Volvo S80 T5 Summum

Dla mieszkańców miast letnie miesiące zawsze oznaczają wysłuchiwanie denerwująco głośnych kosiarek, pracujących na trawnikach wokół budynków. Mnie jednak bardziej niż przycinanie zieleni interesuje odkrawanie kolejnych cylindrów w silnikach. Dlatego właśnie przyglądam się nieco bliżej Volvo S80.

Pięć cylindrów. Niby nic specjalnego, a jednak... Dlaczego właśnie pięć? To nietypowe rozwiązanie, mimo iż dało się poznać w świecie motoryzacji z dobrej strony (wystarczy wspomnieć choćby udane motory VW-Audi), to jednak nie zostało z nami na stałe. Świat samochodów ewidentnie nie lubi "piątki" i cały czas dąży w stronę bezpieczniejszej oraz tańszej w produkcji, klasycznej "czwórki". I tak właśnie pięciocylindrowe jednostki napędowe umierają wraz z pędem do downsizingu. Nikt i nic nie jest w stanie tego zatrzymać, a testowane Volvo jest po części ofiarą przytoczonych działań.

Tak - zdaję sobie z tego sprawę, że turbodoładowany silnik montowany obecnie w S80 na dobrą sprawę zastępuje w palecie 6-cylindrowego "rzędowca". Moje rozważania o ucinaniu akurat jednego cylindra są więc trochę na wyrost, ale myślę, że nie tylko ja przez ostatnie lata przywykłem do obecności w szwedzkich autach akurat 5-cylindrowych jednostek. Piątki coś w sobie mają. Zawsze podobał mi się ich dźwięk i nieco zawadiacka, "maszynowa" kultura pracy. Miał ją nawet (skądinąd także udany) diesel 2.4 D5. Ale dość już tych nostalgicznych rozważań! Czasu się nie cofnie i, skoro producenci samochodów tak chętnie "koszą" piąty cylinder, to należałoby zadać pytanie - co takiego oferują nam w zamian? I tu robi się ciekawie. Nim opiszę znaną od ośmiu lat (!) S80-kę II generacji, pozwolę sobie spłodzić kilka zdań o wszczepionym pod jej maskę nowym motorze.

Kwartet mocy
Flagową limuzynę Volvo, oznaczoną symbolem T5, napędzają obecnie nowoczesne cztery cylindry (wciąż tęsknię za piątym), które na szczęście pracują kulturalnie (już tęsknię nieco mniej) i potrafią spalić niewiele paliwa (tęsknię jeszcze mniej). Nade wszystko jednak ów kwartet tłoków zapewnia ponad 4,8-metrowemu Volvo bardzo dobre osiągi. Wszystko powyższe (jak to zwykle bywa) dzieje się za sprawą połączonych sił turbosprężarki i bezpośredniego wtrysku paliwa. Efekt ich pracy? 245 koni mechanicznych i 350 Nm uzyskanych z dwulitrowej pojemności.

Nie wiem czy 6,5 sekundy podawane w danych fabrycznych jako czas potrzebny na osiągnięcie "setki" ze startu stojącego jest wartością realną, ale jedno wydaje się pewne: T5 nie należy do powolnych aut, a raczej do sprinterów, dla których wyprzedzanie kolumny TIR-ów to żaden problem. Takie tematy Volvo załatwia szybko i, co najważniejsze, bez zbędnych ceregieli akustycznych. Odgłos pracy napędu słychać w kabinie słabiej niż świst powietrza opływającego lusterka. To oznacza, że w żadnej sytuacji nie będzie Was męczył plebejski ton czterech garów (i znów trochę tęsknię za "piątką"...).

Stłumiony turbosprężarką świst zwykłej R4-ki pozostaje w S80 ledwo słyszalny, nawet w okolicach maksymalnych dopuszczalnych obrotów, tj. 6 tys./min. Ale osiąganie tej granicy w przypadku silnika dużego, eleganckiego sedana wydaje się tyleż wulgarne, co bezcelowe. T5 przyspiesza prężnie już po wyjściu za barierę o połowę niższej wartości, pojawiającej się na obrotomierzu elektronicznego zestawu zegarów (tak jak w V40 do wyboru są 3 motywy kolorystyczno-stylistyczne). Powiecie: 3 tys. obr./min. to całkiem sporo, jak na nowoczesne turbo-benzyny tryskające temperamentem. Zgadza się, ale pamiętajcie o klasie samochodu i pojemności silnika.

