Volvo C70 D5 Summum A/T

Pamiętacie reklamy Volvo sprzed kilkunastu lat? Szwedzi wspominali w nich o tajemniczym szmerku, który nieodłącznie towarzyszył właścicielom tych wyjątkowych aut. Jeżdżąc C70 możesz wybierać między szmerkiem wiatru typowym dla kabrioletów, a ciszą i spokojem coupe.

Oto on. A może raczej ono? Volvo C70, czyli jeden z przedstawicieli nowoczesnych coupe "wszystkoumiejących". Czarodziejski trzyczęściowy dach pozwala posiadać dwa auta naraz. Kiedy pragniemy anonimowości i szyku coupe, wybieramy opcję zamkniętą. Gdy zaś słońce przygrzewa nam czoło i wprost nie można powstrzymać się od przejażdżki kabrioletem, wybieramy to samo auto, tyle że bez dachu. Jest lato, nade mną niebieskie niebo, a w mojej dłoni elektroniczny kluczyk do świata najlepszej samochodowej ścieżki dźwiękowej wszech czasów. O czym mowa? Każdy, kto choć raz zakosztował jazdy kabrioletem w upalny dzień, dobrze wie, o co chodzi. A zatem zobaczmy, w jaką rzeczywistość przeniesie nas Volvo C70 w najbogatszej wersji Summum, czyli auto, które potrafi zmienić swą osobowość w mniej niż 30 sekund (bo właśnie tyle trwa złożenie elektrycznie sterowanego dachu).

Pierwszy kontakt
Pociągasz za klamkę otwierającą masywne, pozbawione obramowania drzwi. Z cichym szelestem szyba opuszcza się o parę milimetrów w dół, zwalniając docisk uszczelki. Czy to już przedsmak wspomnianych we wstępie tajemniczych szmerków? Zagłębiasz się we wnętrzu wykończonym miękką skórą w kolorze kremowo-białym. Jest tu przytulnie, a miejsca z powodzeniem wystarczy dla czterech osób (w przeciwieństwie do wielu czysto teoretycznie czteroosobowych kabrioletów, w Volvo naprawdę zmieści się tylu właśnie podróżujących). Elektrycznie regulowany fotel (wyposażony w 3 pamięci ustawień) zapewnia kierowcy wręcz wzorcowe miejsce... relaksu, bo prowadzenie w takich warunkach trudno nazwać pracą.

Pasażerowie także nie powinni narzekać na brak komfortu. Bagażnik do momentu naciśnięcia magicznego przycisku składania dachu połknie kilka toreb (pojemność 404 l), później zaś... pomieści już tylko jedną niezbyt dużą torbę z pieniędzmi... Teoretycznie, pomocny we wkładaniu tej jednej sakiewki powinien być system unoszenia złożonego dachu. W rzeczywistości jednak, to udogodnienie zdaje się na niewiele i bagaż musimy przeciskać przez wąską szczelinę. Ale C70-ka nie jest przecież urodzoną bagażówką. Stworzono ją do czegoś zupełnie innego...

Choć trudno to skojarzyć...
...to faktem jest, że C70 ma prawdziwie gorące, włoskie korzenie. Auto produkowane jest co prawda w Szwecji (w fabryce w Uddevalla), lecz przy współpracy z Pininfariną. Mechaniczną bazą dla C70-ki jest z kolei w dużej mierze niemiecki Ford Focus drugiej generacji (stąd znajomy układ zawieszenia: z przodu kolumny MacPhersona, z tyłu układ wielowahaczowy), co dopełnia wizerunku kosmopolityczności współczesnej motoryzacji. Nie zmienia to jednak faktu, że szwedzkie coupe-cabrio to konstrukcja bardzo zaawansowana technologicznie. Przy produkcji nadwozia C70 opatentowano cztery różne rozwiązania wzmacniające sztywność i użyto tyle samo różnych rodzajów stali. Dodając do tego 6 poduszek powietrznych, aktywne zagłówki oraz system wysuwanych w razie dachowania pałąków przeciwkapotażowych ( co ciekawe, zadziała on także podczas najechania na tył pojazdu), w kabriolecie Volvo można poczuć się co najmniej tak samo bezpiecznie, jak w aucie ze sztywnym dachem. Spójrzmy zatem w błękit nieba i podziwiając nieliczne chmurki, przekręćmy kluczyk...

