Renault Fluence 2.0 16V Sport Way

Tato, może pożyczyłbyś mi samochód? Darek robi imprezę. A wytrzymasz bez piwa? No jasne, obiecuję, że nic nie będę pił i trochę wcześniej wrócę. Dobra, ale uważaj na 17-calowe alufelgi i nie połam spoilerów! Kto by pomyślał, że ostatnie zdanie tego dialogu może dotyczyć... Renault Fluence.

Pamiętacie podobne rozmowy rozgrywające się w ciężkiej jak koniak, piątkowej atmosferze rozgrzanego kineskopu telewizora? Przenikliwy wzrok ojca, próbującego dostrzec na twarzy syna odbicie własnej litości dla zimnego silnika i świeżych zimówek założonych tydzień temu - ależ to naiwne? Zupełnie jakby chciał policzyć wszystkie nitki w szmacie, zwisającej z dłoni swojej żony przysłuchującej się monologowi. To jasne, że ich syn bez wahania w ciągu kilkudziesięciu sekund obieca być najgrzeczniejszym i najbardziej odpowiedzialnym człowiekiem na Ziemi.

Głos zawieszony pomiędzy kolejnymi aktami tego dramatu może przechylić szalę decyzji na jedną z dwóch stron. Wszystko zakończy się gigantyczną rodzinną kłótnią lub też doprowadzi do finału trudno akceptowalnego przez matkę, wyczekującą tylko sposobności, by skomentować lekkomyślność głowy rodziny. Wszyscy wiemy, co powie. "I ty mu na to pozwalasz? Tobie to chyba już tylko to piwo w głowie! A Młodemu tylko kierownica! Obaj jesteście siebie warci!"

Potem modlitwa w myślach Młodego, by bak był chociaż w połowie pełny i by matka nie zdołała w ostatniej chwili odwieść ojca od podjętej decyzji. "Uważaj, bo dzisiaj jest ślisko, a nasze Renault to nie to samo, co Punto dziadka Mietka. Wiesz, ma trochę więcej pod pedałem..." Aha, dobrze... Dla świeżo tytułowanego mistrza kierownicy, takie gadanie ojca jest zawsze jak reklamy telewizyjne, które trzeba przepuścić przed otwartymi powiekami, by akcja życia toczyła się dalej. Trzask drzwi wyjściowych zamyka ostatecznie drogę odwrotu.

Krótka wycieczka na parking...
...to moment, w którym duma zaczyna rozpierać świeżo upieczonego kierowcę. Drzwi garażowe otwierają się z niemiłosiernym piskiem zawiasów, a strach szepcze za plecami: tylko bez bohaterstwa. Cholera, znowu ten taksiarz zastawił nam wyjazd! Jak ja się tu wyrobię? Najwyżej wyjadę na 20 razy, nie będę przecież ryzyk ował. Trochę szeroki ten nasz Fluence - mówi do siebie w myślach młody kierowca. Istotnie, 1,8 m to sporo, ale na szczęście są czujniki parkowania, a lakierowane lusterka z kierunkowskazami w obudowach można złożyć. Do roboty!

W kieszeni karta Hands Free, więc zamki same odryglowują się po pociągnięciu za klamkę. Lampki na dole drzwi dyskretnie oświetlają wnętrze i próg auta. Dobrze, że ojciec wziął tego Sport Way'a, a nie bazowego "kodżaka". Jak chłopaki zobaczą polerowane 17-ki, to na pewno nie będą narzekali. No i te spojlerki z czarnymi wstawkami - niczego sobie. Rzeczywiście, trochę trzeba uważać przy parkowaniu, ale pakiet dokładek fajnie obniża bryłę niemałego nadwozia Fluence'a (4,6 m długości). Wszystko wygląda bardzo okazale, szczególnie w porównaniu z Renówką sąsiada spod Piątki...

On kupił sobie podstawową wersję Fluence'a. Teraz pewnie powie, że ma ładniejszy lakier (Sport Way dostępny jest tylko w srebrnym lub w czarnym kolorze). Ten człowiek ma zawsze coś lepszego... I te jego opowieści o córce, co to niby w gimnazjum dostała stypendium prezydenckie. A nich ich diabli wezmą za to zarozumialstwo! Mieli 30-letnią Jettę, to teraz im się wydaje, że okręt kupili. Tym ich 1.6 to niech sobie córkę na olimpiadę z biologii wożą... U nas jest 140 KM mocy i dwa litry pojemności! Zaraz zobaczymy "jak to idzie"...

Scenariusz jest prosty. Gdy tylko samochód wyjeżdża poza obręb kuchennego okna, ograniczone zaufanie po obu stronach powoli zamienia się w jego brak, a pozory szczerości pryskają. Telefon rozdzwania się w kieszeni Młodego...

