SsangYong Rodius 2.7 Xdi Premium

Na rynku jest wiele 7-miejscowych aut. Na rynku jest wiele aut z przepastnymi bagażnikami. Na rynku jest wiele aut 4x4. Ale Rodius jest tylko jeden. Tylko on ma 7 miejsc, gigantyczny bagażnik i napęd na cztery koła. I do tego silnik Mercedesa.

Ssangyong Rodius jest monstrualny. Rozstaw osi - 3 metry. Długość - ponad 5,1 metra. Szerokość - ponad 1,9 metra. Wysokość - ponad 1,8 metra. Wszystko waży ponad 2 tony. Kawał auta. I do tego ta stylizacja. Rodiusa zaprojektowano z rozmachem, z fantazją, z polotem. Projektanci się nie ograniczali. Sky is the limit. Efekt jest taki, że czasami aż Ci głupio, jak się wszyscy na Ciebie patrzą. Nie wiem, czy auto jest brzydkie. Nie wiem, czy jest ładne. Nie jestem w stanie tego jednoznacznie rozstrzygnąć. Jest po prostu inne.

Wewnątrz jest dostojniej. Design deski rozdzielczej jest nowoczesny i atrakcyjny. Centralne zegary są kiczowate wizualnie i mało czytelne. Kontrolki za kierownicą to styl lat 80-tych. Beżowe wykończenie jest podejrzane. Spasowanie plastików pozostawia sporo do życzenia. Skrzypienia, stuki i zgrzyty irytują. Szpary między poszczególnymi elementami są tak wielkie, że aż fascynujące. Skóra na fotelach nie pachnie najlepiej i nie wygląda na produkt wysokiej jakości. Szeroki zakres regulacji kierownicy (2 płaszczyzny), fotela i lusterek pozwalają na wygodne usadowienie się na mostku kapitańskim. Widoczność do tyłu nie istnieje "dzięki" trzem wydatnym zagłówkom trzeciego rzędu oraz przestylizowanym szybom bocznym.

Są tez kłopoty z ergonomią. Kierownica jest za wielka. Pokrętło regulacji nawiewu jest zdecydowanie za daleko. Żeby ustawić nawiew, trzeba oderwać plecy od fotela i wykazać się najwyższą uwagą, ponieważ pokrętło chodzi zdecydowanie za lekko. Trudno je złapać i precyzyjnie ustawić siłę dmuchawy. Cyfrowy zegarek na suficie jest umieszczony za bardzo z tyłu. Dlatego w ogóle z niego nie korzystasz. Lusterko wsteczne zasłania sporą część przedniej szyby (wynika to również z bardzo wysokiej pozycji za kierownicą). Włącznik wycieraczki tylnej jest po lewej stronie.

Siedzi się (za) wysoko, wręcz władczo, co ułatwia obserwację sytuacji na drodze. Schowki są tam, gdzie można się ich spodziewać. W aucie nie brakuje uchwytów na napoje, kieszeni, szuflad, rozkładanych stoliczków, wnęk na karty parkingowe i miejsca, gdzie możesz przechować okulary. Schowek między przednimi fotelami jest podwójny i możesz tam nawet schować 5-letnie dziecko jak się uprzesz. Bagażnik w najgorszym razie ma 875 litrów. W najgorszym! Maksimum transportowe Rodiusa to 3164 litry i 743 kg ładowności. Można tam zmieścić pół Europy.

Dwa fotele drugiego rzędu są opasłe, wygodne i komfortowe. Można je przesuwać, składać ich oparcia i obracać o 180 stopni. Trzeci rząd to 3-osobowa kanapa. Można ją przesuwać i regulować kąt pochylenia oparcia. Niestety, wszystko chodzi z jakimiś irracjonalnymi oporami. Aż czasami trzeba sobie krzyknąć z wysiłku, żeby to wszystko się łaskawie ruszyło. Pasażerowie drugiego i trzeciego rządu mają do dyspozycji osobną klimę oraz monitor do oglądania filmów DVD. Kierowca też ma monitor - nieco mniejszy i mało ergonomiczny, ale za to dotykowy.

Auto jest niesamowicie przestronne. Czujesz się tam jak w domu. Możesz w nim urządzić imprezę, uprawiać seks we trójkę i pojeździć na rolkach. Przestrzeń jest niewyobrażalna. Wolnego miejsca jest tak dużo, że na rynkach azjatyckich Rodius dostępny jest w wersji 9- lub nawet 11-osobowej. W obu mamy cztery rzędy siedzeń i brak bagażnika.

