Volkswagen Scirocco 1.4 TSI 160 KM Shark

Trzecia generacja Scirocco ma już 5 lat. To dużo, zwłaszcza że w międzyczasie Volkswagen zdążył już dwa razy zmienić Golfa, a sportowego hatchbacka ani razu. Czy Scirocco wciąż jest atrakcyjną propozycją? Sprawdzamy to na przykładzie wersji Shark ze 160-konnym silnikiem 1.4 TSI.

W 2006 roku Volkswagen zaprezentował koncepcyjny model IROC, który bez większych zmian przekształcił się w 2008 roku w seryjne Scirocco. Dokładniej w jego trzecią generację. Jeśli jednak dwie pierwsze (produkowane w latach 1974-1982 i 1981-1992) były samochodami o sylwetce coupe, tak nowe Scirocco stało się mocno spłaszczonym i poszerzonym 3-drzwiowym hatchbackiem. Podobnie jak poprzednicy, bazuje na Golfie i bez wątpienia jest jego znacznie ciekawszą propozycją w kwestii dynamicznego i modnego auta o sportowym charakterze. Czy jednak po pięciu latach od debiutu wciąż jest tak atrakcyjny, jak w 2008 roku?

Hatchback, coupe czy shooting brake?
Patrząc na Volkswagena Scirocco, trudno jest jednogłośnie określić rodzaj nadwozia auta. Jedni twierdzą, że to sportowe coupe, bo ma dynamiczny wygląd, niskie nadwozie i miękko opadającą linię dachu... Szkoda, że tylko z przodu. Dla drugich to znowu shooting brake, coś co dawno temu było samochodem osobowo-towarowym (poszukajcie w słowniku), a dziś jest czymś stworzonym z pomieszania coupe i kombi. Dla trzecich, również dla mnie, "Sirok" to po prostu 3-drzwiowy hatchback. Tylko wcale nie taki zwykły.

W 2006 roku, w erze nudnego Passata, bardzo nudnego Golfa i super nudnego Polo, kształty koncepcyjnego IROC-a wywołały niemalże motoryzacyjny skandal. Jak tak nudny producent jak Volkswagen, mógł "popełnić" takie auto? Dwa lata później "popełnił" i do dziś, po 5 latach produkcji w niezmienionej formie, wciąż robi naprawdę dobre wrażenie, zwłaszcza z przodu. Zmrużone spojrzenie reflektorów połączonych czarną listwą i duża krata wlotu powietrza o strukturze plastra miodu w zderzaku powodują, że widok Scirocco we wstecznym lusterku może wywołać lęk, którego następstwem jest natychmiastowa ucieczka na pobocze.

Zupełnie inna bajka to tył samochodu. Hatchbackowaty, dość ostro zakończony tył z wąską szybą wydaje się być efektem braku pomysłu u stylistów Volkswagena. Może mieli gorszy dzień? Z pewnością chcieli to nadrobić szerokimi biodrami z równie szerokimi lampami, ale prawda jest taka, że Scirocco od tyłu wygląda jak... żaba. I to wzbudza największe kontrowersje, bo nawet linia boczna - z linią dachu na wysokości zaledwie 1,4 m i krótkimi zwisami nadwozia - może wpaść w oko. A jeśli nie, to na pewno do gustu przypadną 18-calowe alufelgi Interlagos (dopłata: 690 zł w testowanej wersji Shark).

Nisko, bardzo nisko
Otwierając drzwi Scirocco można jednak odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z nadwoziem coupe. Nie dość, że są bardzo długie, to jeszcze szyba została pozbawiona ramki (+10 pkt do lansu). Robi to wrażenie, ale wiadomo - tylko kiedy opuścimy okna. Niestety, cała magia "prawie coupe" pryska, kiedy trzeba zasiąść we wnętrzu, w dodatku na zatłoczonym parkingu. Zaliczona przed chwilą punktacja od razu spada w dół, bo dach jest naprawdę bardzo nisko i trzeba wykonać niezłą ewolucję (zazwyczaj wychodzi to mało zgrabnie), żeby zająć miejsce na fotelu.

Co ciekawe, jakby nieco wygodniej "wpada" się do tyłu, gdzie Volkswagen zaproponował dwa indywidualne fotele. Mimo nisko poprowadzonej linii dachu, wcale nie przewidziano ich tylko i wyłącznie dla dzieci bez nóg. Mając 170 cm wzrostu można całkiem wygodnie zasiąść na mocno wyprofilowanych miejscach. To miłe zaskoczenie, bo z zewnątrz Scirocco wcale nie zapowiada tego, że jest pełnoprawnym, 4-osobowym autem.

