Renault Megane Coupe GT 2.0 16V TCe 180

Połowa września 2012. Stadion Narodowy w Warszawie. W gęstym tłumie ludzi, popijając zimną Colę, wsłuchuję się uważnie w słowa piosenki wykonywanej przez zespół, którego nazwa niewiele mi mówi. Co ja tutaj do cholery robię?! Spokojnie. To dopiero przedsmak tego, co nastąpi za kilkadziesiąt minut.

Moje znudzenie i zniesmaczenie miesza się z podnieceniem i ekstazą. W końcu są! Coldplay pojawia się na scenie. To właśnie dla nich tutaj jestem. Publiczność szaleje, a ja daje się porwać muzycznej orgii zmysłów. Po kilku godzinach istnego szaleństwa emocje opadają, a ja stoję w niekończącej się kolejce do WC.

Czas ochłonąć i wrócić do szarej rzeczywistości. Schodzę na parking, naciskam przycisk w kluczyku, centralny zamek odryglowuje zamki w drzwiach i już po chwili stoję przed moim autem. Autem, które kusi mnie i namawia do tego, aby środowy wieczór, pełen energetycznych przeżyć, nie zakończył się w momencie zejścia muzyków ze sceny.

Kusiciel
Renault Megane Coupe GT już samym wyglądem zewnętrznym prowokuje i kusi swojego kierowcę niczym wąż Ewę. "Sprawdź mnie, zabawmy się, przekonaj się, co potrafię!". Gdyby auta potrafiły mówić, ten sportowy Francuz zapewne bardzo często powtarzałby te sformułowania. Dynamiczna sylwetka, 18-calowe felgi w kolorze antracytowym oraz pojawiające się tu i ówdzie emblematy GT skutecznie potrafią podnieść moje ciśnienie.

Jako, że bardzo lubię się wyróżniać, moje auto zostało polakierowane na przyciągający wzrok niebieski kolor, zarezerwowany tylko i wyłącznie dla sportowej odmiany GT. Pomimo tego, że obecna generacja tego Renault jest na rynku od 4 lat, w dalszym ciągu uznaję ten samochód za jeden z bardziej atrakcyjnych stylistycznie, 3-drzwiowych kompaktów.

Nie potrafię dłużej opierać się wdziękom i zalotom tego Francuza (tylko bez skojarzeń proszę). Nie czekając ani chwili, otwieram bardzo długie drzwi i wskakuję do kabiny. Zabawmy się i sprawmy, aby ten wieczór szybko się nie skończył!

Tylko spokojnie
Moje ciało ląduje w bardzo wygodnych fotelach ze skórzanymi wstawkami, zapinam pasy i przy pomocy startera budzę jednostkę TCe do życia. Nawet stłumiony betonowymi ścianami parkingu podziemnego dźwięk wydobywający się spod przedniej maski nie powoduje u mnie niestety ciarek na plecach. Kilka przegazówek nie poprawia sytuacji. Oczekiwałem nieco więcej doznań akustycznych, ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.

Włączam radio i powoli wyjeżdżam z jakże ciasnego miejsca parkingowego. A propos radia, to również po dźwięku wydobywającym się z głośników skrzętnie poukrywanych w kabinie spodziewałem się większej dawki muzycznych doznań. Być może na tak niezbyt przychylną ocenę ma wpływ zespół Coldplay, który zaserwował moim uszom prawdziwy energetyczny balsam.

Tak czy owak wrzucam wsteczny bieg i cofam. Bardzo powoli i bardzo niepewnie. Nie powiem, że widoczność do tyłu w Megane Coupe GT jest zerowa, bo tylna szyba jak najbardziej w tym aucie istnieje. Jednak jej niezbyt okazały rozmiar oraz kąt pochylenia skutecznie utrudniają manewrowanie po ciasnym i ciemnym parkingu.

Na szczęście chwila grozy, polegająca na uskutecznianiu jazdy tyłem, minęła. Nareszcie mogę wrzucić pierwszy bieg i kontynuować jakże emocjonujący wieczór. Niestety, moje podniecenie nie trwało zbyt długo. Do bramy wyjazdowej z betonowego, podziemnego potwora ustawiła się solidna kolejka samochodów. Moje emocje muszą jeszcze poczekać na eksplozję, a ja muszę zachować spokój, po raz kolejny próbując dostrzec zalety w fabrycznym radiu.

