Skoda Citigo 1.0 MPI 60 KM Elegance

Może tytuł nie brzmi zbyt patriotycznie, patrząc na niedawną sytuację z piłkarskich aren, ale Czesi faktycznie chcą podbić Polskę, przynajmniej tą motoryzacyjną. Oto nowy napastnik - niewielka Skoda Citigo, która chce zaatakować liderów segmentu i być pierwsza w rankingach sprzedaży.

Nie trzeba przypominać, że Skoda regularnie od 2009 roku notuje najlepsze wyniki sprzedaży nowych samochodów w Polsce. Tak też jest i w tym roku, który rekordowo przynosi sprzedaż na poziomie ponad 3000 sztuk miesięcznie (dane wg carmarket.com.pl), czego nie rejestruje żaden inny producent. Do znakomicie sprzedających się liderów - Octavii i Fabii - chce dołączyć nowy, najmniejszy gracz na rynku - Citigo.

Polski rynek małych, miejskich samochodów już dawno został jednak zdominowany przez Fiata Pandę (na rynku mamy od niedawna jej kolejną generację). Skutecznie próbują go dogonić zarówno rynkowe nowości, choćby w postaci znakomitej Kii Picanto, jak i weterani, których przykładem mogą być słynne, niedawno odświeżone "trojaczki z Kolina" w postaci Citroena C1, Peugeota 107 i Toyoty Aygo.

Koncern Volkswagena, w skład którego wchodzi m.in. czeska marka, nie mógł odpuścić tak ważnego segmentu i po uprzednim zebraniu doświadczenia (także bolesnego w postaci zupełnie nieudanych "maluchów" - Volkswagena Lupo i Seata Arosy) postanowił wypuścić swoje "trojaczki" - Volkswagena up!, Skodę Citigo i Seata Mii. Niedawno mieliście okazję przeczytać test tego pierwszego, dziś zapraszamy do zapoznania się z małą Czeszką.

Pudło, i co z tego?
Faktem jest, że samochody Skody nigdy - delikatnie mówiąc - nie grzeszyły specjalnym urokiem osobistym. Citigo nie jest wyjątkiem. Niemal jednobryłowa, mierząca ponad 3,5 metra długości karoseria nie chwyta za serce, ani żaden ze szczegółów designerskich małej Skody, z atrapą i nowym logo na czele. Całość na pierwszy rzut oka przypomina Renault Twingo pierwszej generacji, ale mała Czeszka nie ma niestety ani ułamka uroku osobistego, którym z pewnością emanowała francuska "żabka". I nie pomogą tu ciekawie zaprojektowane opcjonalne alufelgi w rozmiarze 15 cali (dopłata 600 zł) czy też pakiety stylistyczne ze spojlerami i naklejkami na czele.

Atutów Skody Citigo trzeba szukać gdzieś indziej. Pudełkowata karoseria z prostymi ścianami bocznymi i tylną obiecuje obszerne wnętrze, podobnie jak ustawienie kół w samych narożnikach. To zaowocowało jednym z największych rozstawów osi w klasie - 2420 mm. W rzeczywistości można odnieść wrażenie, że najpierw zaprojektowano wnętrze auta, a dopiero potem styliści starali się to "obłożyć" karoserią.

W małym ciele duży duch
Rzeczywiście Skoda Citigo zaskakuje przestronnością wnętrza. Bardzo długie drzwi otwierają się szeroko (po dopłacie 1500 zł otrzymamy drugą parę drzwi) i dostęp do przednich foteli jest bezproblemowy. Mimo, że są one dość wąskie i prosto wyprofilowane, zaskakują wysokim poziomem komfortu nawet po kilkuset kilometrach podróży. Nie przeszkadza skokowa regulacja oparcia (rączki po obu stronach fotela), czy zintegrowany z oparciem zagłówek.

Pozycja za kierownicą także jest wygodna, głównie dzięki seryjnej, w testowanej wersji Elegance, regulacji fotela kierowcy na wysokość (dopłata 250 zł do regulacji wysokości fotela pasażera) i regulowanej kolumnie kierowniczej (tylko na wysokość). Miejsca jest dużo, zarówno nad głowami, jak i na szerokość (141 cm), a wrażenie przestronności potęguje daleko odsunięta przednia szyba.

