Seat Altea XL 2.0 TDI Stylance

SEAT Altea został uznany w badaniach DEKRA za najbardziej bezawaryjny samochód w kategorii aut 3-letnich oraz w swojej klasie do 50 000 km przebiegu. Nasz test niestety nie jest długodystansowy, ale na pewno ujawni wady i zalety przedłużonej o blisko 19 centymetrów wersji XL.

Majowy wtorek. Pogodny poranek. Właśnie staję się czasowym posiadaczem SEAT-a Altea XL w wersji Stylance z silnikiem 2.0 TDI 140 KM. I co dalej? Według teorii pewnego badacza z dużego i znanego kraju, przy pierwszym kontakcie z nową osobą najważniejsze jest pierwsze 15 minut. Zamieniając osobę na auto, otrzymujemy teorię, że wrażenie, które zrobi ono na tobie w tym czasie, pozostanie najważniejszym ponoć kryterium końcowej oceny. Będzie też rzutowało na przebieg waszej dalszej znajomości. Przed nami ponad tysiąc kilometrów po ukochanych polskich drogach. Warszawa, Pomorze i Mazury. Czy SEAT jakoś nadrobi to co stracił na początku? Bo niestety klekot zimnego silnika i "plastikowość" wnętrza zrobiły swoje w pierwszych wspólnie spędzonych chwilach, a jedyne określenie, które wpadło mi do głowy po zajęciu miejsca za sterami i odpaleniu silnika to "plastikowy traktor".

Ponadto poranne warszawskie korki długo nie pozwalały się porządnie rozgrzać wysokoprężnej jednostce. Próby bardziej dynamicznego odjechania spod świateł kończyły się boleśnie dla moich uszu. Fakt, patrzyłem, a raczej słuchałem tych efektów specjalnych przez pryzmat jednostki benzynowej, z której dopiero co wysiadłem. Ale tak czy siak nie było kolorowo. Spojrzałem na średnie spalanie - 9,5l/100 km. W sumie nie było źle. Mój "benzyniak" o mniejszej od rzeczonego TDI pojemności w takich warunkach wskazuje jakieś 13 l/100 km. Plus dla klekota. Czemu zaś plastikowy? Większość tworzyw we wnętrzu SEAT-a (wyłączając kilka "srebrnych" elementów) jest niestety ciemna, smutna i twarda. "Ocho, będzie trzeszczeć" - pomyślałem. Cóż, przekonamy się.

Trudna Sztuka
Ciężko jest mówić o aucie, o którym praktycznie wszystko zostało już przez naszą redakcję napisane. Biorąc pod uwagę modę na unifikację wyglądu gamy modeli tego producenta, wydaje się, że poszczególne auta niewiele się różnią między sobą. Przód to już chyba wszystkie mają taki sam. A pomijając takie kwestie jak różnice w wyposażeniu czy rodzaj skrzyni biegów, redaktor Skarbek napisał już chyba o Altei wszystko. Oczywiście jest jedna zasadnicza różnica - rozmiar. Moje testowe auto nosi w nazwie modny ostatnio dodatek - "XL".

"Nic prostszego!" - pomyślałem, skopiuję test kolegi, zmienię tytuł, powiększę i "wybolduję" czcionkę i gotowe! Będzie to samo, lecz w rozmiarze XL. Jednakże po zasięgnięciu opinii kolegów z redakcji zadanie stało się nieco trudniejsze. Zostałem uświadomiony, że po takim numerze kolejnym moim testowym czterokołowcem może być jedynie wózek inwalidzki. Redaktor Naczelny to podobno silny chłop... Do rzeczy więc.

Przyjaciel kierowcy
Skórzane fotele SEAT-a są naprawdę wygodne. Zarówno kierowcy o niskim, jak i ci o wyższym wzroście nie powinni mieć żadnego problemu ze znalezieniem wygodnej pozycji za kierownicą. Zakres regulacji kierownicy (oczywiście w dwóch płaszczyznach) i fotela jest naprawdę więcej niż wystarczający. Same fotele (w tej wersji skórzane za dodatkowe 7 990 PLN) są dosyć twarde, ale bardzo dobrze wyprofilowane i do tego świetnie utrzymują ciało kierowcy i pasażera na właściwym miejscu podczas szybkiego pokonywania zakrętów.

A SEAT prowadzi się w taki sposób, że naprawdę masz ochotę po nich śmigać szybciej i szybciej... Tutaj trzeba się zgodzić z reklamowym sloganem marki z Martorell. Mimo tego, że XL ma pełnić funkcję raczej rodzinnego minivana, to słowa "auto emoción" jak najbardziej do niego pasują. Nie przypuszczałem, że ociężały z wyglądu samochód może dać tyle frajdy z prowadzenia.

