Volvo V70 D5 Summum

Auta typu kombi stają się ostatnio coraz bardziej popularne. To znakomita wiadomość dla firmy Volvo - do tej pory nikt inny nie opanował przecież sztuki ich tworzenia tak dobrze, jak Szwedzi. Wiele wskazuje na to, że konkurencja może mieć naprawdę uzasadnione powody do obaw.

Najnowszy "Szwed" z nadwoziem uniwersalnym został zbudowany na platformie znanej z flagowej limuzyny S80. Z jednej strony - z sondaży wynikało, że nabywcy nie życzą sobie burzliwych zmian stylizacyjnych, z drugiej - oznaczenie jest jedną z niewielu rzeczy, jakie zachowały się po poprzedniku. Linie auta nie szokują, chociaż są zupełnie nowe. Siostrzane do niedawna pod względem mocy silników i wielkości nadwozia, znacznie mniejsze S60, pozostało daleko w tyle.

W rezultacie V70 można potraktować jako bardziej wszechstronną odmianę wspomnianego S80, tym bardziej, że oba modele mają także identyczne wnętrza. Osoby obeznane z poprzednią generacją tego kombi zauważą, że doszło w nim do przewrotu na ogromną skalę, inspirowanego - jak wieść niesie - łagodnością skandynawskiego krajobrazu. Elementem natychmiast rzucającym się w oczy jest smukła konsola środkowa w postaci cienkiej ścianki, za którą pozostawiono wolną przestrzeń. Pomysł ten został zaczerpnięty wprost z mniejszego S40, w którym takie właśnie rozwiązanie zaprezentowano po raz pierwszy - ciekawe i awangardowe, chociaż funkcjonalnością nie przewyższające tradycyjnych rozwiązań.

Bez eksperymentów
Poza tym nadal dominuje szwedzka koncepcja porządku, a więc czysta forma połączona z funkcjonalnością. Równocześnie jakość tworzyw jest zdecydowanie wyższa niż kiedyś. Aluminium, prawdziwe dębowe drewno i bardzo precyzyjny montaż świetnie uzupełniają się z otoczeniem kierowcy, które nie budzi najmniejszych zastrzeżeń. Szwedzi od zawsze byli mistrzami ergonomii i nowe V70 po raz kolejny potwierdza to w całej rozciągłości. Obsługa większości urządzeń jest absolutnie intuicyjna.

Większości, bo niechlubny wyjątek stanowi zupełnie niepotrzebne zamieszanie wokół elektrycznie składanych lusterek zewnętrznych. O ile w poprzednim modelu przycisk służący do tego celu był wyraźnie oznaczony i dostępny bezpośrednio na konsoli środkowej, o tyle tutaj go po prostu... nie ma. Aby złożyć lusterka np. przed wjazdem na wąskie miejsce parkingowe, trzeba wcisnąć oba przyciski sterujące zwierciadłami (a więc L i R jednocześnie). Uprzednie wertowanie instrukcji obsługi - bardzo prawdopodobne.

Nienaganne maniery
Pod maską testowanego egzemplarza pracował wysokoprężny silnik o oznaczeniu D5 i mocy 185 KM, uzyskiwanej z pojemności skokowej 2.4-litra. To bardzo ciekawa, pięciocylindrowa konstrukcja wywodząca się jeszcze z modelu poprzedniej generacji. Zapewnia autu doskonałe osiągi, zadowalając się naprawdę umiarkowanymi ilościami oleju napędowego (średnie spalanie w teście wyniosło 8.8 l na każde 100 przejechanych kilometrów). Imponuje również pierwszorzędną kulturą pracy - brakiem wibracji i pięknym, chrapliwym brzmieniem.

W ten oto sposób kierowca staje przed trudnym wyborem: słuchać odgłosów pracy tej jednostki czy może włączyć opcjonalny zestaw audio Premium Sound (9200 zł)? Razem ze zmieniarką na sześć płyt CD (1680 zł) oraz laminowanymi szybami bocznymi (2790 zł), przeistacza on kabinę Volvo w salę koncertową na kołach. Wielka w tym zasługa wzmacniacza klasy D opracowanego we współpracy z Alpine i Bang & Olufsen, jak również głośników duńskiej firmy Dynaudio dostarczającej kompleksowe rozwiązania dla studiów nagraniowych na całym świecie (m.in. dla BBC). Jest to obecnie bez dwóch zdań jeden z najlepszych systemów audio w tej klasie aut, jak najbardziej wart nie tylko polecenia, ale i swojej ceny.

