Toyota Land Cruiser 3.0 D-4D X

Osób uwielbiających szybką jazdę, wchodzenie w ciasne zakręty i wycie silnika na wysokich obrotach wcale nie brakuje. Ale nie wszyscy przepadają za zapachem palonej gumy czy sprzęgła. Okazuje się, że błoto, kurz, brud i wertepy mogą być równie - jeśli nawet nie bardziej - atrakcyjne.

W takich właśnie warunkach najlepiej czuje się samochód, który Toyota hołubi od ponad 60-ciu lat. To najnowsza odmiana Land Cruisera, prawdziwa "terenówka" wywodząca się w prostej linii z pojazdów wojskowych.

To produkt na dobrą sprawę pozbawiony wad i niedociągnięć, no i kierowany do bardzo konkretnego odbiorcy. Ogromna masa, stały napęd na obie osie, sztywna rama nośna i niepowtarzalna specyfika konstrukcji powodują, że żal wykorzystywać ten samochód wyłącznie do jazdy w mieście.

Czyżby dlatego...
...że się do niej nie nadaje? Skądże znowu! Jest - mimo pokaźnych gabarytów - całkiem zwrotny i poręczny, a manewrowanie ułatwiają doskonała widoczność, ogromne lusterka, asystent parkowania i trzy kamery. Niestraszne są wszelkie progi zwalniające, największe nawet dziury, wyrwy w nawierzchni i krawężniki, na widok których właścicielom SUV-ów szybko rzednie mina. Pneumatyczne zawieszenie i ogumienie o wysokim profilu dba o komfort resorowania w taki sposób, że większości nierówności i tak nie sposób odczuć.

Tak naprawdę nie ma więc o co kruszyć kopii. Chodzi raczej o wrażenie, że cały ten kunszt i pancerna doskonałość marnuje się i ulatnia bezpowrotnie gdzieś w gnębiących miasto korkach, fatalnej organizacji ruchu i innych metropolitalnych niespodziankach. W takim środowisku Land Cruiser przypomina zamkniętego w klatce ptaka. Nieco lepiej czuje się na trasie, zapewniając pasażerom święty spokój nawet na bardzo długich dystansach. To zasługa m.in. świetnie wytłumionej kabiny.

Ale aby auto w pełni rozwinęło skrzydła...
...trzeba zjechać z asfaltu. Łatwość, z jaką pokonuje różnego rodzaju bezdroża, zapada w pamięć na długo, tym bardziej że wszystko dzieje się przy zachowaniu sporej dawki szeroko rozumianego komfortu. Jest cicho, miękko, bez trzasków, wibracji, głuchych dudnień i uderzeń - pasażerowie są zadowoleni, a kierowca nie może wyjść z podziwu, jak japońskim konstruktorom udało się tego dokonać.

Oprócz stałego napędu na cztery koła z centralnym mechanizmem różnicowym (można go zablokować) w normalnych warunkach przekazującym moment obrotowy na koła przedniej i tylnej osi w stosunku 40:60, Land Cruisera wyposażono w reduktor, system wspomagający pokonywanie podjazdów i zjazdów oraz układ zmiennej sztywności stabilizatorów poprzecznych KDSS. To dzięki niemu koła zawsze przylegają ściśle do podłoża, zapewniając maksymalną możliwą do uzyskania w danym momencie przyczepność.

Wszelkiego rodzaju przeszkody pokonuje się dziecinnie łatwo. Kąt natarcia, zejścia i rampowy wynoszą - odpowiednio - 32, 24 i 22 stopnie, a zdolność pokonywania wzniesień ograniczona jest liczbą 42 stopni. Głębokość brodzenia z kolei to imponujące 70 cm, prześwit - 23 cm.

Gdyby tylko...
...pod prawą stopą było nieco więcej "pary". 173-konny, 3-litrowy diesel znany z poprzednika w określonych sytuacjach cierpi na niedobór energii. Producent zdaje sobie z tego sprawę i proponuje rozwiązanie w postaci modułu zwiększającego moc do wartości 201 KM. Koszt? Prawie 10 000 zł, a dokładnie 9900 zł. Niektórym może być jednak wciąż za mało. Nie tyle mocy, co raczej kultury pracy, bo cztery cylindry to jednak nie to samo co sześć.

Kto koniecznie chciałby mieć pod maską tzw. fałkę, musi sięgnąć głębiej do kieszeni - benzynowa odmiana 4.0 V6 jest droższa o 26 000 zł. W momencie zakupu, rzecz jasna, koszty późniejszej eksploatacji z tytułu odpowiednio wysokiej konsumpcji bezołowiówki, pomińmy milczeniem. Diesel natomiast jest wstrzemięźliwy. Na trasie potrzebuje 9 l oleju napędowego na 100 km, w mieście niewiele ponad 12 l. Wszystko to przy standardowym, średnio rozgarniętym "automacie" i masie wynoszącej prawie 2,3 t.

