Mitsubishi Outlander 2.0 DID Intense Plus

Jeden z liderów sprzedaży w segmencie SUV przeszedł niedawno kurację odmładzającą. Czy pomoże mu ona utrzymać dotychczasową pozycję na polskim rynku? Mitsubishi Outlander to wciąż duże, wygodne i funkcjonalne auto, ale czy wytrzyma próbę czasu? Po 640 km częściowo znamy odpowiedź na to pytanie.

Jak widać, nie tylko ludzie się starzeją. Ta przykra przypadłość dotyczy także samochodów. Wyobraźmy sobie ładną, zamożną kobietę po czterdziestce. Pewnego pięknego dnia, podczas porannej toalety zerka w lustro i widzi, że na jej twarzy pokazało się już trochę niepotrzebnych zmarszczek. Wie, że jej ciało nie ma już takiej jędrności jak u dwudziestolatki, a tu i ówdzie pojawia się "nadprogramowa" ilość zwisającej skóry.

Dodatkowo, dochodzi do wniosku, że jej pośladkom także przydałoby się trochę gimnastyki. Oczywiście, jak na swój wiek jest dobrze utrzymana, ale widzi nieuchronne działanie czasu i wie, że konkurencja nie śpi... Zabiera więc swoją złotą kartę kredytową i udaje się do gabinetu chirurgii plastycznej, gdzie działania fachowców sprawiają, że po pewnym czasie wygląda przynajmniej o kilka lat młodziej. Funduje sobie jeszcze wizytę w renomowanym ośrodku SPA i życie staje się piękniejsze...

A co...
...w takim wypadku ma zrobić auto? Przecież ono też w pewnym sensie dostaje zmarszczek, zaczyna gorzej wyglądać, po prostu starzeje się. Cóż, mam powody podejrzewać, że zachowuje się podobnie do rzeczonej pani. Myślę, że gdy nikt obcy nie widzi, pod osłoną nocy jedzie po cichu do swoich konstruktorów oraz designerów i skarży się na swój wygląd. Tłumaczy, że wykonane jest całkiem dobrze i co prawda nie straciło wiele ze swojej funkcjonalności, ale inni producenci wprowadzają na rynek wciąż nowe, młodsze modele, a ono po prostu zaczyna czuć się zagrożone.

Mówi, że ostatnio podczas przymusowego postoju w miejskim korku jakiś skośnooki crossover prychał na niego szyderczo z rury wydechowej, a napotkany chwilę potem na lewym pasie wysoki Niemiec łypał nań z pogardą swoim błyszczącym, nowiutkim ksenonem.

Przypuśćmy, że twórcy Outlandera biorą sobie jego prośby do serca i po naradzie w fabryce popularny SUV spod diamentowego znaku Mitsubishi dostaje całkiem nową "facjatę". Jest teraz podobny do swojej młodszej rodziny. Niektórzy mówią nawet, że wygląda jak myśliwiec startujący do boju. Po kilku kolejnych dniach spędzonych na kanale, "Misiek" otrzymuje też lepsze materiały wykończeniowe i nieco inne zegary, a także nowe, osiemnastocalowe koła. Dostaje też w prezencie lepsze wyciszenie kabiny i bardzo dobry system nagłośnienia firmowany przez firmę Rockford Fosgate. To ma pomóc walce z hałasem dobrze wszystkim znanych pompowtryskiwaczy, w które wciąż wyposażony jest jego wysokoprężny motor. Czy tak odmłodzony Outlander jest teraz gotów stawić czoła konkurentom? Czy jest mu do twarzy mu z tymi wszystkimi zmianami?

Otwieram drzwi...
...i siadam w wygodnym fotelu, dziwiąc się od razu, że kierownica wciąż regulowana jest tylko w jednej płaszczyźnie. Przymykam jednak na to oko, ponieważ szybko udaje mi się znaleźć wygodną pozycję za "kółkiem". Wzrost mam raczej przeciętny (182 cm), nie niski, nie wysoki i na ilość miejsca w środku nie mogę narzekać. Okazuje się, że wnętrze Outlandera jest bardzo przestronne i robi całkiem dobre wrażenie. Nikt nie powinien tutaj narzekać na ciasnotę. Oczywiście mówię o czterech, no, może pięciu pasażerach i celowo udaję, że dwóch dodatkowych siedzonek ukrytych w bagażniku, w tej siedmioosobowej przecież wersji, nie ma. Naprawdę, lepiej, żebym o nich nie wspominał. Chyba nawet hobbit nie chciałby na nich podróżować...

