Volkswagen Touran 2.0 TDI 170 KM Highline

Volkswagen nigdy nie szokował swoimi modelami. Były dobrze wykonanymi samochodami, ale zupełnie nijakimi stylistycznie. Ponoć od dynamicznego wyglądu VW ma "hiszpańską Alfę Romeo" w postaci Seata, a od elegancji i stylu markę Audi.

Czy jednak Volkswagen jest w stanie wywołać w nas jakieś emocje? Spowodować, że obejrzymy się za którymś modelem na ulicy? W "pełnym standardzie" takim modelem może być chyba jedynie Eos, coupe cabrio które jednak nie jest w stanie wywołać nawet głośnego "wooooow!". Żwawsze reakcje może wzbudzić Golf R32, ale to już jednak topowa odmiana najbardziej bezpłciowego kompaktu produkowanego w Europie. Na tej płycie podłogowej powstał również Touran, 5- bądź nawet 7-osobowy minivan, który jest idealnym przedstawicielem gatunku aut zupełnie nie rzucających się w oczy. Ba, rzekłbym nawet totalnie nijakich. Czy aby jednak na pewno?

Odmłodzony i atrakcyjny
A gdyby tak polakierować Tourana na głęboki czarny metalik, wzbogacić go chromowanymi listwami i taką też atrapą, dorzucić biksenonowe reflektory oraz postawić go na ciekawych 17-calowych felgach? Czy można byłoby o nim powiedzieć, że wygląda elegancko? Zobacz na zdjęcia obok testowej odmiany 2.0 TDI Highline i sam się przekonaj. Z brzydkiego kaczątka w postaci podstawowej odmiany Tourana, która wygląda jak osobowy Caddy, Volkswagen jest w stanie stworzyć w wersji Highline łabędzia, auto potrafiące być zarówno praktyczne jak i stylowe. Z pięknem linii nie szalejmy, ale kompaktowy minivan to jedno z tych aut, którego nie wstydzisz się zarówno pod Multikinem jak i pod filharmonią. Czy wysiadasz ubrany w jeansy i podkoszulek, czy w elegancki garnitur, to auto po prostu wszędzie pasuje. Swoista nijakość doprawiona kilkoma detalami staje się uniwersalna. Mało który konkurent to potrafi, bo takie np. C4 Picasso w porównaniu z Touranem wygląda jak klaun z cyrku.

Przód pudełkowatego nadwozia może się podobać najbardziej. Chromowane wykończenia listew, pokaźnej wielkości atrapa która również pięknie się błyszczy w słońcu i reflektory rodem z Polo to główne elementy, które widać po liftingu przeprowadzonym pod koniec zeszłego roku. Genialnym dodatkiem do testowanego samochodu były biksenonowe, skrętne lampy przednie z dodatkową żarówką doświetlającą pobocze. Rozwiązanie świetne i znacznie poprawiające widoczność (oraz bezpieczeństwo) w nocy, jednak zanim wydamy aż 6 500 złotych zastanówmy się na spokojnie, ile czasu spędzamy za kółkiem w godzinach wieczorno-nocnych. Atrakcyjne 17-calowe alufelgi Nardo z niskoprofilowymi oponami 225/45 R17 to również opcja (2 090 zł) i mimo, iż świetnie wyglądają, to na naszych dziurawych drogach zupełnie nie zdają egzaminu z praktyczności.

Volkswagen Touran traci nieco swojego stylu z tyłu. Nie wiedzieć czemu ginie gdzieś chromowana listwa (nie ma jej ani na zderzaku, ani choćby na klapie), a płaska powierzchnia tylnej części nadwozia wygląda niczym w dostawczym T5. Do gustu mogą nam przypaść jedynie nowe klosze lamp. Tu konkurencja spisuje się znacznie lepiej.

Dżerman Stajl
Czym charakteryzuje się typowe, niemieckie wnętrze każdego Volkswagena? Ciemnymi kolorami, do bólu nudną stylistyką i równie perfekcyjną ergonomią oraz twardymi fotelami. Touran taki właśnie jest i zupełnie nie pomaga beżowy kolor opcjonalnej skórzanej tapicerki foteli. We wnętrzu auta jest po prostu smutno, nie porywa żaden detal deski, a wszystko jest podporządkowane w zupełności ergonomii. Z łatwością odnajdziemy przyciski sterowania seryjną automatyczną klimatyzacją czy radiem CD z możliwością odtwarzania plików MP3, a błękitno-czerwony kolor podświetleń wcale nie jest męczący. Kuleje nieco widoczność z miejsca kierowcy, zwłaszcza do przodu, z powodu szerokich słupków. Same fotele zapewniają odpowiednie trzymanie boczne, mają szeroki zakres regulacji i mimo, iż są twarde pozwalają komfortowo podróżować na dłuższych trasach. Niestety pokrętła ustawienia oparcia są trudno dostępne, gdyż fotel jest umiejscowiony zbyt blisko słupka. Pocieszeniem jest stolik, który powstaje po złożeniu oparcia pasażera.

