Suzuki SX4 1.6 GS

Suzuki z modelem SX4 próbuje upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Nadwozie o rozmiarach kompakta zostało podniesione i wyposażone w napęd 4x4. Celem było uterenowione auto o cechach rodzinnego kombi. Czy ten mariaż ma sens?

Trudno jednoznacznie zakwalifikować Suzuki SX4 do jakiejś klasy aut. Wiele osób pojazdy typu Nissan Qashqai, czy większe - jak Mitsubishi Outlander - nazywa Crossoverami. Jednak SX4 jest krótsze od najnowszego Nissana o prawie 20 cm, a gabarytowo bliżej mu do Skody Roomster Scout. Sama firma Suzuki używa określenia X-over. Cokolwiek to znaczy, chodzi o nieduży pojazd o rodzinnych inklinacjach, który potrafi odnaleźć się zarówno w miejskiej dżungli jak i w lekkim terenie.

Coś nowego

SX 4 to ciekawe auto. Zaprojektowane zostało wspólnie z włoskim Fiatem, który sprzedaje je pod nazwą Sedici. Za stylistykę odpowiadają włoscy projektanci, którzy stworzyli odbiegający wyglądem model od rodzimych konstrukcji. Trudno także na zewnątrz odnaleźć styl japońskiego producenta.

Suzuki charakteryzuje się zwartą i przyjemną dla oka bryłą. Kształt przednich lamp przypomina nieco najnowsze modele Citroena (C4, C5), a długa przednia maska oraz ścięty tył to elementy typowe dla nadwozia typu SUV. Jako ciekawostkę dodam, że wersja z napędem na jedną oś różni się od "czteronapędówki" rozmiarami. O ile długość i rozstaw osi są identyczne, to wariant 4WD jest szerszy o 25 mm i wyższy o 15 mm. Różnice wynikają z wyżej zawieszonego nadwozia i szerszych błotników wersji 4WD. Odmianę 4x4 wyróżniają ponadto imitacje aluminiowych osłon pod zderzakami oraz czarne, plastikowe nakładki na krawędziach błotników.

To właściwie tyle z off roadowego stylu SX4. Suzuki nie udaje i nie puszy się sztucznie rurami, progami czy masywnymi zderzakami. Daje jasno do zrozumienia, że jest czymś więcej niż kompaktem, ale od rasowej terenówki dzieli go przepaść. I dobrze, bo nie lubię pozerstwa.

Surowo, ale przyjaźnie

Wnętrze nie grzeszy finezją. Widać tu surowy wpływ japońskich designerów. Jedyny element ożywiający czarno-szarą przestrzeń to metalowe wstawki w części centralnej kokpitu oraz wokół zegarów głównych. Mimo ponurego w pierwszym kontakcie klimatu, kabina wywołuje pozytywne odczucia. To zasługa dobrych materiałów i wzorowego spasowania każdego elementu. Nawet na wyboistej drodze plastiki zachowują się jak zakonnik, który złożył śluby milczenia. Świetna robota.

Ciepła środkowi dodaje rasowe, czerwone podświetlenie wszystkich wskaźników. Istnieje praktyczna funkcja zmniejszania natężenia wszystkich wyświetlaczy jednym przyciskiem "illumi cancel". To praktyczne gdy w słoneczny dzień potrzebujemy mocniejszego doświetlenia np. komputera pokładowego, bądź po zmroku redukcji zbyt ostrego światła.

Jeśli kupiłeś Suzuki SX4, ale jakimś trafem nie możesz odnaleźć instrukcji obsługi, żadna strata. Auto prezentuje coraz rzadziej stosowany w autach wysublimowany minimalizm. Nie ma tu zbędnych przycisków, skomplikowanych pokręteł czy pięciu ciekłokrystalicznych wyświetlaczy. Wszystkiego jest tyle, ile akurat trzeba. Przed wzrokiem kierowcy czytelne, klasyczne w formie zegary prędkościomierza i obrotomierza. Panel centralny to trzy pokrętła do sterowania klimatyzacją. Powyżej prosty w obsłudze sprzęt audio, a nad nim wyświetlacz komputera pokładowego. I to wszystko! Ale czego chcieć więcej. Auto ma przede wszystkim jechać, a nie absorbować kierowcę nadmiarem urządzeń.

Co ważne - intuicyjna obsługa nie wynika ze spartańskiego wyposażenia Suzuki SX4. Wręcz przeciwnie - w standardzie wersji GS dostajemy naprawdę dużo. Jest tu automatyczna klimatyzacja, pełna elektryka szyb i lusterek, podgrzewane fotele, system bezkluczykowy, radio z CD i odtwarzaczem mp3, komputer pokładowy, 6 poduszek powietrznych. Nie ma "wodotrysków", ale to co potrzebne, by bezpiecznie i komfortowo podróżować.

Kierowca siedzi stosunkowo wysoko, ale w samochodzie nawiązującym do SUV-a to akurat zaleta. Widoczność jest wręcz wzorowa w każdym kierunku. Ładna kierownica pokryta skórą posiada przyciski do sterowania systemem audio. Niestety brakuje jej regulacji w poziomie, co jest ciągle bolączka niektórych japońskich aut tego segmentu.

Przestrzeni z przodu jak i z tyłu pojazdu wystarczy także dla wysokich osób, a szerokie nadwozie (1,75 m) zapewnia swobodę ruchów. Fotele są twarde, ale pokryte praktycznym materiałem. W długiej trasie okazują się być wygodne. Brakuje im trochę lepszego wyprofilowania boków, ale to nie auto stworzone do szaleństw w zakrętach.

