Mini Cooper S Coupe

Sobota, godzina 20:00. Włączam telewizor. Jakiś zachrypnięty głos udowadnia, że śpiewać każdy może. Zmieniam kanał. Człowiek w stroju klauna żonglujący pomarańczami, pokazuje swój wątły talent. Zmieniam kanał. Reklamy. Mam dość! Zamieniam pilota na kluczyki od samochodu. Wychodzę!

Czy aby zostać gwiazdą, znaleźć się w gronie polskich celebrytów oraz mieć Michała Szpaka na "fejsbukowym" profilu trzeba robić z siebie pozera i skutecznie kamuflować swoje prawdziwe "ja" na oczach milionów widzów? Czy aby być w centrum uwagi, bez wypisanego na czole dużego napisu "look at me", mówiąc wprost trzeba się obnażać? Ja podczas jednej, dość długiej nocy znalazłem o wiele bardziej skuteczny sposób na wzbudzenie powszechnego zainteresowania.

Za górami, za lasami
A było to tak. Za górami, za lasami, pod sam koniec lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku firma British Motor Corporation wprowadza do produkcji mały samochód o adekwatnej do rozmiarów nazwie - Mini. Kilkadziesiąt lat po tym wydarzeniu, za sprawą BMW na świat przychodzi nowa, współczesna wersja kultowego "Miniaka". Po kolejnych kilku latach Mini przestaje być już takie całkiem mini za sprawą modeli Clubman oraz Countryman. Teraz nową bronią tego angielskiego producenta, będącego pod niemieckimi skrzydłami, ma być Mini Cooper Coupe.

Pozwolę sobie wtrącić trochę prywaty. Już po Clubmanie zastanawiałem się, czy popularny "Miniak" we współczesnym wydaniu doczeka się jeszcze bardziej kontrowersyjnych i tak naprawdę mających niewiele wspólnego ze swoim pierwowzorem odmian. Po wprowadzeniu Countrymana oraz modelu Coupe już nie zastanawiam się, czy powstanie kolejna, nieszablonowa wersja tego auta. Teraz ciekawi mnie tylko, co to będzie. SUV? Van? A może pickup?

Let's go
Koniec tego wspominania i niepotrzebnego dumania! Wróćmy do samego początku tego tekstu, a więc... Ubieram kurtkę, wychodzę z domu i już po chwili siedzę za kierownicą niebieskiego Coopera S Coupe, udekorowanego połyskującym na srebrno dachem, przypominającym czapeczkę bejsbolową. Jako że jest jesienny sobotni wieczór, a ja znajduję się niemalże w samym imprezowym centrum naszej pięknej stolicy, mam nadzieję przeżyć ekscytującą i pełną wrażeń noc, oczywiście za kierownicą "Miniaka".

Delikatnie zwiększam poziom głośności w pięknie brzmiącym zestawie audio, firmowanym przez Harman/kardon, wrzucam pierwszy bieg i wyruszam na podbój warszawskich, spowijanych blaskiem neonów i świateł latarni ulic. Uchylenie bocznej szyby i "korzystanie" z zimnego łokcia pozwolę sobie darować, bo po pierwsze biorąc pod uwagę temperaturę panującą na zewnątrz ów łokieć byłby zbyt zimny, a po drugie nie jestem zwolennikiem tak wysublimowanego lansu.

Paparazzi
Zatrzymuję się na czerwonym świetle i od razu potwierdza się to, co tak naprawdę wiedziałem już w momencie premiery odmiany Coupe. To auto na ulicy wzbudza powszechne zainteresowanie. Połowa rozentuzjazmowanych pasażerów autobusu, który stoi na sąsiednim pasie, ma wzrok wlepiony w "Miniaka".

Kolejne skrzyżowanie i kolejny postój na światłach. Jakieś dwie sympatyczne blondynki w pośpiechu wyjmują smartfona z jakże modnym jabłuszkiem na obudowie i robią mi zdjęcia. No dobrze, może nie do końca moja osoba jest sprawcą tego zamieszania, ale skoro patrzą na auto, automatycznie patrzą tez na mnie! Tak, tak - jestem w centrum uwagi i w dodatku nie muszę śpiewać ani stawać na głowie!

Sytuacja z pojawiającymi się znienacka telefonami czy też aparatami, wycelowanymi w Mini powtarzała się tego wieczora jeszcze kilkakrotnie, a ja za każdym razem czułem się prawie jak Brad i Angelina na gali rozdania nagród filmowych.

