Volvo C70 T5 Summum

Jeżeli jesteście fanami kabrioletów, pewnie chętnie przeczytacie, jak gruntownie odświeżone C70 próbuje wkraść się w łaski redakcji. Jeszcze piękniejsze, bezpieczniejsze i wykończone lepszymi materiałami cabrio z mocnym T5 pod maską czeka test na dystansie ponad 1000 kilometrów. Zapraszamy do lektury.

W zeszłym roku na łamach autoGALERII mogliście przeczytać, jak jeździ C70 przed liftem z dieslem pod maską. Dziś mamy przyjemność gościć najnowsze wcielenie kabrioletu "by Volvo" i przekonać się, czy to, co mówią foldery jest prawdą. Z nieukrywaną ochotą wsiadamy za kółko i obieramy kurs na Mikołajki, gdzie cumuje wiele pięknych jachtów i pojawia się równie dużo dobrych aut.

Marketing
Jak wyczytałem gdzieś w materiałach prasowych, nowe C70 to "w zasadzie eleganckie coupe i sportowy kabriolet w jednym". Trudno się z tym nie zgodzić, tym bardziej, że przemiana z jednego w drugi zajmuje jakieś 30 sekund. Trzyczęściowy, stalowy dach wygląda na cholernie skomplikowaną konstrukcję, gdy spojrzeć, jak się otwiera i zamyka. Naprawdę duży szacunek należy się konstruktorom, którzy wymyślają takie mechanizmy. Nie chcę jednak nawet myśleć o tym, że ktoś mógłby się zagapić i na światłach wjechać mi w "zad", uszkadzając ten precyzyjny system dźwigni, tłoczków i innych cudów. Pozostaje mi odrzucić czarne myśli i skupić się na odkrywaniu zmian, które objął lifting modelu.

Przeprojektowano więc zarówno przód, jak i tył pojazdu. Facjata C70 nawiązuje do koncepcyjnego S60, które zaprezentowano na początku 2009 roku i muszę powiedzieć, że bardzo przypadła mi do gustu. Auto zyskało na wyrazistości, dostając dzięki tej zmianie jeszcze dynamiczniejszą linię. Zmieniono także tył kabrioletu - m.in. zastosowano zaawansowane technologicznie lampy LED. Teraz także tylna część samochodu cechuje się zdecydowaną, sportową linią.

W kwestii bezpieczeństwa Volvo od lat wiedzie prym. Nie inaczej jest i tym razem. Przedstawiciele koncernu mówią, że nowe C70 zaprojektowano jako jeden z najbezpieczniejszych kabrioletów na świecie, zarówno w zakresie bezpieczeństwa pasywnego, jak i aktywnego. Nie wgłębiając się w szczegóły, wspomnę tylko, że auto posiada zaawansowaną strukturę nadwozia, komplet systemów bezpieczeństwa i poduszek powietrznych, a także system ROPS (Volvo's Rollover Protection System). W przypadku dachowania pojazdu zza tylnych siedzeń błyskawicznie wysuwają się mocne, metalowe pałąki, które tworzą dodatkową przestrzeń ochronną. Oczywiście nikomu nie życzymy, żeby kiedykolwiek musiał z nich korzystać.

Miłe wnętrze
Zasiadając w dobrze wyprofilowanym fotelu kierowcy widać, że rzeczywiście duży nacisk położono na jeszcze wyższą jakość materiałów użytych do wykończenia wnętrza auta. Mają one wzmocnić poczucie luksusu i przyjemności z jazdy - i trzeba przyznać, że tak jest. Jasna, skórzana tapicerka wyjątkowo dobrze kontrastuje z głęboką czerwienią karoserii i sprawia, że czujemy się w tym cabrio jak w przytulnym salonie. Sama skóra jest miękka i bardzo miła w dotyku. Sprawia wrażenie delikatnej, ale pozostaje mieć nadzieję, że spece ze Szwecji użyli materiału najwyższej jakości. Ta przyjemność w przypadku testowanej wersji Summum wymaga dopłaty 5990 złotych. Mówię Wam, warto!

W kwestii designu wszystko pozostało jak dotychczas: chłodno, elegancko i rzeczowo, bez fajerwerków. Jednym się to podoba, innym nie. Mnie nie podoba się na pewno wykończenie "lewitującej" konsoli środkowej w drewnie, za które oczywiście trzeba dopłacać. Jakoś nie pasuje mi do reszty. Na szczęście można wybierać. Podobają mi się za to czytelne, proste w formie zegary, które na moje oko także nieznacznie się zmieniły względem poprzedniej wersji. Dodam, że dokładność montażu poszczególnych elementów użytych do wykończenia przedziału pasażerskiego i jakość ogromnej większości "plastików" nie pozostawia wiele do życzenia. W końcu to klasa premium.

