Nissan Micra 160SR

W trzy lata od debiutu najnowszej Micry, firma Nissan przedstawiła jej najbardziej rasową wersję 160SR. Ciekawe, czy to sympatyczne autko, w którym najczęściej za kierownicą zasiadają przedstawicielki płci pięknej, zjedna sobie teraz uznanie męskiej części motoryzacyjnego świata?

Europejscy producenci przyzwyczaili nas do tego, że w klasie aut segmentu B oprócz grzecznych i ekonomicznych wersji popularnych modeli oferują auta z mocniejszymi silnikami. Wybór jest spory, m.in.: Peugeot 207 GT Turbo (150 KM), Fiat Grande Punto 1.9 Multijet Sport (130 KM), Volkswagen Polo GTI (150 KM), Seat Ibiza FR (150 KM) czy Skoda Fabia RS (130 KM). Warto dodać, że np. Renault Clio czy Seat Ibiza oferują jeszcze mocniejsze wersje o sportowych wręcz aspiracjach, ale to już inna liga, także pod względem ceny.

Japońskie firmy do niedawna oddawały pola w tej kategorii i oprócz Toyoty Yaris TS Sport (107 KM w pierwszej i 132 KM w aktualnej generacji, która zadebiutuje w styczniu 2007 roku) nie prezentowały nic w podobnym charakterze. Teraz także małe auta z Kraju Kwitnącej Wiśni starają się nadrobić stracony czas. Wraz z nowym modelem Mitsubishi Colta pojawiła się sportowa wersja CZT (150 KM) oraz Suzuki Swift Sport (125 KM). Do tego grona dołączył niedawno Nissan z modelem Micra 160SR.

Oznaczenie modelu, jako 160SR brzmi groźnie. Nie jest to jednak liczba mówiąca o ilości koni mechanicznych silnika, których w rzeczywistości jest tylko 110. Nazwa 160SR odnosi się do pojemności jednostki napędowej (1600 ccm). Mimo to moc 110 KM w połączeniu z lekkim nadwoziem pozwala liczyć na więcej niż dynamiczną jazdę.

Szara eminencja

To było pochmurne popołudnie, podczas którego rozszalała się pierwsza tego roku zamieć śnieżna. Oddalałem jeszcze myśl, że przyjdzie mi testować auto w takich warunkach. Parking warszawskiego dilera Nissana pełen był różnych modeli tej firmy. Kiedy wchodziłem do salonu minąłem kilka egzemplarzy Micry. Później okazało się, że na "mój" błękitny testowy egzemplarz nie zwróciłem w ogóle uwagi przechodząc kilka metrów obok. Na moje usprawiedliwienie przemawia fakt, że jedyny wyraźnie widoczny atrybut najmocniejszej Micry, czyli 16-calowe aluminiowe felgi, z powodu pogody zastąpiły zwykłe, stalowe "czternastki". Szkoda...

Po bliższym przyjrzeniu się dostrzegam detale różniące ją od "cywilnej" wersji. Z przodu są to białe klosze kierunkowskazów i szeroki wlot powietrza w zderzaku. Idę obejrzeć auto z tyłu. Tu od razu widzę chromowany znaczek informujący o wariancie silnikowym, dyskretny spojler na linii dachu i klapy bagażnika oraz bardziej wydatną końcówkę rury wydechowej. Podoba mi się ta skromność. Wolę to niż krzykliwe spojlery, nadymane sztucznie błotniki, czy podwójny wydech, który oznajmia wszem i wobec - zobacz, jaki jestem silny.

Poza tym z zewnątrz to znana i poczciwa Micra. Jest tak charakterystyczna, że nie sposób pomylić jej z innym autem. To typ, który się albo kocha, albo nienawidzi. Neutralne opinie zdarzają się rzadko. "Auto dla kobiety" - to częsty epitet kierowany pod adresem małego Nissana. I nie należy tego odbierać pejoratywnie. Styliści wyraźnie poszli w kierunku przypodobania się głównie Paniom.

Najbardziej oryginalnie przedstawia się podział, jaki optycznie sprawia "schodek" wzdłuż linii bocznej i tyłu nadwozia. Dzieli on wyraźnie bryłę samochodu na dwie części - węższa, przeszklona kabina u góry i szeroki dolny pas, który wyznaczają błotniki. Kojarzy mi się to z helikopterem, chociaż brak tu "ogona".

Klasycznie i sportowo

Wnętrzu trudno odmówić smaku. Pierwsze odczucie - jest szlachetniej i bardziej dystyngowanie niż w typowej klasie małych aut. Czarno-szare plastiki o różnej fakturze materiałów sprawiają wrażenie wysokiej jakości. Gdyby nie przesadnie twarde tworzywo kokpitu byłoby blisko ideału. Na wysokim poziomie jest spasowanie elementów - wąskie i równe szczeliny, nic nie trzeszczy i nie skrzypi. Ale z niesmakiem wspominam działanie elektrycznych szyb w drzwiach przednich. Otwierają się ze znacznym oporem i wydają przy tym nieprzyjemne dźwięki - jakby zaraz miały pęknąć. Jak się dowiedziałem, to przypadłość wielu małych Nissanów, z którą regularnie walczy firmowy serwis.