Na szczęście dla SEAT-a, im bliżej go poznawałem i im więcej przejechanych kilometrów pokazywał mi licznik, tym było lepiej. Wnętrze, choć stworzone głównie z twardych plastików, może się podobać. Miejsca jest wszędzie pod dostatkiem. Zestawowi wskaźników umiejscowionemu w tubach nie brakuje stylu, a ich czerwone podświetlenie pozwala ci poczuć, że prowadzisz coś drapieżnego. Widać tu rękę Waltera da Silvy. Kierownica (w testowanej wersji Stylance obszyta skórą) jest bardzo poręczna, niewielka, mięsista i miła w dotyku.

Powtórzę się, ale to auto prowadzi się bardzo dobrze jak na swoją pokaźną i dosyć wysoką przecież karoserię. Nie przechyla się zbytnio na boki, a elektryczno-hydrauliczne wspomaganie pozwala dobrze poczuć gdzie i po czym jedziesz. Auto po prostu dobrze słucha się swojego pana. Oczywiście, ciężki silnik Diesla z przodu powoduje nieznaczną podsterowność, ale nie jest ona trudna do opanowania, jeśli nie wjechałeś w zakręt z prędkością o jednego Macha za szybko.

Zawieszenie jest sprężyste i przyjemne, lecz nie za twarde. Aż się prosi użyć wyświechtanego frazesu, że "stanowi udany kompromis między komfortem a pewnością prowadzenia". Ale tak rzeczywiście jest. Niezależny McPherson z przodu w duecie z tylnym "Multilinkiem" dobrze wykonują swoją robotę. Pewnie jako pasażer w dalszą podróż wybrałbym coś francuskiego, ale jako kierowca nie! Nawet większe koleiny nie powodują podniesienia tętna kierowcy. Prowadząc Alteę masz wrażenie, jakbyś prowadził sporo mniejsze auto. Jest cudownie "zbite", zwinne i poręczne. Co prawda do charakterystyki tego silnika trzeba się przyzwyczaić (słabiutko poniżej 2000 obr./min, a potem nagle solidny kopniak), ale stosując odpowiednią technikę jazdy naprawdę nie jest źle.

Do tego XL ma dobry promień skrętu. Lusterka (chromowane, regulowane, podgrzewane i składane elektrycznie i nie wiem co jeszcze, choć niestety nie odmładzają), są sporych rozmiarów i zapewniają odpowiednią widoczność przy manewrach typu "A ja to biorę trzy TIR-y na jeden raz, tylko przedtem musze się upewnić, czy kumpel Jacek nie zaczął mnie już wyprzedzać". Także widoczność ze środka pojazdu do przodu i na boki jest dobra, jednak tradycyjnie ograniczona przez szerokie słupki boczne z przodu auta. Koniec tyłu nie jest trudny do wyczucia, na szczęście nie posiada upiększającego dodatku w postaci półki na trofea znanej z Toledo. Testowe auto posiadało także opcjonalne czujniki parkowania z tyłu za 1290 PLN-ów.

W trasie nawet można trochę zapomnieć o klekocie, bo na wyższych biegach i przy większych prędkościach nie jest on już taki uciążliwy, jak w jeżdżeniu po mieście (naprawdę poproszę o zatyczki do uszu). Silnik dysponuje naprawdę sporym momentem obrotowym, wynoszącym maksymalnie 320 Nm przy 1750-2500 obr./min. Dołączając do tego dobrze zestopniowaną, sześciobiegową skrzynię biegów mamy niezły duet autostradowy. Zdecydowanie "szóstka" okazuje się być przyjacielem waszych bębenków, tych znajdujących się wewnątrz narządów słuchu. A jeśli już przy nich jesteśmy, to trzeba przyznać, że fabryczne audio z mp3 ze sterowaniem z kierownicy i ośmioma głośnikami w zestawie gra na zupełnie przyzwoitym poziomie. Radio ma duże przyciski, obsługa tej maszynerii nie sprawia większych trudności nawet bez czytania instrukcji obsługi.

