Saab 9-3 Cabrio Aero 1.9TTiD

Koniec lata. Zaczyna się jesień, niekoniecznie "złota polska". Zimno, mokro, ponuro. W TV straszą epidemią grypy, a do tego aura wpędza większość z nas w ciężką, jesienno-zimową depresję. W takich wypadkach potrzebny jest psychoterapeuta. Co powiecie na szwedzką "cabrioterapię"?

Już słyszę te głosy: "Cabrio? W Polsce? Wariat!". Ich autorzy co najwyżej przyjmują do wiadomości istnienie wszelkiej maści "cabrio coupe", którymi można poruszać się zimą jak zwykłym samochodem. A ja wam mówię - uwierzcie w Szwedów! W końcu robią kabriolety, mając klimat sporo gorszy niż my. I dobrze im to wychodzi. Do leczenia jesiennej depresji wybraliśmy terapeutę ze szwedzkiego Trollhättan - Saaba 9-3 Cabrio z najmocniejszym silnikiem diesla i automatyczną skrzynią.

No dobrze, powiedzą puryści, tylko jaki z Saaba Szwed? Podwozie i część elementów pochodzi z Opla Vectry, a produkowany jest tak naprawdę w Austrii, w Graz. Globalizacja pełną gębą. Jednak mimo rozbieżności w CV, 9-3 ma wygląd i duszę typowego Szweda. Chyba pozwolimy mu się do siebie przekonać.

Iceman
Ice Blue. Tak nazywa się ten kolor. Nijaki na zdjęciach, w rzeczywistości pasuje idealnie do świetnie skrojonego nadwozia. Metaliczny błękit świetnie współgra z dwoma obliczami nadwozia Saaba. Pierwsze z nich, to dynamiczna sylwetka sportowca, z zadziornym spojrzeniem nowych biksenonowych reflektorów z funkcją doświetlania zakrętów. Pomiędzy nimi charakterystyczna chromowana atrapa, teraz wystylizowana zdecydowanie bardziej agresywnie niż w modelach wcześniejszych. Z tyłu dwie solidnych rozmiarów końcówki wydechu i najbardziej kontrowersyjny element nadwozia, czyli tylne lampy o białych szkłach. W innym kolorze mogłoby to nie wyglądać najlepiej, tu komponuje się idealnie.

Drugie oblicze, to kabriolet pełen elegancji, spokoju i wyważonego designu. Linia nadwozia poprowadzona jest dokładnie tak, jakbyśmy chcieli ją widzieć. Żadnych zbędnych załamań i fikuśnych dodatków, które miałyby wpływ na "atrakcyjność" samochodu. Po prostu czysta forma i harmonia, zarówno z granatowym, materiałowym dachem, jak i bez niego. Całość osadzono na opcjonalnych, osiemnastocalowych felgach, których wzór nie jest może bardzo wymyślny i nowoczesny, ale pasuje do reszty nadwozia. To niesamowite, że przy projektowaniu tego wozu osiągnięto taką harmonię elementów. Poza mieszkańcami północy, chyba tylko Włosi potrafią tak wystylizować samochód, choć akurat tamtejsze projekty działają raczej na inne fragmenty naszej osobowości.

Pozytywne zaskoczenie
Otwieramy szerokie drzwi i ostrożnie wsiadamy do środka. Wita nas kremowa skórzana tapicerka o niespotykanej dotąd miękkości. Prędzej spodziewałbym się znaleźć taką na eleganckich meblach czy na drogim płaszczu, niż na fotelach, boczkach drzwi i podłokietnikach samochodu. Na pewno problemem jest utrzymanie jej w należytym stanie, ale chwilowo zostawmy rozsądek na boku, kabriolety nie nadają się do patrzenia na nie w ten sposób.

W środku miejsca nie zabraknie nikomu, kto usiądzie z przodu. Fotele są komfortowe, sterowane na wszystkie możliwe strony, a ten, w którym siedzi kierowca, ma pamięć. Trzymanie boczne również nie budzi żadnych zastrzeżeń, nie powodując przy tym żadnych strat w komforcie jazdy.

Jeśli kiedykolwiek uważaliście, że wymysł pod tytułem "2+2" to tylko chwyt marketingowy, to zajrzyjcie do 9-3 Cabrio. Miejsca z tyłu dużo nie jest, ale tam naprawdę dwie osoby mogą usiąść i bardzo narzekać nie będą. Co prawda w długą trasę lepiej się nie wybierać... choć z drugiej strony i Seicento ludzie zabierają na wakacje, a tu jest wyraźnie lepiej i bardziej komfortowo. Podobnie jest w bagażniku. No dobra, wspominanie o bagażniku w kabriolecie może uchodzić za nietakt, ale jednak to zrobię. Otóż, przy zamkniętym dachu mamy całkiem przyzwoite 352 litry, które zmaleją do 235 po złożeniu dachu - nadal więcej niż Seicento. Jak bardzo będziecie zdesperowani, możecie nawet wyjechać na wakacje.

