Renault Grand Modus 1.2 TCE Alize

"Grand" to przydomek nowej wersji Renault Modusa, wprowadzonej przy okazji face liftingu tego modelu. Dłuższe nadwozie i pojemniejszy bagażnik mają pomóc mu przekonać do siebie nie tylko wielbicieli modnych kształtów, ale również szukających alternatywy dla typowych kompaktów.

Zaprojektowanie auta rodzinnego o niebanalnym wyglądzie nie jest wcale łatwe, nie wolno bowiem zapominać o przewodnich cechach takiego pojazdu, m.in. niezbędnej na co dzień praktyczności. Bryła odświeżonego Modusa przywodzi na myśl minivany, chociaż oczywiście jest to auto zdecydowanie od nich mniej okazałe.

Charakterystyczne dla francuskiej marki rysy przodu są miłe dla oka i wyróżniają Modusa z tłumu. Nieco dynamizmu dodaje dość mocno pochylona, duża przednia szyba, ale już wysokość nadwozia nie pozostawia żadnych wątpliwości. Grand Modus to przede wszystkim familijny środek transportu.

Dłuższy może więcej
Rozstaw osi i nadwozie wydłużono odpowiednio o 9 i 16 cm, co natychmiast znalazło odzwierciedlenie w wymiarach wnętrza. Ilość miejsca na nogi z przodu nie wykracza wprawdzie poza standard przyjęty w autach tej klasy, ale z tyłu jest go już bardzo dużo. To niewątpliwy atut, którego zwykła odmiana Modusa była pozbawiona od samego początku. Podobnie zresztą, jak przestrzeni bagażowej z prawdziwego zdarzenia. Zamiast 274 l, do dyspozycji czeka obecnie 305 l pojemności, a jeżeli tylną kanapę przesuniemy maksymalnie do tyłu - nawet 410 l.

Kabinie, wykonanej z porządnych materiałów, nie brakuje funkcjonalności. W oparciach przednich foteli zamontowano składane stoliki, a różnego rodzaju drobiazgi można umieścić w dużym schowku przed pasażerem lub w kieszeniach na drzwiach. Gdyby to nie wystarczyło, to po odchyleniu siedziska prawego przedniego fotela odsłania się przestrzeń idealna np. na aktówkę czy damską torebkę. Dodatkowe dwa schowki - w postaci wysuwanych szuflad - czekają pod wysoko umieszczonymi fotelami. Na tym nie koniec, bo kolejne skrytki zawieszono pod sufitem oraz umieszczono w podłodze, pod nogami kierowcy i siedzącego obok pasażera.

Czy w takim razie podróżnym potrzeba czegoś więcej? W zasadzie nie, skoro jednak zestaw zegarów znajduje się na środku, to wygospodarowane w ten sposób miejsce dobrze byłoby przeznaczyć na... tak, oczywiście - na nic innego jak kolejne schowki, takie jak np. w Toyocie Yaris.

Muzyka pod ręką
Nie będzie problemów z dostępem do poszczególnych instrumentów, bo ergonomia stoi na przyzwoitym poziomie. Niechlubny wyjątek to umieszczone zbyt nisko radio, któremu zafundowano mikroskopijnej wręcz wielkości przyciski. Ich rozmieszczenia trzeba nauczyć się przed rozpoczęciem jazdy, gdyż w innym przypadku próby regulacji mogą dosyć mocno pochłonąć uwagę. Tak naprawdę lepiej jednak korzystać ze świetnego sterownika audio, który wzorem innych modeli Renault, nie obraca się wraz z kołem kierownicy, dzięki czemu zawsze pozostaje łatwo dostępny.

Do centralnie umieszczonego zestawu wskaźników można szybko przywyknąć. Komunikaty wyświetlane są w języku francuskim, a na życzenie (bez dopłaty) po angielsku lub niemiecku, nigdy jednak po polsku. To jednak drobiazg. Znacznie trudniej zaakceptować brak podłokietnika oraz dwupłaszczyznowej regulacji kierownicy. Szkoda, że elementów tych nie można mieć nawet w opcji.

Pod znakiem turbo
Po benzynowej jednostce o pojemności 1.2-litra trudno spodziewać się piorunujących osiągów. Co jednak dzieje się, gdy wspomaga ją wydajna sprężarka, tak jak w testowanej przez nas wersji? Otóż dynamika auta nie daje większych powodów do narzekań, nawet przy komplecie pasażerów wyprzedzanie na tzw. trasie odbywa się bez problemów.

