Opel Adam 1.4 Ecotec 100 KM SLAM

Wyobraź sobie, że firma motoryzacyjna wypuszcza model auta nazwany Twoim imieniem. Staje się to w chwili, w której uświadamiasz sobie, że właściwie to nie ma na rynku nowego samochodu odpowiadającego twoim oczekiwaniom. Zbieg okoliczności? Musisz to sprawdzić.

Tylko bez podtekstów w sprawie tytułu tej recenzji... Wiem jak to brzmi, ale zapewniam Was, że autoGLERIA dalej jest wyłącznie portalem motoryzacyjnym i nic się w tej sprawie nie zmieniło. Odchodząc od dziwacznych tematów, na początek zdradzę Wam pewien sekret: otóż testowanie aut, choć niezwykle przyjemne, to jednak z czasem wywołuje w człowieku dość niemiły efekt. Gdy przejedziesz się w życiu ponad setką różnych samochodów, dochodzisz do wniosku, że właściwie to żaden z nich Ci nie pasuje. Niedawno właśnie tak stało się ze mną...

Może i przemieniłem się w zgreda, którego nic już nie ukontentuje, ale jeśli ktoś był na tyle miły, aby nazywać moim imieniem model samochodu, to właściwie czemu miałbym nie skorzystać z okazji do przejechania się nim? Tak oto, na jednym z wielu zakrętów mego dziwacznego, motoryzacyjnego żywota pojawił się malutki Opel Adam. Wiem - nazwano go tak na cześć założyciela marki Opel i nie ma to ze mną nic wspólnego. Właściwie to nie jest mi z tego powodu przykro. Może tylko troszkę niemiło... Gdy przypomnę sobie, że inny samochód również nazwany imieniem założyciela firmy - Ferrari Enzo - był szczytowym osiągnięciem Włochów z Maranello, odnoszę wrażenie, że Niemcy wypadli na historycznym tle raczej blado...

Mały Opel bazujący na skróconej platformie Corsy (długość 3,7 metra) sytuowany jest na dole oferty i ma walczyć z lifestyleowymi samochodami pokroju Citroena DS3 czy Fiata 500. Z włoskim kuzynem łączy go zresztą sporo, o czym mówią nam już same proporcje nadwozia oraz kształty poszczególnych jego elementów (spójrzcie na drzwi czy choćby małe tylne boczne okienka). W przeciwieństwie do 500-ki Adam ma jednak pewną niezaprzeczalną zaletę. Na jego przednich, dobrze wyprofilowanych fotelach można usiąść relatywnie nisko, a to akurat cecha, którą bardzo sobie cenię w samochodach. Ale czy to jedyna rzecz, pasująca Adamowi w Adamie? Sprawdźmy.

Po pierwsze: kolor
Testowany samochód był żółty jak kanarek i tu na wejściu zyskał sobie moją sympatię. Żyjemy w czasach, w których paleta kolorystyczna nowych modeli aut ogranicza się często do pięciu odcieni srebrnego zmieszanego z niebieskim bądź zielonym. Nie wiem czemu producentom samochodów brakuje odwagi we wprowadzaniu zdecydowanych barw nadających prawdziwego charakteru autom. Na pewno nie brakuje im za to fantazji przy wymyślaniu wyszukanie brzmiących nazw dla wspomnianych odcieni srebrno-szarego. Alabaster Silver Metallic, Wood Land Green Pearl czy Monsoon Grey? Co to do jasnej cholery jest? Przecież wszystko pachnie szarością z domieszką "czegoś tam", w której samochód owszem - łatwo się odsprzeda, ale czy przychodząc na świat od razu myśli się o zakupie grobu? Wracając jednak do Adama...

Za kolor (wymownie nazwany James Blonde) i dobór superfajnych kół, ma on u mnie dwa spore plusiki. Co prawda bajeranckie kolorowe ramiona felg to w rzeczywistości tylko nakładki z tworzywa sztucznego (po 100 zł za sztukę), ale żółte "łopatki" 18-calówek (!) i tak wyglądają niekonwencjonalnie i dodają Oplowi charakteru. W ogóle cała karoseria Adama została zaprojektowana odważnie i spójnie. Poza dziwnymi proporcjami nadwozia (jest wysokie i krótkie), charakterystycznymi dla miejskich samochodów, naprawdę trudno przyczepić się do czegokolwiek. Z godnych uwagi detali mamy ciekawie narysowane tylne lampy, sporo rożnego rodzaju przetłoczeń (na masce, kalpie bagażnika i bocznych drzwiach) oraz atrakcyjnie wykrojone wloty w zderzakach. Całość prezentuje się świeżo i przyciąga wzrok, udowadniając, że czasy nudnych aut z błyskawicą na masce odeszły do lamusa.

