Renault Megane 1.6 16V LPG Progress

W niewielu dziedzinach Polska jest światowym liderem. Jednak, jeśli chodzi o ilość aut na gaz to w Europie nie mamy sobie równych, a w świecie tylko Korea Płd. nieznacznie nas wyprzedza. Dostrzegają to producenci aut. Dowodem jest Renault Megane 1.6 16V LPG z fabryczną instalacją gazową.

Czy opłaca się jazda na gazie? Nie, bo oprócz utraty prawa jazdy można trafić za kratki, jeśli spowoduje się wypadek. Ale to jedyne, potocznie rozumiane znaczenie tak postawionego pytania, na które odpowiedź brzmi negatywnie.

W Polsce mamy już ponad 2 miliony aut zasilanych gazem, a ich liczba stale rośnie. U wielu dilerów samochodowych można doposażyć nowe auto w instalację gazową. Jednak z jakością tych instalacji bywa różnie. Dlatego producenci coraz częściej oferują auta z fabrycznym układem zasilanym tego rodzaju paliwem.

Zabawa w "znajdź różnicę"
Gdy wręczono mi kartę startową do Renault Megane 1.6 16V LPG Progress i pokazano z daleka testowy egzemplarz ruszyłem ochoczo w jego stronę. Zastanawiałem się, z jakiej odległości rozpoznam, że będę jeździć inną wersją od pozostałych. Zabawa pt. "znajdź różnicę w szczegółach" rozpoczęta.

50 metrów od celu - zero różnicy. Błądzę wzrokiem po tylnym zderzaku, ale nie widzę otworu zdradzającego, czym żywi się Megane. 20 metrów od celu - słynę z nadwzroczności, ale nadal nie odnajduję różnic. Żadnego napisu, naklejki, czy literki na listwie bocznej, która w przypadku Renault stanowi wizytówkę jednostki napędowej. Tzn. jest etykietka 1.6 16V, ale nie tego szukałem.

Mówię "pass" nawet wtedy, kiedy mogę już sunąć nosem wzdłuż nadwozia, by wywąchać subtelną choćby nutkę inności. Nic z tego. Z zewnątrz jest to niemożliwe. Brak jakichkolwiek szczegółów zdradzających, iż pod maską kryje się alternatywne źródło zasilania. Dopiero przy dystrybutorze, kiedy odchyli się klapkę tankowania, oczom ukazuje się nie jeden, ale dwa gniazda do uzupełniania paliwa. Ale o tym później.

W środku nie mam już takich problemów. W zegar prędkościomierza wkomponowano zieloną kontrolkę z napisem GAS, która uaktywnia się po uruchomieniu auta. Gaśnie, jeśli przełącznik znajdujący się w okolicy dźwigni hamulca ręcznego przełączy się na pozycję "benzyna." To model nowoczesnej, sekwencyjnej instalacji gazowej. Nie trzeba pamiętać, by w mroźne dni uruchamiać silnik na benzynie, a dopiero po rozgrzaniu motoru można przełączyć go na gaz. Tu wszystkim steruje komputer i on decyduje, czy silnik gotowy jest już na mniej szlachetne paliwo. Truizm dla "gaziarza", ale nie dla każdego, stąd ten krótki wywód.

Ekslibris
Wygląd sprzedawanego od 2002 r. Renault Megane już się trochę opatrzył. Na początku wywoływał jednak skrajne emocje. A emocje dotykały w głównej mierze tyłu auta, który i dziś wygląda niecodziennie. To najbardziej charakterystyczny element Megane, który rzutuje zarazem na linię boczną auta. Patrząc od tyłu łatwo dostrzec skojarzenia z latającym spodkiem. Pionowo opadająca i łukowato zakończona w dolnej części tylna szyba oraz zaokrąglony kształt tylnej klapy tworzą właśnie ową kosmiczną iluzję. Ten stylistyczny akcent, choć w mniejszym stopniu, także dziś budzi kontrowersje. Jedno trzeba tu oddać - to ekslibris kompaktowego Renault.

Po pierwsze ergonomia
Wnętrze Megane nie budzi już takich kontrowersji. Brak w nim stylistycznych fajerwerków czy dyskusyjnego rozkładu przycisków, jak to czasem bywa we francuskich autach. Zajmując pozycję za kierownicą od razu wiadomo co, do czego służy. Środkowa konsola jest do bólu prosta - trzy okrągłe regulatory nawiewów, przyciski włączające klimatyzację i ogrzewanie tylnej szyby. To wszystko. Do tego jeden z najprostszych w obsłudze fabrycznych sprzętów audio, z jakim miałem do czynienia. Co prawda dźwięki, które generuje są równie siermiężne jak jego wygląd, ale to podstawowy model, więc trudno oczekiwać symfonii kina domowego.