Przestrzeń
Kabriolety kojarzą się nam zazwyczaj z kompletnym brakiem miejsca na nogi i nad głowami dla pasażerów tylnej kanapy. Na szczęście w C70 nie jest tak źle. Nawet czwórka dorosłych pasażerów jest w stanie podróżować w znośnych warunkach, o ile nie są to członkowie teamu Chicago Bulls. Lepiej jednak odbywać takie eskapady bez dachu nad głową, bo o ile miejsca na nogi wystarczy, to na głowy pasażerów tylnej, również bardzo wygodnej kanapy nie pozostanie wiele wolnej przestrzeni. Ale taki to już urok kabrioletów.

Jeżeli zaś zgłosimy zapotrzebowanie na przewiezienie ze sobą bagażu, to nie liczmy na wiele. Co prawda w opcji z rozłożonym dachem w bagażniku da się upchnąć nawet 404 litry, ale czym jest jazda ze świadomością, że nie możemy w pełni wykorzystać potencjału naszego auta? Dlatego będziemy się raczej starać zmieścić pakunki w specjalnie do tego celu wyznaczonym przedziale w bagażniku. Pozwoli to nam w każdej chwili zatrzymać się i kliknąć guziczek, którego działanie sprawi, że już po około 30 sekundach będziemy czuli wiatr we włosach. Tym sposobem jednak w kufrze testowanego auta zmieścimy tylko 200 litrów bagażu.

Co ważne, operacji na dachu możemy dokonywać nawet w ciasnym parkingu, gdyż do opuszczenia lub podniesienia "kaptura" nie jest nam potrzebna praktycznie żadna przestrzeń za autem. Musimy jedynie pamiętać, by w pionie zostawić zapasu na 2 metry. Elektronicznie sterowany układ elektrohydrauliczny z gracją wykona wtedy swoje zadanie i dzielony na 3 sekcje stalowy dach znajdzie się nad naszymi głowami lub, w zależności od potrzeby chwili, w bagażniku.

Jazda
Testowane Volvo okazało się mieć pod maską najmocniejszą z oferowanych obecnie jednostek napędowych. Oszczędzę Wam nadmiernego rozpisywania się o szczegółach jej pracy i fantastycznych osiągach. Wrażenia z obcowania z tym motorem opisałem niedawno w teście Volvo C30 T5 R-design. Kolejny raz powiem tylko, że jest to jedna z najlepszych "turbobenzynowych" jednostek napędowych, z jakimi przyszło mi się spotkać. Niestety, wydech w kabriolecie był nieco inaczej (gorzej) zestrojony niż w kompaktowym C30, ale na odgłosy pracy 5-cylindrowej jednostki napędowej i tak nie można było narzekać. Wyjątkowa kultura pracy, elastyczność, szlachetność dźwięku i natychmiastowe reakcje na pedał gazu sprawiają, że masz ochotę przejechać kolejne kilometry i myśleć tylko o przyjemności z jazdy.

Doskonale pracująca...
...manualna, sześciostopniowa skrzynia biegów powoduje natomiast, że masz ochotę żonglować przełożeniami. Drążek ma krótkie, pewne skoki, a zapinanie poszczególnych biegów jest po prostu intuicyjne. Przydałoby się jedynie nieco więcej przestrzeni pomiędzy biegami nieparzystymi, a konsolą środkową. Czasami z rozpędu można bowiem "kliknąć" jakiś przycisk na niej.

Osiągi...
...tego auta są więcej niż zadowalające. Przyspieszenie do 100 kilometrów trwa poniżej 8 sekund. Wspomniana zaś wcześniej duża moc (230 KM) i elastyczność jednostki napędowej sprawia, że auto jest chętne przyspieszać nieomal przy każdej prędkości. A do tego jest naprawdę cicho, czy to z dachem, czy bez. Ten silnik idealnie pasuje do tego auta. Mocny, cichy i kulturalny. Parę osób pewnie się teraz obrazi, ale wierzcie mi - nie mogę zrozumieć tych, którzy kupują kabriolety z dieslem pod maską. I nie trafiają do mnie argumenty w stylu "przecież to słychać tylko w ruchu miejskim" czy "ale przecież jest doskonale wyciszony". Dla mnie to się gryzie, szczególnie w tak drogim aucie. Ale jak wiadomo, o gustach... itd...

Zawieszenie...
...Volvo sprawiło mi nie lada niespodziankę. Gdy zobaczyłem je po raz pierwszy, stojące na świetnych alufelgach otoczonych ogumieniem o rozmiarze 235/40 R18, byłem przekonany, że na pierwszych torach tramwajowych w stolicy wylecą mi plomby z zębów. Przecież ono musi być twarde - pomyślałem, wiedząc co ma pod maską i patrząc na jego linię. Otóż było zupełnie inaczej. Zestrojenie zawieszenia w testowanym aucie okazało się być bardziej komfortowe niż sportowe. Volvo potrafi sprawnie wybierać nawet większe ubytki w nawierzchni, choć ze względu na niski profil opon szczerze odradzam zbyt ekstremalne testy. Może to potem wiele kosztować.

