Mitsubishi Lancer Sedan 1.8 MIVEC Intense

Jeszcze nigdy sportowa ewolucja nie była tak podobna do cywilnej odmiany. Dziewiąta już edycja Mitsubishi Lancera zdobyła nową broń do walki z konkurencją - charakter. Czy to jednak wystarczy, aby wygrywać z konkurencją? Czy test potwierdzi świetne wyniki sprzedaży?

Jeszcze całkiem do niedawna Mitsubishi Lancer był, delikatnie mówiąc, nijakim samochodem. Wśród kompaktowych sedanów nie wyróżniał się niczym - ani właściwościami jezdnymi, ani silnikami, ani wyglądem. I nie mówię tu o początkach produkcji, a więc o latach od 1973 roku - wówczas Japończyk występował także w odmianach coupe oraz hatchback. Mitsubishi Lancer stał się zwykłą, szarą myszką w 1992 roku. Piąta generacja została przyćmiona przez pierwszą odmianę Evolution - sportową wersję, która stała się bazą dla samochodu rajdowego. 2-litrowy turbodoładowany motor generował piekielną moc 250 koni mechanicznych i, jak to mawiają starzy górale, "nic już nie było takie, jak wcześniej..."

Niestety, na początku 2000 roku losy seryjnego Lancera oraz jego rajdowego odpowiednika rozeszły się i Evolution zaczął bazować na zupełnie nieznanej w Europie odmianie Credia, dość mocno zmodyfikowanej. Ogólnodostępne auto znów stało się bezpłciowym sedanem, którego z kultową "Evolucją" łączyła tylko nazwa modelu. Aż do dziś.

Treningówka
Mitsubishi Lancer dziewiątej generacji zadebiutował w zeszłym roku na styczniowym salonie samochodowym w Detroit. Designerzy przeszli samych siebie. Już po wcześniejszej prezentacji konceptu, trudno było uwierzyć, że tak może wyglądać seryjny Lancer. Patrząc na testowe auto i jego poprzednika - dobrze nam znanego w odmianie kombi z testu porównawczego - można stwierdzić, że auta dzieli co najmniej ćwierćwiecze. Najnowszy model zaskakuje przede wszystkim agresywnym stylem, zdecydowaną linią i detalami karoserii, które powodują, że trudno oderwać wzrok od auta.

Najbardziej charakterystyczny jest przód nowego Lancera. Ustawiona pod ostrym kątem trapezowa atrapa, znak rozpoznawczy modeli Mitsubishi zwany Jet Fighter, przywodzi na myśl pysk rekina, a dodatkowego "pazura" dodają przymrużone reflektory i nisko schodząca maska, która przy wlocie powietrza przechodzi w zderzak. Ten w testowej odmianie Intense otrzymał dodatkowo obniżające go dokładki, które są kontynuowane przez boczne progi.

Wznosząca się linia nadwozia kończy się bardzo atrakcyjną tylną częścią. Dobrze, że projektantom nie brakło pomysłów i także tył Lancera przemawia do nas siłą i zdecydowaniem. Pękaty zderzak podchodzi pod same lampy, a te - dość mocno nawiązujące do tych znanych m.in. z Alfy Romeo - wcinają się w tylną klapę. Auto bez wątpienia wygląda dynamicznie i zadziornie, a 18-calowe felgi aluminiowe (standard odmian Intense i Instyle) z oponami 215/45 R18 dopełniają całości.

Spoglądając na fotografie testowego auta, możemy potwierdzić, jak bardzo zbliżyła się się do najnowszej odmiany Evolution X. Tak naprawdę wystarczyłoby kilka detali (m.in. czarna wstawka w trapezowym wlocie, konkretny spoiler na klapie oraz kilka wlotów tu i ówdzie), aby wmówić niektórym, że właśnie poruszamy się najnowszym Evo. Zapomniałbym o dwóch rzeczach - obowiązkowo grafitowe felgi i biały lakier zamiast beżowego.

Charakteru we wnętrzu brak
Tradycji stało się zadość. Mitsubishi Lancer w żadnej swojej generacji, nawet "ewolucyjnej" nie rzucał na kolana stylem deski rozdzielczej. Także i w 9. generacji nie ma fajerwerków. Jest prosto, czytelnie i smutnie czarno. Wprawne oko zauważy, że niemal identyczny projekt zastosowano w Outlanderze. Dla odróżnienia w Lancerze przez środek przeprowadzono szeroką listwę, mającą uchodzić za imitację włókna węglowego. Niestety, nie każdemu przypadnie ona do gustu.