Z wiadomych względów dostęp do tylnej kanapy jest dość utrudniony (dodatkowo przednie fotele nie posiadają pamięci wcześniejszego ustawienia), ale gdy już do niej dotrzemy, okazuje się, że także może zaskoczyć pozytywnie przestrzenią i wygodą. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku klasy A, ale Skodą Citigo można podróżować w cztery dorosłe osoby (miejsca braknie co najwyżej na nogi) lub oczywiście z dziećmi w fotelikach (obydwie opcje przetestowane).

Mimo wrażenia optycznego, że karoseria małej Citigo kończy się tuż za oparciem kanapy, inżynierom udało się wygospodarować całkiem przyzwoity bagażnik. U niektórych wywołuje uśmiech politowania, ale tak naprawdę to ścisła czołówka segmentu - z zestawem naprawczym mieści aż 251 litrów (wraz ze schowkiem pod podłogą), a w wypadku zamówienia opcjonalnego koła zapasowego (dopłata 200 zł, jak w naszym testowym egzemplarzu) wartość ta maleje do 234 litrów. Seryjne od wersji Ambition asymetrycznie dzielone oparcie kanapy pozwala na zwiększenie tej wartości do równie przyzwoitych 934 litrów. Może przeszkadzać wysoki próg załadunku.

Warto pochwalić małą Skodę za funkcjonalność. Klasyczny schowek w desce to standard, ale trzy (!!) zagłębienia na napoje dla pasażerów tylnej kanapy to swoistego rodzaju ewenement. Dwa po bokach, jeden na środku tunelu - mógłby z niego co prawda korzystać pasażer z przodu, ale jest trochę za daleko. Kierowca też ma jeden, ze sprytnie rozkładanym uchwytem na konsoli środkowej. Nie zabrakło też skrytek w drzwiach i praktycznych siateczek na bokach oparć foteli.

Prostota przede wszystkim
Jakoś tak podświadomie przyjęło się, że od małych, miejskich autek wymagamy charakteru, jakieś przytulnego akcentu stylistycznego, koloru - czegoś, co powodowałoby uśmiech na twarzy. Zasiadając za kółkiem Citigo, można jednak odczuć coś zupełnie innego - przygnębienie, wynikające zarówno z kolorystyki jak i samego projektu kokpitu małej Skody.

Co prawda czarną kolorystykę możemy opcjonalnie zamienić na beżową (Elegance) lub czarno-beżową (Ambition), ale stylistyki już nie. Deskę rozdzielczą uproszczono do maksimum, nie pozostawiając choćby centymetra kwadratowego na odrobinę fantazji. Praktycznie wszystkie elementy sterujące zgrupowano w górnej części kokpitu na panelu sterowania radiem (standardowo 2 głośniki, za dopłatą 500 zł otrzymamy kolejne 4 sztuki) i manualną klimatyzacją (w wersji Elegance obydwa elementy w wyposażeniu standardowym). Także poszczególne przełączniki nie wymagają od nas studiowania instrukcji obsługi - wszystko jest proste i tam, gdzie być powinno (poza kilkoma wyjątkami, o których później).

W kwestii wykończenia i jakości materiałów Skoda pozytywnie zaskakuje. Plastiki owszem są twarde, ale jak na samochód tej klasy za taką kwotę bardzo przyzwoicie spasowane. Nic nie trzeszczy, nie zgrzyta i nie sprawia wrażenia, jakby zaraz miało coś odpaść. Niektórym mogą nie podobać się gołe połacie blachy, zarówno na drzwiach, jak i w bagażniku.

Nowa jakość w klasie
Jeszcze zupełnie do niedawna małe samochody uchodziły za tanie, proste i ubogo wyposażone środki transportu miejskiego, w których tzw. "wypasem" było wspomaganie kierownicy i centralny zamek. Owszem, taki "bogaty standard" także dziś można spotkać w bazowych wersjach tych aut, ale z drugiej strony producenci przenoszą coraz więcej bogatszych opcji do tej klasy z segmentów znacznie wyższych. Nie inaczej jest w małej Skodzie. Już bazowa, kosztująca 28 990 zł odmiana Easy dostaje cztery poduszki i ESP, co jest świetnym dowodem na dbałość o bezpieczeństwo. A co w standardzie otrzymujemy, kupując najbogatszą wersję Elegance? Skórzana kierownica, czujniki parkowania z tyłu, elektrycznie sterowane szyby z przodu, elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka, manualna klimatyzacja, radio CD MP3 oraz 14-calowe alufelgi to ważniejsze elementy kosztującej 37 590 zł Skody.

