Volkswagen Eos 2.0 TSI DSG

Pięć lat w świecie motoryzacji to wieczność. Swoje piąte urodziny niedługo będzie obchodził Volkswagen Eos. Czy ten staruszek może jeszcze godnie walczyć o pozycję lidera w segmencie kompaktowych kabrioletów? Eos wcale nie myśli o emeryturze i jeszcze potrafi pozytywnie zaskakiwać.

Kabriolet w Polsce? Czyś ty oszalał? Jednak pogoda potrafi zaskoczyć. Nawet na początku grudnia temperatura potrafi osiągnąć pułap godny chłodnego lipcowego dnia. Globalne ocieplanie klimatu sprzyja "kabrioleciarzom". Może już za kilkadziesiąt lat będzie można jeździć nim po polskich drogach przez cały rok. Już teraz można zauważyć coraz więcej samochodów ze składanym dachem. To dowód na to, że społeczeństwo motoryzacyjnie dojrzewa. W naszych garażach pojawia się coraz więcej samochodów, które są urzeczywistnieniem motomarzeń ich właścicieli. Volkswagen Eos udowadnia, że nie trzeba rezygnować z funkcjonalności samochodu na rzecz pozornie nierealnej idei. Jest dowodem na to, że kompromisy mogą być udane.

W dobrym tonie
Jaki powinien być kabriolet? Seksowny, wyzywający, a na pewno nietuzinkowy. No cóż, w większości przypadków kabrio powinno się wyróżniać, a nawet według niektórych bić po oczach. Jego zadaniem jest przecież budzenie podziwu i powszechnej zazdrości na ulicy. Różnica co najmniej kilkudziesięciu tysięcy złotych w cenie w stosunku do zwykłego hatchbacka czy sedana musi być widoczna. Chodzi o to miłe łaskotanie ego właściciela przez te kilka miesięcy w roku, kiedy słońce zagląda w naszą podbiegunową strefę. Volkswagen przeczy temu stereotypowi. Kabriolet może być stonowany. Możemy go kupować dla samej idei jazdy bez dachu, a nie po to, by było widać nasze niby dyskretne logo Ray-Banów na naszych okularach przeciwsłonecznych. Jednym z najbardziej cichociemnych, niewyróżniających się kabrioletów, jakie poznałem jest Volkswagen Eos.

Eos technicznie jest krewniakiem Golfa, dlatego wersja coupe-cabrio tak bardzo przypomina sedana Jettę. Większość osób widząc jego przód i tak pomyli go z tym najzwyklejszym w świecie, rodzinnym sedanem. Brakuje mu oryginalności i trochę zadziorności. Eos to propozycja dla konserwatywnej klienteli, która nie przepada za designerskimi włosko-francuskimi popisami. Mimo że projekt Eosa nie jest najmłodszy, to wciąż może się podobać tym, którzy ukochali sobie dyskretną elegancję. Ta elegancja będzie jeszcze bardziej elegancka, jeśli zażyczymy sobie topowe dodatki z wersji Individual, której wyróżnikiem są m.in. 18-calowe, specjalnie zaprojektowane 9-ramienne felgi "Samarkand" (8530 zł). Dodajmy do tego czarny perłowy lakier (1430 zł), a zamienimy naszego Eosa w auto, które równie dobrze mogłoby być sprzedawane z logiem Audi na masce. Prawdziwa klasa premium.

Rodzinne cabrio
Wnętrze Eosa to swoisty wehikuł czasu. Widać to szczególnie po konsoli środkowej, która nie załapała się na montaż nowego ekranu dotykowego. Tutaj większość multimediów obsługujemy przy pomocy plastikowych guzików rozmieszczonych wokół wyświetlacza. Jest to nieco upierdliwe, szczególnie dla osób, które jeździły nowymi autami z koncernu VAG, jednak nie jest to nic, do czego nie można by się przyzwyczaić. Archaistyczne elementy kokpitu rekompensuje przepiękna dwukolorowa, beżowo-czarna tapicerka z topowego pakietu Individual.

Chylę głowę przed projektantami wnętrza. Jest bardzo gustownie, a gdyby nie kilka standardowych elementów rodem z VW Caddy'ego, śmiałbym nawet twierdzić, że jest luksusowo. Troszkę gorzej sytuacja wygląda w spasowaniu i jakości plastików użytych w środku. Trzeszczenie towarzyszyło mi przy każdym skręcie i na niemal każdej, nawet małej nierówności. Można to wrzucić na karb wieku i trudnej historii. Testowany egzemplarz dni swojej chwały miał już za sobą, a do tego wszystkiego trudno zliczyć, ile figli mu spłatały burzliwe i krótkotrwałe związki z dziennikarzami motoryzacyjnymi. Podejrzewam, że wiele.

Eos knock-outuje stereotyp ciasnego kabrioletu. Jak na auto oparte o płytę podłogową kompakta, oferuje zadziwiającą ilość miejsca w środku, porównywalną do przeciętnego coupe. Taki trzydrzwiowy Golf albo Scirocco. Dodatkowo, jeśli nie będziemy chować dachu i się uprzemy, to będziemy mogli zabrać czteroosobową rodzinę na weekendowy wyjazd.