Nowy model...
...oznacza również nowe wnętrze. W stosunku do poprzednika zmieniło się w zasadzie wszystko. Czy na lepsze? Tak naprawdę trudno wyrokować, bo pierwsze skrzypce gra tu bez wątpienia inne podejście do wzornictwa. Można dyskutować, czy nowy kokpit jest atrakcyjny, czy też nie, na pewno jednak wykonany został bardzo solidnie i z dobrych materiałów. Wrażenie psuje tylko imitacja drewna, czyli ni mniej, ni więcej - tworzywo sztuczne.

Ergonomia z kolei to sprawa dość delikatna. Nie ma tu, znanych z produktów niemieckich, wymyślnych interfejsów sterujących. Każdy przycisk ma przypisaną odrębną, unikalną funkcję, a że tych ostatnich jest sporo, to i siłą rzeczy rzeczonych przycisków jest równie dużo. Ma to swoje dobre i złe strony, chociażby takie, że sporą ich część przysłania ogromna kierownica z nieprawdopodobnie wręcz grubym, ale równie nieprawdopodobnie poręcznym wieńcem.

Na uznanie zasługuje przestrzeń, jaką nowy Land Cruiser oddaje swoim pasażerom. Z przodu wygodnie będą mogli zająć miejsce osobnicy nawet dwumetrowi, z tyłu zaś, niewiele niżsi. Wrażenie robi też zakres regulacji, tak foteli, jak i kanapy. Na tej ostatniej można na dobrą sprawę wygodnie spać. Gdyby nie średnia jakość skórzanej (w większości ekologicznej) tapicerki, byłoby idealnie.

Testowaliśmy wersję...
...7-miejscową, droższą od 5-miejscowej o - uwaga, uwaga - całe 25 000 zł. To bez dwóch zdań najdroższe dwa dodatkowe, składane i rozkładane elektrycznie miejsca na rynku. Cała sprawa ma jednak tzw. drugie dno. Otóż polski importer Toyoty wychodzi z założenia (całkiem zresztą słusznie), że 99,9 proc. nabywców Land Cruisera będzie odliczać podatek VAT z racji prowadzonej przez siebie działalności gospodarczej, dlatego też standardowo auto oferowane jest w specyfikacji ciężarowej, czyli z 5 miejscami i tzw. kratką. Kto natomiast chciałby wozić w trzecim rzędzie dodatkowe dwie osoby (najlepiej dzieci), powinien przygotować wspomniane wyżej 25 000 zł. Czysta ekonomia...

Miejsca na bagaż z kolei może być, w zależności od potrzeby chwili, bardzo dużo (621 l przy złożonym trzecim rzędzie siedzeń) lub też niewiarygodnie dużo (1833 l, gdy autem podróżuje tylko kierowca i pasażer obok). Miłym dodatkiem jest ulokowane w bocznej ściance gniazdo 220 V oraz niezależnie otwierana tylna szyba. To bardzo praktyczne rozwiązanie - aby wrzucić do środka jakiś mały pakunek nie trzeba trudzić się z otwieraniem dużej klapy. Wciąż, jak na Land Cruisera przystało, w bok zamiast tradycyjnie do góry. Jak wszystko na tym świecie, ma to swoje dobre i złe strony, zagorzałych zwolenników i przeciwników. Zawiasy ulokowano po prawej stronie, dlatego piąte drzwi otwierają się wprost na ulicę, a nie na chodnik. Trzeba liczyć się z ciekawskimi spojrzeniami przechodniów zerkających na wielki, chromowany napis Land Cruiser.

W ciągu...
...ponad 60 lat produkcji sprzedano 5 milionów Land Cruiserów. To dużo, coś więc musi być na rzeczy. Obecna generacja dostępna jest na 188 (!) rynkach świata, jest więc szansa, że liczba nabywców będzie stale rosnąć. Na pewno nie będą to klienci zawiedzeni, którzy swego wyboru będą żałować czy rozpamiętywać w nieskończoność tzw. nietrafiony zakup. Nic z tych rzeczy.

Testowana odmiana X kosztuje prawie 300 000 zł, co wynika z prostego faktu - to najwyższa wersja wyposażeniowa, której nie brakuje absolutnie niczego. Wszystko, co potrzeba, dostajemy w serii, nawet 14-głośnikowy system audio JBL, tzw. system rozrywki DVD, mini-lodówkę i aktywny tempomat (u Niemców działa znacznie sprawniej, najwyższa pora się zreflektować). Dopłacić trzeba jedynie za lakier metalizowany lub perłowy (4000 zł). Land Cruiser jest przy tym niesamowicie praktyczny i pomimo swojego szorstkiego z natury charakteru, nad wyraz komfortowy.

Sprawia wrażenie pojazdu pancernego, odpornego na wszystko, co rzeczywistość rzuci mu pod koła. Na asfalcie oczywiście nie bryluje, wymaga specyficznego podejścia z uwagi na znaczną masę, leniwie zestrojony układ kierowniczy i chybotliwe zawieszenie o ogromnym skoku, które nie pozwala zapomnieć, że prowadzimy najprawdziwszą w świecie terenówkę. Jej żywiołem są po prostu wszelkiej maści bezdroża. To właśnie na nich jest, od zawsze, nie do pokonania.