Narcyz?
Nie pomyślcie, broń Boże, że popadłem w samozachwyt i na tapecie swojego komputera mam własne zdjęcie tuż po wyjściu z wanny, jednak Mini Cooper Coupe, czy to się komuś podoba czy nie, wzbudza większe zainteresowanie na drodze niż Clubman i Countryman razem wzięte. Czy to oznacza, że jest on ładnym autem? W moim odczuciu linia nadwozia wydaję się być nieproporcjonalna, aczkolwiek ten samochód ma w sobie to coś, co sprawia, że mi się podoba.

Wśród swoich znajomych znalazłem zarówno takie osoby, które w odmianie Coupe zakochały się od pierwszego wejrzenia, jak również takie, dla których wersja hatchback jest kwintesencją prawdziwego Mini i wszystkie inne wynalazki są profanacją marki. Jak widać, ile osób tyle opinii. Dodam tylko, że za sprawą wysuwanego automatycznie po przekroczeniu 80 km/h bądź ręcznie przy pomocy przycisku, tylnego spojlera samochód sporo zyskuje od strony wizualnej.

Gdy ten spojler grzecznie spoczywa schowany w pokrywie bagażnika, Cooper Coupe wygląda jak piesek z podkulonym ogonem. Gdy owy kawałek wyprofilowanego metalu ujrzy światło dziennie, "Miniak" jest niczym buldog gotowy do działania.

Party started
Po niespełna półgodzinie drogi docieram do pierwszego miejsca, zaznaczonego na mojej spontanicznej mapie. Jakimś szczęśliwym trafem w natłoku aut z napisem TAXI znajduję wolne miejsce parkingowe, tuż obok migającego na fioletowo neonu, zawieszonego przy drzwiach wejściowych do modnego klubu. Ochroniarze bez zbędnych formalności wpuszczają mnie do środka. 2 godziny potem wychodzę z tego roztańczonego i pełnego pozytywnie zakręconych ludzi miejsca.

Przed "Miniakiem" kręci się spora grupka ludzi, oglądając auto niemalże z każdej strony, nawet od spodu, chociaż nie jestem do końca pewien, czy jegomość który mocno nachylił się w pobliżu auta, aby na pewno doceniał walory estetyczne osłony silnika. Podchodzę do mojego samochodu, z dumą otwieram drzwi i gramolę się do środka. Przekręcam kluczyk i już mam zamiar ruszać w dalszą drogę, gdy nagle w małej bocznej szybce dostrzegam twarz nieznajomej brunetki, która wyraźnie coś ode mnie chce.

Ale duży!
Opuszczam szybę i do mych uszu dobiega delikatny kobiecy głos:
- Cześć mam na imię Ewa i bardzo interesuję się motoryzacją, czy możemy chwilkę porozmawiać?
Widząc oczy skruszonego kotka, nie mogłem odmówić i po chwili sympatyczna brunetka siedziała tuż obok mnie.
- Ale duży! - wykrzyknęła z wyraźnym zaskoczeniem w głosie.
Nieco onieśmielony, ale zarazem pewny swego, z lekkim uśmiechem odparłem:
- Fakt, mały nie jest.
Dopiero po kilkunastu sekundach dotarło do mnie, że mojej nowej pasażerce chodzi o olbrzymi niczym pizza XXL prędkościomierz.

Rozmowa nawet nam się kleiła, a Ewa okazała się być prawdziwą fanką samochodów i gdy dowiedziałem się już gdzie mieszka i wstępnie uzgodniliśmy trasę dojazdu do jej mieszkania, okazało się, że musimy zabrać ze sobą jej siostrę bliźniaczkę. Zapewne większość facetów chciałoby być na moim miejscu, bo przecież nawet Pitagoras lubił trójkąty ale zaraz, zaraz... Mini Cooper Coupe jest autem dwuosobowym i nie posiada siedzeń z tyłu! Co za pech.
Muszę się obejść smakiem, bo Ewa nie ruszy się nigdzie bez swojej siostry.

Słuszne posunięcie
W danej chwili żałowałem, że wersja Coupe została pozbawiona tylnych siedzeń, jednak gdy odezwał się we mnie głos rozsądku stwierdziłem, że nie montowanie na siłę tylnej kanapy jest bardzo dobrym posunięciem. Już w bardziej popularnym Mini z nadwoziem typu hatchback tylna kanapa jest na tyle mała, że zmieszczą się na niej tylko niezbyt wyrośnięte dzieci lub jakiś czworonogi, włochaty przyjaciel, a co dopiero mówić o włożeniu tylnej kanapy do wersji Coupe z niżej poprowadzoną i opadającą linią dachu.