Do obsługi wnętrza Lancera oraz do spasowania poszczególnych materiałów nie można się przyczepić. Zastrzeżenia można mieć jednak do ich jakości. Plastiki, z których zbudowano deskę rozdzielczą są twarde, tapicerka na drzwiach nieprzyjemna w dotyku, a pokrętła klimatyzacji sprawiają wrażenie, jakby zdemontowano je z chińskiego wyrobu rynku motoryzacyjnego. Minusem jest także automatycznie przygaszający się po włączeniu świateł wyświetlacz radia komputera pokładowego, który w pogodny, słoneczny dzień staje się zupełnie nieczytelny.

A szkoda, bo seryjnie montowany w testowanej odmianie odtwarzacz CD MP3 ze zmieniarką na 6 płyt renomowanej marki Rockford Fosgate całkiem przyjemnie dla ucha współpracuje z 650-watowym wzmacniaczem "napędzającym" 8 głośników oraz potężny, 25-calowy subwoofer umieszczony w bagażniku. Nie zawodzi obsługa - panel radia znajduje się odpowiednio wysoko, a podstawowymi funkcjami możemy sterować poprzez przyciski na kierownicy. Tu także znalazła się obsługa telefonu poprzez bluetooth - niestety głosowa i początkowo trudna w obsłudze.

Bardzo przypadły mi do gustu ukryte w dwóch tubach zegary Lancera. Przykryte wyprofilowanym daszkiem są atrakcyjne i czytelne, a ich czerwono-siwe podświetlenie nie męczy naszych oczu. Umieszczony między nimi wyświetlacz komputera pokładowego pokazuje wszystko, co potrzebne - poziom paliwa i jego zużycie, temperaturę silnika oraz przebieg.

Komfort limitowany
Przednie fotele Mitsubishi Lancera zaskakują wygodą, odpowiednim wyprofilowaniem i wystarczającą regulacją. Tapicerka, która je pokrywa, także jest miła w dotyku. Niestety, wszystko psuje kierownica. Bynajmniej nie przez to, że jest poręczna i nieźle leży w dłoniach. Posiada tylko pionową regulację, co dla wyższych kierowców może być utrapieniem.

Także osoby o ponadprzeciętnym wzroście nie zaznają przestronności na tylnej kanapie. Ona także jest przyzwoicie wyprofilowana, ale nisko schodząca linia dachu może pasażerom liczącym ponad 180 cm wzrostu zaburzyć komfort podróży. Zdecydowanie dużo miejsca będzie jednak na stopy. Także tu najgorsze wrażenie robi twarda i plastikowa tapicerka drzwi.

Na dobre i na złe
Funkcjonalność kabiny Lancera to duża zaleta. Japońscy konstruktorzy wykorzystali praktycznie każde wolne zagłębienie i przetłoczenie, aby stworzyć schowek, półkę czy otwór na napój. Pochwalam, zwłaszcza że w tylnej ściance półki przed lewarkiem zmiany biegów zamontowano wyjście AUX, a w podłokietniku (szkoda, że niestety nieregulowanym) dodatkowe gniazdko 12V.

Mitsubishi, mimo naprawdę udanej stylistycznie trzeciej bryły, zupełnie nie zachwyca bagażnikiem. Żeby się do niego dostać, wciskamy albo przycisk na pilocie, albo pociągamy dźwignię przy fotelu. Zatrzask puszcza i pojawia się szpara między klapą a zderzakiem na ok. 1 cm - to właśnie miejsce na nasze palce. Nie ma uchwytu, trzeba pociągnąć po prostu za rant nie patrząc na to, że właśnie wróciliśmy z zimowej trasy i na pokrywie nie widać spod brudu nawet logo Mitsubishi. Z zamykaniem już nie ma tego problemu - od wewnętrznej strony znajdziemy stosowny uchwyt, ale po lewej, a nie po prawej stronie.

Pojemność kufra wynosząca 400 litrów to wynik tylko przeciętny w tej klasie. Konkurenci przekraczają swobodnie 500 litrów pojemności (aczkolwiek zdarzają się wyjątki jak choćby Honda Civic Sedan i jej mizerne 375 l). Niestety, jakość zastosowanych materiałów jest poniżej przeciętnej. Tandetna i cienka wykładzina "śmiga" z naszymi bagażami po pilśni oddzielającej bagażnik od koła zapasowego, powodując niemałe zamieszanie. Mam nadzieję jednak, że to tylko feler testowego egzemplarza. Na plus zaliczam siłowniki podtrzymujące klapę, które nie przeszkadzają w załadunku bagaży i nie zniszczą ich, jak często stosowane w sedanach wnikające do środka zawiasy.

