Freze Nikrob to elektryczny wózek na zakupy z Chin, który może się sprawdzić w Europie

Freze Nikrob brzmi jakby speleniący Anglik chciał mrozić jakieś drobnoustroje. A to tylko Chiński "elektryk", który Litwini będą sprzedawać po 10 tys. Euro.

Europa? Chiński samochód? Litwini? No cóż, zwrot akcji jest jeszcze śmieszniejszy, bo po Freze Nikrob to tak naprawdę Wuling Hongguang Mini EV, chiński samochód będący czymś między zadaszonym skuterem, a Smartem. Sprzedaje się świetnie. Drugi temat to Litwini. To firma Dartz Motorz, która głównie zajmuje się handlem i budową samochodów typu Prombron (co za nazwa!) Black Stallion, czyli potężna opancerzona terenówka dla baronów narkotykowych, rosyjskich gangsterów i afrykańskich dyktatorów. Teraz będą handlować czymś... co ma pewne szanse na sukces w Europie. Choć z tą mikrobową nazwą, chyba nie w Polsce.

Freze Nikrob ma cztery miejsca!

W sumie nie wiadomo po co, ale jak ma, to ma. Nie ma po co drążyć dalej. Zawsze awaryjnie można kogoś tam wcisnąć. A sam samochód ma długość mniej więcej Smarta. Jest oczywiście trzydrzwiowy i nie wygląda strasznie. Nagrody Red Dot Award raczej nie zdobędzie, ale jak na "pralkę" do jazdy po mieście, nie wygląda najgorzej. Co ciekawe, wersja na Europę otrzyma nowe światła. Chińczycy korzystają z halogenów - u nas będzie LED (pewnie chiński). Efekt uboczny - większy zasięg z włączonymi światłami.

Freze Nikrob

A mówimy tu o, bagatela, całkiem pokaźnych możliwościach. Baterie można wybrać dwie. Mniejsza ma pojemność 9,2 kWh, a większa 13,8 kWh. To mniej więcej tyle, co obecnie mają samochody typu PHEV. Tylko tutaj, dzięki niskiej masie, zasięg może wynieść nawet 198 km.

Jak na wyłącznie miejskie użytkowanie, w takiej Kopenhadze, czy nawet Paryżu, może wystarczyć. Zwłaszcza, jeśli sieć ładowarek jest gęsta. Może też sprawdzić się w wypożyczalniach i np. w carsharingu. Tą drogą idzie Dacia z modelem Spring EV, który trafi do warszawskiego Traficara.

 Wuling Hongguang Mini EV Freze Nikrob oczywiście będzie mniejszy i gorzej wyposażony od Dacii. Do jego napędu służy umieszczony z tyłu silnik o mocy 17,5 KM i momencie obrotowym 85 Nm. Podobno rozpędza się do 100 km/h. Ale raczej będzie "siał spustoszenie" w strefach "Tempo 30".

Jego zaletą ma być dodatkowo cena. Litwini prognozują, że cena wyniesie 9999 Euro. Jeśli samochód będzie przystosowany do europejskich norm (a musi, skoro ma być zarejestrowany jako samochód), to będzie o około 2 500 Euro tańszy od Dacii. Sądząc po numerach rejestracyjnych, ma już homologację w kraju unijnym, tj. Litwie.

Nie wiem czemu, ale kibicuję temu pomysłowi. Pewnie do momentu, aż się nim przejadę. Ale nie uprzedzajmy się.