Oprócz braku wspominanych tylnych siedzeń, wnętrze Coopera Coupe nie różni się niczym od swojego odpowiednika z nadwoziem hatchback. Mamy tak samo nieczytelny, wielki i centralnie umieszczony prędkościomierz, przed naszymi oczami tuż za kierownicą umiejscowiono obrotomierz, a trafienie szczególnie po zmroku w przełączniki odpowiadające m.in. za opuszczanie bocznych szyb, zmianę siły nawiewu lub włączenie podgrzewania tylnej szyby wymaga wprawy albo po prostu szczęścia.

Pomimo tych niedogodności, jednego wnętrzu Mini nie można zarzucić - stylu. Wsiadając za kierownicę tego auta, na pewno nie pomylimy go z żadnym innym samochodem. Można się trochę czepiać, że deska rozdzielcza wersji Coupe nie różni się niczym od tej znajdującej się w hatchbacku, jednak czy to jest wada w przypadku tak klimatycznego i rozpoznawalnego designu?

Wracając jeszcze do tematu tylnych siedzeń, to na ich braku zdecydowanie zyskał bagażnik. OK, ludzie kupujący auta tej marki zdają się nie przywiązywać wagi do miniaturowego wręcz bagażnika, jednak czasami dylemat, czy na weekendowy wyjazd zabrać ze sobą laptopa czy ubranie na zmianę potrafi być irytujący. W Mini Coupe takie problemy znikają, ponieważ wolna przestrzeń pod tylną klapą mieści aż 280 litrów bagażu, co jest nie tylko wynikiem lepszym o 120 litrów względem hatchbacka, ale także o 20 litrów przewyższa bagażnik, z pozoru bardzo pojemnego, Clubmana.

Z dreszczykiem emocji
Tuż przed wejściem do kolejnego rozrywkowego miejsca, które sobie obrałem za następny cel tego wieczora, zatrzymał mnie ochroniarz. Nie chodziło o mój nieodpowiedni strój, ani tym bardziej o zbyt groźną budowę ciała. W roli głównej znów wystąpił "Miniak".
- Przepraszam Pana jaki on ma silnik? - usłyszałem z ust człowieka w przymałej podkoszulce.
- 1.6 Turbo - odparłem.
- A ile to ma koni? - wtórował ochroniarz.
- 184, a do pierwszej setki rozpędza się w 6,9 sekundy.
Wszystko byłoby OK, a rozmowa toczyła się w miłym tonie, dopóki ów jegomość nieśmiało poprosił mnie o numer telefonu i z pewną nadzieją w głosie oznajmił, że za godzinę kończy pracę i chętnie pokaże mi swoją kolekcję motyli. Wolałem nie kusić losu i czym prędzej oddaliłem się z tego miejsca. Jako że mój "Miniak" to wersja S, słowo "prędzej" jest adekwatne do możliwości tego samochodu.

MINImalne różnice
Pod maską Mini Coupe może pracować benzynowy silnik o pojemności 1,6 litra z turbosprężarką lub bez w kilku wariantach mocy lub 2-litrowy silnik diesla. Wszystkie te jednostki są także dostępne w hatchbacku i Clubmanie, także w przypadku coupe obyło się bez niespodzianek, jeśli chodzi o napęd.

Egzemplarz, którym tak dzielnie przemierzałem imprezową Warszawę, to Mini Cooper S Coupe, wyposażony w taki sam silnik, jaki pracuje pod maską każdego innego modelu "Miniaka", oznaczonego literką S. 184 KM mocy oraz 240 Nm momentu obrotowego dają solidnego kopa przy każdym mocniejszym wciśnięciu pedału gazu. Względem swojego odpowiednika w nadwoziu hatchback, wersja Coupe prędkość trzycyfrową osiąga w minimalnie krótszym czasie, wynoszącym 6,9 sekundy, jednak tym, co tak naprawdę wyróżnia samochody marki Mini na tle konkurencji jest sposób i jakość prowadzenia.

O idealnie dobranej sile wspomagania układu kierowniczego, wielowahaczowej konstrukcji tylnego zawieszenia oraz precyzji prowadzenia wspomina się przy okazji niemalże każdego testu samochodu spod znaku Mini. Cooper S Coupe nie jest wyjątkiem od tej reguły i również wyznacza standardy w swojej klasie. Możliwości trakcyjne tego auta bardzo często przewyższały moją odwagę. Samochód jak przyklejony trzyma się asfaltu, nawet w sytuacji gdzie wydawać by się mogło przedobrzyliśmy z prędkością.