Coś za coś
Mitsubishi Lancer jest oferowany na rynku europejskim z trzema jednostkami napędowymi - benzynowymi 1.5 o mocy 109 KM i 1.8 o mocy 143 KM oraz z 2-litrowym turbodieslem legitymującym się mocą 140 KM. Pierwszy silnik z pewnością wielu z nas wyda się za słaby, poza tym dostępny jest tylko z podstawowymi wersjami wyposażenia Inform i Invite. Wysokoprężny motor natomiast to znany dobrze wielu użytkownikom volkswagenowski 2.0 TDI, który nie zachwyca ani wyciszeniem, ani kulturą pracy (ma jednak zalety w postaci dobrych osiągów i niskiego zużycia paliwa).

Cóż nam więc zostaje? "World Engine", czyli benzynowy silnik MIVEC o pojemności 1,8 litra. Co może zaskoczyć, jednostka ta powstała we współpracy Mitsubishi z koncernami Daimler Chrysler oraz Hyundai Motor Company. Wykorzystano w niej system zmiennych faz rozrządu i wzniosu zaworów dla obu wałków rozrządu, co skutkuje dużą kulturą pracy i niemalże bezszelestną pracą na jałowym biegu.

Jednostka napędowa testowego Lancera należy do gatunku wysokoobrotowych. Tak naprawdę do ok. 3-4 tys. obrotów na minutę nic się nie dzieje. Dopiero przy wejściu na wyższe pola obrotomierza silnik odżywa. Auto powyżej "wartości krytycznych" zyskuje drugie życie, a przyspieszenie zaczyna delikatnie wbijać w fotel. Fabryczne 9,8 sekundy do 100 km/h to całkiem przyzwoity rezultat, podobnie jak prędkość maksymalna wynosząca 204 km/h. Musimy jednak przyzwyczaić się do tego, że auto staje się po prostu głośne. Początkowo pomrukliwy odgłos z układu wydechowego powoduje uśmiech na twarzy i może się podobać. Jednak podczas dłuższej jazdy z autostradową prędkością ten dźwięk będzie stawał się uporczywy.

Dynamiczna jazda i kręcenie wskazówki obrotomierza pod 6500 obr./min (a więc pod czerwone pole) niestety nie wpływa dobrze na stan naszego portfela. Cóż z tego, że paliwo z dnia na dzień tanieje, jak Lancer 1.8 zadowala się w mieście blisko 12 l/100 km. To bynajmniej nie efekt wyścigów spod świateł na każdym skrzyżowaniu, ale również starałem się nie być zawalidrogą. Przy spokojnej jeździe zużycie może spaść do poziomu 10 litrów - nie liczmy jednak na niższy wynik.

Poza terenem zabudowanym jest podobnie. Wszystko zależy od stylu jazdy, zagęszczenia ruchu czy od samej trasy - czy jedziemy wycieczkowo 50 km/h, czy też pędzimy 130 km/h autostradą. W zależności od warunków Mitsubishi zadowolił się od 7,3 do 8,9 l/100 km. Patrząc na średnie zużycie z testu, które wyniosło 9,3 litra na każde przejechane 100 kilometrów, zastanawiam się, czy faktycznie nie lepszy byłby klekotliwy 2.0 DI-D (średnia testu: 7,8).

Dopracowanie kilku szczegółów
Manualna, 5-biegowa skrzynia pracuje wyjątkowo dobrze ze 143-konnym silnikiem. Poszczególne przełożenia wchodzą z oporem, ale bez żadnych trudności. Drogi prowadzenia lewarka są wyjątkowo krótkie, co przy szybkich zmianach bardzo się przydaje. Niektórym może brakować szóstego biegu, jednak trzeba pamiętać o wysokoobrotowej charakterystyce silnika i o tym, że w trasie przy dynamicznym wyprzedzaniu będziemy redukować bieg do "czwórki", a nawet do "trójki". "Szóstka" wydaje się więc przełożeniem typowo autostradowym.

