Subaru Forester 2.0 Diesel Comfort

Kiedy prezenty wypadają z sań, doskwiera brak klimatyzacji i nawigacji, śniegiem wali po oczach, a renifery (zwłaszcza po 'zatankowaniu' do pełna) wykazują się podwyższoną o 300% emisją spalin - trzeba zmienić pojazd. Nie jest to jednak proste, zwłaszcza dla kogoś takiego jak On.

Starszego pana z ogromną, siwą brodą, w czerwonym ubraniu i puszystej czapce oraz z wielkim workiem prezentów na plecach nie trzeba przedstawiać. Świętego Mikołaja zna każdy z nas. Chwile oczekiwania na prezenty pod poduszką, podrzucane ukradkiem przez magiczną, nieuchwytną dla zwykłego śmiertelnika postać, zapewne należą do niezapomnianych. Jednak niewielu zdaje sobie sprawę z tego, jak trudną pracę wykonuje Święty Mikołaj. No bo jak tu jednego wieczoru niepostrzeżenie podrzucić wszystkim grzecznym dzieciom na świecie - tym mniejszym i większym - upragnione prezenty? Czy wykorzystuje niedozwoloną metodę klonowania, czy korzysta z pomocy elfów - to zapewne zostanie wielką tajemnicą. Wiemy jedno - przybywa z Północy saniami zaprzęgniętymi w renifery.

Niestety, przyszły ciężkie czasy dla Świętego. Sanie nie wytrzymują już naprężeń pod coraz cięższymi prezentami, srogie zimy są przyczyną tego, że najbardziej pracowity człowiek grudnia marznie, a rozwinięte metropolie powodują, że łatwo się gubi. Co prawda jeszcze ani razu w dostarczeniu prezentów nie pomylił się (niektórzy twierdzą, że pomagają mu listonosze, dostarczyciele pizzy i kurierzy pocztowi), ale kto wie - może mu się to kiedyś zdarzyć... Co wtedy? Nie wspominam już o tym, że wspaniały zaprzęg dziewięciu reniferów czasem staje się (delikatnie mówiąc) "mało ekologiczny" - choć na to akurat wpływają szybkie "tankowania" w restauracjach szybkiej obsługi.

Święty Mikołaj: Kupię SUV-a...
Aby zapobiec tym przykrym sytuacjom, Święty Mikołaj postanowił zmienić swój środek transportu. Niestety, okres oczekiwania na pomoc w wyborze w pewnym znanym programie telewizyjnym przerósł jego najśmielsze oczekiwania (z nieoficjalnych źródeł wiadomo nam, że niejaki Adam K. nie dostał 6 grudnia nawet rózgi...), więc zgłosił się do autoGALERII. Przyjęliśmy go z otwartymi rękami (nie tylko z uwagi na prezenty). Wymagania, o dziwo, miał proste. Bynajmniej nie szuka ogromnej ciężarówki Coca-Coli wypchanej setkami prezentów, bo twierdzi że są niepraktyczne, kiepsko składają się do lądowania i nie mieszczą się na większości dachów. Trudno się z tym nie zgodzić. Jego idealny środek transportu ma mieć przede wszystkim bardzo dobry napęd na cztery koła, wydajną klimatyzację, dobrze wyglądać i posiadać przyzwoity bagażnik. Stwierdził także, że pomimo jego "nieskromnych wymiarów osobistych" nie szuka potężnej terenówki - taka mniejsza, "pseudo" też go zadowoli.

Niestety, z przyczyn technicznych nie mogliśmy zorganizować wielkiego porównania SUV-ów, aby Święty Mikołaj mógł wybrać tą jedną, najlepszą. Zaproponowaliśmy inne rozwiązanie: znajdziemy jedną - według nas niemalże idealną - i zaproponujemy jazdę testową. Propozycję przyjął bez namysłu. Przez to, że zaznaczył, iż głównym atrybutem jego nowych "sań" ma być świetny napęd 4x4, nasze kroki bez żadnych wątpliwości skierowaliśmy do salonu Subaru...