Z podwójnego wydechu...
...nie popłynie niestety aksamit widlastej szóstki. Nie będzie też szmerków "uturbionej" pięciocylindrówki o lekko chropowatym dźwięku. Cichym klekotem przywita nas dobry szwedzki znajomy, zwany D5. Ale to nic... Przesuwając powoli dźwignię 5-biegowej, automatycznej skrzyni Geartronic, pozwólmy nielekkiemu autu (prawie 1700 kg masy własnej) sunąć majestatycznie do przodu. Malownicze krajobrazy przesuwają się nad naszymi głowami, a w tle mruczy 2,4 l pojemności obsługiwane przez 20-zaworową głowicę i turbo. 180 szwedzkich koni mechanicznych rozgrzewa się równie szybko, jak nasze czoło spalone sierpniowym słońcem. I kiedy wydaje się, że mamy już wszystko, łącznie z elektroniczną, dwustrefową klimatyzacją, która potrafi skutecznie ostudzić bądź ogrzać wystawione na letni watr ramiona, chcemy zaczerpnąć jeszcze więcej przyjemności.

Nic prostszego. Naciskamy wtedy guzik pokładowego systemu audio (z funkcją Dolby Pro-Logic II i efektem Surround). Przy podniesionych bocznych szybach i 90 km/h na liczniku nad głową lekko szumi wiatr, a z 12 głośników rozbrzmiewa delikatny głos Patricii Kaas. Lecz można podróżować też przy innej "orkiestrze" w tle. Wciśnij gaz do oporu, a "automat" posłusznie dokona redukcji (kick-down) i z gracją wystrzeli C70 do przodu. Osiągi może i nie powalą Cię na kolana (9,5 s do "setki"), ale silnik sypnie momentem obrotowym (350 Nm w zakresie 1750-3250 obr./min), a warknięcie diesla przeszyje na moment kabinę wypełnioną dynamicznymi rytmami szwedzkiej koleżanki Volvo - September...

Oczywiście, tak też można...
...ale to nie jest żywioł C70-ki. Na pewno na szybkich zakrętach, dzięki precyzyjnemu, wspomaganemu elektrohydraulicznie układowi kierowniczemu, cały czas mamy poczucie kontroli nad Volvo. Przyczynia się do tego także dość sztywne zawieszenie oraz 17-calowe felgi z oponami o profilu 45. Wyraźnie czuć jednak masę pojazdu, a i niemały wpływ "automatu" sprawia, że "dyscyplina zakrętów" nie jest domeną C70. Żywioł szwedzkiego coupe-cabrio z silnikiem D5 i automatyczną skrzynią biegów jest gdzieś na długich, podmiejskich prostych, gdzie przy błogim lenistwie kierowcy, spory 60-litrowy zbiornik pozwoli nacieszyć się prawdziwym "cruisingiem" z wiatrem we włosach (spalanie na trasie spokojnie zamyka się w 7 l/100 km).

Warto wspomnieć, że 5-biegowy "automat" Geartronic wyposażony jest w opcję manualnej zmiany przełożeń, obsługiwaną przy pomocy popchnięcia bądź pociągnięcia lewarka. Niestety, każdemu, kto w miarę sprawnie operuje manualną skrzynią biegów, ten "bajer" wyda się jedynie bladą iluzją kontroli nad samochodem. Zmiana biegów trwa dość długo, co szczególnie widać podczas poruszania się w wyższych rejestrach obrotomierza. Minimalna granica obrotów ustalona do "zapięcia" wyższego przełożenia potrafi zaś zdenerwować kierowcę, który popychając dźwignię wcale nie sprawi, że skrzynia wykona jego polecenie. Można więc spokojnie podarować sobie manualny tryb skrzyni i zostawić lewarek na "D", rozkoszując się umykającym ponad głowami niebem...