Wróćmy jednak do przodu. Także przednie fotele, pokryte materiałową tapicerką łączoną z alcantarą, obiecują bardzo dobre trzymanie na boki, a przy okazji dzięki temu, że są dość twarde, zapewnią także komfort w dłuższej podróży. Regulacja jest odpowiednia, także sportowej, przyciętej u dołu kierownicy, która wygląda jak żywcem wymontowana z Golfa VI GTI. Jest świetna, przyjemna w dotyku i znakomicie spełnia swoje zadanie.

Potrzebna reanimacja
Ciemne wnętrze Scirocco, tylko nielicznie rozjaśnione srebrnymi wstawkami, może wywoływać klaustrofobiczne uczucie, dodatkowo spotęgowane przez wąskie okna boczne (i ogromne tylne zagłówki zintegrowane z oparciami, które powodują, że widoczność do tyłu jest beznadziejna). Depresja nie minie, gdy popatrzymy na deskę rozdzielczą, która swoim stylem pamięta jeszcze piątą generację Golfa. Może w 2008 ten kokpit budził nasze zachwyty, zarówno pod względem jakości jak i funkcjonalności, ale dziś... Zwłaszcza, gdy oglądamy "Siroko" w salonie Volkswagena, a obok stoi naprawdę znakomicie wykonany najnowszy Golf VII. Nie wspominam już o kulejącym designie, który nie ma w sobie choćby odrobiny charakteru pasującego do wyglądu zewnętrznego.

Owszem, przez te 5 lat produkcji delikatnie zmieniły się detale - choćby panel seryjnej, dwustrefowej klimatyzacji Climatronic czy też radia CD MP3 - ale pragnienie przyjemnych i miękkich materiałów o idealnym spasowaniu wciąż jest ogromne. I tu widać upływ czasu, bo Scirocco odstaje już od standardu nowszych modeli z Wolfsburga. Słabo wygląda nie tylko "metalowa (plastikowa) płyta" na konsoli środkowej, ale także uchwyty do zamykania drzwi - w kwestii designu świetne, w kwestii wykonania... lubią zatrzeszczeć.

"Minione lata" to także braki w kwestii wyposażenia. Zestaw audio nie zna niestety języka polskiego, a żeby mógł współpracować z telefonem, za min. 1060 zł trzeba dokupić instalację z możliwością połączenia przez Bluetooth. Podobnie jest z odtwarzaniem muzyki - w standardzie VW oferuje gniazdko kart SD/SDHC (??!! Dobrze, że nie na dyskietki...) oraz gniazdo zewnętrzne AUX-IN. USB? Tak, za 710 zł w podłokietniku możemy zamówić złącze multimedialne. O asystentach ułatwiających i ratujących życie za "kółkiem" nie wspominam.

Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie wspomniał o plusach wnętrza. Mimo wszystko obsługa jest prosta i intuicyjna, każdy ze schowków otrzymał miękkie wykończenie, a ponad 300-litrowy bagażnik pozwoli zapakować nie tylko większe zakupy. Gdyby tylko próg był nieco niżej... Ale w końcu nie kufer jest tu najważniejszy.

Moc dwóch serc
Z jednej strony dwukrotny zdobywca głównej nagrody "International Engine Of The Year" i wielokrotny w kategorii pojemnościowej 1.0 do 1.4 litra, a ponadto chwalony za znakomitą dynamikę. Z drugiej strony niezwykle problematyczny i usterkowy w początkach produkcji, z szybko rozciągającym się łańcuchem rozrządu, wadliwymi jego napinaczami, pękającymi tłokami i pierścieniami, uszkodzeniami pompy wodnej i wadliwym działaniem układu wtryskowego. To słynny Twincharger, czyli podwójnie doładowany silnik 1.4 TSI.

Trudno dziś mówić o problemach technicznych tej jednostki, bo Volkswagen nieustannie ją ulepsza i większość wad wyeliminowano w latach 2009-2010 (silniki 1.4 TSI 160 KM montowane w Scirocco noszą dziś oznaczenie CTKA/CTHD i są montowane od końca 2012 roku). Pewne jest jednak to, że motor o niedużej pojemności 1,4 litra jest wspomagany zarówno sprężarką mechaniczną jak i klasyczną turbosprężarką, co w przypadku błękitnego Scirocco skutkuje konkretną mocą 160 KM.

Zasada podwójnego doładowania jest prosta - napędzany paskiem kompresor zapewnia maksymalny moment obrotowy w dolnym zakresie obrotów, a turbosprężarka w średnim i górnym. Ważące 1270 kg Scirocco zawsze i wszędzie chętnie wyrywa do przodu, z przyjemnym, ale nienachalnym pomrukiem wydobywającym się z podwójnej końcówki układu wydechowego. Jeśli zechcemy, pierwsza "setka" pojawi się już po upływie 8 sekund, w czym zapewne spory udział mają świetnie klejące się do asfaltu opony Continental ContiSportContact 3 o monstrualnej szerokości 235 mm.