Bagażnik zaskakuje 380-litrową pojemnością, która zawstydza niejednego pełnoprawnego kompakta, chociażby rodzinnego SEAT-a Leona z 340 litrami. Po złożeniu dachu ta przestrzeń kurczy się do zaledwie 200 litrów. Jednak nawet w tych 200 litrach zmieścimy bagaże na krótką wyprawę w pogoni za wiatrem we włosach i co ważniejsze - tylko we dwoje. Zresztą dzięki sporemu panoramicznemu, otwieranemu oknu dachowemu możemy pójść na bagażową ugodę z naszą drugą połówką. Więcej rzeczy i pół-kabriolet w stylu Targa. Eos opanował do perfekcji sztukę kompromisów.

Wzorzec
Decydując się na Eosa, możemy wybierać między dwoma silnikami benzynowymi 1.4 TSI (122 KM, 160 KM) i 2.0 TSI (210 KM) oraz jednym dieslem 2.0 TDI (140 KM). Najmocniejsza benzyna zaledwie kilka miesięcy temu powiększyła swoją stajnię o 10 dodatkowych koni. Testowany egzemplarz ma ich "zaledwie" 200. Idealnym sercem dla kabrioletu Volkswagena wydaje się być najmocniejsza jednostka benzynowa 2.0 TSI, która teraz zapewnia moc godną hothatcha - 210 KM. Oczywiście, o ile nie liczysz się z wydatkami na stacjach benzynowych. Osiągi? Na tym polu Eos imponuje, jak na kompaktowego kabrioleta. Od 0 do 100 km/h rozpędza się w mniej niż 8 sekund. Podczas takiego sprintu uraczy nas przepięknym, delikatnym brzmieniem dochodzącym z podwójnej końcówki układu wydechowego, charakterystycznym świstem turbiny i odgłosem przypominającym wystrzał podczas każdej zmiany biegu.

Automatyczna, dwusprzęgłowa skrzynia DSG do dzisiaj jest wzorem godnym naśladowania. Mimo że na rynku coraz więcej pojawia się siedmio- i ośmiobiegowych, szybszych i lepszych mechanizmów, to DSG, pomimo upływu czasu, zapewnia płynność i szybkość godną aut wyższych klas. Aby wykorzystać jej pełne możliwości, potrzebujesz tylko wybrać tryb manualny. W pełni zautomatyzowany tryb może nie zareagować tak szybko, jakbyś sobie życzył na bardzo gwałtowne wciśnięcie pedału gazu. Niemniej duet DSG i 2.0 TSI współpracuje ze sobą lepiej. O ile tylko nie przeszkadza Ci średnie zużycie paliwa na poziomie 12 litrów na każde sto kilometrów, to już powinieneś zacząć zbierać na różnicę w cenie w stosunku do podstawowego 1.4 TSI - 36 tysięcy złotych. Warto.

A jak jeździ ważący 1,5 tony kabriolet z napędem na przednią oś i stajnią 200 KM? Dobrze, a nawet bardzo dobrze, o ile właściciel nie będzie chciał w pełni wykorzystać mocy drzemiącej pod maską. Silnik 2.0 TSI w Eosie służy do sprawnego wyprzedzania niekończących się kolumn samochodów i przekraczania kolejnych tysięcy kilometrów na niemieckich autobahnach, w czym niewątpliwie pomaga świetne, elektromechaniczne wspomaganie układu kierowniczego dostosowujące się do aktualnej prędkości samochodu. Mimo że z tyłu zastosowano wielowahaczowe zawieszenie z Passata, to jazda sportowa nie jest żywiołem Eosa. Inżynierowie VAG-a zaklinają się, że jest on idealnym połączeniem sportu drzemiącego w Golfie GTI i komfortu podróżowania Passata. Jednak Eos to przede wszystkim komfortowy kabriolet, który po prostu jest szybszy od 90 proc. aut na drodze.

W niemieckim stylu
Najtańszy model Eosa z silnikiem 1.4 TSI kosztuje prawie 97 840 złotych. To dużo jak na silnik, który ma zaledwie 122 KM. Jednak ceny kompaktowych kabrioletów najczęściej przekraczają psychologiczną barierę 100 tysięcy złotych. Duet silnik 2.0 TSI i skrzynia DSG wiąże się z wydatkiem co najmniej 130 tysięcy złotych. Dodajmy do tego opcjonalne wyposażenie z pakietu Individual i kilka wodotrysków jak nawigacja satelitarna, światła biksenonowe, skórzana tapicerka, a z łatwością przekroczymy cenę 170 tysięcy złotych. Mimo takiej wartości, Volkswagen Eos wciąż nie jest najbardziej krzykliwą i szaloną propozycją na rynku kabrioletów. Jest za to niesamowicie praktyczny. To głos rozsądku towarzyszący nam w realizacji marzeń. Jest stylowy i, na swój niemiecki konserwatywny sposób, seksowny. Dlatego jego konkurencja nie powinna, pomimo jego wieku, czuć się zbyt pewnie.