Dobrze-niedobrze
Pomimo tego, że kilka francuskich aut z logo w kształcie trapezu zostało przeze mnie dogłębnie prześwietlone, w dalszym ciągu nie potrafię przyzwyczaić się do ergonomii kokpitu Renault. Nie potrafię bez chwili namysłu obsługiwać radioodtwarzacza, do którego dostęp jest skutecznie blokowany przez lewarek skrzyni biegów. Nieśmiertelny pilot, pamiętający czasy Megane Mk I, umiejscowiony na kolumnie kierownicy ratuje nieco sytuację, ale do mojego wyimaginowanego pojęcia perfekcji sporo jeszcze brakuje...

I jeszcze jedno. Klimatyzacja. Posiada ona co prawda jakiś magiczny filtr dbający o to, aby nozdrza osób podróżujących autem nie zostały zanadto podrażnione, jednak jakże ważnej i rzekłbym osławionej wręcz funkcji zblokowania temperatury na dwóch strefach tutaj nie odnajdziemy.

Jak wygląda wnętrze Renault od strony praktycznej? Swoją drogą nie znam nikogo, kto kupuje sportowego, trzydrzwiowego hatchbacka ze względu na walory praktyczne. Tak czy owak miejsca na tylnej kanapie, szczególnie w okolicy głowy, nie jest za wiele. Dodatkowo wspomniane już niewielkich rozmiarów szyby tylne boczne sprawiają, że siedząc z tyłu, można nabawić się klaustrofobii. Bagażnik? Przyzwoity. 377 litrów pozwala na bezstresowe pomieszczenie kilku podręcznych bambetli, chociaż niezbyt okazały otwór załadunkowy oraz wysoki próg nie ułatwiają sprawy w przypadku próby załadunku przedmiotów o większych gabarytach.

Te wszystkie mniej lub bardziej subiektywne odczucia dotyczące ergonomii, czy też szeroko pojętej praktyczności, schodzą na dalszy plan, gdy rozglądam się po kabinie mojego auta okiem pedantycznego estety. Jakość wykonania i materiały użyte do wykończenia wnętrza sprawiają bardzo pozytywne wrażenie.

Kontrastujące z czarną tapicerką czerwone szwy na kierownicy i drążku zmiany biegów oraz również czerwona wstawka na desce rozdzielczej przed fotelem pasażera dodają wnętrzu klimatu. Także pojawiające się tu i ówdzie dumne napisy "Renault Sport" dają do myślenia i pobudzają wyobraźnię. Dopełnieniem całości są świetne fotele z wyszytym znaczkiem GT na zagłówkach oraz analogowy prędkościomierz wyskalowany do 270 km/h.

Wszystkie te akcenty sprawiają, że już od pierwszego kontaktu z tym autem, od zajęcia miejsca w jego wnętrzu czuć, że mamy do czynienia z czymś więcej niż tylko zwykłym Megane z nieco mocniejszym silnikiem pod maską.

Tymczasem od parkingowego szlabanu dzieli mnie już tylko jedno auto. Jak na ironię, jego kierowca ma wyraźne problemy z włożeniem biletu do czytnika. Ów jegomość, który już do pasa wystaję przez boczną szybę swojego Scirocco, nie wygląda staro, a mimo to ma problemy z trafianiem. Sytuacja staje się nerwowa i dopiero jego pasażerka po opuszczeniu auta, przy pomocy rąk, z jakże długimi, czerwonymi paznokciami, lokuje niesforny bilet w ciasnej dziurce.

Szlaban unosi się, Scirocco odjeżdża popiskując oponami. Teraz moja kolej. Bez większego problemu wsadzam kawałek papieru tam, gdzie wsadzić powinienem i już po chwili bramy miasta spowitego nocą są dla mnie otwarte. Nareszcie mogę spuścić ze smyczy 180 mechanicznych koni drzemiących pod przednią maską mojego auta.