Taka prostota może się jednak podobać. Nic nie rozprasza kierowcy podczas jazdy, wszystko jest czytelne i łatwo dostępne. Przy dzisiejszej tendencji producentów do komplikowania najbardziej oczywistych funkcji obsługi samochodu, Renault należy się pochwała za ergonomię.

Na miękko
Zaskakuje jakość materiałów użytych do wykończenia wnętrza. Tworzywo jest w większości szokująco miękkie i miłe w dotyku - jakby było połączeniem plastiku i gumy. Wyjątek stanowi nachalnie plastikowa i lotniczo wystylizowana dźwignia hamulca ręcznego. Spasowanie elementów poprawne, a uszu pasażerów nie drażnią denerwujące zgrzyty czy chrobotanie na nierównościach.

Jasna tapicerka ożywia oraz uszlachetnia wnętrze i wcale nie musi po latach wykazywać przesadnego zużycia. Środkową część siedzisk pokryto bowiem ciemniejszą fakturą, która powinna skutecznie opierać się nie tylko czasowi, ale także zabrudzeniom. Miły welur wypełnia boczki drzwi, które świetnie wyprofilowano - stanowią idealne oparcie dla rąk. Pomiędzy fotelami duży i praktyczny schowek zwieńczony pełnowartościowym i wygodnym podłokietnikiem.

Z przodu wygospodarowano odpowiednią przestrzeń nawet dla rosłych pasażerów. Fotele zapewniają wygodną pozycję, a ich boki właściwie wyrzeźbiono, aby plecy nie zsuwały się w ostro pokonywanych zakrętach. Drażni tylko zbyt wysoka pozycja za kierownicą, a także nieco za krótkie siedzisko. Genialne są natomiast zagłówki o regulowanym kącie oparcia, niczym w S-klasie Mercedesa. Tył oferuje przyzwoite warunki podróżowania, choć kanapa kształtem wyraźnie zdradza inklinacje do tolerowania na niej dwójki pasażerów.

Małe "ale"
Przed oczami kierowcy masywne koło sterowe. Kolumna kierownicza regulowana w dwóch płaszczyznach to już standard w autach kompaktowych. Niestety dużą wpadkę, jeśli chodzi o wygodę kierowcy, notuje irracjonalne ulokowanie pedału gazu. Jest tak blisko tunelu środkowego, że prawa łydka nieustannie opiera się o niego. W mieście da się to jakoś przełknąć, ale w trasie zwyczajnie przeszkadza i męczy.

Zegary centralne pokazują dwoista naturę. W dzień zdają się być jakby "naćkane" podziałkami, kolorami i zgrupowaniem cyfr. Nocą jednak łagodnieją i stają się bardziej czytelne. Pomiędzy nimi ciekawie oświetlone białe tło wyświetlacza komputera, z praktycznymi informacjami w języku polskim. Z nim jest odwrotnie niż z zegarami. O ile za dnia okazuje się czytelny i miły dla oka, to w nocy zbyt jaskrawą barwą kłuje w oczy. Dziwne, bo tak samo wykonany wyświetlacz radia pozbawiony jest tej przypadłości, a jego podświetlenie jest zdecydowanie bardziej dyskretne.

Pomimo rozbudowanych funkcji komputera irytował mnie brak wskaźnika temperatury zewnętrznej. To trochę tak, jakby kupić najnowszy model Nokii, który zamiast przycisków miałby tarczę do wybierania numerów.

Widoczność do przodu i na boki bardzo dobra. Kształt tyłu auta wymaga jednak sporego wyczucia przy cofaniu. Najlepiej od razu zainwestować w czujniki cofania i tym sprytnym wybiegiem pozbyć się problemu nieforemnego "zadu" Megane.

Ekstrawagancki styl tylnej części nadwozia wcale nie wpływa negatywnie na pojemność bagażnika - 330 litrów to przyzwoity wynik w tej klasie. Po złożeniu siedzisk i oparcia kanapy powstaje całkiem spora platforma transportowa o wartości 1190 litrów. Da radę nawet wcisnąć tam owiniętą w dywan teściową, pod warunkiem, że nie mierzy więcej niż 162 cm wzrostu. Jeśli jest wyższa, można próbować pakować po przekątnej, bądź lekko ugiąć jej nogi.

Typowy "francuz"
Zawieszenie Megane nie zaskoczyło mnie. Jest po prostu typowo francuskie. Miękko zestrojone, zapewnia więcej niż dobry komfort podróżowania. Mimo to nie jest przesadnie sprężyste, jak to było w poprzedniej generacji modelu. Zakręty pokonuje neutralnie dając poczucie panowania nad autem. Nieco nerwowo zachowuje się w koleinach, na co wpływ ma także dość bezpośredni układ kierowniczy. Lepiej jednak powściągnąć temperament i przyjąć do wiadomości, że Megane nie lubi rajdowego stylu jazdy. To wersja nastawiona na komfort, idealnie spełniająca rolę auta rodzinnego nawet w dalsze trasy. Szczególna pochwała należy się wyciszeniu wnętrza. Mało który kompakt z porównywalnym silnikiem zapewnia tak niski poziom hałasu we wnętrzu.