Co nas "rusza", a co nie
Przed nami stoi najnowszy Forester. Mimo tego, że trzecia generacja popularnego "Leśnika" przestała być nieforemnym kombi z podwyższonym zawieszeniem, a stała się pełnowymiarowym SUV-em, niestety nie zachwyca swoim designem. Co prawda Forester jest od poprzednika większy (dłuższy o 75 mm, wyższy o 110 mm i szerszy o 45 mm), ale design "terenowego" Subaru w ogóle nie "rusza". Może pokaźny wlot powietrza w masce, duże światła przeciwmgielne i 17-calowe felgi z lekkich stopów (seryjnie w testowanej odmianie Comfort) dodają agresywnego wyglądu, ale to za mało, żeby stwierdzić, że "Forester jest fajny". Strzała, Kupidyn czy Rudolf mają zdecydowanie więcej uroku - punkt dla reniferów.

Deska rozdzielcza Subaru Forestera niemalże w całości pochodzi z Imprezy. Jest więc charakterystyczna srebrna wstawka ciągnąca się od klamki do klamki, jest miękka i mięsista kierownica, jest też wysoko umieszczone radio CD ze zmieniarką na 6 płyt. Jest także porządek i niemal wzorowa ergonomia. Niestety, są także przeciętnej jakości twarde plastiki (mimo, że przyzwoicie spasowane), umieszczone na środku konsoli kratki wentylacji bez możliwości zamknięcia do nich dopływu powietrza, czy wreszcie wyświetlacz komputera pokładowego, który mógłby być bardziej czytelny.

Przestrzeń, jaką Forester oferuje pasażerom, to bez wątpienia jedna z większych zalet tego auta. Przednie fotele, mimo że mogłyby być bardziej okazałe i nieco lepiej wyprofilowane, zapewniają naprawdę dużo miejsca - taki "gabaryt" jak Święty na pewno zmieszczą. Regulowana w dwóch płaszczyznach kierownica tylko pomaga w idealnym dopasowaniu się za "kółkiem". Poza tym siedzi się wysoko i z odpowiedniej pozycji obserwuje drogę. Problem może stanowić jedynie regulacja wysokości fotela i pochylenia jego oparcia - dźwigienki znalazły się z lewej strony, tuż przy samych drzwiach. "Mikołajowej" ręce może tu być wyjątkowo ciasno.

Dzielona asymetrycznie kanapa wyjątkowo komfortowo mieści dwóch pasażerów. Trzeci na upartego też wejdzie, ale będzie siedział na rozkładanym z siedziska uchwycie na napoje - poniekąd bardzo praktycznym rozwiązaniu. Docenimy także wygodny podłokietnik i możliwość regulacji pochylenia oparć kanapy. Pytanie tylko czy Święty Mikołaj będzie kogoś na niej woził?

Gdzie pakować prezenty?
Oczywiście wiadomo, że jedną z najważniejszych rzeczy dla głównego bohatera będzie bagażnik Forestera. Wyjściowo oferuje 450 litrów pojemności, niski próg załadunku i płaską podłogę. Po łatwym złożeniu asymetrycznie dzielonych oparć objętość kufra wzrasta do 1660 litrów, a jej długość z 96 do 157 cm (szerokość 107-158 cm i wysokość 86 cm). Warto pochwalić umiejscowienie licznych haków i uchwytów służących do mocowania prezentów oraz kilku skrytek pod podłogą.

Niestety, ładowność Forestera wynosi tylko 510 kilogramów, a więc Święty plus ok. 350-400 kg. Renifery mają chyba lepszy uciąg. Na szczęście w schowkach nie braknie miejsca. Jest ich kilka do wyboru, o różnej przestronności i zastosowaniu (na płyty, okulary, telefon komórkowy). Powinny zadowolić nawet najbardziej wybrednego użytkownika.