Białe przyciski sterowania radiem i wentylacją wprowadzają klasyczny klimat. Okrągłe detale dopełniają całości. Wszystko stylistycznie przemyślane, ale zarazem praktyczne. Odpowiednio wyważono proporcje aluminiowych i chromowanych akcentów - nie ma efektu przesady stylu. Sportowo i elegancko zarazem.

Miejsca z przodu nie powinno brakować nikomu. Fotele obszyto miłym materiałem, ale zdecydowanie brak im lepiej wyprofilowanych boków. Nie zapewniają właściwego trzymania w ostro pokonywanych zakrętach. Jak to bywa w autach o podobnych gabarytach na tylnej kanapie najwygodniej podróżuje się we dwie osoby. Jeśli nie grzeszą wzrostem, podobnie jak niektórzy przedstawiciele najwyższej władzy w Polsce, powinny nieźle znieść dłuższą trasę. Kierownica regulowana w pionie i obszyta skórą dobrze leży w dłoniach. Posiada łatwe w obsłudze przyciski do sterowania radiem i komputerem pokładowym.

Przedział bagażowy oferuje sporą jak na tę klasę pojazdu przestrzeń. To zasługa przesuwanej tylnej kanapy. W zależności od potrzeb można powiększyć bagażnik z 251 litrów do budzącej szacunek wartości 371 litrów. Wówczas, co zrozumiałe, z tyłu miejsca na nogi będzie wystarczająco jedynie dla dzieci.

Zegary z białymi cyferblatami i chromowanymi obwódkami są bardzo czytelne. Pomiędzy nimi nieduży wyświetlacz, na którym zbyt ciasno zgrupowano elektroniczne wskazania licznika, zegarka, komputera pokładowego i temperatury na zewnątrz. Okazuje się to średnio czytelne podczas jazdy, ale dramatu nie ma. Wskazówki prędkościomierza i obrotomierza sennie spoczywają pionowo w dół, tak jak w modelach Alfy Romeo. Budzą się do życia z chwilą uruchomienia zapłonu i przesuwają do pozycji wyjściowych. To sygnał, że uzbrojenie zostało aktywowane. Miły gadżet.

A teraz procedura startowa. Dla niewtajemniczonych uruchomienie silnika może okazać się nie lada wyzwaniem. Micra 160SR wyposażona jest w tzw. inteligentny kluczyk. To coś pośredniego pomiędzy klasycznym kluczykiem, a kartą chipową. Drzwi odblokowują się samoczynnie po zbliżeniu się do auta na odległość 1 metra i dotknięciu klamki. W miejscu stacyjki nie ma, jak to zwykle bywa w takich rozwiązaniach, guzika z napisem "start." Jest natomiast coś płaskiego i wystającego, jakby zalany i ucięty w połowie plastikowy kluczyk (podobnie jak w niektórych amerykańskich autach). Nie da się go przekręcić ot tak sobie. I mimo, że nie ma automatycznej skrzyni biegów, dopiero naciśnięcie pedału hamulca pozwala zwolnić blokadę i przekręcić zapłon. Jak dla mnie przerost formy nad treścią.

Wilczek w owczej skórze

Powiedzmy sobie to od razu - silnik nie jest typem zawodowego sportowca. Podobnie jak całe nadwozie nie próbuje udawać, że jest inaczej. Ale nie można odmówić mu wigoru. Kiedy jedziemy nie przekraczając granicy czterech tysięcy obrotów zachowuje się spokojnie, prawie jak podstawowa jednostka napędowa. Ale to tylko pozory. Wystarczy mocniej docisnąć pedał gazu, a Micra zamienia się w auto z charakterem.

Silnik lubi wysokie obroty, a swoją siłę pokazuje w ich górnym zakresie. Maksymalny moment obrotowy uzyskuje przy prawie 4,5 tysiącach obrotów i wtedy zaczyna się zabawa. Z owieczki wychodzi wtedy może nie wilk, ale wilczek. Cichy do tej pory wydech zaczyna grać chrapliwą rockową melodię, aż do granicy czerwonego pola obrotomierza.

110 "kucyków" potrafi wycisnąć z lekkiego nadwozia naprawdę sporo, a subiektywnie przyspieszenie do 100 km/h wydaje się lepsze niż faktyczne 9,8 sekundy. To idealne auto do dynamicznego przemieszczania się po mieście. Potrafi zawstydzić na światłach niejednego większego przedstawiciela dwulitrowych jednostek napędowych, które spróbują wejść mu w drogę.