Opisywane Renault nie jest demonem szybkości, ale rozwinięcie prędkości 185 km/h nie stwarza problemu. Dynamika nie powala na kolana, ale jest wystarczająca i współgra z charakterem samochodu. Bezpieczne wyprzedzanie wymaga częstego sięgania do lewarka przyjemnie pracującej skrzyni biegów i trzymania silnika powyżej 4 tysięcy obrotów na minutę.

Hamulce to specjalność Megane. Są bardzo dobre i nie tracą nic ze swej skuteczności nawet po rozgrzaniu. Optymalną ocenę ich działania obniża niestety sposób dozowania siły, z jaką reagują na lekkie nawet trącenie pedału hamulca. Są jak brzytwa - ostre i brutalne zarazem. Może jakbym miał pod butem stadninę dwustu koni, to łatwiej przełknąłbym tę nadgorliwość?

Tylko LPG
Jednostka napędowa o pojemności 1,6 litra generuje moc o 5 "koni" mniejszą niż standardowy silnik 1.6 16V. Podczas zasilania gazem, wg producenta, silnik wytwarza minimalnie mniejszą wartość - 102 KM i równie aptekarsko mniejszy moment obrotowy (145 Nm wobec 150 Nm na benzynie). Co to oznacza w praktyce? Brak negatywnie odczuwalnej różnicy w osiągach auta zasilanego gazem. Przełączanie na benzynę okazuje się więc całkowicie bezzasadne, jeśli oczekujemy mocniejszych wrażeń.

Fabryczna instalacja gazowa ma m.in. tę przewagę nad innymi, że komputer pokładowy posiada dwie równoległe funkcje, zarówno do zasilania benzyną jak i gazem. Można bez problemu kontrolować stan obu zbiorników paliwa oraz cieszyć się wskazaniami średniego, czy chwilowego spalania na każdym ze źródeł zasilania. O wilku mowa... właśnie "wypaliłem" resztki gazu i silnik automatycznie przełączył się na "bezołowiówkę." Zjeżdżam na stację.

Chcę sam zatankować, ale zza moich pleców wyłania się pracownik w firmowym kombinezonie. Nie będę odbierać mu chleba i usuwam się na bok Odchylam klapkę wlewu, a tam sterczą dwa wlewy do uzupełniania płynów ustrojowych Megane. Jeszcze tylko zdziwione oczy obsługi stacji paliw, potem obowiązkowe pytania w rodzaju - "czy to fabryczne, czy sprytnie przerobione"? - i można z uśmiechem udać się opłacić rachunek. Uzupełnienie pustego zbiornika do pełnego stanu (49,8 litrów) to wydatek niecałych 100 zł. W trasie wystarczy to na około 550 kilometrów.

Postanowiłem jednak policzyć, po jakim czasie zwróci się wyłożenie niewiele ponad 5 tysięcy złotych więcej za wersję Megane wyposażoną w LPG. Zakładając, że roczny przebieg auta wynosi 25 tysięcy kilometrów i uwzględniając różnicę w spalaniu oraz cenie paliw - kasa wyłożona na wersję z gazem zwróci się po około dwóch latach. To szacunkowe dane, bo przecież auto w zimne dni spala do chwili rozgrzania się silnika także benzynę. Stosując jednak wzór "Pi razy drzwi," tak to właśnie wygląda.

Serwisowanie auta napędzanego fabryczną instalacją gazową także nie powinno być kłopotliwe. Wszelkie czynności serwisowe pokrywają się z przeglądami jednostki benzynowej - co 30 tysięcy przejechanych kilometrów (lub co rok).

Średniak
Renault Megane II w raporcie usterkowości TÜV w 2007 r., w kategorii aut dwu- i trzyletnich zajął 56. miejsce razem z Nissanem Almerą, Volkswagenem Passatem oraz Daihatsu Cuore na 111 badanych modeli). Raport zawiera dane zgromadzone przez diagnostów w trakcie przeprowadzania obowiązkowych przeglądów rejestracyjnych w Niemczech. Zobaczymy, co pokażą kolejne lata, bo póki co wynik niemal identyczny jak modelu pierwszej generacji.

To wygodne i wszechstronne auto dla osoby o umiarkowanym temperamencie. Jest wykończone bardzo przyzwoitymi materiałami. Ma przemyślane wnętrze, ale posiada także kilka irytujących wpadek, w postaci choćby zbyt małej ilości miejsca na prawą stopę kierowcy, czy braku w wyposażeniu wskaźnika temperatury oraz elektrycznie regulowanych lusterek. Ogólnie jest to średniak, bez poważnych wad, ale i bez polotu. Wersja zasilana gazem z pewnością przypadnie do gustu kierowcom przemierzającym rocznie znaczne ilości kilometrów.