- Masz?
- Jasne, że mam! Ciężko było, ale łyknął, że jedziemy do Darka. Powiedziałem mu, że "w razie W" ma podkręcić muzę i udawać, że jest impreza.
- To jak? Lecimy na miasto czy najpierw do Kaśki?
- Zaraz po was wpadnę, a później skoczymy na Drive'a. Będę za dziesięć minut, bo nas znowu ten taksiarz zastawił - trochę musiałem pokombinować, żeby wyjechać.
- No okej, to ja czekam.

I tu urywamy naszą opowieść...
Tak kochani rodzice (i przyszli rodzice też...). Nie będę dłużej ciągnął tej historii, bo wszyscy wiemy jak ona dalej wygląda. Piątkowy wieczór przeważnie zaczyna się niewinnie, ale gdy ma się osiemnaście lat, zawsze pierwsza ekscytacja samochodami smakuje mniej więcej tak samo. Ojciec uśpiony trzecim piwem gapi się w telewizor, gdy tymczasem młody mistrz kierownicy nawija kilometry po miejskiej dżungli, zabierając "ekipę" na popularny wśród młodzieży P.O.M. - Powolny Objazd Miasta.

Kto nigdy tego nie robił (bo rodzice np. nie mieli samochodu), ten powie że opisuję "zabawy gówniażerii", choć sam w głębi duszy na pewno bardzo chciałby tego doświadczyć. A kto nie miał odwagi na zabawy autem ojca, ten do końca życia będzie żałował zarzekając się, że "on taki nie jest". Tak czy owak, prawda brzmi następująco: z młodymi kierowcami rodzinne samochody nie mają w domu lekko. A już w szczególności te usportowione. Jak w takiej właśnie roli sprawdza się Fluence Sport Way i ile sportu ma on w sobie oprócz nazwy?

Dorosłym (także finansowo) kierowcom zainteresowanym zakupem czterodrzwiowego Renault ze 140-konnym benzynowym silnikiem radzę od serca, by pomimo dobrych chęci nie pożyczali go w przyszłości swoim pociechom. Dlaczego? Powodów jest kilka, na czele z mocną, dwulitrową jednostką napędową oraz dość dobrze grającym 140-Watowym systemem audio (za godną rozważenia dopłatą 1600 zł), który w oczywisty sposób potrafi zachęcić do głębszego wciskania prawego pedału. Taka kombinacja nie prognozuje zwrotu auta przez Młodego w jednym kawałku... Co innego, gdy z dobrodziejstwa inwentarza koni mechanicznych ukrytych pod maską Fluence'a zacznie korzystać wprawny kierowca. Wtedy jazda Sport Way'em potrafi przysporzyć pozytywnych emocji, nie narażając nikogo na utratę życia.

Gładko, sprawnie i miękko
Benzynowy napęd Renault skonstruowany we współpracy z Nissanem jest bardzo dobrze wyciszony i wystarczająco żwawy do poruszania 1,3-tonowego auta. Przyspieszenie do setki trwa niecałe 10 sekund, a wolnossący motor wyposażony w zmienne fazy rozrządu i wałki wyrównoważające potrafi zachwycić płynnością pracy, czym rekompensuje brak jednego solidnego "kopa" charakterystycznego dla niektórych nowszych silników uzbrojonych w turbosprężarkę. Ciąg ożywiający dwulitrowca Renault pojawia się już po przekroczeniu 2,5 tys. obr./min. i trwa w miarę równomiernie prawie do końca skali obrotomierza. Subiektywne wrażenia z jazdy towarzyszące kierowcy i pasażerom są zatem całkiem zadowalające.

Odpowiedni zapas mocy sprawia, że przyspieszanie to dla Sport Way'a łatwa robota. Zapotrzebowanie na paliwo jest przy tym niemałe (średnio ok. 8,6 l/100km), ale cóż - nie ma nic za darmo. Jeśli chcemy mieć dość dynamicznie poruszające się auto, wyposażone w prosty konstrukcyjnie silnik (wtrysk pośredni, łańcuch rozrządu, brak turbosprężarki) wróżący przysłowiową pancerność, to Renault jest jedną z ostatnich propozycji w swojej klasie.

Trochę szkoda, że do możliwości i chęci jednostki napędowej Sport-Way'a nie dorasta miękko zestrojone zawieszenie (płyta podłogowa zastosowana we Fluence pochodzi z Megane trzeciej generacji, zaś tylna belka to konstrukcja zaadaptowana z Nissana Sentry). Podwozie gładko wybiera nierówności jezdni, ale nie daje kierowcy poczucia zespolenia z ruchami auta w ostrzej pokonywanych zakrętach. Jeśli dorzucimy do tego układ kierowniczy ze zbyt silnie działającym elektrycznym wspomaganiem, to uzyskamy samochód, który pomimo relatywnie mocnego silnika i spojlerów zdobiących karoserię, nie czuje się zbyt dobrze podczas dynamicznej jazdy. W tym kontekście nie dziwi więc brak obecności na karoserii testowego Fluence'a jakiejkolwiek plakietki/naklejki oznajmiającej nazwę wersji, z którą mamy do czynienia. Sami przyznacie, że napis "Sport" byłby tu raczej nie na miejscu.

