Subaru XV 1.6i CVT Active

Z Subaru XV miałem kontakt 2 lata temu podczas prezentacji auta we Florencji. Wtedy zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie i pozostawił po sobie miłe wspomnienia. Ale do dyspozycji mieliśmy bogato wyposażony model z 2-litrowym dieslem. Czy bazowa wersja sprawi się równie dobrze?

Podobną wersję, tylko że z silnikiem benzynowym, testowaliśmy także na naszych łamach w zeszłym roku. Teraz przyszedł czas na poznanie auta w podstawowej odmianie. Do naszych rąk trafia XV 1.6i ze skrzynią CVT. Jestem ciekaw, czy model pozostawi równie dobre wrażenie, jak jego bogatsi kuzyni? Tak więc kluczyki w dłoni, auto gotowe do jazdy, więc czas zacząć przygodę z XV.

Design, który wpada w oko
XV to chyba w tej chwili najlepiej wyglądający model w gamie marki. No może poza coupe BRZ. Atletyczna sylwetka hatchbacka łatwo wpada w oko, a w połączeniu ze sporym, bo 22-centymetrowym prześwitem i 17-calowymi, dwukolorowymi alufelgami od razu budzi zaufanie. Nasz egzemplarz pokryto lakierem Deep Cherry Pearl, który co tu dużo ukrywać, sprawiał, że auto trochę niknęło w tłumie. Ale nie jest źle, jeśli weźmiemy pod uwagę, że mamy do czynienia z podstawową wersją auta.

O tym, że mamy do czynienia z czymś więcej niż tylko zwykłym hatchbackiem, oprócz większego prześwitu, informują nas również plastikowe nakładki nadwozia. Dzięki temu wszelkie przeszkody w miejskiej dżungli wydają się mniej straszne, a pozimowe dziury już nie spędzają snu z powiek. Niepozorny charakter prezentowanej wersji ma też swoje dobre strony. Na pewno, gdy nowy nabytek stanie przed naszym domem, nie będzie budził takiej zawiści jak nowy Mercedes sąsiada. Dzięki temu unikniemy kłopotliwych pytań o stan naszego konta, a i życzliwi nie zadzwonią od razu z donosem do Urzędu Skarbowego.

Wnętrze, które rozczarowuje
Wszyscy, którzy znają Subaru wiedzą, że nie ma co oczekiwać cudów po wejściu do auta. Ale model za 100 tys. zł mógłby jednak oferować o klasę lepsze wykończenie. Pierwsze co dostrzegamy po zajęciu miejsca w środku jest ciemne wykończenie deski rozdzielczej i ogólnie wnętrza. Do tego, gdy dotkniemy plastików użytych do jego produkcji od razu staną nam przed oczyma lata 80. i samochody, które wykańczano podobnymi materiałami. Niestety, nie sprawia to dobrego wrażenia.

Fotele są wygodne, choć nie przystosowane do osób o posturze większej niż modela. Do tego nie zapewniają zbyt dużego podparcia bocznego, więc w ostrzej pokonywanych zakrętach przesuwamy się bezwładnie, a samo siedzisko jest zdecydowanie za wąskie. Kierownica jest mała i poręczna, co jest dużym plusem. Szkoda tylko, że wykończona równie fatalnym materiałem jak deska rozdzielcza. Kolejny problem to dźwignia hamulca ręcznego. Umieszczono ją tuż przy siedzisku kierowcy, więc gdy jest podniesiona napotyka przeszkodę w postaci Twojej nogi. Po drugi nawet gdy jest opuszczona i tak wyraźnie czujesz ją na swoim udzie.

Między fotelami umieszczono otwierany schowek. Problem polega na tym, że przesunięto go tak bardzo do tyłu, że nie jesteśmy w stanie korzystać z niego w trakcie jazdy, a i na postoju nie jest łatwo do niego sięgnąć. No chyba, że mamy gumowe ręce. Z tyłu spokojnie starczy miejsca dla dwojga osób, a i przewóz dwójki dzieci w fotelikach i osoby dorosłej nie nastręczy nikomu problemu. Bagażnik teoretycznie ma pojemność 380 l. Jednak po jego otwarciu zastanawiamy się, gdzie ta powierzchnia zniknęła. Przestrzeni jest mało i bardzo szybko się zapełnia, dlatego planowanie dłuższego wyjazdu większą grupą wymaga solidnego przemyślenia tego, co możemy ze sobą zabrać. Jak na tak duży samochód, to spora wada.

Zegary są bardzo czytelne, a na konsoli środkowej umieszczono wyświetlacz komputera, który pokazuje nam podstawowe dane dotyczące spalania, ilości przejechanych kilometrów i tego, jaki dystans pozostał do ponownego tankowania. Mniejszy ekranik znajdziemy pomiędzy zegarami. I tutaj kolejny problem. Jego obsługa wymaga korzystania z patyczka wystającego z zegarów. Ani to łatwe, ani ergonomiczne. Tego, kto wpadł na ten patent powinno się skazać na łatanie polskich dróg. Warto jednak pochwalić boczne lusterka, które są duże i bez problemu pozwalają na kontrolę tego, co się dzieje wokół samochodu.