Czy istnieją jakieś odczuwalne różnice w prowadzeniu wersji coupe w stosunku do hatchbacka? W moim subiektywnym odczuciu Cooper S Coupe nieco chętniej i częściej potrafi zarzucić tyłkiem w momencie odpuszczenia gazu w zakręcie, chociaż aby to nastąpiło, musimy się mocno postarać, bo naprawdę trudno jest wyprowadzić to auto z równowagi.

Obawy
Przyznam szczerze, że trochę obawiałem się, czy aby na pewno zmieszczę się do wnętrza tego auta i nie będę za jego kierownicą wyglądał jak słoń w składzie porcelany. Nisko - ba - bardzo nisko usytuowane fotele sprawiły, że przy moich 180 cm wzrostu nad moją czupryną było jeszcze dobre 10 cm luzu. Regulacja kierownicy w dwóch płaszczyznach oraz szeroki zakres regulacji fotela pozwalają na obranie odpowiedniej pozycji nawet nieco wyższym osobom. Jedynie małe szybki mogą nieco przeszkadzać i ograniczać widoczność, a opatuleni w zimową kurtkę możemy czuć się nieco klaustrofobicznie. Pamiętajmy jednak, że siedzimy w "Miniaku", a nie w 5-metrowej limuzynie.

Wspomnę jeszcze o jednej rzeczy, która wzbudziła we mnie mieszane uczucia. 6-biegowa manualna skrzynia biegów z założenia i znajomości precyzji BMW powinna być precyzyjna i pewna. W testowanym egzemplarzu wszystkie biegi wchodziły dość opornie, metalicznie i twardo. Czasami nawet zbyt twardo, nie wspominając już o biegu wstecznym, do którego "wbicia" trzeba było użyć sporo siły. Być może ten objaw występował tylko w naszym, niedotartym jeszcze samochodzie o śladowym przebiegu, ledwo przekraczającym 1000 km.

After party
Noc zbliża się do końca, a kolor nieba powoli zmienia się z groźnego czarnego na szary. Czas wracać do domu. Jeszcze tylko wizyta na stacji benzynowej, gdzie oprócz apetycznej parówki z bułką górnolotnie zwanej hot-dogiem, miła pani kasjerka zainkasowała około 250 zł za paliwo. Podczas moich nocnych wojaży auto zadowoliło się średnio 9,2 litrami "bezołowiówki". Gdy na ulicach jest nieco większych ruch, spalaniem na poziomie 10 litrów nie powinniśmy być zaskoczeni.

A czy wobec tego zaskoczą nas koszty zakupu Mini Coopera S w wersji Coupe? Ceny dynamicznej, dwuosobowej "eski" zaczynają się od 106 700 zł, co jest kwotą o 7000 zł większą od Coopera S z nadwoziem typu hatchback. Jeśli doposażymy auto w wiele gadżetów, takich jak zestaw audio Harman/kardon, zestaw multimedialny z nawigacją czy też pakiet Chili, cena samochodu podskoczy do niespełna 150 000 zł i tyle też wart był egzemplarz, który widzicie na zdjęciach. Za podstawową, 122-konna odmianę tego "Miniaka" na stół musimy wyłożyć 86 700 zł.

Reset
Sobota, godzina 20:00. Nie włączam telewizora. Zakładam kurtkę, biorę kluczyki i już wiem, że znów czeka mnie pełna atrakcji noc. Noc za kierownicą Mini Coopera S Coupe, czyli auta, które wypisuje na czole swojego właściciela olbrzymi napis: "patrz na mnie!". Czy jest to najbardziej sportowa wersja "Miniaka"? Minimalnie lepsze osiągi w stosunku do innych wersji nadwoziowych zdają się potwierdzać tę tezę, jednak Mini Cooper Coupe jest przede wszystkim prawdziwym Mini z niepowtarzalnym klimatem. Jeśli uważacie, że zwykły Cooper w hatchbacku jest zbyt banalny, a Clubman zbyt pseudorodzinny, to Cooper Coupe jest stworzony właśnie dla Was.

Plusy:
+ niepowtarzalny styl i design
+ osiągi
+ szeroko pojęte właściwości jezdne
+ pozycja za kierownicą

Minusy:
- braki w ergonomii
- cena

Podsumowanie:
Stare dobre i szybkie Mini w nieco innym opakowaniu. Uwaga: jeśli nie lubisz być w centrum uwagi, nie kupuj go!