Zakładamy "kaptur"
Gdy odgłosy dobiegające z mijanych pod drodze miejscowości lekko przycichną, a na zewnątrz zacznie robić się zimno, warto przystanąć na moment i założyć dach (uwaga: system działa do -10 stopni Celsjusza, więc w środku zimy odradzamy próby nieudolnego lansu, które mogą zakończyć się zatrzymaniem dachu w połowie składania/rozkładania). Mając twardy "kaptur" na sobie, Volvo zmienia swą osobowość. Niknie transparentność kierowcy i pasażerów siedzących na jasnej skórze, a pojawia się intymność prawdziwego coupe. Potęguje ją miłe oświetlenie wnętrza, które razem z bocznymi światłami pozycyjnymi oraz lampkami pod lusterkami bocznymi można uruchomić podchodząc do auta na parkingu. Zrobimy to za pomocą przycisku umieszczonego w kluczyku (opcja szczególnie przydatna do szpanowania pod restauracją, zastępuje brak zdalnego sterowania dachem).

Biksenonowe reflektory (standard w najbogatszej wersji Summum, dopłata 5120 zł do pozostałych wersji) fantastycznie oświetlają drogę. Volvo wyliczyło, że tego typu lampy są ponoć aż o 230 proc. skuteczniejsze od "zwykłych" świateł. Nie wiem jak Szwedzi do tego doszli, ale wygląda na to, że mają rację. Także specjalna hydrofobowa powłoka na bocznych szybach C70 zdaje się rzeczywiście działać, rozpraszając krople deszczu i niejako "osuszając" szyby. Wyciszenie wnętrza zasługuje na pochwałę. W aucie testowym, powyżej 100 km/h dawało się wyczuć jedynie lekki świst dobiegający gdzieś z lewej bocznej szyby. Oczywiście, podczas pokonywania typowo polskich nierówności czuć, że konstrukcja dachu "pracuje" i usłyszymy lekkie poskrzypywania. Nie unikniemy jednak tego chyba w żadnym z "wszystkoumiejących" kabrioletów. W końcu nasze drogi zniszczą każde auto...

Destylat szpanu?
A zatem jakie w końcu jest Volvo C70? Czy to czysty destylat szpanu z jasnymi skórami i wspaniale grającym systemem audio? W końcu możesz jeździć przez miasto z otwartym dachem i kompletnie nic nie robiąc doprowadzać do pasji facetów w czerwonych Civicach Type-S. Sunąc kabrioletem Volvo na pewno nie musisz obawiać się o brak zainteresowania. Pytania zadajesz Ty, a kiedy masz już tego dość, po prostu podnosisz sztywny dach i z powrotem stajesz się anonimowy. Na koniec jednak zawsze pojawia się dylemat: czy warto? Testowy samochód wart był ponad 195 000 zł, zaś ceny bazowego Volvo C70 zaczynają się od 139 900 zł. To własne cztery koła (prawie) za cenę własnych czterech kątów. Sporo, ale znajdźcie mi mieszkanie, które potrafi być jednocześnie apartamentem w Nowym Jorku i willą na Francuskiej Riwierze...

Z podręcznika użytkownika, czyli co mówi instrukcja obsługi C70:

Volvo C70 w roli amfibii? Przekonajcie się, co napisano o tym w instrukcji...
"Tym samochodem można pokonywać przeszkody wodne o max głębokości 25 cm z prędkością do 10 km/h."
Czyli szwedzka technika sporo umie.

Co zrobić, kiedy elektrycznie sterowany fotel zwariuje? Instrukcja radzi...
"Jeżeli fotel zacznie zmieniać położenie niezgodnie z zamiarem, w celu jego zatrzymania należy nacisnąć jeden z przycisków regulacyjnych."
I po problemie.

Na koniec dwa ostrzeżenia dotyczące poduszek powietrznych. Pierwsze z nich brzmi dość zabawnie.
" Nigdy nie należy jechać z otwartymi poduszkami powietrznymi. Mogą one utrudnić kierowanie samochodem."
Niewątpliwie...

"Moduł sterujący poduszek powietrznych znajduje się w konsoli środkowej. W przypadku zalania konsoli środkowej wodą lub innym płynem należy odłączyć przewody akumulatora. Nie wolno uruchamiać silnika, ponieważ może to spowodować odpalenie poduszek powietrznych."
Uważajcie na colę w McDonald'sie...