A nawet więcej, jeśli chcielibyśmy ją doposażyć tak jak testowany Exclusive Plus, który w trzydrzwiowym nadwoziu jest niestety niedostępny. Jeśli zrezygnujemy z najbardziej atrakcyjnej wersji i zamówimy z takim wyposażeniem egzemplarz z dodatkową parą drzwi, wyniesie nas on 55 800 zł. A czym się różnią oba poziomy? Otóż, trzymając się wersji mniej praktycznej, stracimy skórzane wykończenia, czujnik zmierzchu i deszczu, reflektory przeciwmgielne, układ stabilizacji DSC, a także przyczynę "wszystkich plag egipskich", czyli felgi 16".

Tak czy inaczej, za podobne pieniądze dostaniemy np. Clio Rip Curl z silnikiem 1.2 100 KM (56 950 zł), Fabię Style 1.4 85 KM (52 950 zł), a dokładając 2-3 tysiące możemy zapoznać się z atrakcyjną "Włoszką" o wybuchowym temperamencie - Grande Punto 1.4 T-jet 120 KM.

Nasza Mazda to idealny miejski dodatek. Bez wątpienia ma mnóstwo stylu i charakteru, oferuje dla dwójki pasażerów całkiem dobre warunki podróżowania. Wszystkim się będzie podobać, a nie kosztuje aż tyle, co Mini. Ale jak wiadomo, ideały nie istnieją, więc i Japończykom może zdarzyć się jakaś wpadka. Gdyby nie problemy z twardym zawieszeniem, byłaby to naprawdę bardzo sympatyczna propozycja. "Madzia" to dziewczyna, z którą dobrze Ci się rozmawia, możesz pokazać się "w towarzystwie" i na imprezie, ale w szachy z nią nie pograsz i nie podyskutujesz też o romantycznych malarzach. Co kto lubi.