Rozglądam się dalej...
...i widzę, że testowana wersja Intense Plus ma część deski rozdzielczej pokrytą skórą, co daje nawet wrażenie namiastki luksusu. Przeprowadzony z miejsca "test macany" mówi mi, że wszystkie elementy są zamontowane i spasowane jak trzeba, ale dolna pokrywa podwójnego schowka przed pasażerem wciąż wykonana jest z twardego plastiku, bardzo podatnego na zarysowania. Wyobrażam sobie od razu, jak będzie wyglądać ten element po kilku miesiącach normalnej eksploatacji i zastanawiam się, dlaczego nie można tu było zastosować jednego z innych, lepszych tworzyw, użytych do wykończenia niektórych miejsc w tym aucie. Przede mną znajdują się także nieco inne, proste i czytelne zegary oraz kolorowy wyświetlacz komputera pokładowego. Zeruję dzienny przebieg i przyglądam się funkcjonalnym przyciskom sterowania radiem i tempomatem, umieszczonym na pokrytej skórą kierownicy.

Potem ustawiam...
...regulowane elektrycznie lusterka zewnętrzne. Od razu zwracam uwagę na ich spory rozmiar i bardzo dobrą widoczność, którą zapewniają. Teraz czas na przekręcenie kluczyka, a raczej kawałka plastiku, który na stałe gości w stacyjce. Wersja Intense Plus szczyci się bezkluczykowym dostępem do auta. Oznacza to, że kierowcy wystarczy specjalna karta, na którą reaguje elektronika w samochodzie. Uruchamiam więc motor i do moich uszu dobiega znajomy, dosyć nieprzyjemny dźwięk. Zimna jednostka napędowa nie grzeszy kulturą pracy i nawet laik domyśli się, że nie jest to system Common Rail. Jednak po rozgrzewce okazuje się, iż odgłosy wydawane przez motor łagodnieją, a przy mocniejszym przyspieszaniu wyraźnie słychać, że znacznie poprawiono wygłuszenie kabiny. Wiek silnika jest więc zupełnie nieźle zatuszowany.

Dalej...
...jest znacznie lepiej. Pokonując zaśnieżone warszawskie dukty, odkrywam naprawdę dobry system audio Rockford Fosgate z subwooferem umieszczonym na bocznej ściance bagażnika. Po "dogadaniu się" na parkingu z systemem Bluetooth (telefon "paruje się" głosowo) śmielej dodaję "gazu" i zjeżdżam w polną drogę. Siedząc całkiem wysoko doznaję subiektywnego poczucia bezpieczeństwa, bo przecież góruję nad większością uczestników ruchu drogowego. Poza tym taka pozycja zapewnia mi bardzo dobrą widoczność do przodu i na boki pojazdu.

Przekręcam więc pokrętło elektronicznego rozdziału mocy w pozycję 4x4 Lock i prę do przodu przez świeżą zaspę. Czyż właśnie nie tego wymaga się od SUV-ów? Wymuszony rozdział momentu obrotowego 50/50 procent pomiędzy osie sprawia, że Outlander zupełnie dobrze radzi sobie zarówno w niewielkich zaspach, jak i na nierównych drogach. Nie oszukujmy się jednak - to nie jest prawdziwa terenówka i trzeba zachować rozsądek, by nie powiesić się na większej górce lub nie utknąć w głębokim błocie ukrytym pod warstwą śniegu.