147 reniferów... na ropę!
Do niedawna Subaru Forester był napędzany dwoma silnikami benzynowymi - 2-litrowym o mocy 150 KM oraz 2,5-litrowym o mocy 230 KM. Obydwa to silniki w układzie przeciwsobnym, a więc klasyczne boksery, które są wizytówką japońskiej marki. Oprócz świetnego wyważenia, bezwibracyjnej pracy i charakterystycznego metalicznego pomruku oferowały także... dość wysokie zużycie paliwa. Aby temu zapobiec, inżynierowie z Subaru wlali między pracujące naprzeciw siebie tłoki olej napędowy.

Jeśli miłośnicy Imprezy nie mogą przeżyć faktu, że taki silnik trafił do ich kultowego auta, tak w SUV-ie spisuje się on idealnie. Aż dziw bierze, że dopiero teraz 2-litrowy, wysokoprężny bokser z bezpośrednim wtryskiem trafił pod maskę Forestera. Jednostka zadebiutowała już wcześniej w modelach Legacy i Outback, legitymując się mocą 150 KM. Tu, w Forestrze, delikatnie spadła do 147 KM, jednak wysoki moment obrotowy wynoszący 350 Nm, dalej jest osiągany już przy 1800 obr./min. Oprócz tego, że jednostka pracuje niemalże bezwibracyjnie i wyjątkowo cicho, to jeszcze zapewnia wysoką dynamikę niemalże w całym zakresie obrotowym. Wysokoprężny bokser, z charakterystycznym "klekotliwym chrypnięciem", dokręca się wyjątkowo chętnie do ponad 4500 obr./min. Szkoda tylko, że wskazówka obrotomierza porusza się po dość kontrowersyjnym niebieskim tle zegarów, które nie każdemu przypadną do gustu.

Korzystanie ze wszystkich zalet przeciwsobnego turbodiesla nie oznacza wcale wysokiego zużycia paliwa. Komputer pokładowy w mieście wskazał niemalże równe 9 litrów, a w trasie 6,8 litra na każde przejechane 100 kilometrów. Średnia z testu wynosząca 7,9 l/100 km jest bardzo przyzwoita i plasuje Subaru Forestera 2.0 Diesel wśród bardziej oszczędnych konkurentów na rynku. To na pewno taniej, niż wyżywienie 9 reniferów, które są niesforne zwłaszcza po "tankowaniu". Z Foresterem nie ma takich problemów - tylko 167 g dwutlenku węgla na kilometr. Nie zapomniano oczywiście o filtrze cząsteczek stałych DPF.

Napęd 4x4 - to podstawa
Wizytówką japońskiej marki jest stały napęd na cztery koła, który stał się głównym argumentem naszego wyboru. Jeśli dołożymy do tego nisko położony środek ciężkości (m.in. dzięki niewielkiej wadze silnika), otrzymamy auto pewnie i szybko pokonujące zakręty. O tym, że świetnie trzyma się na wprost nie trzeba wspominać. Poza tym, niezależnie od tego, czy jedziemy na równym, czy pofałdowanym asfalcie - sztywno zestrojone zawieszenie pozwala na wyjątkowo pewne, a przy tym bezpieczne prowadzenie samochodu. Nie ma też znaczenia podłoże - czy jest to suchy czy mokry asfalt, czy szuter - Forester w każdych warunkach bezstresowo przekazuje moc na cztery koła. O należytą trakcję dba dodatkowo system kontroli trakcji i stabilizacji toru jazdy VDCS.

Z terenem, w który wjedziemy, nie należy jednak przesadzać. SUV Subaru nie ma ani wyczynowych opon terenowych, ani reduktora (a takowy posiadają wersje benzynowe), a prześwit wynoszący 215 mm może nam się przydać co najwyżej na delikatniejszych pagórkach. Podobnie zresztą jak system Hill Start Assist podtrzymujący przez chwilę hamulce po puszczeniu pedału.