Na drodze Rodius zachowuje się tak, jak zachowuje się 5-metrowe, 2-tonowe monstrum. Reakcje na ruchy kierownicy są ospałe, opóźnione i mało zdecydowane. Precyzja układu kierowniczego pozostawia bardzo wiele do życzenia. Automatyczna, 5-biegowa skrzynia delikatnie zmienia przełożenia, ale nigdzie jej się nie spieszy. Istnieje możliwość ręcznej zmiany, ale upływa epoka od wydania dyspozycji do uzyskania efektu. Reakcja na kick down nie przyprawia o zawroty głowy. Mogłoby być lepiej.

Auto poprawnie wybiera nierówności, ale robi przy tym zdecydowanie za dużo hałasu. O co takie wielkie "halo"?! Przy większych nierównościach nadwozie wpada w (nie)przyjemne kołysanie. Jak już zdołasz wprowadzić Ssanyonga w zakręt, uważaj na duże przechyły nadwozia. Hałas opływającego powietrza i opon jest stosunkowo niski. Manewrowanie Rodiusem w mieście jest torturą. Czujniki parkowania są w standardzie, ale niewiele dają. Miejsc parkingowych dla takich aut jak Rodius nie ma w tej szerokości geograficznej. Koszmar.

Wersja Premium występuje ze stałym napędem na cztery koła i reduktorem. O ile napęd 4x4 poprawia bezpieczeństwo prowadzenia, o tyle reduktor jest zbędny. Auto nie nadaje się do jazdy terenowej. Ma za duże zwisy i za małe kołeczka z tymi komicznymi felgami. Jeśli jednak kiedyś będziesz wywoził gdzieś do zakazanego lasu 6 swoich wrogów i uprzesz się, aby nikt ich nigdy nie znalazł, włącz reduktor, a na pewno dojedziesz tam, gdzie żaden van nie da rady. I twoi nieprzyjaciele nie będą mieli szans.

Silnik? W ofercie jest tylko jeden Diesel zbudowany na licencji Mercedesa. Ma 5 cylindrów umieszczonych w rzędzie, system common-rail i 2,7 litra pojemności. Przy uruchamianiu motor trzęsie całym autem i bez ceregieli oznajmia, że pije ON. Potem idzie po rozum do głowy i daje się z nim wytrzymać. Mercedesowski "klekot" generuje 165 KM i 340 Nm. W rzeczywistości auto sprawia wrażenie szybszego i bardziej dynamicznego niż na papierze (12,9 sekundy do setki, maksymalnie 181 km/h). Według producenta średnie spalanie wynosi 9,4 litra. Bez dwóch zdań silnik to najmocniejsza strona auta.

Wyposażenie nie dorasta do najnowszych standardów. Najbogatsza wersja Premium (za ponad 160 tys. złotych) ma tylko dwie poduszki powietrzne. Dwie! 10 lat temu może by to przeszło, ale na pewno nie teraz. Autu brakuje też komputera pokładowego z prawdziwego zdarzenia. Dobrze chociaż, że jest ESP i kontrola trakcji. Jest jeszcze elektryka szyb, skóra, szyberdach i automatyczna klimatyzacja (jednostrefowa), ale w erze foteli dopasowujących się do budowy ciała, systemów wyczuwających wypadek, poduszek chroniących kolana kierowcy czy bystrych tempomatów Rodius został w latach 90-tych. I to w pierwszej połowie. Na pierwszy rzut oka 160 tys. złotych to mało za 5 metrów i 2 tony auta. Ale przy tak beznadziejnym wyposażeniu cena jest za wysoka.

Nazwa Rodius to hybryda słów Road i Zeus. Wynika stąd, że Rodius aspiruje do roli króla drogi. Ale na żadnym tronie nie ma dla niego miejsca. Rodius jest wielki, prosty, inny. Napęd na cztery koła i reduktor to raczej broń marketingowców, którzy muszą odróżnić Koreańczyka od konkurencji. Reszta zalatuje poprzednią epoką. Van Ssangyonga to osobowy autobus. Ma dużo miejsca, klimatyzację i okno na dachu. I nic poza tym.