Subaru Impreza 2.0D RE

1 kwietnia 2007 roku napisałem prima aprilisowy artykuł o nowym Subaru Impreza. Nieoficjalne, ale prawdziwe zdjęcia hatchbacka już były ciosem dla miłośników marki. Na domiar tego dołożyłem niepotwierdzoną wówczas informację o dieslu pod maską. Dziś to rzeczywistość.

"6 cylindrów, 24 zawory, 3 litry pojemności i dwie turbosprężarki. Wysokoprężny bokser osiąga moc 272 KM przy 4000 obrotach na minutę i maksymalny moment obrotowy 560 Nm przy 2000 obrotach na minutę. Po raz pierwszy zastosowano również 7-biegową skrzynię manualną...", moja fantazja wówczas nie znała granic. Dane do końca nie były zmyślone - takimi parametrami charakteryzuje się jednostka napędowa BMW. Wzór jak najbardziej godny przytoczenia, co prawda nie bokser, ale równie "rasowa" rzędówka. Na prawdziwego diesla od Subaru jednak nie trzeba było długo czekać - Subaru wkrótce po premierze nowej Imprezy potwierdziło produkcję pierwszego wysokoprężnego boksera w samochodzie osobowym. Na początku trafił do Legacy i Outbacka, a z końcem zeszłego roku także do Forestera i Imprezy. Proroctwo stało się faktem i jeśli 2.0 Diesel Boxer idealnie pasuje pod maskę Outbacka czy Forestera, tak pod pokrywą silnika kompaktowego hatchbacka wywołuje duże kontrowersje.

Kwestia przyzwyczajenia
Do wyglądu nowego Subaru Imprezy zdążyliśmy się już przyzwyczaić. 5-drzwiowe nadwozie i krótko ścięta tylna klapa nie wzbudzają już tylu "ochów" i "achów" (raczej negatywnych niż pozytywnych), choć podczas testu srebrna Impreza budziła ciekawość innych użytkowników dróg. Jednak to nie to, co jeszcze 1,5 roku temu przeżywaliśmy podczas naszego pierwszego testu "Białej damy". Jeśli zaakceptujemy tylko dwie bryły w karoserii Imprezy (zamiast klasycznych trzech), to okaże się, że jedynym elementem domagającym się wymiany będą tylne lampy. Są zbyt duże, psują ciekawy i dynamiczny wygląd tyłu japońskiego hatchbacka, a poza tym ze swoimi diodami i przeźroczystymi kloszami wyglądają jak z tandetnego sklepu tuningowego.

Oprócz tego jest wszystko w jak najlepszym porządku i można stwierdzić, że poza tym mankamentem Impreza to jeden z ładniejszych hatchbacków na rynku. Agresywny przód, dodatkowy pakiet obniżający zderzaki i progi (zacnie prezentuje się dyfuzor pod tylnym zderzakiem) i pokaźny spojler na tylnej klapie powodują, że można zapomnieć o sedanie. Dodatkowej "iskierki" dodają 17-calowe alufelgi pochodzące z modelu WRX oraz potężny wlot na masce - notabene również zaadaptowany z 265-konnej Imprezy - doprowadzający powietrze do intercoolera. Z zewnątrz wcale nie widać, że japoński hatchback ma 150-konnego diesla pod maską. Jedynie srebrno-niebieska plakietka "BOXER DIESEL" na tylnej klapie może kogoś wyprowadzić z błędu.

Typowy Japończyk
Wnętrze Subaru Imprezy budzi mieszane uczucia. Z jednej strony jest przestronne, wygodne, funkcjonalne i dobrze wykonane. Z drugiej jednak strony przeraża nijakością i morzem średniej jakości plastików. Jeśli te na desce rozdzielczej można zaakceptować, zwłaszcza że są wyjątkowo dobrze spasowane i nie wydają z siebie żadnych odgłosów podczas jazdy, tak te np. na drzwiach wołają o pomstę do nieba i... wzbogacenie miękką tapicerką.