To, co nie pasuje do charakteru auta, które chce uchodzić za przyjazne rodzinie, to bagażnik. Pojemność 270 litrów to bardziej standard aut segmentu B, a nie Crossoverów i stanowi zdecydowanie najsłabszy punkt Suzuki. Jadąc na urlop w komplecie pasażerów trzeba ograniczyć ilość walizek i toreb. Sytuację ratuje bardzo łatwo składane oparcie i siedzisko tylnej kanapy. Ale wtedy jazda z kompletem osób staje się nierealna. Możliwe, że skromny wynik pojemności bagażnika spowodował napęd 4x4, który trzeba gdzieś "upakować". Nie zmienia to jednak faktu, że funkcjonalność SX4 dużo traci przez skromny "kufer".

Na grzyby lub na ryby

Zawieszenie Suzuki tworzą kolumny McPhersona z przodu i belka skrętna z tyłu. Dzięki temu na asfalcie prowadzi się zupełnie jak auto kompaktowe. Układ zestrojono stosunkowo twardo, jednak komfort nie traci na tym zbyt wiele. Przy większych prędkościach na pofalowaniach jezdni samochód nieco się kołysze, ale do nurkowania typowego dla SUV-ów jeszcze daleko. Mimo wysokiego nadwozia pewnie "składa się" nawet w ostrych zakrętach. Kierowca ma poczucie pełnego panowania nad pojazdem.

Czas zjechać z utwardzonej drogi i ruszyć w teren. Nie, nie - mówiąc "teren" mam na myśli nieutwardzone drogi, leśne dukty lub piaszczyste koleiny prowadzące nad brzeg jeziora. W tych warunkach SX4 sprawdzi się znakomicie. Tam gdzie klasyczne auto z napędem na jedną oś skapituluje, Suzuki niczym oswojony dromader pomknie pewnie i z gracją do przodu. Niska masa (1190 kg) sprawia, że grząski piach, w którym męczą się klasyczne SUV-y na testowym "japończyku" nie robi żadnego wrażenia.

Za dzielność auta w lekkim terenie odpowiada system napędu na wszystkie koła (i-AWD) z elektronicznie sterowanym sprzęgłem międzyosiowym. Do wyboru mamy trzy rodzaje napędu. W normalnych szosowych warunkach wystarcza klasyczny napęd na jedną oś (2WD). Na śliskim podłożu lub poza utwardzoną nawierzchnią najlepiej sprawdzi się napęd 4WD (opcja "Auto"). Gdy przednie koła stracą przyczepność moc automatycznie przenoszona jest na tylną oś, w stosunku do maksymalnie 50 proc. W najtrudniejszych warunkach można skorzystać z opcji trybu "Lock", w którym napęd przekazywany jest stale na obie osie. Jeśli jednak przekroczymy prędkości 60 km/h układ samoczynnie przełączy się na tryb "Auto".

W sam raz

Jeśli chodzi o wybór silników, Suzuki nie cierpi na nadmiar bogactwa. Do wyboru są dwie jednostki: benzynowa o pojemności 1,6 litra oraz 1,9 litrowy diesel. Testowa wersja zasilana etyliną rozwija moc 107 koni mechanicznych. Nie wygląda to imponująco. Mimo to silnik, choć nie należy do wyjątkowo dynamicznych, sprawnie napędza SX4. Lubi jednak wysokie obroty, więc należy o tym pamiętać wykonując manewr wyprzedzania. Przyspieszenie do stu kilometrów na godzinę zajmuje 11,5 sekundy. Auto nie służy do ścigania, więc taki wynik należy uznać za przyzwoity. Skrzynia biegów o pięciu przełożeniach jest precyzyjna i działa lepiej niż dobrze. Do ideału brakuje jej lekkości załączania poszczególnych biegów, ale sam skok lewarka jest krótki i przyjemny.

W kwestii spalania trzeba dodać, że samochód nie wykazuje jakiegoś wyjątkowego apetytu na paliwo. W mieście zadowala się ok. 9,7 l/100 km, w trasie przy normalnej jeździe spalił 7,7 litra benzyny. Wartości te są tym bardziej godne szacunku, że nie wolno zapominać, iż mamy do czynienia z napędem na cztery koła, który zawsze zabiera dodatkowe 1,5 do 2 litrów więcej.

Dobry wzorzec

Rzadko zdarza się, by w kategorii cena chwalić producenta. Z reguły narzeka się właśnie na koszty zakupu. Jednak Suzuki bardzo rozsądnie skalkulowało cenę modelu SX4. Powiem więcej - auto jest warte każdej wyłożonej na nie złotówki. Za niewiele ponad 60 tysięcy zł otrzymujemy świetnie wyposażony pojazd, który okazuje się być niezwykle uniwersalnym środkiem transportu.

Warto podkreślić, że SX4 nie jest pojazdem terenowym. Prowadzi się jak zwykłe auto osobowe, ale potrafi odnaleźć się w trudniejszych sytuacjach drogowych. Jego walory trakcyjne docenić można przede wszystkim podczas deszczu bądź w trudnych warunkach zimowych. Aktywne osoby docenią fakt, że dotrą nim bez trudu nad niedostępne dla normalnych aut jezioro czy stok narciarski. W mieście okazuje się być zwinnym i przyjaznym kompanem, któremu nie straszne zapadnięte studzienki kanalizacyjne czy wysokie krawężniki. Gdyby posiadał jeszcze większy bagażnik nie miałby praktycznie żadnych większych wad. Ale ideały podobno nie istnieją.