Mało sportowo znaczy komfortowo
Oto druga strona medalu. Jeśli chodzi o komfort podróżowania, to trzeba oddać sedanowi Renault, że jest on pierwszoligowym graczem w klubie wygodnych limuzyn rodzinnych. Spore gabaryty Fluence'a przekładają się na bardzo dużą ilość miejsca w kabinie. Tuż za nią znajdziemy 530-litrowy bagażnik łatwo dostępny dzięki ponad metrowej szerokości otworowi załadunkowemu - efekt przeniesienia na klapę części lamp.

Omawiając obszerne nadwozie Renault, grzechem byłoby nie wspomnieć o wygodnej tylnej kanapie, na której długonogie koleżanki z liceum z łatwością zajmą miejsca. Co ja mówię! Chodzi o wasze córki, bo przecież synom nie pożyczycie Fluence'a do podwożenia koleżanek. Akceptując komfortowy charakter Renault, trzeba przywyknąć do miękkich przednich foteli, którym zdecydowanie brakuje podparcia bocznego - to kolejny argument przeciwko brawurowej jeździe Sport Way'em po zakrętach.

Podczas dostojnej podróży Renault wszyscy pasażerowie, niezależnie od wieku i płci, powinni docenić praktyczne strony kabiny Fluence'a i niezłą jakość jej wykonania. Fakt - plastiki nie wszędzie są tak miękkie, na jakie wyglądają, ale za to we wnętrzu nie brakuje schowków (ktoś policzył, że wszystkie razem mają podobno aż 23 litry!), typowo francuskich gadżetów w rodzaju roletek przeciwsłonecznych (standard w Sport Way) czy też dodatkowych bajerów z gatunku nawigacji TomTom (ekstra 1990 zł) ostrzegającej o ograniczeniach prędkości i fotoradarach.

Opcjonalnemu GPS-owi poskąpiono dotykowego panelu, czego efektem jest obecność sterowanego na podczerwień pilota służącego do obsługi. To dość dziwne rozwiązanie, które nie sprawuje się wcale tak źle, jednakowoż pod względem funkcjonalności przegrywa z dotykowymi wyświetlaczami. Cóż - lepsze to, niż dżojstiki do TomTom-ów znane z Laguny... Na zakończenie, skoro już jesteśmy przy większej siostrze Fluence'a, to spróbujmy odpowiedzieć sobie na jedno pytanie. Brzmi ono następująco:

Renault tak, ale czy na pewno ten model?
Decydując się na Sport Way'a warto pamiętać o jednej rzeczy. Jeśli już przypadł Wam do gustu opisywany egzemplarz i chcielibyście mieć podobnie wyposażone auto (m.in. reflektory ksenonowe za 3720 zł oraz parę innych opcji), to zastanówcie się jeszcze raz, czy aby na pewno wolicie Fluence'a od... Laguny z tym samym silnikiem. W wersji Bose Edition jest ona niewiele droższa od testowanego egzemplarza Fluence'a, a według danych katalogowych także nieco szybsza. Dylemat zakupowy wydaje się w tym przypadku co najmniej zasadny. Wystarczy krótka przejażdżka jednym i drugim modelem, by odkryć w prowadzeniu obu aut gigantyczną różnicę klas, do których formalnie przynależą. Laguna jest o wiele "dojrzalsza" pod względem zestrojenia układu kierowniczego oraz pracy zawieszenia.

Jeśli jednak mimo wszystko zdecydujecie się na Fluence'a, to miejcie na uwadze, że "sport" w jego nazwie dotyczy tylko wyglądu zewnętrznego. Zawieszenie i układ kierowniczy niewiele mają wspólnego z dynamiczną jazdą. Mimo to, Fluence z benzynowym 140-konnym silnikiem przemawia do mnie jako dość szybki i wygodny samochód rodzinny, który zdecydowanie lepiej czuje się na autostradach, niż w ferworze gonitwy po zakrętach. Zrozumienie tego faktu może być jednak zbyt trudne dla młodych kierowców nastawionych na szarże od świateł do świateł, dlatego w bezlitosny sposób przypomnę moją poradę jeszcze raz: nie pożyczajcie swoim pociechom Fluence'a Sport Way na piątkowe wieczory...

Zalety:
+ przestronna kabina
+ mocny i dobrze wyciszony silnik benzynowy
+ duży bagażnik
+ pakiet stylizacyjny dodający karoserii sporo uroku

Wady:
- fotele przednie praktycznie pozbawione podparcia bocznego
- zbyt lekko pracujący układ kierowniczy
- spory apetyt na paliwo

Podsumowanie:
Wygodny, przestronny i wystarczająco szybki samochód rodzinny. Fluence Sport Way nie jest tani (ani w zakupie ani w eksploatacji) i ze sportową jazdą ma wspólnego niewiele, ale jeśli to zaakceptujemy, to można takie Renault polubić.