Opel Zafira 1.7 CDTI 125 KM Cosmo

Czasem w słoneczny, marcowy dzień wcale nie odczuwa się nadejścia wiosny. Błękit nieba staje się wtedy tylko tłem dla wydarzeń rozgrywających się w innej, trochę mniej przyjaznej scenerii. Oto jeden dzień z życia transportera, widziany zza kierownicy Opla Zafiry 1.7 CDTI w wersji Cosmo.

Ten poranek rozpoczął się jak wiele innych. Bezlitosne "Nokia Tune" obwieściło nadejście kolejnego dnia, przerywając błogi sen zmęczonego nocną pracą transportera. Suchy i wyzuty z emocji głos rozbrzmiał w słuchawce, informując precyzyjnie o miejscu spotkania. Kilka lakonicznych zdań wypowiedzianych bez pośpiechu zakończył tępy sygnał przerwanej rozmowy.

Nieco blade, marcowe słońce ledwo zdążyło zajrzeć do garażu, rozświetlając niebiesko-zieloną toń lakieru Opla Zafiry. Ten samochód to wielozadaniowe narzędzie pracy, które znów okaże się dziś przydatne. Już po 15 minutach od odebrania telefonu, charakterystyczny dźwięk stukających obcasów niesiony parkingowym echem odbijał się od ścian, wieszcząc nadejście kolejnego wtorku. Oto początek zwykłej dniówki dla Zafiry 1.7 CDTI w wersji Cosmo. Trzask drzwi i lekki klekot diesla budzącego się do trasy zwiastują nadejście pracowitego przedpołudnia. Zobaczcie, co Zafira spotkała na swej drodze...

Opuszczony budynek z cegły...
Cztery słowa mówiły wszystko. To miejsce chyba nigdy nie wzbudzało zaufania. Oddalona o 10 km od centrum miasta rudera, położona w sąsiedztwie opuszczonej stacji kolejowej, idealnie nadawała się do dyskretnych spotkań służących załatwianiu mniej lub bardziej poufnych spraw. Nie inaczej miało być tym razem. Punktualnie o 10:30 niebieski Opel stał zaparkowany obok starego budynku z cegły. Przytłumione odgłosy dwóch nieco dziwnych i mało sympatycznie wyglądających osobników zlewały się z szumem wiatru rozganiającego niebieskie niebo.

Jeszcze chwila, krótki uścisk dłoni i już wszystko stało się jasne. Do przewiezienia jest czarna walizka. Co znajduje się w środku? O to nikt nie powinien pytać. Pojemny, 645-litrowy bagażnik Zafiry pomieści ten ładunek bez cienia wątpliwości, ciągle skrywając pod swą podłogą dwa dodatkowe siedzenia do wykorzystania. Tych jednak lepiej używać tylko w naprawdę nieuniknionych sytuacjach. Wygodnie rozsiądą się na nich chyba jedynie martwi pasażerowie. Ich nie będzie już bolało wciskanie kolan w zęby... Wszystkim pozostałym zdecydowanie wygodniej będzie podróżować na "standardowych" pięciu miejscówkach. A zatem w drogę...

Plac starej fabryki w rozbiórce...
Oto cel podróży. Czas operacyjny - godzina i 35 minut. Tam ma nastąpić wymiana towaru. Spacerowym tempem Opel oddala się od miejsca spotkania, powoli nabierając prędkości. 1,7-litrowy turbodiesel konstrukcji Isuzu dziarsko napędza ponad półtoratonową Zafirę, wyraźnie budząc się do życia po przekroczeniu 2000 obr./min. Wtedy to do uszu prowadzącego zaczyna docierać świst sprężarki, który bardziej można porównać do cichutkiego jęku. Czyżby pod maskę wkradł się zimny, marcowy wiatr?

Odgłosowi wtóruje dość wyraźny przyrost mocy, co daje przyjemne wrażenie dynamiki, szczególnie odczuwalne podczas poruszania się z prędkościami powyżej 100 km/h. Doświadczony transporter nie da się jednak zwieść tym subiektywnym odczuciom. Liczby nie kłamią. 125 KM mocy wystarcza w sam raz do w miarę żwawego rozpędzania niemałego przecież "gabarytu" rodzinnego minivana. Testowany wariant silnikowy to czwarty z aż pięciu poziomów wtajemniczenia w palecie napędów wysokoprężnych oferowanych do Zafiry (oprócz tego mamy też do wyboru 1.9/100 KM, 1.7/110 KM, 1.9/120 KM oraz 1.9/150 KM).

Tylko bez szaleństw...
Droga na plac starej fabryki wiedzie po zakrętach świeżo wyasfaltowanej podmiejskiej szosy. Tam właśnie Opel rozwija skrzydła swoich możliwości, które okazują się być nietypowym zestawieniem relatywnie sztywno ustawionego podwozia i jednobryłowej, wielofunkcyjnej karoserii. Dość ciasno zestrojony układ kierowniczy zapewnia odpowiednie wyczucie jezdni, prowokując do dynamicznej jazdy. Sucha nawierzchnia i słoneczny dzień potęgują ochotę na odrobinę szaleństwa... Pomimo niezłego zawieszenia, na szybszych zakrętach wyraźnie widać, że gabarytów Zafiry nie da się tak łatwo oszukać. Podczas ostrych manewrów tył auta niczym w gąsienicy zaczyna podążać o krok za przodem, a kierowca transportera szybko przywoływany jest do porządku. W końcu walizka ma dotrzeć na miejsce przeznaczenia nienaruszona!

