Renault Grand Espace 2.0 dCi Initiale

Nawet jeśli za "przyjemność z jazdy" uważasz szybkie pokonywanie zakrętów, twarde zawieszenie i "walkę z maszyną", czasem warto odpocząć. Znalazł się samochód, w którym to pojęcie oznacza, że w trakcie jazdy odpoczniesz niczym w sanatorium - oto Renault Grand Espace 2.0 dCi.

Renault Espace nie trzeba nikomu przedstawiać. Ojciec wszystkich vanów po tej stronie oceanu, synonim samochodu rodzinnego; praktyczny, wygodny, nowoczesny. Od 2002 roku rodzice z dziećmi podróżują na długich dystansach czwartą generacją tego francuskiego przeboju. W roku 2006 samochód przeszedł niewielki lifting, który spowodował, że jeszcze kilka lat bez większych kompleksów może być oferowany w sprzedaży. Kolejne lata przyniosły nowe wersje i nowe silniki. Na redakcyjny parking trafiła więc kombinacja skrajnie odpoczynkowa - pięciomiejscowe Grand Espace z dwulitrowym dieslem i automatyczną skrzynią biegów.

Jak gwiazda Hollywood
Po srebrnej salonce od Renault nie widać, że konstrukcja ma już prawie siedem lat. Nadwozie skutecznie oparło się próbom czasu i nie zestarzało się tak, jak w przypadku Megane II czy Scenica. Nadal wygląda nowocześnie. Fakt, może to zasługa nadwozia, wersji wyposażenia, czy ciemnych tylnych szyb, ale mimo swojej kanciastości, wielkie Renault jest wciąż atrakcyjne.

Linia to najprostszy przepis z Francji. Bierzemy nadwozie w kształcie trapezu, okraszamy je dużą ilością powierzchni szklanych, dołączamy trójkątne lampy z przodu oraz atrapę znaną z innych modeli, stawiamy na osiemnastocalowych kołach i voila. Proste, łatwe i przyjemne. Dodatkowo testowy egzemplarz to wydłużona wersja Grand. I o ile w niektórych przypadkach przedłużenie nadwozia nie wychodzi na dobre, tak w Renault całość jest spójna i wygląda, jakby francuscy styliści zaprojektowali najpierw prezentowaną wersję długą, a dopiero potem ją skrócili. Proporcje modelu Grand są znacznie lepsze.

Na dokładkę, jeśli chcielibyście kupić Espace w tym momencie, macie możliwość dokupienia ciekawego dodatku. Do każdej z wersji dostępny jest szklany, otwierany dach o powierzchni 2,2 metra kwadratowego. Trzeba przyznać, że zmyślny i bardzo przyjemny dodatek. Cały ten zestaw sprawia wrażenie właśnie hollywoodzkiej gwiazdy, która, mimo że od 30 lat na scenie, wciąż wygląda ponętnie i atrakcyjnie. Mikrolifting i ponadczasowa linia jednak sprawdziły się w przypadku naszego vana lepiej niż w innych modelach.

Przestrzeń nieskrępowana
Do środka Espace dostajemy się przez jedną z dwóch par drzwi. Niestety, tylne nie są odsuwane, jak w typowym vanie. Troszkę szkoda, ale z drugiej strony, nadaje to Renault nieco bardziej "osobowego" charakteru.

Do dyspozycji mamy pięć osobnych foteli (a opcjonalnie możemy zamówić jeszcze wersję siedmioosobową). Mimo iż zazwyczaj takie rozwiązanie ogranicza swobodę pasażerów tylnej kanapy, w tym przypadku naprawdę nie bardzo jest się do czego przyczepić. Może i fotele nie są za szerokie, ale są naprawdę bardzo wygodne. To samo dotyczy miejsca kierowcy i pasażera. Każdy z nich jest miękki, wygodny i łatwo go dostosować do swoich preferencji. Miejsce pracy kierowcy dodatkowo ma pamięć ustawień. Do dyspozycji są również podłokietniki - dla każdego z osobna, regulowane na wysokość - raczej jak w przypadku krzesła biurowego niż samochodowego fotela.

