Volkswagen cross up 1.0 75 KM

Segment mini coraz mocniej bogaci się w świeże pomysły z różnych stron świata, chcąc przyciągnąć uwagę klientów niebanalnym stylem. Projektanci mogą sobie tutaj pozwolić na więcej fantazji niż w przypadku rodzinnych, czy luksusowych modeli, dzięki czemu na ulicach robi się coraz weselej.

Idealnym tego potwierdzeniem może być najnowsza Toyota Aygo, zrywająca z nudną i do bólu przewidywalną stylistyką większej części gamy. Oryginalny design proponuje nawet Chevrolet w swoim Sparku, czy też Fiat w Pandzie, która w poprzednim wcieleniu nie miała w sobie nic, co mogłoby przyciągnąć wzrok. Na drugim końcu listy jest Volkswagen, proponujący model o bardzo prostych kształtach.

Co ciekawe, metoda Niemców też się sprawdziła i stworzyli przyjemnie wyglądający samochód, który typową dla marki prostotę w całkiem udany sposób łączy z kilkoma ciekawymi zabiegami stylistycznymi. Up!owi daleko do designerskiego Opla Adama czy modnego Fiata 500, ale z pewnością znajdzie swoje grono fanów.

Pocieszny maluch
Aż trudno uwierzyć, że design Volkswagena może budzić ten rodzaj uczuć. Up!, choć chyba próbuje zrobić poważną minę, cały czas przywodzi na myśl same zabawne skojarzenia. Optycznie lekka bryła w czerwonym kolorze wzbogacona została srebrnymi dodatkami, charakterystycznymi dla topowej odmiany cross. Odmiany wyposażenia, rzecz jasna.

Poza wspomnianymi elementami stylizacyjnymi, podwyższonym o 15 mm zawieszeniem (o kurczę!) i wliczonym w cenę asystentem podjazdu pod górę, cross up! nie ma bowiem nic, co mogłoby go lepiej przygotować do podbijania choćby wysokich krawężników. Złudzenie jednak swoje robi, bo czerwony "śmieszek" naprawdę sprawia wrażenie podwyższonego. A przecież półtora centymetra to różnica praktycznie niezauważalna w skali całego prześwitu.

Surowo, ale przyjemnie
Jakby wbrew wszystkiemu, Volkswagen postanowił kontynuować ciekawą stylistykę we wnętrzu, któremu zdecydowanie najbliżej do oryginalnego Beetle'a, jeśli weźmiemy pod uwagę resztę gamy. Samo koło kierownicze wydaje się być żywcem przeniesione z "żuka" i bardzo dobrze - świetnie wygląda i prawie tak samo leży w dłoniach. Poza tym, mamy bardzo podobny zestaw zegarów i, tak samo, jak w większym bracie, środkowy panel sterowania w kształcie trapezu. To wszystko potwierdza tezę, że up! ma zwracać na siebie uwagę, a nie być jedynie dopracowanym, wygrywającym testy porównawcze modelem.

Zapewne wielu osobom nie przypadnie do gustu spora część deski polakierowana w kolor nadwozia, ale możemy to uznać za kolejny przejaw fantazji i oryginalny pomysł na projekt kabiny. Będąc nawet tak łagodnym w ocenie, ciężko się jednak pogodzić z wykończeniem drzwi, które mocno przypomina mi hit sprzedaży sprzed 15 lat - Fiata Seicento, w którym również mogliśmy oglądać gołą blachę. Różnica jednak polega na tym, że tam "podziwialiśmy" też spory płat miękkiej tapicerki, a tu pomacamy co najwyżej twarde plastiki.

Ogółem rzecz biorąc, to jednak dwie różne bajki. Plastiki pokrywające choćby deskę rozdzielczą (pomijając te czerwone), są przyzwoitej jakości, a spasowanie wydaje się być solidne i nie daje się we znaki podczas jazdy. Inaczej jest z fotelami. Zupełnie nie trzymają ciała w szybko pokonywanych zakrętach, ale mają swoje zalety - są wygodne i świetnie wpasowują się w zabawny image auta. W dodatku mają zintegrowane zagłówki, które niezmiernie uwielbiam.