Lekki dysonans pomiędzy aspiracjami a możliwościami i faktycznym przeznaczeniem Zafiry pojawia się kilkakrotnie podczas drogi do opuszczonej fabryki... Gruba, mięsista kierownica przyjemnie wypełnia dłoń, aż zachęcając do gwałtowniejszych manewrów. Niestety jednak, pomimo dwupłaszczyznowej regulacji, jej położeniu daleko do tego, jakie odnajdziemy choćby w zwykłych kompaktach. Cóż z tego, że opcjonalne fotele Recaro (za 4300 zł) idealnie otulają kierowcę na ciasnych "trójkowych zakrętach", skoro za żadne skarby nie da się ustawić ich w pozycji niższej od mostka kapitańskiego. Skutkuje to utrudnionym wsiadaniem i wysiadaniem (za każdym razem trzeba "przeskoczyć" przez boczne wyprofilowanie siedzeń). Także sposób pracy 6-biegowej skrzyni Zafiry raczej nie przypadnie do gustu zwolennikom dynamicznej jazdy... Ale w końcu to przecież minivan, który ma bezpiecznie dowieźć nas do miejsca przeznaczenia. Ze 125-konnym CDTI pod maską zrobi to dość sprawnie...

Zapas czasu jest wystarczający...
Błękitna Zafira pojawia się na miejscu o parę minut za wcześnie. Zdewastowane, przyfabryczne tereny straszą betonową nawierzchnią z odsłoniętymi studzienkami. Chyba nikt nie chciałby znaleźć się tu samemu po północy... Jest jednak środek dnia, wiatr gwiżdże między ścianami pozbawionymi tynku, a oczekiwanie na wymianę przesyłki wydłuża się niemiłosiernie. Jest zatem krótka chwila na dokładniejsze przyjrzenie się wnętrzu Zafiry.

Nie odnajdziemy w nim tryliona schowków i miliarda półeczek, które charakteryzują francuską konkurencję spod znaku Renault czy Citroena. Tu wszystko rozplanowano po niemiecku, co bynajmniej nie znaczy, że Opel jest mistrzem w dziedzinie ergonomii kabiny. Z przodu brakuje klasycznych uchwytów na kubki (jest tylko jeden!), zaś symboliczny milion schowków na szpargały zagracające kabinę też by się przydał. Niektóre rozwiązania zastosowane we wnętrzu Zafiry mogą dziwić i wcale nie muszą przypaść do gustu. Na przykład "samolotowy" uchwyt do obsługi hamulca ręcznego czy grube, dzielone przednie słupki, które ograniczają pole widzenia po skosie (to akurat norma w minivanach). Tematem na oddzielną dysertację są osławione już impulsowe dźwigienki kierunkowskazów i wycieraczek, które nie zawsze właściwie wyczuwają intencje kierowcy. Na osłodę dostajemy niezłą jakość spasowania materiałów i całe mnóstwo miejsca. Drugi rząd siedzeń regulowany jest na przeróżne sposoby i umożliwia dowolną aranżację wnętrza.

W końcu pojawia się klient do odbioru walizki...
Jedną z zasad transportera jest poufność. Właśnie dlatego nie zagląda się do przesyłek i nie pyta, w czyje ręce mają trafić. Tym razem jednak zrobimy mały wyjątek, zdradzając zawartość teczki, na którą wymieniona została tajemnicza walizka. W środku jest dokładnie 96 650 zł. To kwota, za którą można nabyć Opla Zafirę 1.7 CDTI w wersji Cosmo (na auta z rocznika 2009 obowiązuje dodatkowy rabat w wysokości 14 500 zł). Warto?

Jeśli nietypowa sztywność jest tym, czego oczekujemy od rodzinnego minivana... Daje ona poczucie solidności i jest wyczuwalna we wszystkich aspektach obcowania z Oplem. Trochę to dziwne, ale niektórym może się podobać. Moim skromnym zdaniem wszystko to, co Opel, przy zachowaniu lepszej zwinności na zakrętach, potrafią zwyczajne auta klasy D w wersjach kombi (np. Passat Variant Comfortline 2.0 TDI/110 KM za ok. 90 tys. zł)...

Nigdy nie miałem stada wrzeszczących dzieci, więc z pewnością nie zrozumiem argumentu ułatwionego mocowania fotelika w minivanie oraz satysfakcji z wygranej bitwy o umieszczenie w bagażniku wózka dziecięcego. Jak mniemam, Zafira w powyższych sytuacjach pokazałaby swoją wyższość nad zwykłymi kombi. Przewaga ta jednak stopnieje już kolejnego dnia, gdy tylko rodzinny Opel znów znajdzie się na krętej dróżce wiodącej do opuszczonego domu z cegły. Tam odbierze kolejne zlecenie i ruszy w trasę, spełniając posłusznie swoje zadanie. W końcu to przecież transporter...