Ciąg dalszy
Zapoczątkowany energetycznym koncertem wieczór zaczyna mieć swój ciąg dalszy. Jest grubo po 23:00. Temperatura powietrza oscyluje w granicach dziesięciu kresek, a po ulicach kręcą się ospale wozy MPO. Dawkuję emocje, delektując się spokojną jazdą, podziwiając światła neonów otaczające mnie z każdej strony. Po krótkiej chwili już wiem, że słowo "delektuję" jest nie do końca adekwatne do sytuacji.

Zawieszenie Megane GT jest twarde. Twarde i sprężyste. Pierwsza lepsza nierówność, pierwszy lepszy ubytek w jezdni dają odczuć, że z komfortowymi i rozbujanymi do granic rozsądku francuskimi nastawami zawieszenia to auto ma tyle wspólnego, co Hardkorowy Koksu z dyskrecją.

Osobiście bardzo lubię wszystko, co jest "hard", dlatego też takie, powodujące u niektórych czkawkę, zestrojenie zawieszenia bardzo przypadło mi do gustu. Dodatkowo pierwszy szybciej pokonany łuk pokazał, że samochód nie ma tendencji do nadmiernych przechyłów i dobrze radzi sobie z pewnym stąpaniem po asfalcie, natomiast układ kierowniczy o doskonale dobranej sile wspomagania pozwala dokładnie czuć i kontrolować owe stąpanie.

Na drugim końcu skali znajdują się hamulce. O ile o pracy zawieszenia śmiało mogę powiedzieć, że specjaliści odpowiedzialni za jego zestrojenie odwalili kawał dobrej roboty, o tyle układ hamulcowy stwarza wrażenie żywcem przeniesionego z Dacii Sandero z instalacją LPG. Delikatnie mówiąc, skuteczność hamulców mogłaby być nieco większa, a środkowy pedał powinien "łapać" nieco wyżej.

W tym momencie obok mojego auta, ni stąd ni zowąd, pojawiło się dziwnie znajome Scirocco. Kierowca oraz pasażerka także zdawali się mówić: "gdzieś już Cię widzieliśmy". Bingo! To ta sama para, która z trudem opuściła parking. Gdy na sygnalizatorze zapala się zielone światło, niemiecki automobil katapultuje się do przodu, zostawiając mnie daleko za sobą. Czyżby jego kierowca, urażony moim szyderczym uśmiechem, który dostrzegł przy wyjeździe z garażu, chciał się w jakiś sposób dowartościować?

Infantylne zabawy
Przyznam szczerze, że takie zabawy w mistrza prostej są dla mnie nieco infantylne, jednak po kolejnym, ostrym starcie spod świateł auta stojącego obok mnie i pokazaniu mi rury wydechowej, chyba sam poczułem chęć podbudowania swojego ego. Przecież do dyspozycji mam 180 KM i 300 Nm momentu obrotowego. Na pewno nie będę najwolniejszym autem na drodze!

Na kolejnego wielbiciela wyścigów spod świateł nie musiałem długo czekać. Wygląd i kolor mojego Megane GT jest na tyle elektryzujący i kuszący, że niemalże każdy chce się ze mną zmierzyć. I nie ma tutaj najmniejszego znaczenia, czy mówimy o jakiejś naprawdę sportowej maszynie, czy o typowym przedstawicielu handlowym w oczywiście nie swojej Skodzie Octavii Combi.

Tym razem na lewym pasie tuż obok mnie staje VW Golf. Co prawda na GTI mi on nie wygląda, ale bardzo często pozory mylą. Czerwone światło pali się w nieskończoność. W końcu jest!

Pomarańczowe, zielone i...
...jedynka, dwójka, trójka. Skrzynia biegów w Megane Coupe GT działa na tyle precyzyjnie, że nie wzbrania się przed szybką i pewną zmianą przełożeń Turbodoładowany silnik już od 2 tys. obr./min. ochoczo pcha auto do przodu, dostając zadyszki dopiero w okolicach 6 tys. obr./min. Zupełnie niepotrzebnie moją uwagę przykuwa cholerny asystent zmiany biegu, który nawet przy wciśniętym do deski pedale gazu zachęca mnie, abym sięgnął do lewarka już po przekroczeniu 2 tys. obr./min. To jest emerycki diesel, czy auto o sportowych zapędach?!

