Nowe BMW 518d może kosztować niemal 500 tysięcy złotych. Trójka też

To, że nowe auta podrożały, nie jest wiedzą tajemną. Skala zmian cen może jednak robić piorunujące wrażenie. Szukacie przykładów? Wziąłem pod lupę BMW 518d - i przeżyłem lekki szok.

Gdybyśmy regularnie studiowali cenniki wszystkich producentów, to niemal codziennie moglibyśmy pisać o podwyżkach cen. W niektórych przypadkach tempo zmian jest wręcz abstrakcyjne. Na przykład ceny Range Rovera Sporta, którego testowaliśmy kilka tygodni temu, sprawdzaliśmy przed testem. Po jego zakończeniu, czyli raptem kilka dni później, były już inne. Do tego wraz z autem dostaliśmy specyfikację, w której widniał pierwotny cennik. W skrajnych przypadkach ceny wzrosły nawet o kilkadziesiąt procent! Aby więc dokładniej przyjrzeć się tym zmianom, spojrzałem na ofertę BMW 518d.

Dlaczego akurat to auto wybrałem? Otóż blisko dwa lata temu było ono w moim kręgu zainteresowań. Wówczas niemiecka marka kusiła świetnymi ofertami i dobrym finansowaniem, które zachęcało do wyboru tego modelu. Wykopałem więc z czeluści poczty stare oferty i zestawiłem je z obecnymi cennikami.

Bazowe 518d można było dostać wówczas za 197 900 złotych

Dziś ten sam silnik w "gołej" specyfikacji wymaga wydania 223 500 złotych. Oznacza to jeszcze dość rozsądną zmianę na poziomie 13%, którą można zaakceptować. Rewolucja zaszła jednak w zupełnie innym miejscu - w katalogu opcji.

BMW 518d

Szereg pakietów i poszczególnych elementów wyposażenia podrożał niekiedy nawet o 20%. W efekcie cena samochodu rośnie dużo szybciej po dołożeniu wielu dodatków, które chcemy mieć na pokładzie swojego wymarzonego auta.

Dla eksperymentu postanowiłem więc zobaczyć jak daleko da się zajść, gdy rzucimy się na wszystkie możliwe opcje w katalogu. Efekt? BMW 518d wyposażone "pod korek" kosztuje blisko 450 000 złotych. "Trójka" w coraz popularniejszym wydaniu plug-in hybrid bez problemu dogoni większy model i także przekroczy 400 000 złotych.

BMW 518d cena BMW 518d - cena

Na obniżki nie ma co liczyć

Dopóki rynek nie wejdzie w stabilniejszy okres (na co nic nie wskazuje), dopóty będziemy ciągle patrzeć na rosnące ceny samochodów. Do tego nowe normy, inwestycje w elektryfikację i wymagane przez regulatorów systemy bezpieczeństwa drastycznie windują koszty produkcji.

Póki co przyszłość nie zapowiada się więc kolorowo. W ubiegłym roku rynek motoryzacyjny w Europie skurczył się o ponad 6% (zresztą w Polsce też, jak donosi IBRM SAMAR),a 2023 nie napawa większym optymizmem. Jestem więc ciekaw, co przyniosą najbliższe miesiące - i jak duży szok przeżyjemy.