Żart na zewnątrz... oraz wewnątrz
Radosny wizerunek miejskiego fun-cara nie opuści nas także po zajrzeniu do wnętrza Adama. Kolorowe akcenty na desce rozdzielczej, tunelu środkowym i boczkach drzwi doskonale rozjaśniają niewielką kabinkę Opla. Znajdziemy w niej sporo elementów znanych z Astry i Corsy. Trudno mieć za to do Niemców żal. Zapożyczenia są normą przy budowie "hipsterskich" pojazdów i stosują je wszystkie koncerny. Przełączniki, dźwigienki i inne elementy, które zaadaptowano z pokrewnych modeli, obsługuje się poprawnie. Gorzej jest niestety z funkcjonalnością elementów zaprojektowanych specjalnie dla Adama.

Kolorowy ekran dotykowy (do sterowania m.in. systemem audio) a także przyciski znajdujące się poniżej niego, to jedno wielkie nieporozumienie. Po pierwsze, głośność radia regulujemy dotykowym "plusikiem i minusikiem", zamiast porządnym pokrętłem - to potrafi wnerwić. Po drugie, wspomniane przyciski "+" i "-" nie za bardzo mają ochotę współpracować, a to oznacza, że trzeba dość długo trzymać na nich palce, nim cokolwiek zacznie się dziać. I to też potrafi wnerwić. A to dopiero początek.

Ciekawie (czytaj: denerwująco) zrobi się, gdy zechcemy zmienić temperaturę panującą we wnętrzu auta albo siłę i kierunek wypływu powietrza z nawiewów. Operowanie pokrętłami usytuowanymi poniżej ekranu dotykowego jest w dziwny sposób nieintuicyjne i skomplikowane. Sam nie wiem, czy chodzi o ich wielkość, "ukrycie" za dźwignią zmiany biegów czy też o malutkie piktogramy umieszczone na ich brzegach. Tak czy owak, coś czyni tę część deski rozdzielczej naprawdę mało funkcjonalną.

Jakość wykonania kabiny Adama stoi na akceptowalnym poziomie. Wprawdzie napotkamy tu sporo twardego plastiku o różnych odcieniach i fakturach, ale tak już chyba musi być w małych, zabawnych samochodzikach i Opel nie jest pod tym względem żadnym wyjątkiem (dla porównania wystarczy wsiąść do MINI/Fiata 500). W tego rodzaju miejskich wozidełkach humor mają nam poprawiać dziwne dodatki w stylu oświetlenia wnętrza z możliwością zmiany koloru (kłania się MINI) czy też "gwieździstej" podsufitki z LED-ami (kłania się, hmm... Rolls Royce?). Oba "bajery" dostępne są do Adama i pozwolą zapomnieć o braku miejsca na bagaż i dla dwóch dodatkowych pasażerów...

Jazda jak w gokarcie?
Po krótkim zapoznaniu z karoserią i wnętrzem małego Opla okazuje się, że nie są to jedyne elementy wzorowane na innych, podobnych produktach, które odniosły sukces w klasie "zabawkowych" aut. Mam wrażenie, że podczas dostrajania zawieszenia Adama, konstruktorzy z Russelsheim ewidentnie zapatrzyli się w kierunku MINI i próbowali stworzyć coś pomiędzy 500-ką a Brytyjczykiem z genami BMW. Cóż, wyszło im... delikatnie mówiąc średnio. Dlaczego?

Przede wszystkim dlatego, że do sztywno ustawionego zawieszenia zapomnieli dopasować odpowiedniego układu kierowniczego. Efekt? Adam nie prowadzi się ani tak zwinnie, jak bardziej miękka 500-ka, ani też tak bezpośrednio, jak sportowe MINI. Elektryczne wspomaganie kierownicy zastosowane w Oplu działa zdecydowanie zbyt silnie. Posiada też dodatkową funkcję "City", która lekko latający "ster" przemienia w totalnie pozbawiony jakiegokolwiek czucia i oporu. Na co to komu - nie mam pojęcia. Podczas testu skorzystałem z programu "City" tylko jeden jedyny raz - żeby sprawdzić, czy w ogóle działa...

Podwozie Adama to konstrukcja zdecydowanie bardziej udana, niż wspomniany wcześniej nieszczęsny układ kierowniczy. Mały Opel tłumi wyboje dość twardo, ale wystarczająco skutecznie. Ogólnie zawieszenie sprawia wrażenie, jakby przygotowano je do przyjęcia mocy dużo większej niż ta, która wypływała spod maski testowanego egzemplarza (a był to tzw. wariant topowy). Po zajrzeniu do komory silnika i sprawdzeniu, co takiego Opel umieścił w najsilniejszej odmianie swojego malucha, można przeżyć mały szok. No dobra: właściwie to nawet nie ma konieczności zaglądania do jednostki napędowej. Wystarczy przeczytać tabelkę z danymi technicznymi. 11,5 sekundy do "setki" nie jest wynikiem zadowalającym, tym bardziej, że moc 100 KM powinna wystarczyć do tak małego auta. Niestety, to tylko złudzenie.