Jak w domu
Na pochwałę zasługuje również inna specjalność firmy - niezwykle wygodne fotele, doskonale sprawdzające się na najdłuższych nawet trasach. Kierowca i pasażer z przodu mogą skorzystać z trójstopniowej regulacji intensywności wentylacji. Ustawienie komfortowe umożliwia utrzymanie naturalnej temperatury ciała (36-37°C) dzięki odciąganiu powietrza przez perforowaną skórzaną tapicerkę (7160 zł). Również ogrzewanie ma trzy stopnie intensywności - przy najwyższym po kilku minutach w zasadzie ciężko usiedzieć na miejscu. Najwyraźniej Volvo jako firma wywodząca się z kraju surowych północnych zim robi wszystko, aby podtrzymać swój autorytet w projektowaniu samochodów zapewniających pasażerom idealne warunki nawet w największe mrozy.

V70 spełnia normy Szwedzkiego Towarzystwa Astmatyków i Alergików w zakresie niskiego poziomu formaldehydu i lotnych węglowodorów we wnętrzu. Aby zapobiec gromadzeniu się kurzu, zastosowano gładkie i łatwe do oczyszczenia powierzchnie. Skóra jest garbowana przy wykorzystaniu substancji roślinnych zamiast powszechnie stosowanego tlenku chromu. Z kolei elementy wykonane z metalu dobiera się pod kątem wywoływania tzw. alergii kontaktowych. O odpowiedni klimat dba automatyczna klimatyzacja, należąca do przedstawicieli gatunku "ustaw i zapomnij". Dodatkowa opłata (200 zł) za czujnik wilgotności powietrza jest jednak nie na miejscu.

Dla każdego coś... innego
Bez zarzutu spisuje się układ kierowniczy - bezpośredni i precyzyjny, ze wspomaganiem Servotronic zależnym od prędkości jazdy (1050 zł). Obracanie kierownicą podczas parkowania to igraszka. Wraz ze wzrostem prędkości siła wspomagania stopniowo maleje, aby po przekroczeniu około 90 km/h zaniknąć niemal całkowicie. Ciekawostką jest możliwość regulacji układu wspomagającego za pośrednictwem pokładowego systemu informacyjno-kontrolnego (można wybrać jeden z trzech zakresów siły wspomagania), chociaż tak naprawdę ustawienie domyślne wydaje się optymalne.

Wysoko należy ocenić zawieszenie, które w stosunku do poprzednika zostało całkowicie przekonstruowane pod kątem bardziej stabilnego i przewidywalnego zachowania na drodze. Nie zapomniano o komforcie - sybaryci mogą zamówić opcjonalne zawieszenie półaktywne FOUR-C z amortyzatorami Monroe-Öhlins o charakterystyce regulowanej w sposób ciągły (3360 zł). W trybie Comfort nierówności nawierzchni są wprawdzie odczuwane przez pasażerów, ale w bardzo ograniczonym stopniu. Sport wyraźnie usztywnia zawieszenie, chociaż komfort w dalszym ciągu zostaje zachowany, z kolei przycisk z napisem Advanced uaktywnia tryb niemal wyczynowy, w którym o wygodzie trzeba po prostu zapomnieć. Kto będzie chciał poszaleć, napotka jednak na przeszkodę pt. "problemy z trakcją". Potężny moment obrotowy o wartości 400 Nm każe zastanowić się nad sensem zakupu odmiany AWD (All Wheel Drive) z napędem przekazywanym na obie osie. To bardzo rozsądne wyjście, choć mające swoje konsekwencje przy kasie - układ 4x4 zwiększa końcową cenę auta o niebagatelne 12 100 zł.

Skandynawski nietoperz
W V70 wykorzystano większość najnowszych patentów opracowanych w fabrycznym centrum naukowo-badawczym. W rezultacie mamy tu do czynienia nie tylko z kombi o bezpiecznej konstrukcji z opatentowaną kratownicową strukturą nadwozia i strefami kontrolowanego zgniotu. V70 to przede wszystkim pojazd, który próbuje uniknąć wypadku. Podstawę stanowi aktywny tempomat współpracujący z systemem ostrzegania przed kolizją i układem wspomagającym hamowanie (6100 zł).

Wszystkie systemy używają tego samego radaru zamontowanego na przednim "grillu", tuż obok emblematu firmy. W rezultacie samochód może sam nie tylko utrzymywać ustaloną odległość od auta, które jedzie przed nim, ale także w razie potrzeby hamować lub przyspieszać - oczywiście tylko do ustalonej wcześniej wartości maksymalnej. Jeżeli dystans do auta poprzedzającego gwałtownie się zmniejszy, wyraźny sygnał dźwiękowy i czerwone światło rzucane przez projektor na przednią szybę alarmują, że prawdopodobieństwo kolizji diametralnie się zwiększyło.