Niestety, są i złe strony tego komfortu. Na początku myślałem, że to sprawka zmniejszonej sztywności nadwozia, ale chyba nie. Po prostu na kierownicy zbyt wyraźnie czuć wpływ przedniego napędu, a auto nawet na niewielkich koleinach wymaga stałej korekty toru jazdy. Dzieje się tak samo nawet przy zamkniętym dachu, kiedy to sztywność skrętna nadwozia zwiększa się o około 15 procent.

Śmiem więc sądzić, że wina leży gdzie indziej. Siła wspomagania i czułość układu kierowniczego jest za to dobrana zupełnie przyzwoicie. Auto posłusznie reaguje na ruchy "kółkiem", a kierowca jest dosyć dobrze informowany o tym, co dzieje się na styku opon z asfaltem. Tylko te ciągłe korekty... Trzeba jednak przyznać, że na równych, autostradowych nawierzchniach Volvo potrafi dać naprawdę wiele frajdy z jazdy.

Gdy podróżujemy z dachem nad głową, można zapomnieć, że to kabriolet. Wyciszenie stoi na bardzo wysokim poziomie. Ale nie zapominajmy o tym, że tutaj chodzi o coś innego... Zdejmujemy więc "okrycie" i korzystając z pięknej pogody, lansujemy się po Mikołajkach. Jeżeli nie przekroczymy "sześćdziesiątki", czekają nas miłe wrażenia. Jednak powyżej 70 kilometrów na godzinę zaczynają się typowe dla większych kabrioletów zawirowania powietrza i niekontrolowane powiewy wiatru na klatce piersiowej kierowcy i jego pasażera. I w tym momencie przydaje się Wind Deflector, który powinien być obowiązkową częścią wyposażenia każdego cabrio. O dziwo, Volvo Auto Polska nie zadbało o to, by prasowe auto go otrzymało. Cóż, może nie chcieli, by redaktorzy zbyt szybko jeździli pod samą osłoną nieba...

Wyposażenie
Summum znaczy "bogato", co widać, słychać i czuć. Nie będę zamęczał Was szczegółową listą wyposażenia standardowego, możecie je przecież sprawdzić "w pięć kliknięć" na stronach Volvo Auto Polska. Wspomnę jednak o tym, co warte uwagi. Na pewno warto dopłacić za bluetooth, bo w aucie tej klasy nie przystoi wręcz jego brak. Taka przyjemność kosztuje 1520 złotych. Kolejne 2730 złotych będą nas kosztowały 18-calowe felgi ze stopu metali lekkich MIDIR. Również warto. Także dopłata za zmieniarkę CD i lepsze audio (w sumie 8350) opłaci się.

Nie wyłożyłbym jednak w sumie 1250 "peelenów" za wykończenia Laminated Oak, bo mi się nie podobają. Ale to już tylko mój problem... Zapomniałbym o dopłacie w wysokości 5990 złotych za jasną, skórzaną tapicerkę. Też warto. W standardzie także dostaniemy wiele. Nie dopłacamy np. za czujniki parkowania, tempomat, elektrycznie regulowany fotel kierowcy z pamięcią ustawień czy jego podgrzewanie. W nocy przydają się świetne, aktywne biksenony czy lampki do czytania mapy. O komplecie poduszek powietrznych i systemach bezpieczeństwa "nie chce mi się gadać". Przecież to Volvo.

Podsumowanie
Porównując poprzednie wcielenie C70 z obecnym, nie mam wątpliwości, że zmiany wyszły mu na dobre, choć jestem świadom, że znajdą się zwolennicy poprzedniej "budy". Mamy więc do czynienia z naprawdę dojrzałym, luksusowym kabrioletem wyposażonym w genialny silnik i bardzo dobrą, manualną skrzynię biegów. Jakość wykończenia stoi na bardzo dobrym poziomie, a materiały są bardzo dobrej jakości. C70 możemy mknąć szybko i cicho z założonym dachem lub rozkoszować się obcowaniem z przyrodą przy pięknej pogodzie. Ta zmiana coupe w cabrio zajmuje tylko 30 sekund. Ba, możemy nawet zabrać troszkę bagażu...

Zapomniałem o spalaniu? Przepraszam, ale chyba jeśli kogoś stać na takie auto, zużycie paliwa nie jest jego największym zmartwieniem? Ok, 230 koni mechanicznych musi się napić, więc średnio na 100 kilometrów potrzebują 12,5 litra benzyny. Szybki lans po mieście będzie nas kosztował nawet 15 litrów, ale spokojna jazda w trasie (pokażcie mi kogoś jadącego spokojnie Volvo z T5 pod maską) zaowocuje wynikiem trafiającym poniżej cyfry 9.

Uznajmy więc, że wszystko gra. Przecież to nie wersja DRIVe. Testowane auto to przyjemność, która sporo kosztuje, zwłaszcza w polskich warunkach. Jednak to auto potrafi sprawić, że codzienne troski zostają gdzieś w oddali. Jeżeli więc kogoś stać na taki luksus, dlaczego nie skorzystać?