Adam ma lekką nadwagę (1135 kg), a sytuacji nie polepsza 5-stopniowa skrzynia biegów ze stosunkowo długimi przełożeniami. Jej lewarek pracuje z charakterystycznym dla oplowskich "manuali" delikatnym haczeniem. Jest to coś, do czego można przywyknąć. Kiedy zaczniemy zmieniać biegi bardziej "po męsku", opory przy wkładaniu przełożeń znikną, a sama skrzynia bez protestów przyjmie szybkie wbijanie "dwójki" i "trójki", zapewniając przy tym sporo radości. Tylko co z tego? Gdy już zapuścimy się w serię zakrętów, zestrojenie układu kierowniczego Adama i tak skutecznie zniechęci nas do dynamicznej jazdy.

100-konny silnik po głębszym wciśnięciu gazu zacznie donośnie hałasować oznajmiając, że ewidentnie nie ma ochoty na współpracę. Na domiar złego, podczas ostrzejszego traktowania Opla, z jego malutkiego 35-litrowego zbiornika paliwa zacznie ubywać benzyny w zastraszającym tempie. Niecałe 6,5 l/100 km w trasie i prawie 10 l/100 km w mieście to wartości, które dotyczą pomiaru testowego przeprowadzanego jazdą "o kropelce". Tyle potrafią "wypić" benzynowe auta o dwie klasy większe od małego Adama! Wyniki spalania i mizerne osiągi jasno pokazują, że 1,4-litrowy, wolnossący Ecotec swoje najlepsze lata ma już dawno za sobą. Może gdyby zdecydowano się połączyć go z krótszą, sześciobiegową skrzynią, sytuacja wyglądałaby nieco lepiej, ale tak.... Sami widzicie.

Adam jednak nie dla Adama
Dojeżdżamy do końca testu, a to znak, że czas na jasną odpowiedź na pytanie, co tak naprawdę spodobało mi się w tym samochodzie. Niestety, dobrych wieści nie będzie, bo mały Opel po prostu nie wzbudził we mnie zbyt wielu pozytywnych emocji. Zaczęło się wprawdzie całkiem nieźle: wygląd i ładunek stylu, jaki niesie ze sobą ten zabawny samochodzik, potrafią odmalować na twarzy kierowcy uśmiech. Kolorowa kabina Opla stanowi kontynuację wizualnego "Las Vegas". Bogatej klienteli z segmentu lifestyleowych aut na pewno spodoba się też możliwość szerokiej personalizacji detali zewnętrznych i wewnętrznych Adama. Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się być zrobione tak, jak powinno i wtedy... uruchamiasz silnik i czar zupełnie pryska.

Naprawdę trudno mi nazwać doświadczenia nabywane za kierownicą tego auta prawdziwą przyjemnością z prowadzenia. Opel jest w tej kwestii daleko za... Fiatem 500 i to chyba najsmutniejszy wniosek. Niemiecki samochód ma być lekko sportowy, a tymczasem jego 100-konny silnik męczy się podczas przyspieszania, zaś układ kierowniczy nie jest w stanie dorównać możliwościom podwozia. Sumując to wszystko, trudno oprzeć się wrażeniu, iż największym orężem Adama w walce o klientów jest wyłącznie jego świeży design. Czy to nie za mało jak na 54 700 zł? Tyle Opel żąda za auto w specyfikacji zbliżonej do testowanego egzemplarza. Pozostaje mi tylko życzyć Niemcom powodzenia w batalii o wymagających klientów z segmentu quasi-premium. Jak dla mnie, w tym rewirze cenowym królem małych miejskich samochodów w dalszym ciągu pozostaje sympatyczna 500-ka. I wcale nie przeszkadza mi, że nie nazwano jej moim imieniem...

Zalety:
+ pod względem stylu, jest to Opel jakiego dawno nie widział świat
+ niska pozycja za kierownicą daje poczucie dobrego zespolenia z autem
+ wygodne przednie fotele z dobrym wyprofilowaniem bocznym
+ pozornie toporna skrzynia biegów nie boi się agresywnej jazdy

Wady:
- ospały i paliwożerny silnik
- układ kierowniczy ze zbyt silnym wspomaganiem
- mało intuicyjna obsługa niektórych elementów kokpitu
- słaba widoczność do tyłu

Podsumowanie:
Adam to dość dziwaczna mieszanka stylistycznego "show" z nieświeżą technologią. Najmocniejsza jednostka w palecie silnikowej Opla ewidentnie pokazuje, że swoje lata świetności ma już dawno za sobą. Wolnossące 100 KM nie zapewnia należytych osiągów i potrafi swoje wypić. W Adamie na pewno może podobać się styl, który prawdę powiedziawszy jest największym, jeśli nie jedynym orężem tego auta w walce o klientów.