Zaskakująco przestronnie
Mimo miniaturowych rozmiarów, up!em naprawdę da się podróżować, nawet mając ponad 1,90 m wzrostu. Jak na realia tego segmentu, tylna kanapa bez problemu przewiezie dwie takie osoby w całkiem znośnych warunkach, a wsiadanie na nią nie przysporzy problemów dzięki wystarczająco dużym drzwiom. Nawet bagażnik może pochwalić się niezłą objętością - 251 litrów przy standardowym układzie siedzeń to naprawdę dobry wynik, zawstydzający niektóre o klasę większe auta.

Up!owi należy się natomiast minus za oszczędności, które widać w kabinie na każdym kroku. Wyobraźmy sobie, że musimy szybko przewietrzyć stojące przez kilka godzin w słońcu auto, otwierając wszystkie szyby. Nic z tego. Tylne są jedynie uchylne, a jeśli chcemy opuścić przednią po stronie pasażera, musimy sięgnąć do przycisku na prawych drzwiach. Jak to dobrze, że oba zewnętrzne lusterka możemy regulować jednym pokrętłem...

A to wcale nie koniec zaskoczeń. Na konsoli środkowej znajdziemy nawet oldskulowy "suwak" do zamykania i otwierania obiegu powietrza. Zaoszczędzono również na lampkach - światła nie dostaniemy ani na tylnej kanapie (choć to akurat całkiem normalne w tym segmencie), ani w schowku przed pasażerem, ani nawet w przegrodzie bagażowej.

Zwarty i przyjemny
Absolutnie nie powinniśmy za to narzekać na duet układu kierowniczego i zawieszenia. Prowadząc auto, możemy być zupełnie wyluzowani i spokojni o zachowanie podwozia. Przy prędkościach do 120 km/h jest wystarczająco sztywno, a przy stosunkowo ograniczonym sprężynowaniu nadal nie jest za twardo. Oczywiście, po wjechaniu w pośniegową dziurę, poczujemy, że jedziemy autem na niskich oponach, ale - ogólnie rzecz biorąc - nie ma tragedii.

Wracając do układu kierowniczego - mamy stosunkowo mocne wspomaganie, przez co jazda jest raczej mało sportowa. Nie o to jednak chodzi w tym aucie. W mieście taki setup daje pozytywne efekty i to jest najważniejsze, a parkowanie staje się naprawdę przyjemną i bezstresową czynnością. Swoje dodają również pudełkowate nadwozie i spora powierzchnia przeszklona, dzięki którym doskonale wiemy, gdzie kończy się auto i jak blisko jest przeszkoda.

Ekonomia ponad wszystko
Trzycylindrowy, 75-konny motor 1.0 jest rozwinięciem słabszej 60-konnej odmiany. Ma identyczny moment obrotowy w tym samym miejscu na wykresie, ale maksimum mocy osiąga trochę dalej, a więc teoretycznie ma lepszą "górę". Nie jeździłem odmianą 60-konną, ale i tutaj nie ma co się spodziewać rewelacji. Samochód jest dość żwawy w średnich partiach obrotów, ale ciut wyżej zaczyna się po prostu męczyć, wydając mało przyjemny terkot. Zresztą nie lubi tego także sprzęgło, co wyraźnie odczujemy na stopie, wciskając pedał przy obrotach od 4 tys. w górę. Kwestią sporną jest kultura pracy niewielkiego motoru. Jeden cylinder mniej oznacza sporą różnicę w charakterze dźwięku, ale mnie osobiście przy normalnej jeździe zupełnie ta przypadłość nie przeszkadzała.

Dlatego też zostańmy przy relaksacyjnej jeździe, do której up! okazuje się być bardzo wdzięcznym narzędziem. Taki styl podróżowania, nawet po mieście, odpłaci się wyjątkowo optymistycznymi liczbami na komputerze pokładowym. 6 litrów na 100 kilometrów to nawet w korkach wartość w pełni możliwa do osiągnięcia, a przy umiarkowanym ruchu i umiejętnej jeździe zapewne bez problemu zejdziemy jeszcze o litr. W trasie nie odczujemy aż takiej oszczędności, chyba, że nie będziemy przekraczać 100 km/h. Przy prędkościach w granicach 120 km/h up! nie powinien znacząco przekroczyć 5 litrów na każde przejechane 100 kilometrów.