Klik, klik, klik...
Jeszcze dwa zdania o skrzynce biegów, bo naprawdę warto. Łatwość przełączania poszczególnych przełożeń w autach koncernu VAG to już chyba standard. Skrzynka biegów pracuje wyśmienicie. Mimo tego, że biegi, jak to w Dieslu, nie należą do najdłuższych i chcąc jeździć dynamicznie trzeba je raczej często przełączać, to wybieranie kolejnych przełożeń pozostaje czystą przyjemnością. Klik, klik, klik, - mówi do ciebie po kolei "jedynka", "dwójka" i "trójka", kiedy znowu dasz się ponieść emocjom i ścigasz się spod świateł z kolejnym chętnym. Przy szóstym kliknięciu orientujesz się, że to jednak teren zabudowany. Jest trochę za późno, bo oponent z Vectry C macha już do ciebie przyjaźnie lizakiem, zapraszając do wspólnej dyskusji o osiągach waszych aut na poboczu drogi. Odmówisz? Ostatecznie nie jest chyba tak źle. Możesz uznać, że wygrałeś ten pojedynek. Dostajesz przecież bon na 500 PLN plus 7 punktów w programie lojalnościowym Vitay w rejestrze wykroczeń drogowych. Nie wiem jeszcze, gdzie znajdują się miejsca realizacji tych talonów, ale żona na pewno się ucieszy.

Całe ZOO w kufrze
Przestrzeń bagażowa XL jest naprawdę pokaźna. Dzięki suwanej tylnej kanapie pojemność bagażnika waha się między 532 a 635 litrów, dla porównania w "zwykłej" Altei jest to 409 litrów. Jeśli złożysz siedzenie, wartość ta osiągnie aż 1604 litry. To sporo. Jeśli jesteś właścicielem czworonoga typu pies lub coś w tym stylu i jesteś do niego bardzo przywiązany, możesz go zabrać ze sobą na majowy wypad. Łącznie z jego domem, bo średniej wielkości buda też się zmieści. Może się również zdarzyć, że hodujesz owce czy kozy. Nic prostszego, po odsłonięciu rolety bagażnika, dwie młode sztuki wchodzą spokojnie.

Niestety musicie mi uwierzyć na słowo. Nie ryzykuję pokazywania materiału zdjęciowego, ponieważ organizacja ochrony praw zwierząt bardzo interesuje się takimi sprawami. W każdym razie wróciliśmy z podróży i wszystkie zwierzątka czują się dobrze. Na tylnej kanapie jest miejsca pod dostatkiem dla dwóch osób. Trzy też pojadą bez większego bólu, ale wtedy ryzykujesz połamanie nóg owcom. Bo kanapę przydałoby się wtedy przesunąć. W najlepszej sytuacji jest pies, bo jeśli też wylosował wyjazd, to jego buda klinuje część kanapy. On jest bezpieczny. Siedzenia podobnie jak te z przodu - wygodne, dobrze wyprofilowane. Można więc pakować rodzinę i jechać.

Muzyka silnika
Tak jak pisałem na początku, pompowtryskiwacze zastosowane w tym silniku nie są grzecznymi, cichymi dziećmi. Kojarzą mi się raczej z chłopcami z ferajny, aroganckimi rozbójnikami, głośno i donośnie oznajmiającymi swój byt. Ale o ile pozostają rozrabiakami w mieście, szczególnie na krótkich odcinkach, o tyle przy wyjeździe w dłuższą i szybszą trasę stają się ciche i potulne. Czyżby czuły, że wyjechały poza swoje terytorium i nie są już takie odważne? Byłby to paradoks, bo moim zdaniem to właśnie dalsze trasy, autostrady i wiążące się z nimi większe prędkości są ich żywiołem.

Od około 90 km/h zapominasz, że prowadzisz Diesla. A w polskich realiach nie dotrzesz do prędkości, przy których znowu dadzą o sobie znać. Przydaje się do tego bardzo szósty bieg. Elastyczny, ekonomiczny. O ile w miejskiej dżungli spalanie przy dynamicznej jeździe kształtuje się średnio na poziomie 9,5 l na każde ze stu przejechanych kilometrów, to wcale nie ospała jazda w trasie powoduje zużycie ON w granicach 6,5 l/100km. To dobry wynik jak na tak pojemne auto. Oczywiście trzeba wziąć poprawkę na fakt, iż test odbywał się pod obciążeniem typu dwie osoby plus lekkie bagaże.

I gdzie te trzaski?
Wróćmy do plastików w środku. Auto ma przebieg 27.000 km. Nie czarujmy się, auta z parku prasowego nie mają łatwo. Co chwilę inny kierowca, co i rusz inny styl jazdy. I oczywiście testy i pomiary zachowania auta w różnych warunkach. W tym także tych ekstremalnych jak szybka jazda po lesie i bruku. Jestem zdumiony, ale oprócz delikatnego trzeszczenia w drzwiach kierowcy, które samo ucichło tak samo szybko jak się pojawiło, nie zanotowałem żadnych niepokojących odgłosów. Jest to dowód na to, że mimo górujących w kabinie twardych plastików, ich spasowanie i montaż stoją na naprawdę dobrym poziomie. Także przez cały przebieg testu żadnym niepokojącym odgłosem nie dało o sobie znać zawieszenie auta.