Układ napędowy daje radę
W Volvo do wprawienia w ruch jest ok. 1,7 tony masy. W obliczu tego motor odznacza się dobrą dynamiką i zdumiewającą wręcz oszczędnością. 6,6 l/100 km w trasie i niecałe 13 l/100 km w mieście to wyniki, które osiągnąłem pod dystrybutorem (nie żadne tam "komputerowe" wyliczanki), dbając o niezbyt mocne naciskanie na pedał gazu. Nieźle, tym bardziej, że szwedzka limuzyna standardowo wyposażona jest w ośmiostopniową automatyczną skrzynię biegów (T5 w wersji z ręczną przekładnią nie występuje). Jak wiadomo, prawie każdy "automat" lubi pożreć trochę dynamiki i paliwa, ale mówiąc o przekładni firmy AISIN, zamontowanej w testowanym aucie, nie wypada o tych cechach wspominać. Warto za to wtrącić kilka ciepłych słów, dotyczących płynności i szybkości działania skrzyni.

Zmiany biegów (czy to w górę, czy w dół) zawsze są jedwabiście gładkie. Nie ma tu żadnej, choćby najmniejszej szarpaniny, a nawet manualny tryb, który w starszych "leniuchach" Volvo wydawał się beznadziejnie powolny, teraz okazjonalnie potrafi wejść w rolę czasoumilacza. Gdy najdzie nas ochota na dynamiczną jazdę, pożałujemy tylko braku przytwierdzonych do kierownicy manetek do zmiany biegów (dostępne, ale akurat do innych wersji S80). Tryb manualny automatycznej skrzyni obsługuje się, popychając lub ciągnąc do siebie drążek zmiany biegów, osadzony na końcu płynnie ukształtowanej konsoli środkowej, z ukrytą pod nią mini-półeczką. Skoro o tej ostatniej mowa, to przejdźmy do opisu wnętrza.

Przyjemnie i stylowo
Design kabiny i jakość wykonania poszczególnych jej elementów to mocne strony tego samochodu. Szwedzi ewidentnie pokazują, że stać ich na mierzenie się z wielką niemiecką trójką Audi-BMW-Mercedes. Gustowne detale, zrobione z dobrej jakości tworzyw sztucznych, spasowano poprawnie, a efekt końcowy jest znakomity. Dobrze skonfigurowane S80, wyposażone w skórzaną tapicerkę i ciekawe czarne inkrustacje, zdobiące deskę rozdzielczą oraz drzwi, robi niemałe wrażenie na pasażerach, mających do dyspozycji wystarczająco dużo przestrzeni.

Przednie, dość wysoko zamocowane fotele, są po szwedzku ortopedyczne i swą miękkością izolują dodatkowo od pokonywanych niedoskonałości nawierzchni. Z kolei tylna kanapa to miejsce, gdzie w dalekiej trasie dobrze poczuje się dyrektor/prezes firmy, korzystający z szofera. Długie siedzisko i poprawnie dobrany kąt oparcia pozwalają podróżować, jednocześnie wypoczywając. Na zimowe dni przygotowano ogrzewanie zewnętrznych miejsc kanapy. Brakuje tylko stolików i barku z przekąskami, bo wśród akcesoriów dostępnych do S80 znajdziemy nawet system multimedialny z ekranami telewizyjnymi ukrytymi w tylnych zagłówkach (10 tys. zł dopłaty!). Pasażerowie pojadą zatem w komforcie, a jak będzie się czuł kierowca? Cóż, wrażenia z prowadzenia szwedzkiej limuzyny określiłbym jako mieszane.

Na początek dobre odczucia
Po pierwsze, pomimo luksusowego charakteru auta, kierowca, zaraz po zajęciu miejsca "za sterami", czuje się w Volvo jak w domu. Wiadomo, co tu do czego służy, wiadomo, że wszystko jest dobrej jakości i wiadomo też, że samochód zrobi wiele, abyśmy to my sami nie zrobili sobie krzywdy. Solidne drzwi zamykające się z charakterystycznym "łupnięciem" stanowią preludium do pakietu troski fundowanego przez Szwedów.

Gwóźdź programu to oczywiście systemy bezpieczeństwa aktywnego, w które od jakiegoś czasu wyposażane są Volva. Na pokładzie S80 znajdziemy asystenta antykolizyjnego (Collision Warning), który ostrzeże np. o zbyt szybkim zbliżaniu się do poprzedzającego pojazdu (trójstopniowo przestawiana czułość pracy), system BLIS monitorujący martwe pola w lusterkach (niestety w deszczu potrafi zwariować) oraz inne "gadżety", takie jak Lane Assist, układ rozpoznawania znaków drogowych czy kontroler zmęczenia kierowcy.