Najsłabsze ogniwo
Trudno mieć zastrzeżenia do układu kierowniczego. Mięsistą, skórzaną kierownicą kręci się wygodnie, a siła wspomagania nie przeszkadza podczas szybszych manewrów. Mocnym punktem jest także układ hamulcowy, który pewnie zatrzymuje ważącego ponad 1,5 tony SUV-a. Niestety najsłabszym elementem układanki pt. "Subaru Forester 2.0 Diesel" okazuje się skrzynia biegów - element, który zaraz po silniku powinien być filarem całej "konstrukcji".

Jedną z głównych zmian w stosunku do Legacy i Outbacka, w których jako pierwszy zagościł bokser diesel, jest zastosowanie manualnej skrzyni o sześciu, zamiast o pięciu przełożeniach. Mnie osobiście "piątka" nie przeszkadzała, jednak jak widać narzekania innych przyniosły efekt dołożenia jeszcze jednego biegu. Z jakim efektem? Mizernym. Skrzynia straciła na precyzji, poszczególne biegi wchodzą opornie (szybka zmiana z "1" na "2" jest akcentowana nieprzyjemnym zgrzytem), a samo szóste przełożenie nadaje się tylko i wyłącznie na autostrady. I to niemieckie, najlepiej bez ograniczeń. Szkoda, bo duet "Forester & Diesel" mógłby sprawiać jeszcze więcej przyjemności podczas jazdy.

Czas na decyzję
Czy Subaru Forester 2.0 Diesel spełnia wymagania Świętego Mikołaja? Bez wątpienia jest jednym z najlepiej prowadzących się SUV-ów na rynku, jeśli nie najlepszym. Świetny wysokoprężny bokser jest cichy, łagodny i zapewnia przyzwoite osiągi, wcale nie okupione wysokim zużyciem paliwa. Forester jest także wygodny i przestronny. Subaru najbardziej cierpi z powodu przeciętnej jakości zastosowanych materiałów i nieprecyzyjnej skrzyni biegów (choć to może wada egzemplarza testowego).

Nie bez znaczenia jest także cena. Testowy Subaru Forester 2.0D Comfort kosztuje na dzień dzisiejszy 129 730 złotych (31 540 euro - wg średniego kursu NBP z dnia 20.12.2008 - 1 EUR = 4,1132 zł). Niestety wzrost ceny euro nie jest przychylny dla Subaru, które podaje ceny właśnie w tej walucie. Nawet lista bogatego wyposażenia seryjnego w postaci 6 poduszek powietrznych, systemu kontroli trakcji, pełnej elektryki szyb i lusterek, automatycznej klimatyzacji, radia CD ze zmieniarką, ksenonowych reflektorów, halogenów czy 17-calowych alufelg zbytnio nie pomaga.

Już nawet nie będę wspominał, że Święty Mikołaj zażyczył sobie nawigację satelitarną - za najbogatsze Subaru Forester 2.0D Exclusive Navi przyjdzie zapłacić 150 090 złotych (36 490 euro). Jeszcze pół roku temu cena Subaru była największą zaletą marki, dziś już niestety tak nie jest. Konkurencja oferuje znacznie więcej za zdecydowanie mniej - Honda CR-V 2.2 i-CTDi Executive Navi kosztuje 118 900 złotych, Toyota RAV4 2.2 D-4D 180 X to koszt 123 500 złotych, a Mitsubishi Outlander 2.0 DI-D Instyle Navi - 124 990 złotych.

Czy Święty Mikołaj podjął decyzję? Tak, jednak nie wybrał Forestera. Nie wybrał też żadnego innego SUV-a. Stwierdził, że nie chce zmieniać świątecznej legendy, czegoś, co od wieków kojarzyło się z jego osobą - wypchanymi po brzegi prezentami saniami ciągniętymi przez renifery. Zapewnił nas jednak, że nasz test okazał się bardzo pomocny - być może prywatnie sobie sprawi Subaru Forestera. Prezenty rozwozi przecież tylko przez jeden dzień w roku...