Po kilku chwilach Golf zostaje w tyle i to pomimo groźnego dźwięku, jaki wydobywał się z jego customowego wydechu. Moje 7,8 s potrzebne na osiągnięcie pierwszej "setki" okazało się wystarczające. Prędkość maksymalna na poziomie 230 km/h również nie przynosi ujmy.

Gdy dałem upust swoim pozytywnym emocjom, znów mogłem ochłonąć i - jak to się ładnie mówi - oddać się chilloutowi, stało się coś nieoczekiwanego. Z dużą prędkością wyprzedziło mnie żółte auto, które bardzo przypominało moje Renault. Na kolejnym skrzyżowaniu, na którym sygnalizator świetlny nigdy nie słyszał o zielonej fali, spotykam ową żółtą zjawę.

Bliskie spotkania trzeciego stopnia
Piękny, żółto-złoty lakier, czarne felgi, czerwone zaciski hamulcowe oraz pokaźnych rozmiarów końcówka układu wydechowego. Obok mnie stoi Renault Megane RS. Najmocniejsza seryjnie produkowana wersja tego francuskiego kompaktu. Nie zdążyłem się dokładnie nacieszyć widokiem RS-a, a przy akompaniamencie groźnie brzmiącego wydechu żółte auto wystrzeliło do przodu niczym poparzone. I tyle go widziałem...

To spotkanie dało mi jednak sporo do myślenia. Moje Megane GT, pomimo tego, że wygląda kapitalnie, posiada mocny silnik, nie boi się zakrętów i daje poczucie obcowania z samochodem mającym sportowe zapędy i tak zdecydowanie pozostaje w cieniu mocniejszego brata, czyli wersji RS.

Co prawda wersja GT jest tańsza od RS o ok. 15 tys. zł (nie licząc rabatów, upustów i promocji) i jej 180-konny silnik zadowala się mniejszą ilością paliwa (średnio w teście Megane GT chłonął 10 l/100 km), to jednak posiadanie topowej, mocniejszej, dużo szybszej i bardziej bezkompromisowej wersji bardzo mocno kusi.

Czy wobec tego nieco słabsza odmiana sygnowana logo Renault Sport nie jest autem godnym polecenia? Nie do końca. Rozsądnie skalkulowana cena (Opel Astra GTC czy VW Scirocco w porównywalnych wersjach są autami droższymi) i możliwość poczucia sportowych emocji przemawiają za wyborem wersji GT. Jest to bardzo dobre auto na rozpoczęcie przygody z mocnymi i rasowymi Hot Hatchami, które z pewnością narobi Wam smaku przed daniem głównym.

Właśnie tak było w moim przypadku. Po energetycznym muzyczno-motoryzacyjnym wieczorze czas zebrać myśli i odpocząć w bardzo wygodnym łóżku. Teraz już wiem na pewno, że Megane GT jest dopiero początkiem drogi, która prowadzi do większego uzależnienia od mocy, prędkości i sportu zamkniętego w kompaktowym nadwoziu.

Plusy:
+ dobre osiągi
+ dynamicznie narysowana linia nadwozia
+ sportowo zestrojone zawieszenie
+ zwrotność
+ subtelne, ale stylowe akcenty we wnętrzu, pozwalające poczuć sportowego ducha

Minusy:
- kiepska widoczność do tyłu
- przeciętnie grający zestaw audio
- mimo wszystko model GT zawsze będzie w cieniu wersji RS

Podsumowanie:
Jeśli chcesz poczuć smak i adrenalinę towarzyszącą Hot Hatchom, Megane w wersji GT jest bardzo dobrą opcją na sam początek przygody z tymi mocnymi kompaktami. Jeśli jednak choć raz zasiądziesz za kierownicą innego sportowego i dużo mocniejszego kompaktu z magicznym oznaczeniem RS albo R, blask wersji GT zdecydowanie przyblaknie.