Po drodze czas uprzyjemni wam świetny system audio z czytelną, intuicyjną nawigacją. Zresztą, każdy z elementów deski rozdzielczej jest wygodny w obsłudze i nie wymaga przekopywania się przez setki stron instrukcji obsługi. Po prostu zawsze znajdziecie wszystko tam, gdzie tego szukacie. Jedynym wyjątkiem jest kluczyk, tradycyjnie już dla modeli szwedzkiej marki umieszczony na tunelu środkowym. GM nie zwalczył więc do końca indywidualizmu swoich marek.

Podwójna radość
Nie do końca, ale jednak. Pod maską 9-3 Cabrio pracuje znany silnik diesla o pojemności 1.9 litra. Moc tego silnika w innych modelach GM (i Fiata) to 150KM. Jednak inżynierowie Saaba stwierdzili, że dynamiczny i sportowy samochód nie może być napędzany zwykłym turbodieslem. Sięgnięto po najprostsze i najskuteczniejsze rozwiązana. Dorzucono po prostu jeszcze jedną turbosprężarkę. Efekt? 180 KM i 400 Nm (370 Nm w wersji z automatem) przenoszone na przednie koła. Na papierze nie przekłada się to na supersportowe osiągi (9,5 sekundy do 100km/h). Praktyka pokazuje, że samochód żwawo i płynnie przyspiesza do dowolnej prędkości. W testowanym egzemplarzu silnik sprzęgnięto z opcjonalną, sześciobiegową automatyczną skrzynią biegów z możliwością manualnej zmiany łopatkami na kierownicy. Biegi zmienia płynnie, ale niezbyt szybko. Tryb "Sport" nieco poprawia sytuację, ale przydaje się tylko w trybie manualnym.

W mojej opinii wybór takiego sposobu przeniesienia napędu jest dobry tylko dla tych, którzy mają sporo pieniędzy i są fanami automatów, gdyż głównym zadaniem tej skrzyni jest chyba zwiększanie zużycia paliwa. Zgodnie z danymi podawanymi przez producenta, testowy Saab powinien po mieście zadowolić się 9,5 litrami ropy na każde sto kilometrów. O dwa litry więcej niż w wersji z ręczną skrzynią. Praktyka to jeszcze inna bajka. Jeśli chcecie osiągnąć spalanie zbliżone do fabrycznego? kupcie sedana, bo i tak będziecie musieli jeździć z zamkniętym dachem. Cabrio w swoim żywiole pali średnio około 13l/100km (średnie podczas całego testu - 12,1, z dużą przewagą jazdy miejskiej). Na szczęście w tym samochodzie człowiek nie ma ochoty patrzeć na komputer pokładowy pokazujący średnie spalanie. To nie o to tutaj chodzi. I stąd też dziwi diesel dostępny w wersji Aero.

Czas na Show
Przed nami najlepsza część. Według prognoz ma być pochmurno, ale nie padać. Na zewnątrz dwanaście stopni. Trudno. Przekręcamy kluczyk, przytrzymujemy guzik przez 20 sekund i następuje zmiana klimatu (nawet w trakcie jazdy, z prędkościami do 30km/h). Dach otworzony, więc w drogę. Ogrzewanie ustawione na maksimum po pewnym czasie okazuje się być na tyle wydajne, że zaczynam się zastanawiać, czy granicą funkcjonalności tego samochodu nie jest -20 stopni. Po chwili jednak do mnie dociera, że konstruktorami tego samochodu są Szwedzi, u których taka pogoda jak dziś jest dość częsta.