Wszystkie wspomniane elementy sprawiają, że czułbym się nieco pewniej, pożyczając S80 swojemu dziecku. Inna sprawa, że nie jest to raczej auto, które nadaje się do udostępniania mało wprawnym kierowcom. Dlaczego? Po pierwsze, samochód jest spory, więc z uwagi na samą choćby długość, parkowanie stanowi swego rodzaju wyzwanie. Oprócz tego, duża moc przekazywana na przednią oś Volvo potrafi czasem płatać figle z trakcją...

Coś tu jest nie tak
Nie ma co czarować: wyposażone w hydraulicznie wspomagany układ kierowniczy Volvo prowadzi się dziwacznie sztywno i nieco "gumowato". Nie ukrywam, że byłem tym trochę rozczarowany, szczególnie w zestawieniu z pozytywnymi wrażeniami z jazdy bliźniaczym V70. O dziwo, w testowanym sedanie ciągłe korekty i delikatne "myszkowanie" w koleinach były codziennością. Sprawy bynajmniej nie polepszało sportowe zawieszenie ze sztywniejszymi, krótszymi sprężynami, które znalazło się na wyposażeniu S80. I znów nasuwa się zaskakujące porównanie z modelem kombi.

Usztywnione podwozie, które w przypadku dużej V-ki wydaje się całkiem sensowną opcją, tutaj niepotrzebnie zmniejsza komfort podróżowania. Fakt - S80 w dalszym ciągu pozostaje w miarę łagodne w tłumieniu wybojów, ale już nie relaksuje tak, jak można by się po nim spodziewać. Chwilami 18-calowe koła dosłownie każą kierowcy wypatrywać studzienek. Rada: zapomnijcie o wyborze sportowego zawieszenia, jeśli choć po części wyznajecie moje poglądy dotyczące komfortowego charakteru pojazdów Volvo. O cichej pracy elementów podwozia oraz o paru innych zaletach S80 nie warto wspominać, bo w tej klasie samochodów jest to wszystko oczywistością. W segmencie limuzyn kupuje się wszak wysoki poziom - i ten poziom ma oczywiście swoją cenę.

Ćwierć miliona...
W przypadku Volvo oznaczonego "T5" cena zakupu jest niemała (minimum 202 tys. zł), ale grzechem byłoby powiedzieć, że odbiega ona od konkurencji. Kwota rzędu 250 tys. zł, którą należy wydać na doposażoną dodatkowo wersję Summum, pozwala rozejrzeć się zarówno za mniej dynamicznym, ale bardziej charakternym Lexusem GS250 (silnik V6), jak też za równie szybkim BMW 528i. Oprócz tego, w palecie ciekawych konkurentów Volvo pozostaje też nieco ciaśniejsze Infiniti Q50. W wariancie hybrydowym, wykorzystującym 3,5-litrowe V6 i napęd elektryczny, kosztuje ono minimum 216 000 zł.

Co ciekawe, wszyscy wspomniani rywale dysponują napędem na tylne koła, a tego akurat elementu brakuje w S80. Pytanie tylko, czy zamożnych nabywców Volvo obchodzi w ogóle, która z osi ich pojazdu jest napędzana? Myślę, że odpowiedzi udzielił już dawno sam rynek. Wielbiciele aut z północy Europy kochają komfort i umiarkowany konserwatyzm. Nie kręci ich szybka jazda po zakrętach i mają w nosie jakieś tam "koszenie cylindrów". To ostatnie nie zmienia faktu, że akurat ta operacja przebiegła w S80 bezboleśnie, a największych mankamentów tego - bądź co bądź niemłodego już auta - należałoby szukać zupełnie gdzie indziej, bo akurat pod maską wszystko gra.

Zalety:
+ Zrywny silnik, zużywający niewiele paliwa
+ Udana, miękko i szybko działająca skrzynia biegów
+ Konserwatywny, elegancki wygląd
+ Dobra jakość wykonania wnętrza

Wady:
- Dziwnie zestrojony układ kierowniczy
- Sportowe zawieszenie nie pasuje do charakteru S80

Podsumowanie:
Po 8 latach od debiutu S80 wciąż wychodzi naprzeciw oczekiwaniom klienteli. Dobrze, że Volvo idzie z duchem czasu i dba o najnowocześniejsze zdobycze z zakresu aktywnego bezpieczeństwa. Zestaw silnik-skrzynia biegów okazuje się bardzo udany. Nieco rozczarowują układ kierowniczy i zawieszenie - w tej konfiguracji nie dorastają do poziomu reszty samochodu.