Toyota Hilux Invincible X - Niezwyciężony bez pomysłu

Toyota Hilux zabłysnęła w swej wieloletniej historii wiele razy. Niezniszczalną okrzyknęli ją prezenterzy Top Gear, po tym jak przetrwała serię prób. Doceniona została też przez pewne ugrupowania na Bliskim Wschodzie, co może pozytywnej sławy jej nie przysparza, ale również stanowi o zaletach. Wersja Invincible jest obecnie najdroższą i najbardziej wypasioną, ale nadchodzi coś więcej.

"Invincible" z języka angielskiego można tłumaczyć jako niezwyciężony bądź niepokonany. Nazwa ta miała odzwierciedlać podstawowe walory Toyoty Hilux i twórcom, jak by nie patrzeć, udało się je przemycić w jednym wyrazie. Zapowiedziana została niedawno wersja Invincible X, która oferować ma jeszcze więcej, będąc jednocześnie najwyższym wariantem wyposażenia.

Co ulegnie zmianie względem dotychczasowego wypasu? Cóż... Część z Was będzie z pewnością zawiedziona. Zmiany są bowiem raczej kosmetyczne i nie wnoszą niczego szczególnie nowego.

Twórcy Hiluxa Invincible X postawili na możliwość spersonalizowania swojego pickupa. Począwszy od różnych rodzajów 17-calowych felg (standardowe Invincible, nowe czarne pięcioramienne lub również nowe, dwukolorowe), po dodatkowe elementy chromowane widoczne na karoserii.

W środku auta wybierać można będzie pomiędzy czterema kolorami wykończenia skórzanych siedzeń. Dostępne one będą w wariancie czarnym bądź dwukolorowym składającym się z mieszanki: szarego, beżowego oraz ciemnoczerwonego. Zmianie uległo też oznaczenie modelu widoczne chociażby na zegarach – dodano po prostu "X".

Wyposażenie auta pozostało natomiast niezmienione względem wariantu Invincible.

Toyota Hilux Invincible X dostępna jest wyłącznie w przypadku nadwozia Double Cab i tylko z silnikiem 3.0 D-4D o mocy 170 koni mechanicznych. Wybierać można dodatkowo między pięciobiegową przekładnią manualną oraz automatem – ale to żadna nowość.

Hilux w swoim najwyższym wariancie kosztuje 23 842 funtów brytyjskich za manualną skrzynię oraz 24 842 funtów za automat. Ceny te dotyczą samochodów firmowych i nie zawierają podatku VAT, ale co najważniejsze – dotyczą rynku brytyjskiego. Sami bowiem widzicie, że stworzona została kolejna wersja wyposażeniowa, która (pokuszę się o to stwierdzenie) zupełnie nic nie wnosi. Polski importer, miejmy nadzieję, nie pokusi się na ten ruch.