W tylnym rzędzie oczywiście orgia ustawień. Fotele możemy wymontowywać, składać, pochylać, przesuwać, zamieniać w stoliki - co nam tylko przyjdzie do głowy. Odnośnie stolików, oczywiście mamy do dyspozycji również te podnoszone z oparć przednich foteli. W ten sposób jadąc na urlop możemy mieć dzieci z głowy. Dzięki kieszeniom w drzwiach mogą upchnąć zabawki, nie będą marudziły, że jest im niewygodnie, mają gdzie postawić kubki z napojami i na dodatek mogą wyregulować sobie siłę nawiewu na ich część.

Bagażnik w Espace wymaga osobnego rozdziału. Albo, ze względu na jego rozmiar, ze dwóch. Przy pięciu fotelach mamy do dyspozycji 780 litrów bagażu do zapakowania na płaskiej powierzchni za niskim progiem załadunkowym. Pomieścicie wszystko: wózek, rowerek, a jak się uprzecie, to jeszcze parę worków z ziemniakami. A tak, żeby nie wozić powietrza.

Wróćmy jednak na najciekawsze stanowisko w samochodzie, za kierownicę. Jest ona całkiem wygodna, obszyta skórą (podobnie zresztą jak drążek automatycznej skrzyni biegów), ma odpowiednią wielkość. Przed nami rozpościera się masywna deska rozdzielcza, na której... nie ma żadnych przycisków. W półokrągłej "budce" daleko z przodu znalazły się wszystkie wyświetlacze i ekran nawigacji satelitarnej. Szczelina na kartę oraz przycisk wylądowały na konsoli środkowej, obok dźwigni zmiany biegów, podobnie jak system obsługi nawigacji i audio. Ten ostatni jednak nie jest zbyt intuicyjny, a na dodatek w korzystaniu z niego przeszkadza wspomniany wcześniej podłokietnik. Takich problemów kierowca nie ma pod swoją lewą ręką. W drzwiach znaleziono miejsce na bardzo wygodny, wyłożony alkantarą podłokietnik, na końcu którego, poza typowymi przyciskami obsługi szyb, znalazł się cały panel obsługi dwustrefowej klimatyzacji. Sprytne i wygodne.

W takim razie, czy deska rozdzielcza Espace jest jedną wielką, szarą połacią plastiku? Otóż nie. Na niej znalazło się miejsce dla pięciu schowków. W sumie ich pojemność prawdopodobnie przekracza pojemność bagażników niektórych miejskich samochodów.

Największy z nich, na samym środku, jest, co zrozumiałe, podświetlany i klimatyzowany. W tym znajdującym się powyżej niego znajdziemy centrum sterowania ośmiogłośnikowym systemem audio z sześciopłytową zmieniarką MP3. Oczywiście manipulacji przy radiu możemy dokonać również przyciskami przy kierownicy, a także dostępnym pilotem.

Tak więc, mimo poukrywania wszystkiego co się da, obsługa Espace jest prosta i intuicyjna, a możliwości w utrzymaniu porządku dla wszystkich tych, którzy lubią trzymać drobiazgi w samochodzie, są nieograniczone. W zasięgu pasażerów przedniej części znajdziemy w sumie osiem różnej wielkości miejsc, gdzie możemy zgubić swój telefon, długopis czy chusteczki.

Wypoczynek
Pora ruszać. Przyciskiem odpalamy dwulitrowego turbodiesla. W przypadku niskich temperatur niestety nie będzie on na początku przyjemny dla ucha. Tuż po odpaleniu brzmi raczej, jakby przełożono go w prostej linii z Mastera, Trafica, bądź innej dostawczej konstrukcji.

Taki samochód, jak wiadomo, raczej nie jest ideałem do miasta, więc wyjeżdżamy na trasę. Kierowca ma przed sobą nadzwyczajnie duże pole widzenia. Czasem miałem wrażenie, że w Espace nie ma żadnych słupków. Widoczność jest naprawdę niesamowita, a w nocy dodatkowo poprawiona biksenonowymi, skrętnymi reflektorami.

W trakcie jazdy okazuje się, że silnik wcale nie jest taki głośny i pomrukuje sobie raczej cichutko i leniwie. Tak jak i leniwa jest nasza jazda. Tak naprawdę nie ma co się spieszyć, bo komfort jazdy jest niesamowity. Renault płynie po nierównościach, dając jednak czasem do zrozumienia, że pochodzenie wywodzi od stereotypowych Francuzów. Krótkie nierówności, np. przejazd przez tory tramwajowe, powodują bujanie się samochodu. Tylny rząd może dostać choroby morskiej. Na szczęście w trasie na takie przeszkody natkniemy się raczej rzadko i możemy oddać się przyjemności jazdy. Faktem jest, że układ kierowniczy jest za lekki i nie daje zbytniego wyczucia drogi, ale tak naprawdę, kogo to obchodzi. W połączeniu z nastawami zawieszenia sprawia, że samochód "sam jedzie", a od kierowcy nie wymaga wiele uwagi.