To oczywiście zasługa doładowania, dzięki któremu ten stosunkowo mały przecież silnik osiąga moc 100 KM. Na pewno nie warto (zachowując w portfelu kwotę 4000 zł) decydować się na wersję ze słabszym, bo tylko 75-konnym silnikiem. Tu akurat naprawdę nie warto szukać oszczędności, ponieważ jednostka 1.2 TCE jest po prostu optymalnym źródłem napędu dla Grand Modusa. Testowe, średnie zużycie paliwa wyniosło 7.5 l / 100 km, co należy uznać za niezły wynik.

Samochód posiada znak "eco2", co oznacza, że charakteryzuje go niska emisja dwutlenku węgla oraz że w 95% wykonano go z materiałów, które po zakończeniu eksploatacji będzie można wykorzystać ponownie. Wielbiciele diesli mogą natomiast zdecydować się na droższą o 6200 zł (w stosunku do testowanej), odmianę 1.5 dCi o mocy 85 KM.

Żadnych zastrzeżeń nie budzi praca i zestopniowanie skrzyni biegów, poszczególne przełożenia zmienia się miękko i bez haczeń. Ponadto cieszy fakt, że pomimo zastosowania z tyłu bębnów hamulce okazują się wystarczająco skuteczne, nawet jeżeli stopniowanie skoku pedału bywa niekiedy trudne do wyczucia.

Zawieszenie dobrze spisuje się podczas codziennej eksploatacji, ale do agresywnej jazdy zdecydowanie się nie nadaje. Na szybko pokonywanych zakrętach samochód przechyla się bardziej niż niskie auta kompaktowe. Oczywiście pewność prowadzenia cały czas pozostaje zachowana, jednak nietrudno zauważyć, że Modus nie został stworzony do sportowej rywalizacji. Potwierdzeniem tego faktu jest również mało precyzyjny układ kierowniczy.

Dla każdego co innego
Standardowe wyposażenie wersji Alize obejmuje klimatyzację, cztery poduszki powietrzne, centralny zamek, elektrycznie sterowane lusterka i szyby przednie oraz 6-głośnikowy radioodtwarzacz z CD i zdalnym sterowaniem. Teoretycznie jest więc wszystko, co potrzeba.

Lista dodatków nie jest przesadnie długa. Zamówić można oczywiście lakier metalizowany (1600 zł), przyciemniane tylne szyby (300 zł), czujnik zmierzchu oraz wycieraczki z czujnikiem deszczu (300 zł), jak również system kontroli trakcji pojazdu (1200 zł). W pakiecie bezpieczeństwa (1200 zł) otrzymamy poduszki kurtynowe oraz napinacze pasów na tylnej kanapie.

Dostępne są także światła przeciwmgielne (300 zł) oraz 15" aluminiowe obręcze kół (2300 zł). Ciekawostką są, coraz częściej oferowane, światła mijania włączające się razem z zapłonem. Cena owego dodatku (100 zł) odpowiada wysokości mandatu karnego, jaki trzeba uiścić za przysłowiowe "nie-manie-świateł", dlatego poniesienie tego jednorazowego wydatku przy kupnie auta ma sens. Ofertę wyposażenia dodatkowego warto byłoby jednak uzupełnić o fabryczny czujnik cofania, którego obecnie nie można nabyć (wybierać można jedynie z tzw. zestawów akcesoryjnych montowanych w salonie sprzedaży).

Wolność wyboru
Renault, rozszerzając ofertę Modusa o odmianę Grand, wykonało właściwy krok. Zaproponowało samochód konkretnej grupie odbiorców, a więc np. rodzinom z dziećmi. To ogromny rynek, a ponadto istnieje szansa, że nie tylko takie osoby będą zainteresowane tym przestronnym skądinąd autem.

Z drugiej jednak strony, cena 52 800 zł za samochód tej wielkości, nie wydaje się specjalnie atrakcyjna. Owszem, konkurencja w postaci Nissana Note czy choćby Hondy Jazz, za swoje produkty żąda mniej więcej tyle samo (podczas gdy np. Skoda Roomster jest już zdecydowanie droższa), ale nie zapominajmy z jakim autem mamy tu do czynienia. Modus, nawet w odmianie Grand, wywodzi się bowiem bezpośrednio z segmentu B. Póki co nie ma wprawdzie powodów do uprzedzania faktów, ale temu francuskiemu autu szyki może ponadto zepsuć nowy Opel Agila oraz Suzuki Splash.

Jeżeli z kolei ktoś szuka alternatywy w postaci większego auta kompaktowego, to za zbliżoną sumę może wybierać np. spośród cieszących się nieporównywalnie większym powodzeniem produktów koreańskiej myśli technicznej. Jeżeli nie - niech wybierze się na jazdę próbną Grand Modusem, koniecznie z silnikiem 1.2 TCE. Kto wie, może "trafi swój na swego"?