Napęd, który jest tylko wystarczający
Pod maską naszego auta umieszczono nową, benzynową jednostkę o pojemności 1,6 litra. To podstawowy motor dla tego modelu i - jak każdy silnik Subaru - jest bokserem. Do dyspozycji kierowcy jest 114 KM mocy i 150 Nm maksymalnego momentu obrotowego osiągane przy 4000 obr./min. Nasz egzemplarz dodatkowo wyposażono w bezstopniową skrzynię biegów Linerartronic. Całość nie zaskoczy nikogo dynamiką, co dla wielu osób nie będzie wielkim zaskoczeniem. Pierwsze wrażenie zza kierownicy psuje zbyt czuły pedał gazu. Trzeba chwili, by przyzwyczaić się do jego działania, ale kiedy już to się stanie, nie ma większego problemu.

Gdy chcemy szybko nabrać prędkości, musimy uzbroić się w cierpliwość. Skrzynia potrzebuje wyczuwalnej chwili, by wprawić w ruch auto ważące ponad 1400 kg. Osiąganiu zadanej prędkości towarzyszy głośna praca silnika, którego brzmienie nie dla każdego musi być przyjemne. Podczas jazdy w mieście również odczuwamy powolność skrzyni, choć nie przeszkadza to aż tak bardzo jak na trasie. W ruchu miejskim komputer utrzymuje obroty na poziomie 1500 obr./min., zaś w trasie wskazówka zatrzymuje się na 3 tys. obr/min. Czuć jednak wyraźnie, że 114 KM to takie minimum, a najlepiej gdyby od razu pomyśleć o mocniejszej wersji. Średnie spalanie kształtowało się na poziomie 8,8 l/100 km, z tym, że od razu musimy dodać, że większość testu przeprowadzona była w trasie. W mieście trzeba się liczyć z tym, że wskaźnik ten wzrośnie co najmniej o litr.

Zawieszenie - nie zawsze wysoki znaczy lepszy
Jak już wspominaliśmy na wstępie prześwit auta wynosi 22 centymetry. Jeśli dodamy do tego stały napęd na wszystkie koła Symmetrical AWD, to żadna droga nam nie straszna. Auto bez trudu radzi sobie z dziurami, zapadniętymi studzienkami i innymi drogowymi niespodziankami dnia codziennego. Do tego w trudnych zimowych, czy też deszczowych warunkach mamy pewność, że auto nie zboczy z obranego toru jazdy. W ogóle XV bardzo trudno wytrącić z równowagi. Samochód jedzie jak po szynach i dopiero naprawdę gwałtowne zachowania powodują, że uaktywnia się ESP.

Co jest zaletą auta, jest także jego wadą. Mowa tutaj o prześwicie. Wymagał on usztywnienia zawieszenia co bardzo niekorzystnie odbija się na komforcie jazdy. Jeśli droga jest równa, to nie ma żadnego problemu. Gorzej, gdy trafimy na dziury, poprzeczne nierówności itp. Wtedy samochód zaczyna się kołysać i podskakiwać, co bardzo wyraźnie czuć we wnętrzu. Do tego dźwięk, jaki wtedy dochodzi z okolic zawieszenia, w niektórych może budzić obawę, czy wszystko jest z nim w porządku. Druga sprawa to wrażliwość samochodu na podmuchy bocznego wiatru. Trzeba być bardzo czujnym, szczególnie na autostradzie, gdy mijamy kolejną ciężarówkę. Wtedy nagły podmuch i już auto zjeżdża zdecydowanie z toru jazdy. Wtedy trzeba zdecydowanej reakcji i mocnej kontry. Sam układ kierowniczy jest trochę za mocno wspomagany, ale w crossoverze to nie tak wielka wada.

Cena, która od razu skazuje go na porażkę
Testowane przez nas Subaru XV to wersja Active, czyli podstawowa dla tego modelu. Wyposażenie seryjne obejmuje m.in. elektrycznie regulowane wszystkie szyby, jednostrefową, automatyczną klimatyzację, komputer pokładowy, radio CD z czterema głośnikami, regulowane elektrycznie lusterka, a także 17-calowe alufelgi i 7 poduszek powietrznych. Tak skonfigurowane auto to wydatek rzędu 97 800 zł (23 700 euro; ceny wg kursu na 1 marca 2013: 4,1266 PLN/EUR). Ten sam model z manualną skrzynią kosztuje 89 134 zł (21 600 euro). Auto, które widzicie na zdjęciach, wyceniono zaś na 100 059 zł. Co tu dużo mówić - jest drogo, bardzo drogo. I tak naprawdę ubogo. Bo czy za te pieniądze nie można w dzisiejszych czasach dorzucić wejścia USB do radia, systemu Bluetooth, czy też wielofunkcyjnej kierownicy?

Plusy:
+ ciekawy design
+ dobre prowadzenie
+ duży prześwit ułatwiający jazdę w trudniejszych warunkach

Minusy:
- zbyt wysoka cena
- mułowata skrzynia biegów
- słaby silnik
- niestabilne zachowanie na nierównych drogach
- mały bagażnik
- reakcja na podmuchy bocznego wiatru

Podsumowanie:
Subaru XV w podstawowej odmianie ze skrzynią CVT nie ma zbyt wielu atutów przemawiających na jego korzyść. Słaby silnik, mułowata skrzynia biegów, niestabilne zawieszenie, braki w wyposażeniu, to tylko niektóre grzechy tego modelu. Szkoda mi XV, bo podczas pierwszego spotkania zrobił na mnie naprawdę dobre wrażenie. Jednak przy bliższym poznaniu, podstawowa wersja okazuje się być mocno niewystarczająca i zwyczajnie droga. Tak naprawdę to auto wybiorą i polubią koneserzy i fani marki.