Miejsca jest pod dostatkiem, zarówno z przodu jak i z tyłu, gdzie trzy oddzielne fotele może są nieco zbyt płaskie, ale można je przesuwać do przodu i do tyłu oraz regulować ich oparcia. Pewnym zgrzytem w "klasycznym wnętrzu Volkswagena" jest tylna lampka oświetlenia wnętrza, która zamontowana w podsufitce dość mocno "latała" razem z nią. Więcej zastrzeżeń do jakości montażu i zastosowanych plastików brak. Touran zachwyca również ilością i rozmaitością schowków. Ten przed pasażerem jest głęboki i chłodzony, te w drzwiach pojemne i mieszczące sporą butelkę, pod fotelami znajdziemy szuflady, a pod sufitem trzy kolejne schowki lotnicze. To, co mi się nie spodobało to podłokietnik. Owszem jest praktyczny i ma nawet półkę na telefon komórkowy i gniazdko USB (dodatkowo płatne 930 zł), ale znajduje się nieco za nisko i przeszkadza w zaciąganiu hamulca ręcznego, którego dźwignia zawadza o niego.

Tylna klapa podnosi się bardzo wysoko odsłaniając nam potężny przedział ładunkowy wynoszący 695 litrów. Konkurencja jest daleko w tyle - "kuzyn" Seat Altea oferuje zaledwie 409, Kia Carens 414, Renault Scenic 430, Citroen C4 Picasso 500 (wersja Grand 670), a Opel Zafira 640 litrów. Prawie 700 w Touranie to wynik rewelacyjny! Poza tym próg jest nisko, a pod podłogą ukryto dodatkowe schowki tzw. Cargobox (wymagające niestety dopłaty 820 złotych) - taki szczegół jak podpórka ich klapy bardzo cieszy. Po złożeniu trzech foteli i ich zdemontowaniu (wszystko odbywa się na zasadzie pociągania odpowiednich "tasiemek", a każdy z foteli waży zaledwie ok. 16 kg) dostajemy powierzchnię równą 1989 litrom.

W zdrowym ciele szybki duch
Jeśli szukasz naprawdę szybkiego minivana, to znaczy że trzeba mocno zgłębić cenniki producentów. Wszystko poniżej 150 KM mocy odpada, a więc jakieś 90 procent ofert. Zostaje nam na początku listy 165-konny Renault Scenic 2.0T oraz szatański Opel Zafira OPC na końcu z 240 KM pod maską. Skrajne oferty również lądują w śmietniku. Propozycja szybkiego Diesla wydaje się kusząca, więc stają przed Tobą... tylko dwa samochody - Seat Altea i nasz testowy Volkswagen Touran. Pod ich maskami znajdziesz 2-litrowy, wyposażony w filtr cząsteczek stałych turbodoładowany silnik wysokoprężny o mocy 170 KM (Altea dysponuje jeszcze silnikiem benzynowym 2.0 TFSI 200 KM, a Touran 1.4 TSI 170 KM). Maksymalny moment obrotowy wynoszący 350 Nm zapewnia odpowiedniego "kopa" w każdej sytuacji, mimo iż pojawia się on nieco za późno i trochę za gwałtownie. Ważący nieco ponad 1,5 tony Touran przyspiesza ostro (0-100 km/h: 9 sekund), a wskazówka prędkościomierza żwawo mknie aż poza liczbę 210 (prędkość maksymalna 214 km/h).

Wszystko odbywa się jednak zbyt głośno i "grzechotliwie" i, o dziwo, trochę za szybko. Wiem, że to może zabrzmieć dziwnie, ale 170-konny turbodiesel wydaje się za szybki do Tourana i w zasadzie nie jesteśmy w stanie w pełni wykorzystać jego możliwości. Czy to wina twardo zestrojonego (dodatkowo utwardzonego i obniżonego) zawieszenia, które powoduje że choćby najmniejsza dziura w nawierzchni przyprawia nas o ból zębów (ze zgrzytania nimi i zastanawiania się, czy felgi są już kwadratowe czy jeszcze nie), trudno powiedzieć. Wydaje mi się, że 140-konny 2.0 TDI byłby bardziej odpowiedni i co ważniejsze znacznie tańszy - różnica w cenie wynosi aż 6 300 złotych. W razie czego manualnej 6-biegowej skrzyni biegów nie warto zamieniać na DSG, chyba że uwielbiamy zdobycze najnowszej technologii. Ta manualna jest bardzo precyzyjna, lewarek pracuje zdecydowanie i bez najmniejszych zawahań wykonuje wszystkie nasze polecenia.