Wyzwań nie boi się także skrzynia biegów, którą możemy precyzyjnie operować nawet podczas dynamicznych manewrów. Przełożenia wchodzą pewnie i bezproblemowo. Generalnie, up! jest autem przyjaznym dla użytkownika i zasiadając pierwszy raz za kółkiem, nie potrzebujemy wiele czasu, by się zadomowić. To również charakterystyczna cecha wielu innych Volkswagenów - łapiemy za kierownicę i dźwignię zmiany biegów i po prostu jedziemy, a wszystko jest na swoim miejscu.

Ergonomia niekoniecznie na plus
Rozmieszczenie poszczególnych funkcji na desce rozdzielczej, czy w systemie multimedialnym jest logiczne i nie wymaga dłuższego przyzwyczajania, ale od tej reguły mamy pewien wyjątek. Ustawianie celu w nawigacji zajęło mi sporo czasu, choć przyznam, że pierwszy raz miałem do czynienia z interfejsem Garmina. Tak czy inaczej, chociażby konkurencyjny TomTom w Maździe nie sprawiał takich kłopotów.

Kolejna sprawa dotyczy odtwarzania muzyki. Owszem, przyciski do zmiany utworu czy pokrętło głośności są umieszczone bardzo blisko kierowcy, ale i tak wiadomo, że podczas jazdy egzamin najlepiej zdaje sterowanie z poziomu kierownicy, które w najwyższej wersji wyposażenia powinno być już standardem. Jeśli dobrze przejrzałem listę opcji, to nie mamy możliwości nawet dopłacić za to udogodnienie.

Prawie komplet
Up! w wersji cross, mimo kilku braków, ma całkiem zadowalające wyposażenie. 16-calowe alufelgi, asystent podjazdu pod górę, klimatyzacja manualna, nieźle grający radioodtwarzacz z mp3 i wejściem AUX, podgrzewane fotele, światła przeciwmgielne, czy skórzane obszycie kierownicy i gałki zmiany biegów - może nie jest to powalający zestaw, ale na pewno wystarczający. Minimalna kwota jaką wydamy na cross up!a to 50 290 złotych. Sporo, jak na samochód z wolnossącym motorem 1.0.

Ciekawe są za to ceny opcji. Za 1370 złotych możemy dokupić system Maps&More, czyli 5-calowy panel nawigacji z kilkoma ciekawymi opcjami i bluetoothem, umieszczony na dedykowanym mocowaniu. Za 1060 zł dostępny jest Pakiet Drogowy, obejmujący czujniki parkowania z tyłu, tempomat oraz rozbudowany komputer pokładowy. I wreszcie, za 770 zł mamy do wyboru pakiet Black Style uwzględniający przyciemniane tylne szyby oraz czarną podsufitkę. Możemy się też zdecydować na promocyjnego cross up!a Perfectline, dokładając jedynie 390 złotych, a w zamian otrzymując wspomniany system Maps&More oraz Sound Plus, czyli 6 głośników.

Zalety:
+ prosty styl, który może się podobać
+ łatwość i precyzja prowadzenia oraz zachowanie w zakrętach
+ bardzo ekonomiczny silnik
+ stosunkowo przestronne wnętrze
+ bardzo dobra widoczność
Wady:
- brak czegokolwiek, czym można wytłumaczyć dopisek cross
- widoczne gołym okiem oszczędności we wnętrzu
- wątpliwa przyjemność jazdy na wyższych obrotach
- mało intuicyjna obsługa nawigacji

Podsumowanie:
Mimo wiele sugerującej nazwy, cross up! to po prostu dobrze wyposażona, bardzo delikatnie podwyższona wersja małego Volkswagena. Nie posiada oczywiście napędu na cztery koła, a jedynym dodatkowym udogodnieniem jazdy w ewentualnym lekkim terenie będzie wspomaganie ruszania pod górę. Cross up! całkiem przyjemnie, miękko przemierza niewielkie pagórki, ale to chyba maksimum, ile jest w stanie zaoferować.
Jako miejskie auto sprawdzi się tak samo, a może nawet ciut lepiej od tańszych odmian. Trzysekundowe, automatyczne przytrzymanie hamulca da chwilę czasu na precyzyjne wysprzęglenie przy ruszaniu pod górę, a 15-milimetrowe zwiększenie prześwitu może niewiele, ale pomoże w wcale z wysokimi krawężnikami. Up! w każdej wersji jest wart uwagi, a na czele zalet idą dobre właściwości jezdne, ekonomiczny silnik i ciekawy, przemyślany styl, choć to ostatnie coraz częściej staje się rzeczą nieodłączną w tej klasie aut.