W międzyczasie układ hamulcowy (przewidując nagłe hamowanie awaryjne) zostaje wprowadzony w stan gotowości poprzez zbliżenie klocków hamulcowych do tarcz. I chociaż hamowaniem trzeba zająć się już osobiście, to gdy tylko ryzyko kolizji zostanie zażegnane samochód nabiera ustalonej wcześniej prędkości. Wszystkie te operacje przebiegają zdecydowanie, ale jednocześnie łagodnie i do pewnego stopnia bez szarpnięć. Do pewnego stopnia, bowiem idea łączenia aktywnego tempomatu z manualną skrzynią biegów - jak w testowanym egzemplarzu - raczej mija się z celem.

Owszem, sześciobiegowa przekładnia z lewarkiem umieszczonym dokładnie tam, gdzie być powinien, to - jeżeli chodzi o kulturę pracy - właściwie dzieło sztuki (nawet jeżeli drogi prowadzenia drążka nie należą do krótkich). Nieporównywalnie lepiej spisałaby się tu jednak skrzynia automatyczna (9600 zł). Załóżmy, że podróżując np. z prędkością 100 km/h na szóstym biegu, zbliżamy się do auta jadącego przed nami. Aktywny tempomat utrzymuje bezpieczny odstęp, ale pojazd poprzedzający w pewnym momencie zaczyna zmniejszać prędkość. 90, 80, 70 km/h... Spadają także obroty silnika... Przydałaby się redukcja przełożenia, ale gdy tylko wciśniemy pedał sprzęgła (lub hamulca), tempomat wyłączy się - a nie o to przecież chodzi. Mijają sekundy, podczas których Volvo cały czas zwalnia... 60 km/h... 50 km/h... W tym momencie elektronika dezaktywuje się przy akompaniamencie krótkiego sygnału dźwiękowego i pozostawia kierowcę samemu sobie. Nie lepiej jest też na piątym biegu, gdy przyspieszanie z niskich prędkości odbywa się z oporami i wibracjami zespołu napędowego. Niestety, manualna skrzynia biegów pozwala korzystać z dobrodziejstw aktywnego tempomatu w ograniczonym zakresie.

Oczy dookoła głowy
Przy zmianie pasa ruchu pomoże system BLIS (Blind Spot Information System) (2500 zł). Monitoruje on obszary po bokach samochodu wykorzystując kamery cyfrowe ukryte w lusterkach zewnętrznych. Gdy w tzw. "martwym polu" pojawia się inny pojazd, BLIS ostrzega kierowcę włączając dyskretną pomarańczową lampkę umieszczoną w słupku przednich drzwi. To naprawdę bardzo przydatne urządzenie (zwłaszcza w gęstym ruchu miejskim), które niemal się nie myli. Niemal, gdyż podczas intensywnych opadów zdarza mu się podnosić alarm bez powodu, a nawet przechodzić w tryb zmniejszonej aktywności - o czym zresztą lojalnie informuje kierowcę. Jeżeli ów nie życzy zaś sobie takiego wsparcia, może deaktywować układ przyciskiem na konsoli środkowej. Osoba prowadząca V70 ma generalnie dużą swobodę, gdyż większość elektronicznych pomocników może całkowicie wyłączyć (dotyczy to nawet funkcji doświetlania zakrętów).

Drogo, ale za to z klasą
Brak zbędnej ostentacji, prostota obsługi, jakość i elegancja - oto największe atuty Volvo V70. Atrakcyjność i estetykę na wysokim poziomie pogodzono w nim z przyjazną użytkownikowi funkcjonalnością oraz wyrafinowanym technicznie wyposażeniem, bez którego sukces w tym segmencie jest dziś niemożliwy. Bez odpowiedniej dawki prestiżu zresztą też, ale o jego deficyt szwedzka marka nie musi się martwić.

Trudno poza tym nie dostrzec wyraźnego trendu, jaki stał się udziałem Volvo w ciągu kilku ostatnich lat - firma ta produkuje coraz lepsze samochody. Nowe V70 to ogromny krok naprzód i groźny konkurent dla dominujących w klasie wyższej modeli niemieckich. Podobnie jak w ich przypadku, tak też w Volvo można dowolnie przebierać pośród elementów figurujących na długiej liście wyposażenia dodatkowego, dostosowując auto do własnych preferencji (dziwić może jedynie brak samościemniających się lusterek zewnętrznych). Ceny - jak na segment premium przystało - bardzo wysokie, ale dokładnie taka jest również jakość.