Przekręcam więc kółko z powrotem na AWD Auto i wracam na normalną drogę. Właśnie ten tryb pracy napędu polecam na co dzień. Nawet w lecie, na suchym asfalcie, auto lepiej zachowuje się w zakrętach, a przyspieszanie nie skutkuje "mieleniem" przednich opon i szarpaniem kierownicy. 310 Nm dostępnych już od 1750 obr./min pozwala na sprawne przemieszczanie się po drogach. Oczywiście, trzeba polubić charakterystykę "tedeja", choć sposób rozwijania mocy jest jak najbardziej do przyjęcia. Co prawda poniżej pewnych wartości obrotów niewiele się dzieje, ale elastyczność utrzymana została na akceptowalnym poziomie. Dodam jeszcze, że dosyć precyzyjna, sześciobiegowa skrzynka biegów nie sprawia najmniejszych kłopotów, więc wachlowanie biegami to czynność należąca do przyjemnych.

Kolejne kilometry...
...pokazują, że w szybkich zakrętach Mitsubishi wcale nie czuje się jak ryba w wodzie. Wysoko umieszczony środek ciężkości oraz dosyć miękko i komfortowo zestrojone zawieszenie sprawiają, że Outlander należy do aut ceniących spokojnych kierowców. Bardzo lubi, gdy jedzie się nim nie więcej niż 140 kilometrów na godzinę i nie robi gwałtownych ruchów kierownicą. Zapewnia wtedy bardzo przyzwoity komfort podróży, nie wprawiając pasażerów w stan choroby morskiej. Z zawieszenia, nawet na większych nierównościach drogi, nie dobiegają żadne niepokojące odgłosy.

Układ kierowniczy Mitsubishi także nie skłania do szaleństw. Nieco "gumowaty", dający niewiele czucia mechanizm zdecydowanie preferuje jazdę rodzinną. Czy uznać to za wadę? To chyba byłoby niesprawiedliwe, bo Outlander to nie auto sportowe. Choć prawda jest taka, że znam kilka SUV-ów dających znacznie więcej wyczucia drogi. W Mitsubishi rzeczywiście czuć jego ciężar, choć hamulce trzeba uznać za wystarczająco sprawne. Nawet po kilkukrotnym mocnym użyciu, nie mamy wrażenia, że tracą swoją sprawność.

Ocena końcowa
Z nowym przodem i nieco szlachetniejszymi materiałami w środku, Outlander wciąż pozostaje atrakcyjną propozycją dla pragnących siedzieć wyżej i chcących mieć napęd na "cztery łapy". Dosyć bogate wyposażenie testowanej wersji zachęca do bliższego przyjrzenia się ofercie. Outlander na swoim pokładzie ma m.in. Bluetooth, dobre audio ze zmieniarką na 6 płyt CD/MP3, automatyczną (niestety, tylko jednostrefową) klimatyzację, tempomat i bardzo skuteczne reflektory biksenonowe z funkcją doświetlania zakrętów.

Znajdziemy w nim także system aktywnej stabilizacji toru jazdy i kontrolę trakcji (ASTC), 8 poduszek powietrznych, a także bezkluczykowy zamek centralny. Parkowanie do tyłu ułatwią odpowiednie czujniki, a dłuższą trasę uprzyjemni tempomat. Nie bez znaczenia przy rodzinnym wykorzystywaniu auta będzie też dzielony drugi rząd siedzeń w stosunku 60/40 z niezależną regulacją przesuwań i pochyleń oraz naprawdę spora pojemność przestrzeni bagażowej. Outlander pomieści odpowiednio 771 litrów przy złożonym trzecim (awaryjnym) rzędzie siedzeń i aż 1691 litrów przy złożonym drugim.

Jednostka napędowa 2.0 DID swoje lata świetności ma już za sobą, ale w kwestii oszczędności nie można jej nic zarzucić. Ważące około 1700 kilogramów auto zużyło w teście średnio 8,5 litra "ropy" na 100 kilometrów. Biorąc po uwagę stosunek miasta do trasy 70/30, to bardzo dobry wynik. Szkoda tylko, że kiedy wychodzi słońce, wskazania wyświetlacza z konsoli środkowej stają się trudne do odczytania. Aktualnie testowaną wersję można kupić za 112 990 złotych. Jeżeli ktoś mieszka poza miastem, ma większą rodzinę, a jego droga nie zawsze jest odśnieżana w zimie, powinien być zadowolony z odświeżonego japońskiego SUV-a. Kierowcy z żyłką sportowca lub ci lubiący jazdę w cięższym terenie i tak kupią inne auta.