Ciekawsze jest jednak wyposażenie opcjonalne, wprowadzające nowy standard do tego segmentu. Za dopłatą 500 zł otrzymamy funkcję awaryjnego hamowania City Safe Drive. Rzeczony układ na podstawie czujnika zbliżeniowego do prędkości 30 km/h monitoruje obszar przed samochodem do 10 m i w razie zagrożenia może awaryjnie zahamować samochód. Osobiście nie sprawdzałem działania tego, znanego z bardziej luksusowych limuzyn, systemu, ale test zaprzyjaźnionej redakcji, która wykorzystała kartonowe pudła, przebiegł zaskakująco pomyślnie.

Osobny akapit należy się wielofunkcyjnemu systemowi Move&Fun. Montowane na szczycie deski specjalnym uchwytem urządzenie jest nie tylko przenośną nawigacją firmy Navigon, jak mogłoby się początkowo wydawać. Oczywiście posiada dotykowy, 5-calowy ekran i polskie menu, ale współpracuje także z radiem, będąc rozbudowanym wyświetlaczem RDS-u, czy też innych opcji audio oraz z komputerem pokładowym, oferując m.in. dokładniejsze analizowanie zużycia paliwa czy też prezentowanie dodatkowych wskaźników (przykładowo temperatury silnika i obrotomierza). Posiada także wbudowaną pamięć 4 GB, co pozwala na przechowywanie i przeglądanie zdjęć. 1400 zł to niewygórowana kwota za tak zaawansowane urządzenie.

Bogactw z "wyższych sfer" jest więcej. Warto wspomnieć o panoramicznym szklanym dachu (dopłata 2900 zł), który wprowadza do szarego wnętrza znaczne ilości wakacyjnego słońca, o podgrzewanych przednich fotelach (dopłata 800 zł), które skutecznie podgrzeją atmosferę w zimowe dni, czy o tempomacie (dopłata 500 zł), banalnym w obsłudze urządzeniu, które podtrzyma stałą prędkość na tej szalonej ilości autostrad i dróg ekspresowych w naszym kraju. Do pełni szczęścia brakuje chyba tylko skórzanej tapicerki (którą posiada m.in. "bratni" Volkswagen up!), automatycznej klimatyzacji (dostępnej m.in. w konkurencyjnej Kii Picanto), czy też reflektorów ksenonowych (chyba jako jedyny w tej klasie posiadał je kiedyś Volkswagen Lupo GTI).

Nie ma róży bez kolców
Niestety, nie samymi pochwałami Citigo żyje i konstruktorzy nie uniknęli kilku, zupełnie prostych i momentami niezrozumiałych niedociągnięć. Elektrycznie sterowane szyby cieszą, ale na każde drzwi przypada jeden przycisk do ich regulacji. Rozumiem, że kierowca rzadko otwiera szybę pasażera (trzeba się wychylać przez całe auto, żeby ją otworzyć), ale można je było zlokalizować na konsoli środkowej. Denerwuje też brak regulacji wysokości mocowania pasów (zwłaszcza niższe osoby) oraz środkowych kratek nawiewu. Owszem, jest centralna na podszybiu, ale wspomniany system Move&Fun skutecznie ją zasłania.

Także nie wiedzieć czemu tylna półka bagażnika została pozbawiona praktycznych sznureczków, które unosiłyby ją razem z klapą. Owszem, klapa jest niewielka, podobnie jak półka, którą można blokować w pozycji pionowej, ale czasem się o tym zapomina i trzeba wracać do bagażnika, żeby ją położyć. Nie będę wspominał także o przycisku świateł awaryjnych, który umieszczono nieco za daleko od kierowcy, ale wspomnę, że projekt zegarów małej Skody mógłby być lepszy - zestawem "rządzi" ogromny prędkościomierz z niewielkim wyświetlaczem komputera pokładowego, któremu po bokach towarzyszą niewielki obrotomierz i wskaźnik poziomu paliwa. Można byłoby to rozwiązać bardziej czytelnie.

Na początku jest spokojnie
Rozpiętość silników oferowanych w małych, miejskich autkach jest ogromna - od 2-cylindrowych z turbosprężarką po wolnossące 4-cylindrowce. Koncern Volkswagena "wstrzelił się" w sam środek i do napędu "niemiecko-czesko-hiszpańskich" trojaczków zaprojektował jednostkę 3-cylindrową. Ma niemalże litr pojemności (999 cm3) i występuje w dwóch odmianach mocy - 60 i 75 KM. Pod maskę czerwonego Citigo, ważącego nieco ponad 850 kg, trafiła słabsza wersja.