Czy jednak twarde zawieszenie i mocny turbodiesel nie mają prawa bytu w Touranie? Oczywiście, że mają. O dziwo w Polsce występują jeszcze drogi o nawierzchni równej niczym stół (polecam szczególnie drogę krajową nr 74 biegnącą z Piotrkowa Trybunalskiego do Kielc) i właśnie na takie Touran jest stworzony. Jeśli jeszcze napotkamy zakręty, a nasz kompaktowy Volkswagen "wpasuje się" w nie niczym kolejka górska, na naszej twarzy pojawi się szeroki uśmiech, bo auto po prostu klei się do asfaltu. Natomiast "nadwyżka" mocy przekłada się na mniejsze zużycie paliwa. Brzmi ironicznie, ale taka jest prawda. Jadąc dynamicznie 140-konnym 2.0 TDI musimy silnik kręcić wyżej, przy odmianie 170-konnej biegi zmieniamy wcześniej i objawia się to właśnie m.in. średnim zużyciem wynoszącym 8,1 litra na 100 km. Najwyższe zanotowane w mieście to 9,4, najniższe na ponad 370-kilometrowej trasie to zaledwie 6,6 litra na 100 kilometrów.

Układ kierowniczy także nie nastręcza żadnych problemów, jest bezpośredni i świetnie zdajemy sobie sprawę z tego, co dzieje się z napędzanymi kołami. Jeśli pojawia się problem z trakcją, to po przyciśnięciu magicznego przycisku "W" na konsoli środkowej, włącza się odpowiedni stróż, który zapobiega uślizgowi kół przy ruszaniu. Na mokrej nawierzchni i przy tzw. "pełnym sandale" można się nawet poczuć jak w aucie z napędem na cztery koła.

Co za dużo, to niezdrowo
Volkswagen Touran 2.0 TDi 170 KM Highline to taka rodzinna petarda, której jedynym przeznaczeniem są szybkie niemieckie autostrady. To właśnie na nich kierowca oraz pasażerowie odczują najwięcej przyjemności zarówno z układu napędowego jak i zawieszenia. U nas w Polsce na dziurach każdy będzie narzekał, że jest zbyt twardo, że trzęsie i rzuca. Niestety tak jest, choć wina zupełnie nie leży po stronie Volkswagena. Ten postarał się stworzyć bezpieczne (standard to 6 poduszek, ABS i ESP oraz 5 gwiazdek w testach zderzeniowych euroNCAP), przestronne i funkcjonalne auto. Może wygląd jest zachowawczy, a nie wyzywający, ale wszyscy się do tego przyzwyczaili.

Niestety do jednego trudno się przyzwyczaić - do wysokiej ceny Volkswagena Tourana. Jeśli jesteśmy zdecydowani na silnik wysokoprężny, przygodę z Touranem zaczniemy od ok. 90 000 złotych za podstawową wersję Conceptline z silnikiem 1.9 TDI 105 KM (90 KM to istna pomyłka w ofercie Volkswagena). Testowana odmiana Highline z 2.0 TDI 170 KM jest warta 122 690 złotych. Mimo teoretycznie pełnego wyposażenia (wszak to najdroższa odmiana) do auta można wiele rzeczy dokupić: skórzaną tapicerkę Nappa (8 350 zł), reflektory biksenonowe z funkcją doświetlania zakrętów (6 540 zł) czy większe, 17-calowe felgi aluminiowe Nardo (2 090 zł).

Te i inne opcje "windują" cenę testowego egzemplarza do 145 730 złotych. A jeśli zażyczymy sobie genialną skrzynię DSG (cena auta od 129 690 zł) i tzw. full wypas, czyli wszystkie opcje z cennika (m.in. system nawigacji satelitarnej za 10 500 złotych, szklany dach za 4 230 złotych, dodatkowe miejsca dla kolejnych dwóch pasażerów za 3 700 zł itp.) otrzymamy rachunek opiewający na kwotę przekraczającą 190 000 złotych. Nie wiem, czy nie wolałbym odwiedzić z taką ilością gotówki salonu Forda i zamówić sobie nieco słabszego, ale znacznie większego Galaxy...