Carlos Tavares ostro o normie EURO 7 "To coś, czego nie potrzebujemy"

Carlos Tavares, dyrektor wykonawczy grupy Stellantis, w ostrych słowach wyraził się o normie EURO 7. W jego opinii nie ma ona racji bytu. Swoją opinię wyraził podczas konferencji w Berlinie, zorganizowanej przez Automobilwoche.

To nie pierwszy raz, kiedy Carlos Tavares, kierujący grupą Stellantis, niepochlebnie wyraża się o normie EURO 7. Dzisiaj, podczas konferencji zorganizowanej przez Automobilwoche, po raz kolejny przedstawił swoją opinię na temat regulacji forsowanych przez Unię Europejską.

Według Tavaresa norma EURO 7 to nic innego jak dywersja i marnowanie czasu i cennych środków przez producentów. Ogromne nakłady finansowe i czasowe przeznacza się na rozwój nowych silników. Te na rynku nie przetrwają zbyt długo, bo mają raptem 13 lat kariery - przy dobrym wietrze.

To pieniądze, których żaden producent nigdy nie odzyska. Co więcej, zespoły inżynierów zajmujące się dopasowywaniem jednostek do wyśrubowanych wymagań nowej normy mogłyby przydać się w rozwoju napędów elektrycznych, będących według producentów i regulatorów przyszłością motoryzacji.

Carlos tavares Euro 7

Carlos Tavares zauważa też, że walka o auta spełniające normę EURO 7 daje przewagę producentom z Chin

Marki z Państwa Środka coraz mocniej ukorzeniają się w Europie. Nie ma w tym nic dziwnego - ich duże portfolio i ciekawe auta elektryczne z nowymi rozwiązaniami spełniają wiele oczekiwań. Jednocześnie firmy te dopasowują jedynie swoje samochody do europejskich regulacji i nie przeznaczają dużych kwot na równoczesne przygotowywanie silników spalinowych.

To luksus, na który europejscy producenci nie mogą sobie jeszcze pozwolić. Po prostu oczekiwania rynku wobec ich marek są zupełnie inne, a zapotrzebowanie na auta spalinowe wciąż pozostaje na wysokim poziomie.

Norma EURO 6D sprawdziłaby się w kolejnych latach

Już teraz emisja dwutlenku węgla i szkodliwych substancji została bardzo mocno ograniczona. Kolejne cięcia wymuszają stosowanie drogich rozwiązań, drastycznie podnoszących finalną cenę nowych samochodów spalinowych.

Tavares nie ma jednak dobrych wieści dotyczących tanich elektryków. Te wciąż nie są na wyciągnięcie ręki. Według szefa Stellantisu tego typu samochody to kwestia pięciu-sześciu lat. Upowszechnienie wielu rozwiązań i dopracowanie akumulatorów otworzy wiele nowych drzwi - aczkolwiek okres przejścia do takich technologii to jeszcze kilka lat.

Trudno nie zgodzić się ze słowami Carlosa Tavaresa

A Wy jaką macie opinię na ten temat? Swoimi spostrzeżeniami podzielcie się w komentarzach.

Źródło: Automotive News Europe