Wolnossący, 12-zaworowy silniczek wydaje z siebie dość charakterystyczny odgłos, wymagający przyzwyczajenia. To coś ze świata starych motorynek, kaszlących dziadków i pojazdów najszybszej pizzy w mieście - Daewoo Tico. Trzeba jednak przyznać, że jednostka jest całkiem przyzwoicie wygłuszona i nie drażni nadto naszych uszu. Pierwsze kilometry pokonane po mieście od razu udowadniają, że mała Citigo to auto stworzone do miejskiej dżungli. Niewielki motorek żwawo nabiera obrotów i mimo niewielkiej mocy na wąskich uliczkach czuje się jak ryba w wodzie.

Jedynka, dwójka, trójka - 5-biegowa, manualna skrzynia działa z szybkością i precyzją czytania tych słów. To chyba ewenement w klasie, ale specjalnie zaprojektowana dla tego modelu przekładnia (waży zaledwie 25 kg, co czyni ją najlżejszą na świecie) działa bardzo sprawnie, lekko i wyjątkowo precyzyjnie, a co najważniejsze - znakomicie "dogaduje się" z silnikiem. Jazda małą Citigo daje więc dużo przyjemności z przemieszczania się po mieście zwłaszcza, jeśli dodamy, że kierownica, seryjnie pokryta skórą, podobnie jak dźwignie zmiany biegów i hamulca ręcznego, kręci się równie lekko. W ciasnych uliczkach i miejscach parkingowych pomogą tylne czujniki parkowania, przeszkodzą natomiast szerokie przednie słupki i duża średnica zawracania.

Ognia, ognia!!
95 Nm maksymalnego momentu obrotowego - to wartość, która może stanąć przed oczami kierowców, którzy będą próbowali wykrzesać ogień z czerwonej Skody podczas próby dynamicznego wyprzedzania. Trzeba otwarcie przyznać, że 60-konny motor zupełnie nie nadaje się do dynamicznej jazdy i na wyższych obrotach, poza wzmożoną emisją dźwięków i zwiększonym apetytem na Pb95, nie można od niego nic więcej oczekiwać. Podobno mocniejsza, 75-konna odmiana jest dynamiczniejsza na wyższych obrotach, jednak prawdziwy charakter kryje się w spokojnej jeździe, a jeśli tylko zaczniemy korzystać ze wskazówek ekonomizera, okaże się, że Citigo zużywa tyle paliwa, co nic.

Jednak przyjemność z prowadzenia auta w terenie niezabudowanym (tak, znów się to pojawia - jest coś takiego jak "przyjemność z prowadzenia auta" za 30 tys. zł!) jest równie duża, co w mieście. Niewielka Czeszka jest bardzo stabilna, prowadzi się pewnie i ma znakomite hamulce. Może lekko pracującego układu kierowniczego i komfortowych nastawów MacPhersonów nie testowano na Nurburgringu, ale Citigo prowadzi się jak auto z wyższej klasy. Przyczepiłbym się jedynie do opcjonalnych, 15-calowych alufelg (dopłata 600 zł) z niskim profilem opony 185/55 i zostałbym przy seryjnym dla Elegance rozmiarze 175/65 R14, bo troszeczkę obniżają komfort podróżowania na dziurawych nawierzchniach.

Jedziemy po rekord
Włączona klimatyzacja, poranne korki, dynamiczne ruszanie, zatrzymywanie się - tak wygląda każdy dzień, nie tylko w Krakowie. Mała Skoda w takich warunkach cierpi, zwłaszcza bez dostępnego opcjonalnego pakietu Green Tec (dopłata 1460 zł tylko dla wersji Ambition) z systemem Start-Stop. Komputer pokładowy pokazuje momentami nawet powyżej 8 litrów na "setkę", ale ustabilizowana i w miarę płynna jazda potrafi obniżyć ten wynik do niemalże równych 6 l/100 km (liczonych z tankowania). To zaledwie 0,4 l/100 km więcej niż podają dane techniczne, więc nabieram ochoty na lepszy wynik.