Miejsce pracy kierowcy jest ergonomiczne, a mięsista, skórzana kierownica bardzo wygodna. Na dostępną przestrzeń również nie można narzekać - zarówno kierowca jak i pasażer mają miejsca pod dostatkiem, a mocniej wyprofilowane kubełkowe fotele potęgują pozytywne wrażenie. W dłuższej trasie okazuje się jednak, że mają one zbyt krótkie siedziska. Dzięki pokaźnemu rozstawowi osi wynoszącemu 2620 mm, także pasażerowie tylnej kanapy nie będą narzekać na brak miejsca, przede wszystkim na nogi, ale również nad głowami znajdą wystarczającą ilość centymetrów, nawet przy większym wzroście.

Bagażnik Imprezy liczy zaledwie 301 litrów i należy do najmniejszych w klasie kompaktów. Dodatkowej przestrzeni można byłoby szukać pod podłogą - znalazło się tam miejsce na kilka skrytek, narzędzia oraz na dojazdowe koło zapasowe, które mógłby zastąpić tak popularny ostatnio zestaw naprawczy. Po złożeniu asymetrycznie dzielonych oparć kanapy, dostajemy do dyspozycji 1216 litrów, co najważniejsze - z płaską podłogą. Ciekawostką jest niefortunnie montowany na bocznej ściance kufra środkowy pas bezpieczeństwa oraz roleta zamiast klasycznej półki.

Sedno sprawy
Gdyby to był zły silnik, zapewne szybko skończyłby karierę pod maską modeli z plejadami w logo. Ale jest to jednak bardzo dobry silnik. Ba, można nawet powiedzieć, że świetny, co potwierdzili jurorzy prestiżowego konkursu "Engine Of The Year". Pod maską Imprezy wreszcie mamy boksera diesla. Krótko i na temat: 2 litry pojemności, 150 KM, 350 Nm, 6-biegowa skrzynia manualna i stały napęd na cztery koła. Czym to się je, jak to się je i czy w ogóle ta potrawa jest do strawienia w Imprezie? Po kolei.

Nie będę się rozpisywał o dokładniejszych danych technicznych - po konkrety zapraszam do poprzednich naszych testów Subaru z dieslem lub do przedstawicielstwa marki. Jednak warto przypomnieć, że bokser diesel to jednostka charakteryzująca się niską masą, zwartą konstrukcją i co najważniejsze, faktem, że tłoki pracują naprzeciw siebie. Na wolnych obrotach "chodzi" wyjątkowo równomiernie i cicho, a w kabinie słychać tylko delikatne "cykanie" silnika.

Także podczas jazdy nie słychać charakterystycznego "klekotu" turbodiesla - tu zastępuje go charakterystyczny, chrapliwy odgłos boksera napędzanego olejem napędowym. Pokaźny moment obrotowy osiągany jest już od 1800 obr./min, dzięki czemu Subaru chętnie nabiera obrotów i nie traci wigoru niemalże do końca skali obrotomierza. To kolejna zaleta innowacyjnej jednostki. Auto reaguje bardzo żwawo i natychmiastowo na każde naciśnięcie pedału gazu. Co prawda ze wzrostem prędkości silnik jest głośniejszy, ale bardziej uciążliwy przy autostradowej jeździe staje się odgłos pędu powietrza opływającego auto. Prawdopodobnie duża w tym "zasługa" pokaźnych, niemalże dostawczych lusterek bocznych.