Rodzina też się cieszy
Testowy egzemplarz został wyposażony dodatkowo w bardzo przydatny zestaw "samolotowych" schowków, znajdujących się pod sufitem (590 PLN). Praktyczne i dobrze prezentujące się rozwiązanie, choć mój przyjaciel powiedział, że to auto dla niedowidzących, bo ma 15 schowków na okulary. Wasza rodzina będzie jednak zadowolona, bo pomieści tam większość ze swoich podręcznych rzeczy, niezbędnych w bliższych i dalszych podróżach. Siedzący z tyłu docenią na pewno rozkładające się stoliki zamocowane w przednich oparciach, a umożliwiające bezpieczne spożycie zwartych lub ciekłych posiłków podczas wypadu za miasto lub nawet zagranicę. Natomiast schowki w przednich drzwiach mogłyby być nieco większe lub bardziej symetryczne. Miałem problem z wpakowaniem tam większego atlasu Polski.

Dwustrefowa klimatyzacja pracuje bardzo dobrze. Zabrakło tylko przycisku pozwalającego kierowcy ustawiać jednym przyciskiem temperaturę po obydwu stronach przedziału pasażerskiego. Przecież nie zawsze nasze upodobania cieplne kierowcy różnią się od tych, które ma nasz towarzysz podróży. Żeby nie było też tak do końca różowo - umiejscowienie pedałów gazu, hamulca i sprzęgła jest według mnie nieco za ciasne. Mężczyzna noszący dosyć szerokie buty może w nagłych sytuacjach zawadzać butem o hamulec umiejscowiony dosyć blisko, a zarazem wyżej pedału gazu.

Trzeba jeszcze wspomnieć o dodatkowym wyposażeniu w postaci biksenonowch reflektorów z funkcją doświetlania zakrętów (4990 PLN). Są świetne. Do tego solidnie wyglądająca skórzana czarna tapicerka, przednie fotele z pięciostopniową regulacją podgrzewania zadków kierowcy i pasażera, która na pewno przyda się w zimie. No i bardzo wygodny w użyciu bluetooth, który powala ci rozmawiać przez komórkę bez odrywania rąk od kierownicy, o ile posiadasz odpowiedni model telefonu.

Ponadto moja Altea była wyposażona w chromowane lusterka zewnętrzne, chromowane relingi dachowe i przezroczyste tylne lampy typu "lexus-look". Tę część dodatków pominę milczeniem. Wygląd to kwestia gustu. I tyle. Do mnie to nie przemawia. Tak samo, jak niezbyt podoba mi się sylwetka boczna i tył XL. Zdecydowanie ładniejsza moim zdaniem jest zwykła odmiana Altei. Chyba nigdy "dmuchanie" aut nie wychodzi im na dobre z punktu widzenia stylistyki. Choć jestem przekonany, że znajdzie się grupa fanów karoserii XL. Przecież gdyby każdemu podobało się to samo, świat byłby okropnie nudny, nieprawdaż?

A ile to kosztuje?
Auto w wersji 2.0 TDI można kupić już za 93.490 PLN. Z tym motorem powiązana jest obowiązkowo najwyższa wersja wyposażenia Stylance. Dodatkowo doposażona wersja testowa to wydatek 130 876 PLN. To dużo. Czy bym ją kupił? Chętnie, ale za mniejszą kwotę, bo jestem wyznawcą teorii, że w naszym kraju każdy samochód powinien kosztować 50% swojej normalnej ceny. Nasze zarobki jak do tej pory dalekie są od tych "średnich europejskich", do których tak dążymy. I dlatego 130 tysięcy za to auto to dla przeciętnego Kowalskiego horrendalna kwota. Jednak wracając na ziemię i porównując polskie realia trzeba przyznać, że XL jest ciekawą ofertą dla mobilnych rodzin.

Upadek teorii
Niestety, znany badacz ze znanego i dużego kraju, o którym pisałem na początku testu, może się schować do głębokiego bunkra z tą swoją teorią. Po przejechaniu 1283 kilometrów naprawdę polubiłem to auto i niełatwo było mi się z nim rozstać. Nawet odgłosy szorstkiego i aroganckiego Diesla przestały mnie tak drażnić. A może stałem się przygłuchy? Inna teoria mówi, że jeśli dostrzegasz w czymś sporo zalet to automatycznie degradujesz jego wady....