Problemów nie nastręcza zawieszenie, jednak 18-calowe felgi z lekkich stopów z niskoprofilowymi oponami w rozmiarze 215/45 R18 mogłyby sugerować co innego. Fakt, rozmiar jest konkrentny i trzeba uważać zwłaszcza na krawężnikach i w zalanych wodą koleinach, ale komfort jazdy nie cierpi na tym zbytnio. Lancer wszelkie nierówności pokonuje dość delikatnie, nie dobijając, ani nie wydając jakichś niepokojących odgłosów. Sprężysta charakterystyka zawieszenia bardzo dobrze spisuje się także w trasie. Auto prowadzi się pewnie, szerokie opony zapewniają bardzo dobrą przyczepność, a dzięki seryjnemu systemowi aktywnej kontroli stabilności i trakcji ASTC (Active Stability and Traction Control) nie musimy się obawiać, że nagle sytuacja wymknie się spod kontroli.

Do pełni szczęścia potrzebny jest jeszcze precyzyjny układ kierowniczy. Ten w Lancerze spełnia moje wymagania w... 80 procentach. Przy wyższych prędkościach staje się zbyt nieprecyzyjny, momentami mamy dziwne uczucie braku zupełnej kontroli nad tym, co dzieje się z przednimi kołami.

Optymalny wybór
Cennik i lista wyposażenia poszczególnych wersji Mitsubishi Lancera bez wątpienia należą do jego największych atutów. Już podstawowa odmiana Inform zaoferuje nam ABS, kontrolę stabilności i trakcji, 7 poduszek powietrznych, manualną klimatyzację, wszystkie szyby elektrycznie podnoszone, elektrycznie sterowane lusterka i radio CD/MP3. Z silnikiem 1.8 kosztuje promocyjne 57 190 złotych. Bogatsza odmiana Invite jest droższa o 6 000 złotych i dodatkowo znajdziemy w niej automatyczną klimatyzację, 16-calowe alufelgi oraz skórzaną kierownicę ze sterowaniem radia i bluetooth'em.

70 190 złotych to wydatek na testowego Mitsubishi Lancera 1.8 MIVEC Intense. Bez wątpienia prezentuje się on najbardziej atrakcyjnie - 18-calowe alufelgi, dokładki zderzaków i progów i chromowany grill. Ponadto otrzymujemy system audio firmy Rockford Fosgate, halogeny, zmieniarkę na 6 płyt CD/MP3 oraz czujnik świateł i deszczu. Dopłacić możemy co najwyżej do metalizowanego lakieru (1890 zł). Kto chce więcej, może sięgnąć po najbogatszą odmianę Lancera - Instyle (1.8 MIVEC - 78 190 zł). Tu nie obejdzie się bez skórzanej tapicerki, biksenonowych reflektorów z doświetlaniem zakrętów czy multimedialnego zestawu audio z 30-gigabajtowym dyskiem twardym i nawigacją.

Promocją przebić się wśród konkurentów
Przy obowiązującym upuście w wysokości 3 000 zł na zakup Lancera, cena odmiany Intense wynosząca 70 190 złotych wydaje się bardzo atrakcyjna. Konkurencja jednak nie śpi, zwłaszcza japońska. Hondę Civic Sedan 1.8 w najbogatszej wersji Executive kupimy za 73 990 złotych, a Toyotę Corollę 1.6 Prestige za 71 900 złotych. Europejczycy dają sobie radę słabiej (znaczy się drożej).

Agresywny wygląd to jeden z największych plusów auta, które pod tym względem stało się jednym z najbardziej pożądanych modeli w klasie. Za Lancerem przemawiają także bardzo dobre zawieszenie, bogate wyposażenie i przestronne, funkcjonalne wnętrze. Na minus należy wpisać niepraktyczny bagażnik, zastosowanie twardych i nieprzyjemnych tworzyw we wnętrzu oraz dość wysokie zużycie paliwa.

Jednak po wynikach sprzedaży publikowanych przez Mitsubishi widać, że wiele osób zauważa więcej zalet, a przymyka oko na niedoskonałości sedana. Japoński koncern bije w Polsce rekordy sprzedaży, a bez wątpienia główne skrzypce grają tutaj Outlander i właśnie Lancer. Ten pierwszy jest liderem sprzedaży styczeń-listopad (1619 sztuk sprzedanych), a tuż za nim plasuje się Lancer (1252 szt - w tym 791 sedanów). Kompaktowy sedan stał się również "królem" listopada, stając się najczęściej kupowanym modelem Mitsubishi w tym miesiącu (266 sztuk, z czego 120 sedanów). To chyba odpowiednia rekomendacja.