Łyżka dziegciu
Gdy bokser diesel debiutował w Subaru - początkowo w Legacy i Outbacku - Japończycy zastosowali 5-biegową skrzynię manualną. Przez wielu krytykowaną, przez innych chwaloną. Ja zaliczyłem się do drugiej grupy, gdyż jej zestopniowanie było na tyle przyjazne użytkownikowi, że jazda nawet z "niemieckimi" prędkościami autostradowymi wcale nie wymuszała szóstego biegu. Jednak gdy tylko bokser diesel trafił do Forestera i Imprezy, Subaru pokusiło się o zestrojenie go z przekładnią o sześciu przełożeniach. Miałem do niej zastrzeżenia w Foresterze 2.0D, mam i w Imprezie. Skrzynia po prostu straciła na swojej precyzji, a poszczególne biegi wchodzą z wyjątkowym oporem.

Psuje to całą przyjemność z jazdy Imprezą, zwłaszcza że zawieszenie, układ kierowniczy oraz oczywiście stały napęd na cztery koła zachęcają do dynamiczniejszego pokonywania kolejnych kilometrów. Auto jest pewne, precyzyjne i co najważniejsze, przewidywalne. Wyjątkowa w tym zasługa bardzo dobrego układu kierowniczego, nisko umieszczonego środka ciężkości oraz sztywnej, ale komfortowej charakterystyki zawieszenia. O zaletach układu 4x4 nie muszę wspominać, zwłaszcza na śliskiej nawierzchni.

Do zalet należy również dodać niskie zużycie paliwa. W mieście, podczas normalnej jazdy, Imprezie 2.0D wystarczy spokojnie 8,5 l/100 km, w szybkiej trasie zużycie spadnie do wartości poniżej 7 litrów. Gdy zdecydujemy się na spokojną, rodzinną przejażdżkę za miasto, auto może spalić nawet 6 l/100 km.

Hatchback z dieslem
Największy koszmar miłośnika Subaru stał się rzeczywistością. Duet w postaci 5-drzwiowego nadwozia i klekotu dochodzącego spod maski nie każdemu przypadnie do gustu. Auto ma jednak wiele dobrych cech - przestronne wnętrze, wyjątkowe właściwości jezdne czy przede wszystkim oszczędność. Można przymknąć oko na średniej jakości plastiki, niewielki bagażnik i mało precyzyjną skrzynię biegów...

...jednak na cennik nie można przymknąć oka. Podstawowa Subaru Impreza RA z 2-litrowym dieslem kosztuje 100 450 złotych. Bez wątpienia bogate wyposażenie seryjne to duży atut - 8 poduszek powietrznych, system kontroli trakcji i stabilizacji jazdy VDCS, automatyczna klimatyzacja (tylko 1-strefowa, bez możliwości dokupienia dwustrefowej), radio CD, wszystkie szyby elektrycznie sterowane oraz podgrzewane lusterka. Testowaną Imprezę 2.0D RE wyceniono natomiast na 133 250 złotych i jest wyposażona ponadto w halogeny, reflektory ksenonowe, 17-calowe alufelgi, system bezkluczykowy Keyless Access, zmieniarkę na 6 płyt CD oraz skórzaną tapicerkę (fotele kubełkowe, kierowcy z regulacją elektryczną). Jedyną dopłatą jest 1640 złotych za metalizowany lakier.

Na koniec powstaje pytanie: do kogo skierowana jest Impreza 2.0D w testowanej wersji? Konkurentów ma naprawdę niewielu - Volkswagen proponuje Golfa Highline 2.0 TDI CR 140 KM 4MOTION za 94 470 zł, Audi ma A3 2.0 TDI 170 KM Quattro w wersji Attraction za 120 100 złotych. Przy kwocie ponad 130 tys. złotych, Subaru dość mocno puka do klasy premium, co niestety przy obecnej jakości i zastosowanych materiałach (załóżmy, że to wyznacznik przynależności) jest złudne. Jeśli ktoś będzie szukał diesla, niekoniecznie z napędem na 4 koła, wybierze coś z szerokiego wachlarza konkurencji. Natomiast jeśli będzie chciał diesla i 4x4... kupi SUV-a, chociażby Forestera.