Szybko i pewnie, ale bez emocji
160-konnym Scirocco najprzyjemniej jeździ w średnim zakresie obrotów, kiedy przypada maksymalny moment obrotowy. 240 Nm jest dostępne od 1500 do aż 4500 obr./min. i wtedy Twincharger rozwija skrzydła. Nawet specjalnie nie trzeba mieszać biegami, swoją drogą precyzyjnej i przyjemnie pracującej manualnej skrzyni. Skok lewarka jest krótki, a każde z 6 przełożeń wchodzi dokładnie tak, jak tego chcielibyśmy. Dopłata 8000 zł do 7-biegowej, dwusprzęgłowej skrzyni automatycznej DSG wydaje się być więc mocno dyskusyjna.

Auto prowadzi się pewnie i łatwo. Nie jest typem, który od przeciętnego kierowcy żąda umiejętności co najmniej na poziomie Roberta K. Nie wyrywa kierownicy z rąk, nie wymaga hamowania prawą stopą i dodawania gazu lewą, a pokonanie kolejnego zakrętu nie jest ostatnią rzeczą w Twoim życiu. To przyjemne i bezpieczne auto, którego sztywność zawieszenia jest odpowiednia do stanu polskiej nawierzchni. Jedyne może czego chciałbym, to żeby ta świetna kierownica pracowała z większym oporem, bo charakterystyce układu kierowniczego bliżej do 105-konnego Volkswagena Caddy niż 160-konnego Scirocco.

Co ciekawe, poruszanie się "Sirokiem" zgodnie z jego charakterem, wcale nie oznacza dramatycznie podwyższonego zużycia paliwa. W trasie maksymalnie można zamknąć się w wyniku 7,5 l/100 km, ale rozsądna jazda zgodna z zasadą "24 punktów" zaowocuje obniżeniem spalania do rozsądnego 6,5 litra. W mieście, w korkach, trzeba liczyć się z 10 l/100 km.

Cena charakteru
Co prawda bazowy Volkswagen Scirocco 1.4 TSI 122 KM kosztuje 86 490 zł, ale zapewniam, że auto oprócz oryginalnego wyglądu nie zachwyci Was niczym. Zdecydowanie lepiej przejść poziom wyżej i zainteresować się testowanym silnikiem 1.4 TSI 160 KM i odważnie wybrać wersję Shark. Za 95 690 zł auto będzie dysponowało kompletnym wyposażeniem - od bi-ksenonowych reflektorów, poprzez dwustrefową klimatyzację Climatronic, a skończywszy na obręczach aluminiowych o średnicy 17 cali i systemie radiowym CD MP3 z 8 głośnikami.

Cena nie jest niska, ale to całkiem przyzwoita oferta, biorąc pod uwagę wszystkie czynniki składające się na atrakcyjność Scirocco - wygląd, moc i wyposażenie. Jeśli jednak szukasz mocniejszych wrażeń, w ofercie jest jeszcze odmiana 2.0 TSI o mocy 210 KM (108 390 zł) oraz topowa, 265-konna wersja R (131 190 zł). Do prowadzenia tej ostatniej, sugerowałbym jednak wcześniej zrobienie licencji pilota...

Zalety:
+ wciąż atrakcyjna i ponadczasowa sylwetka
+ silnik o przyzwoitym temperamencie i miłym brzmieniu
+ sportowo zestrojone zawieszenie, które potrafi zaoferować komfort
+ świetna kierownica
+ całkiem przyzwoita ilość miejsca we wnętrzu jak na takie auto

Wady:
- utrudniony dostęp do wnętrza przez długie drzwi
- brak złącza USB i możliwości połączenia z telefonem przez Bluetooth
- wnętrze wymagające liftingu; zupełny brak sportowego charakteru
- układ kierowniczy mógłby być nieco bardziej bezpośredni
- bardzo słaba widoczność do tyłu

Podsumowanie:
Mimo 5 lat obecności na rynku, Volkswagen Scirocco wciąż jest atrakcyjną propozycją dla tych, którzy szukają czegoś więcej niż 3-drzwiowego hatchbacka. Oryginalny wygląd, przyjemne prowadzenie, przyzwoite silniki - to duże atuty auta. Także charakter, odziedziczony po przodkach, działa tu na korzyść. Niestety, upływ czasu widać przede wszystkim po stylizacji i jakości wnętrza, a także po brakach w wyposażeniu. Jeśli nie o nowym modelu, to Volkswagen powinien pomyśleć o gruntownym liftingu, bo po statystykach sprzedaży widać, że Scirocco traci swoją atrakcyjność z dnia na dzień.