W trakcie jazdy nie czuć za bardzo opływającego nas powietrza, nawet przy bardzo wysokich prędkościach. Warto jednak podnieść czasem boczne szyby i w efekcie mieć możliwość podróżowania z dowolną prędkością, na którą zezwala polskie prawo. Niestety, przyjemność z tej podróży psują dwie rzeczy. Jedna z nich, to wspomniana już wyżej skrzynia biegów, która pasuje raczej do drugiej twarzy Saaba - bywalca parkingów pod klubami i bulwarów, gdzie toczymy się powolutku, pozdrawiając mijane piękności w rytm muzyki płynącej ze świetnego systemu audio. Druga sprawa to silnik. GM znów nie przyłożył się zbytnio do wygłuszeń, a trzeba wziąć pod uwagę, że nawet z zamkniętym dachem jest tu głośniej niż w klasycznym nadwoziu. Co oznacza, że do naszych uszu dobiega zdecydowany klekot dieslowskiego silnika. Jednak to nic, gdyż jazda tym kabrioletem jest prawdziwą terapią, a uśmiech nie schodzi z twarzy. Żeby tego nie docenić, trzeba być albo maniakiem cyferek na torze, albo nie mieć fantazji. Zawieszenie świetnie współgra z charakterem pojazdu. Może nie będziemy mistrzami pokonywania coraz ciaśniejszych zakrętów, ale szwedzka maszyna nie daje powodów do narzekania, pokonując łuki z gracją i spokojem. Także hamulce są wystarczające do naszych celów.

Zastosowanie dużego diesla z dwoma turbinami zdeterminowało powstanie jednak pewnego problemu, nazywanego "brakiem trakcji" - mimo zaawansowanych systemów, jeśli nawierzchnia jest choćby wilgotna, nasze 370 Nm będzie rozpaczliwie szukać przyczepności. Faktem jest, że jak już ją złapiemy, to wyprzedzanie będzie należeć do przyjemnych rzeczy. Zwłaszcza, jeśli trafimy na płeć piękną w samochodzie obok. Za kierownicą błękitnego Saaba możemy poczuć się jak George Clooney - przystojny, dojrzały, inteligentny. Żaden tam gorący, nieokrzesany Latino, to nie Ferrari, ale tak czy inaczej, zdecydowanie przyciąga spojrzenia.

Rachunek za terapię
Wadą wszystkich dobrych psychoterapeutów jest to, że rachunki za ich usługi sięgają absurdalnych kwot. W przypadku Saaba 9-3 Cabrio 1.9 TTiD może absurdalnie nie jest, ale na pewno wysoko. "Zwykłe" Aero z tym silnikiem będzie nas kosztować 172 900zł. Do tego dochodzą "usługi dodatkowe". 5000 zł zapłacimy z zestaw kolorystyczny (3750 zł lakier metalik i 1250 zł za granatowy dach), 1600 zł za adaptacyjne "ksenony", 5000 zł za pakiet Luxury (czujnik parkowania, fotochromatyczne i składane lusterka, domykanie szyb), 1850 zł za 18" opcjonalne felgi (i 1000 za obowiązkowy w ich przypadku system monitorowania ciśnienia w ogumieniu) oraz jeszcze parę dodatków. Jednak są dwie pozycje, które wymagają, ze względu na cenę, umieszczenia na samym szczycie rachunku. Jedna z nich, to wyjątkowo dobry i polecany system audio (dwa wzmacniacze, nawigacja, cd/mp3, system sterowania głosem, 7 głośników o mocy 150W), za który zapłacimy 9050 zł a drugi to automatyczna, sześciobiegowa skrzynia Sentronic za 11050 zł + sterowanie manetkami na kierownicy za 850 zł. Całość daje nam oszołamiającą kwotę 211 100 zł.

Cena jest bardzo wysoka, ale trzeba przyznać, że Saab podczas użytkowania stara się zrobić wszystko, żeby usprawiedliwić koszty. I trzeba przyznać, że nie jestem w stanie mu się oprzeć w większości przypadków. Narażę się miłośnikom automatów, ale z Sentronika w każdym wypadku bym zrezygnował. Zaoszczędzone 12 tysięcy przeznaczyłbym mniej rozsądnie na wersję benzynową 2.0 Turbo. Cenowo wyjdzie 2000 zł taniej, koszty użytkowania podobne a sądzę, że jest w stanie zapewnić jeszcze więcej przyjemności z jazdy. Cała reszta dodatków jest warta polecenia.

Mimo wyjątkowo niesprzyjających warunków Szwedzi udowodnili, że potrafią zbudować na swój sposób urzekające cabrio, do tego nad wyraz funkcjonalne i pełne emocji. Biorąc pod uwagę nasz, równie nieprzyjazny, klimat, 9-3 sprawdza się znakomicie w roli terapeuty, który ma nas wyciągnąć z jesienno-zimowej depresji i przywrócić choćby maleńki kawałek lata i niewielki promień słońca. Jeśli nie na niebie, to przynajmniej na naszej twarzy.

Serdeczne podziękowania dla Dominiki Seremak, Adama Grodzkiego i Grzegorza Tereby za pomoc w zrealizowaniu sesji zdjęciowej.