Dwulitrowy diesel z bezpośrednim wtryskiem rozwija 173 KM mocy i aż 360 Nm momentu obrotowego. Według mnie to idealny silnik do tego samochodu. Jeśli zachodzi potrzeba, ten transatlantyk bardzo sprawnie rusza, przyspieszając do 100 km/h w 11 sekund, a kończąc aż na 200 km/h. Elastyczność również jest na zaskakująco wysokim poziomie. No prawie.

Problemem w bezstresowym korzystaniu z samochodu jest sześciobiegowy automat. Jest on po prostu powolny. Podczas zmiany biegów kickdownem czułem się tak, jakby moje Espace ktoś wystrzeliwał z procy. Najpierw samochód się "zawieszał", przy czym prędkość nie zmieniała się w ogóle, a następnie skrzynia zmieniała bieg i cały moment obrotowy katapultował Renault do przodu. Dziwne odczucie. Fakt, skrzynia posiada również tryb manualny, ale pomyślmy: mamy samochód do jazdy na długich dystansach, który rozleniwia - czy więc jakiekolwiek utrudnianie sobie życia w postaci ręcznej zmiany biegów wchodzi w grę? Nie. Skrzynię można przeboleć, a automat jest najlepszym rozwiązaniem i pasuje do charakteru samochodu. Zwłaszcza, jeśli nie będziemy potrzebować szybkiego przyspieszania, biegi zmieniają się praktycznie niezauważalnie.

Jak wiadomo, wyjazdy to koszty. I tu Grand Espace znów zaskakuje. Może nie trzyma się danych przedstawianych przez fabrykę, ale spalanie na poziomie 8,3 l/100 km podczas jazdy w trasie jak na tak duży samochód z automatem można uznać za dobry wynik, zwłaszcza że jadąc z prędkościami poniżej 90 km/h spokojnie zejdziemy do fabrycznych 7 l/100 km. Trochę gorzej jest w mieście, ale nieco ponad 13 litrów na każdą "setkę" też nie powoduje nadmiernego bólu głowy.

Żeby jednak nie było za idealnie, samochód ma pewne wady. Pierwsza z nich to hamulce, które sprawiają wrażenie, jakby nie były przystosowane do zatrzymywania dwóch ton metalu w postaci rozpędzonego Grand Espace'a.

Druga wada jest o wiele bardziej prozaiczna. Nie wiem, czy podyktowane jest to stylistyką, ale lusterka boczne są mikroskopijne. Spotkałem się z miejskimi samochodami, gdzie widać było w nich więcej. Na szczęście podczas manewrowania możemy polegać na wspomnianej wyżej widoczności przez szyby oraz czujnikach parkowania z przodu i z tyłu.

Bilety do pierwszej klasy
Dla tych, którzy stwierdzili, że Grand Espace w testowanej wersji im pasuje, alarmująca wiadomość. Redakcyjny egzemplarz to odmiana Privilege, którą Renault zlikwidowało z końcem 2008 roku, także zostały już tylko egzemplarze zeszłoroczne. Cena takiego egzemplarza to 162 300 zł. Nie jest to mało, natomiast otrzymujemy naprawdę bardzo dużo.

W obecnej sytuacji proponuję jednak udać się do salonu i zainteresować wersjami Impulsion i Initiale. Wraz z dodatkami w postaci m. in. felg "osiemnastek" i wspomnianego na początku okna dachowego za Impulsion zapłacimy 167 tys. PLN, a za Initiale (dodatkowo np. skórzana tapicerka) 181 950 zł. Trzeba przyznać, że nie jest to najniższa cena na rynku, zwłaszcza jak na samochód, który jest już parę ładnych lat na ulicach, ale z drugiej strony, otrzymujemy prawdopodobnie najlepsze urządzenie na długą trasę, z dynamicznym silnikiem, niesamowicie komfortowym zawieszeniem i świetnym wyposażeniem. Za dodatkowy atut można uznać pięć gwiazdek w testach zderzeniowych. Dlatego też może warto zainteresować się Grand Espace z 2.0 dCi i automatyczną skrzynią.