Ponad 250-kilometrowa trasa E7 z Krakowa do Warszawy to nie tylko spokojna droga do Kielc, ale także coraz dłuższe odcinki etapów ekspresowych, które na tę chwilę mają około 100 km. Duże wyzwanie dla małej Czeszki z niewielkim silnikiem. Jest motywacja, odpowiednie przygotowanie (wziąłem mniejszy plecak i schudłem 2 kg), więc w drogę. Wyjazd jest trudny, pierwsze kilkanaście kilometrów to mozolna wspinaczka na małopolskie pagórki, których 60-konna Citigo nie lubi. Pierwsze wskazania komputera w okolicach 4,0 l/100 km wyglądają optymistycznie. Później jest bardziej płasko, ekonomizer każe zmieniać biegi ledwo po przekroczeniu 1500 obrotów. 5-calowy ekran pochwala jazdę wynikiem 3,5 l/100 km, ale to dopiero pierwsze 100 kilometrów.

Najgorsze przede mną - ekspresówka z Kielc, a później z Radomia. W myśl pierwszej zasady ecodrivingu "zawsze jeźdź poniżej ograniczeń prędkości" tempomat ustawiam na 100 km/h, gdzie licznik przepisowo powinien wskazywać wartość 120. Wskazania komputera podwyższają się do 3,6 l/100 km, żeby finalnie na stacji benzynowej przed stolicą wskazać znakomitą wartość 3,7 l/100 km i teoretyczny zasięg 1050 kilometrów na 35-litrowym "kubeczku", zwanym potocznie zbiornikiem paliwa. Euforia "pokonania fabryki" (Skoda podaje zużycie w trasie 3,9 l/100 km) mija co prawda po zatankowaniu, ale i tak jestem zachwycony - na pokonanie dokładnie 261 km wystarczyło 10,88 litra, co wg potajemnej, redakcyjnej maszyny szyfrującej zaowocowało wynikiem 4,17 l/100 km. Wszystko przy średniej prędkości 74 km/h i w czasie 3,5 godziny. Zatem realnie ponad 800 kilometrów na zbiorniku. Nieźle.

Jestem numerem 1
Nowa Skoda Citigo wyznacza nowe standardy w klasie i sprawia wrażenie bardzo dopracowanego auta. Co prawda bazowa odmiana Easy, kosztująca 28 990 zł, prezentuje zbyt niski poziom wyposażenia do codziennego życia, a testowa Elegance, wyceniona na 37 590 zł to nieco za dużo jak na małe, miejskie autko, ale jest i na to rada. Szef kuchni poleca 60-konną Skodę Citigo 1.0 Ambition za kwotę 33 590 zł. Będzie na pokładzie manualna klimatyzacja, komputer pokładowy, wspomaganie kierownicy, fotel kierowcy z regulacją wysokości, elektrycznie sterowane przednie szyby oraz radio Funky CD MP3. Do pełni szczęścia można dołożyć 1500 zł i pochwalić się dodatkową parą drzwi.

Plusy:
+ przestronne i komfortowe wnętrze
+ bardzo przyzwoita jakość wykonania
+ stosunkowo bogate wyposażenie seryjne i opcjonalne
+ zaskakująco dobre właściwości jezdne
+ bardzo udany duet silnika ze skrzynią biegów
+ fenomenalne zużycie paliwa

Minusy:
- kto projektuje Skody?
- przeciętny styl kokpitu
- średnia dynamika jednostki napędowej
- kiepski dostęp do tylnej kanapy
- kilka zupełnie niepotrzebnych niedociągnięć

Podsumowanie:
Sceptycznie podchodziłem do małej Skody. Nie ukrywam, że przyzwyczajony jestem do testowania samochodów co najmniej o dwa kalibry większe, a jakimś dziwnym trafem najwięcej redakcyjnych SUV-ów trafia właśnie do mnie. Tym większe było moje zdziwienie, że po zakończonym teście Skody Citigo mogę powiedzieć - to naprawdę dobre auto.

Zapewniam, że nie ma w tym grama subiektywizmu, co potwierdza zarówno test redakcyjny Volkswagena up!-a, jak i inne, konkurencyjne publikacje. Koncern Volkswagena odrobił kawał znakomitego zadania domowego, wypuszczając na rynek auto dopracowane, komfortowe i - na pewno w wypadku Skody - tanie. Teraz pozostaje tylko życzyć klientów, dla których stylistyka nie jest pierwszorzędną sprawą przy kupnie nowego auta.