Przy mocnych silnikach ważną rolę odgrywa właściwie dobrana skrzynia biegów. I tak można by powiedzieć o przekładni Micry, gdyby nie...no właśnie. Staram się wierzyć, że był to jednostkowy przypadek, być może spowodowany ostrą eksploatacją przez innych "testowaczy." Niestety, w tym konkretnym Nissanie, dźwignia chodziła z dużym oporem, a każdemu załączeniu biegu towarzyszył niemiły, chropowaty dźwięk. Poza tym na "jedynce" dochodził odgłos żywcem wzięty z akustycznych wrażeń, jakie dostarcza jazda na "wstecznym." Ale podobno "ten typ tak ma." Gdyby nie to, prace przekładni, o krótkich skokach skórzano-aluminiowej dźwigni, oceniłbym pozytywnie.

W trasie zachwyca szczególnie przełożenie trzeciego biegu. Wąska dwupasmowa jezdnia. Przede mną snujący się "osiemdziesiątką" TIR. Redukcja na trójkę i mały Nissan błyskawicznie wyrywa do przodu. Na liczniku 130 km/h, a wskazówka obrotomierza coraz bliżej cyfry 7. Pora zapiąć kolejny bieg. Rzut okiem w lusterko wsteczne. W dali majaczą dwa punkty świetlne. To chyba TIR.

Mocny silnik i napęd na przód to zwykle problemy trakcyjne. Tu nadwyżkę mocy trzyma w ryzach elektronika w postaci systemu ESP. Monitoruje on prędkość kół i kąt skrętu. Aby utrzymać pojazd na wybranym torze jazdy system redukuje moc silnika i hamuje poszczególne koła, korygując nad - i podsterowność. I robi to naprawdę dobrze. Nie jest nadgorliwy i załącza się dopiero wtedy, kiedy naprawdę wymaga tego sytuacja. Można więc nieźle poszaleć, zwłaszcza, że o dziwo - ESP daje się całkowicie dezaktywować!

W stosunku do standardowej Micry, w specyfikacji 160SR obniżono zawieszenie i utwardzono amortyzatory. Mimo to komfort prowadzenia pozostał na przyzwoitym poziomie. Z pewnością na letnich "szesnastkach" zawieszenie byłoby twardsze, przez co tłumienie poprzecznych nierówności nie odbywałoby się tak łagodnie, jak na zimowych kołach w rozmiarze czternastu cali.

Trochę numerologii

Koszty eksploatacji to wykładnia mocy i pojemności. Aktywne operowanie gazem sprawiło, że średnie spalanie w teście wyniosło 8,3 litra benzyny na 100 km. Miejski ruch powoduje wzrost spalania o kolejny litr z "haczykiem". W trasie, z dynamicznym przyspieszaniem podczas wyprzedzania, spalanie utrzymuje się na poziomie 7,1 litra. Nie jestem zaskoczony. To normalne, że wysokoobrotowa jednostka kusi swymi osiągami. A to ma przełożenie na apetyt paliwa.

Nissan Micra 160SR w wersji 5-cio drzwiowej kosztuje 58 400 zł. Sporo, ale konkurencja nie jest wcale tańsza - Fiat Grande Punto 1.9 Multijet Sport 3D: od 64,5 tys. zł, Seat Ibiza FR: od 75,9 tys. zł, a Skoda Fabia RS: od 71,8 tys. zł. Testowa wersja Micry wzbogacona o pakiet komfort (m.in. automatyczna klimatyzacja) i lakier metalik to już wydatek 63 800 zł.

Jest w zasadzie kompletnie wyposażona - posiada nawet czujnik deszczu i czujnik świateł, które samoczynnie włączają się po wjechaniu do tunelu lub po zapadnięciu zmierzchu (ups...w tym modelu te gadżety nie działały, ale była to podobno drobna usterka). Poza tym, min: elektryczne szyby przednie i tak samo sterowane oraz podgrzewane lusterka, radio z CD i sześć głośników. ABS wspomagają systemy BAS i EBD. Nad bezpieczeństwem czuwa w sumie sześć airbagów i aktywne zagłówki na przednich fotelach. Lista dodatków jest dużo większa i naprawdę imponuje.

Micra 160SR to ciekawa propozycja. Posiada odmienną stylistykę od tej, którą z reguły serwują nam małe auta. Oferuje ciekawe i ładnie zaprojektowane wnętrze, dynamiczny silnik oraz bogate wyposażenie seryjne. To propozycja dla osób, którym nie wystarcza moc podstawowego motoru, ale niekoniecznie chcą posiadać "wyścigówkę," której osiągi trudno będzie docenić w codziennym przemieszczaniu się po mieście. I wcale nie jest nijaka. Po prostu idzie na kompromis. Ale czy teraz zainteresują się nią w większym stopniu mężczyźni? Śmiem wątpić...